Po rzuceniu okiem na przerośniętego mutanta, Bosch po cichu zamknął klape i zszedł na dół, chowając sztylet za pas. - Mutant. Jakby wielki pies, ale z trzema łbami. Wyjaśnił przyciszonym głosem. - Otwinie, masz tarczę, dasz rade tam z nią wleźć? Powinieneś go nią zatrzymać na chwile, a wtedy ja z Randulfem wleziemy na góre i w trójkę usieczemy bydlaka. Z pewnością czegoś strzeże, a ja chce wiedzieć czego albo kogo. Skinął w ciemności głową, choć był niemal pewien że nikt nie dostrzegł jego gestu. - Ruszamy na twój znak. Powiedział zwracając się do Otwina, choć po chwili dotarło do niego że w tych ciemnościach nikt tego nie zauważył. No chyba że już mu się zaczęły świecić ślepia jak u wilka co z pewnością byłoby... niewygodne.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |