Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2017, 22:01   #160
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Vis zmierzała szybkim tempem w kierunku wejścia do pomieszczenia z systemami. Najchętniej ruszyłaby z doktorkiem, skoro już go odnalazła, jednak to nie było logiczne. Szkoda tylko, że wcale nie czuła się dobrze postępując wedle własnego pomysłu. Wręcz przeciwnie, czuła się bardzo źle i samotnie. Złe przeczucia wisiały nad nią jak jakaś chmura i tylko to, że Buillt polegał na niej i na tym że robotę wykona, pchało ją do przodu. Wchodzić jednak tak od razu nie miała zamiaru. Kobieta pokazała dwa cele, natomiast na podłodze leżał tylko jeden, co wskazywało na to, że drugi czai się gdzieś w środku. Naiwnym byłoby sądzić, że znajduje się w stanie martwym, a Vis w ciągu ostatnich minut nabawiła się lekkiej paranoi więc naiwność była jej nieco daleka.

Drzwi do wnętrza pomieszczenia stanęły przez Darakanką otworem, ledwie się przed nimi znalazła… cholerne automaty. Szybki rzut oka do wewnątrz niewiele dał. Nie widziała nikogo w zasięgu wzroku, zdecydowanie zaś panowała tam słaba widoczność, wywołana kiepskim oświetleniem, oraz pracowało wiele urządzeń, maszyn, turbin i tym podobnych… i było wiele, wiele miejsc, gdzie ten brakujący gnojek mógł się schować.

Bicie serca Vis przyspieszyło nieco gdy drzwi niespodziewanie się otworzyły, odetchnęła jednak z ulgą gdy w jej kierunku nie została skierowana seria, ani rzucony granat. Widać drugi z przeciwników, którzy mieli pilnować systemów, wolał czas poświęcić na znalezienie odpowiedniej kryjówki, co raczej trudne być nie musiało, biorąc pod uwagę rozmiary pomieszczenia. Zanim jednak Vis przekroczyła próg, najpierw poświęciła chwilę by pozbawić trupa posiadanych przez niego granatów. W końcu nigdy nie było wiadome kiedy takie małe cacko okaże się niezbędne do tego, by wyniosła skórę w całości z tej przygody.
Ostrożnie i powoli, co by nie przegapić napastnika przy okazji zbyt szybkiego i nieprzemyślanego wtargnięcia, weszła do środka i pierwszą rzeczą, którą zrobiła było zablokowanie drzwi, gdy te już się za nią zamknęły, tak by nie dało się ich otworzyć z zewnątrz. Z jednym Blorelin mogła sobie chyba poradzić, z większą ich ilością na pewno nie. No chyba żeby skorzystała z posiadanego zapasu granatów i wysadziła wszystko w powietrze, ale aż tak zdesperowana jeszcze się nie czuła. Pomysł jednak zachowałą w pamięci na przyszłość.
Nadal starając się zachowywać cichutko niczym myszka, ostrożnie ruszyła w lewo, próbując wypatrzyć wroga, bo o usłyszeniu go to raczej w tym hałasie nie mogło być mowy.

Vis stawiała ostrożnie krok za krokiem, z sercem walącym w piersi, zagłębiając się między maszyny i szafy pełne elektroniki. Karabin trzymany w dłoniach ciążył, w gardle jej wyschło, a w głowie szalały tuziny myśli. Pchała się prosto w paszczę lwa, ale chyba nie miała innego wyjścia. Krok za krokiem, krok za krokiem… jakiś duży zbiornik, obok niego trzy mniejsze pompy… skręciła nieco, tym razem w prawo, i jej oczom ukazała się duża maszyneria, chyba reaktor. Nie tego szukała, nie tego. W końcu zauważyła, po co tu przyszła, za reaktorem, w rogu pomieszczenia, tam stała maszyneria odpowiedzialna za podtrzymywanie sztucznej grawitacji w bazie.

Odetchnęła nieco lżej, chociaż tylko nieco. Niepokoiło ją to, że nigdzie nie zauważyła brakującego Blorelina, chociaż znalezienie systemów zdecydowanie poprawiło jej humor. Nadal zachowując ostrożność i rozglądając się dookoła, ruszyła w ich kierunku. Humor poprawił się jej nawet ciut bardziej, gdy dotarła do nich nie niepokojona i znalazła się przy panelu sterującym. Coś jednak uwierało ją z tyłu głowy, a tym czymś był ten nigdzie nie widziany przeciwnik, który przecież powinien już chyba się wychylić i zrobić coś… Cokolwiek. Jeszcze raz rozejrzała się dookoła, tak dla pewności, po czym przewiesiła karabi przez ramię i z duszą na ramieniu zabrała się za próbę dostania do systemu i przejęcia władzy nad grawitacją bazy. Cały czas jednak… No, co jakiś czas, zerkała przez ramię, nie chcąc po raz kolejny zostać zaskoczona przez lufę karabinu przystawioną do skroni.
Najpierw musiała zabrać się za złamanie kodów, których oczywiście nikt jej łaskawie nie podał. Podpięła szybko minikomp i, zerknąwszy za siebie na chwilę, podjęła pierwszą próbę włamania. Próbę nieudaną, co zaowocowało niezbyt miłym wyrażeniem, które Vis podsłuchała u jednej z ulicznych panienek. Rzucając kolejne spojrzenie za siebie podjęła drugą próbę, która na szczęście zakończyła się sukcesem. W ostatniej chwili udało się jej powstrzymać radosny okrzyk który zamierzał wydobyć się z jej ust, a zakończył jako niezbyt przyjemne przygryzienie języka. Nie było czasu na świętowanie, trzeba było jeszcze te cholerne systemy wyłączyć. Najpierw jednak potrzebowałą odciąć do nich zdalny dostęp, żeby przeciwnik nie był w stanie ponownie ich włączyć. Rzucając jeszcze jedno, bowiem chyba nabawiła się paranoi jakiegoś rodzaju, spojrzenie na pomieszczenie za swoimi plecami, zabrałą się za przejmowanie pełnej kontroli i jak najszybsze odłączanie systemów. Co prawda nie wiedziała co w tej chwili robił doktorek, miała jednak nadzieję że dotarł bezpiecznie do messy i jest gotowy na chwilę, w której grawitacja zostanie wyłączona. Jeżeli nie… No cóż, Vis nie zamierzała ryzykować aż tak żeby czekać na jakiś znak.

Zajęta pracą Vis nie spoglądała już za siebie… aż coś z metalicznym dźwiękiem spadło obok niej, przeszurało kilka centymetrów po podłodze, a nawet stuknęło o jej but. Spojrzała przerażona w dół, na granat, znajdujący się tuż obok, i mało nie popuściła w spodnie. Całe życie przemknęło jej przed oczami, cała droga, jaką ją zaprowadziła dokładnie do tego momentu, wszystkie wybory jakich dokonała, wszystkie decyzje, które podjęła, sprowadziły ją właśnie do tej chwili, do tego momentu.

Ciało żyło jednak własnym życiem, jakby obok umysłu. Trudno w każdym bądź razie bylo to wytłumaczyć nawet jej samej. Odkopnęła granat, jednocześnie rzucając się w przeciwną stronę, i bardziej wyczuła za sobą, niż zobaczyła niewielki wybuch i niebieską energię rozchodzącą się wokół. Jej jednak nic nie było! Absolutnie nic! Wyszła z tego bez najmniejszego uszczerbku, zauważając sukinsyna-właściciela owego granatu.

Natłok myśli zalał umysł Vis, powodując że przez chwilę, krótką niczym mrugnięcie, tkwiła nieruchomo jak pozbawiony zasilania robot. Żyła… Naprawdę żyła… Niedowierzanie górowało ponad wszelkimi innymi odczuciami, nie pozwalając na to by zwykłe szczęście z tego faktu przedarło się na powierzchnię. No bo… żyła… Problem jednak dość szybko znalazła, no bo i zawsze jakiś się musiał pojawić. Problemem tym był jej przeciwnik, ten sukinsyn, który w nią granatem rzucił. Nie marnując więcej czasu, bo go na dobrą sprawę nie miała, zebrała się w sobie i chwyciła karabin. Może i skurwiel żył także, ale zamierzała ten stan zmienić i to im szybciej tym lepiej.

Za pierwszym razem nie poszło najlepiej bo chybiła ale i jemu nie wyszło, więc rundę można było za remis uznać. Za drugim jednakże, gdy już poziom złości i zawziętości sięgnął całkiem wysokiego poziomu, strzał trafił dokładnie tam gdzie celowała, bo w tors. Blorelin zwalił się na podłogę, ku uldze i całkiem sporemu zadowoleniu Vis. Co jak co, ale z Darakankami się nie zadzierało, a przynajmniej z tą jedną.
Z uśmiechem na ustach i wesoło machając ogonem pozbierała się i ignorując trupa, który przestał być istotną częścią planu, zabrała się za swoją robotę. Skoro zagrożenie zniknęło, nic nie tłumaczyło dalszego opóźnienia. Karabin jednak dalej trzymała w pobliżu, przewieszony przez ramię, tak na wszelki wypadek gdyby przegapiła sforsowanie drzwi. Zanim jednak zdążyła cokolwiek więcej zdziałać…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline