Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2017, 22:19   #35
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

***

[MEDIA]https://lh3.googleusercontent.com/-Zmj0l_lPCoc/WPiMz_ktQgI/AAAAAAAAhyA/VYD_ec991o8/%25255BUNSET%25255D.png[/MEDIA]

Okazało się, że egzoszkielet Tatiany był inny w samej budowie od tych używanych przez ludzi. Po pierwsze, co było dość oczywiste, nie posiadał żadnych systemów podtrzymywania życia. Nie zwiększał też w znaczącym stopniu siły, jedynie kompensował za wagę, a nie był ciężki, ważył niecałe sto kilo, w porównaniu z egzo Yula to było mało. W takiej konfiguracji, pancerz był nie tylko niefunkcjonalny dla człowieka, ale wręcz zabójczy.
Bo nie został dla niego zaprojektowany.

Egzo Tatiany było wykonane w dużej mierze z grafenu. Jak wytrzymały był grafen? cóż, kartka grafenu wytrzymałaby ciężar setek słoni… lub milionów. Pancerz nie posiadał zbyt dużo amortyzacji toteż nawet będąc tak twardym, nie chronił właściciela przed obrażeniami od samego wstrząsu. Jeśli właściciel byłby człowiekiem. Jednak Tatiana, w tej zbroi mogłaby wejść w atmosferę, dolecieć na Ziemię i wylądować bez spadochronu w jednym kawałku. Egzo zostało zaprojektowane z myślą o dwóch podstawowych zagrożeniach jakim dla wampira jest ogień i światło słoneczne. System chłodzenia zajmował większość miejsca, był naprawdę imponujący, Pomiędzy ciałem Tatiany a powierzchnią egzo było tylko kilka centymetrów ale to pozwalało wytrzymać różnice temperatury ponad tysiąca stopni. Teoretycznie Tatiana mogła w nim przetrwać wybuch bomby atomowej. Mogłaby też chodzić w czasie dnia… jeśli oczywiście wystarczyło by jej odwagi i siły woli.

W końcu, pancerz posiadał jeszcze kilka praktycznych udogodnień: wbudowany pięciolitrowy termos na krew, którą można było dostarczyć do organizmu przez zamontowane od wewnętrznej strony egzo igły. Tatiana miała też możliwość użycia specjalnych szponów którymi mogła wypompowywać krew z ofiar i uzupełniać termos. Krótko mówiąc: bez egzoszkieletu, brujaszka już była bogiem, a w nim, bogiem jeszcze większym.

Pancerz posiał bardzo mało elektroniki jak na współczesne standardy, która w egzoszkieletach wykorzystywała energię ludzkiego metabolizmu. Ponadto już sami ludzie posiadali liczne implanty i chipy nie wspominając nawet o CCI. Tatiana nie posiadała nic takiego, toteż cały system musiał być wymyślony od podstaw. Z racji iż wampirzyca potrafiła poruszać się z ogromną szybkością czy zadawać potężne ciosy, chip zasilany był energią kinetyczną, wampirzyca mogła go kontrolować słownie, lecz program potrafił zapamiętywać schematy działania, więc z biegiem czasu, mógł “nauczyć się” jak postępować.

Tak jak Yul, musiał nauczyć się jak ubrać żonę w ten niestandardowy, jedyny w swoim rodzaju model.
Trwało to półtorej godziny.

Tatiana przeglądała się w lustrze, starając nie pokazać po sobie zachwytu, jaki wywołały w niej właściwości dostosowanego do jej potrzeb egoszkieletu.

- Ujdzie. - skomentowała wreszcie.

Yul odetchnął.
- Świetnie, daj mi tylko pół godzinki i jesteśmy gotowi - Powiedział z entuzjazmem po czym zawahał się - albo pomóż mi trochę? - Fakt, Yul nie podłączał zbyt wielu modułów we własnym egzo, jednak wciąż trochę pracy trzeba było w to włożyć.

Wampirzyca podeszła do niego i skubnęła delikatnie wargami jego ucho.
- Myślę, że z moją pomocą to potrwa... jeszcze dłużej. - uśmiechnęła się tajemniczo.

***

Demontaż

Zdejmowanie egzoszkieletu z juggernauta zajmowało kilka godzin, a samych żołnierzy były przecież tysiące. Dlatego cały proces był w pełni zautomatyzowany. Centralny chip z pancerza Tatiany wyświetlił jej schematy hali montażowej, gdzie w rzędach, wojownikow rozkręcano z ich drugiej skóry. Blada, całkowicie łysa cera żołnierzy przywodziła raczej wampirzycy na myśl ludzi w trakcie chemio czy radioterapii, aliżeli sprawcych siepaczy. Pozory jednak jak doskonale wiedziała, były mylące, zaraz pod tą wiotką, “skorą niemowlaka”, juggernauci mieli przecież niemożliwie rozrośnięte mięśnie a głębiej metalowy endoszkielet, którego wystające zakończenia łączyły się z zewnętrznym pancerzem jaki właśnie z nich zdejmowano. Ingerencja w organizm ludzi nie byla jednak jedynie fizyczna czy mechanicza. Na żołnierzy nieustannie działała cała paleta suplementów bojowych. Na samą myśl o całej chemii w żyłach tej armii niemal drapało Tatianę w nosie. Jakiś kainicki ćpun byłby zapewne wniebowzięty gdyby mógł z nich pić żeby tylko się nabuzować.

Po zdjęciu egzoszikieletów, juggernauci nie byli bynajmniej pozostawieni nadzy. Wydawano im szerokie mundury w których komplet wchodziły także rękawiczki i czapki. Skołowaciali żołnierze zapinali je na “ostatni guzik”. Wszystkie zmiany jakim ich poddano, odcisnęły piętno na psychice: w swoich własnych głowach, byli nadzy. Zejście z suplementów powodowało zaś prawdziwą rewolucję w polityce hormonalnej organizmu, Tatiana jako hetman miała dostęp do w zasadzie wszelkich dotyczących in informacji, toteż i wszelkie dane były jej przez chip przekazywane. Z falujących słupków i wykresów łatwo było wyciągnąć jeden zasadniczy wniosek: Wszyscy żołnierze, zarówno kobiety jak i mężczyźni, właśnie dostali “okresu”...

Pokład, na którym miały odbywać się walki znajdował się wewnątrz ogromnego pierścienia który obracał się i zamykał wokół samego okrętu. Dzięki tej sile odśrodkowej panowała tu grawitacja. To powodowało, że każdy kto nie posiadał jak zdemontowani juggernauci endoszkieletu, musiał nosić egzo by móc w ogóle się poruszać.
No, może wszyscy poza Tatianą.

Wampirzyca miała swoje nowe egzo by nie siać fermentu... i nie narażać armii na straty w ludziach…
Takie ustawienie grawitacji miało zapobiec zbyt silnym ciosom jakie żołnierze mogli sobie zadać, oraz sytuacji, ze jakiś członek załogi “zawieruszy” się na pokładzie w czasie demontarzu. Historia znała takie przypadki i nie były to opowieści przyjemne.

Chip cały czas uczył się Tatiany, zalewał ją różnymi informacjami i sprawdzał jakie z nich ją interesują, a jakie ignoruje. Jedną z takich informacji było to, jak funkcjonuje “czytanie myśli”. Otóż współcześnie można było uzyskać większość informacji poprzez obserwacje jakie części mózgu są w danej chwili pobudzone. To właśnie robiły chipy by zrozumieć czego żywy organizm chce. Problemem było to, że Tatiana takowym nie była. Jednak, sztuka imitowania życia była wampirom znana nie od dziś. Jeśli brujaszka mogła puścić w obieg nieco vitae by co do swojej “żywotności” przekonać mężczyznę, może mogła rozgrzać nią także swój mózg by przekonać maszynę?

Te i inne myśli przepływały przez świadomość Tatiany, gdy wraz z Yulem, grupką oficerów, oraz żandarmerią obserwowała z loży jak zdemontowani jeggernauci zajmują przestrzeń wokół podwyższenia przywodzącego na myśl scenę.
Lub ring.

- Weź się na mnie nie pchaj knurze!
- zoom natychmiast wychwycił scenę zaraz obok podwyższenia: Dwie żołnierki stały w takiej odległości, że nawet się nie dotykały, w zasadzie nikt z nikim się nie stykał, jednak kobiety już znalazły sobie problem, a i wśród otaczających je towarzyszy natychmiast wytworzyły się grupki.

- To nie kręć tak tą tłustą dupą zdziro! - odpowiedział “knur” do współżołmierki, która mogłaby być jej bliźniaczą siostrą i ani nie była gruba ani nie chodziła inaczej niż wojskowy. Nim kobieta skończyła mówić jej głowa zniknęła z kadru. Chip musiał puścić reply, żeby Tatiana mogła wyłapać co się tak naprawdę stało: otóż jeden z mężczyzn z wyskoku uderzył żołnierkę obydwoma obcasami w potylicę.

- Nie mów tak o Milenie! - wrzeszczał podnosząc się i zmierzając w stronę wciąż oszołominej uderzeniem kobiety (która choć ciekła z uszu i nosa była jak najbardziej przytomna i już powoli starała się unieść przynajmniej do klęczek) Nie zdążył jednak bo spadła na niego Milena.
A dokładnie jej łokieć na czubek jego głowy.

- Dla ciebie sierżant Ujazdwska! Nie wtrącaj się Loxam! - Milena opadła okrakiem na Loxama (starszego kaprala Roberta Loxama jak wyświetliło się Tatianie) i poczęła intensywnie opuszczać na jego twarz pięści, zupełnie jakby to były kowalskie młoty. Twarz żołnierza szybko zrobiła się czerwona.

Wtedy w kadrze pojawił się egzoszkielet pani generał. Klarysa zacisnęła dłoń na przedramieniu sierżant i szarpnęła nią do góry, wyrzucając tym samym kobietę w powietrze i posyłając na podwyższony piedestał.

- Nie jesteście w jakimś marsjańskim klubie dla degeneratów! - zakomunikowała i zadarła głowę do góry. - Nie przynoście mi wstydu żołnierze, wódz patrzy! - w tym momencie Tatiana odebrała informację, że Fuix wysłała lokalizację hetmana na loży do wszystkich obecnych w hali osób. Juggernaci, tak na krótką chociaż chwilę uspokoili się. Brujaszka obserwowała jak słupki oznaczające serotoninę unoszą się nieco.

- Po kolei, po kolei!
- komenderowała generał - Arbicagorda! - Klarysa zwróciła się do kobiety którą wcześniej pomówiono o bycie knurem ( sierżant Marcela Paula Arbicagorda) - ruszysz się czy mam ci pomóc?

Marcela niemal wdała się już w bójkę z żołnierzem który ciciał jej pomóc i była bardziej niż gotowa by skoczyć na piedestał. W międzyczasie ów niedoceniony “samarytanin” (szeregowy Juri Abdakanowicz) zdarzył poróżnić się z kapralem Loxamem. Pilnująca “porządku” Klarysa ich także wygoniła na piedestał. Na wyświetlaczu Tatiany otworzył się kanał zapisów na walki, po kilkadziesiąt osób chciało zmierzyć się z każdym już walczącym, z kolei kilkaset innych chciało “walczyć o” każdego z nich. Do tego Nazwiska na listach powtarzały się…

A to była tylko jedna “scena” Tatiana obserwowała jak w hali podłoga unosi się w kilku miejscach tworząc dodatkowe podesty dla walczących. Klarysa krążyła między nimi, to był dla generał pracowity dzień, ale widać było iż robiła to już wielkrotnie.

Brujaszka poczuła jak palce stojącego obok Yula zaciskają się na jej własnej dłoni. Wciąż dziwiła się jak dużo czucia miała w rękawicach. Ilość sensorów w egzoszkielecie sprawiała iż można się było w zasadzie nawet pieścić.

- Nie wiem jak to normalnie wygląda - szepnęła do niego, przybliżając się i ocierając lekko biodrem - Gdyby było ostro naprawdę, powiedz mi. Zareaguję. Najwyżej będą klęczeć jak kosmici. - uśmiechnęła się półgębkiem.
- Nie, nie! - energicznie zaprzeczył Yul stając za żoną i obejmując ją w pasie. - tam nic nadzwyczajnego się nie dzieje, naprawdę. - zapewniał.

Walki trwały przez około trzy godziny, na tyle pozbawionym dopalaczy żołnierzom wystarczyło zwyczajnie siły i energii. Yul opowiadał w trakcie, jak cały ten rytuał pomaga juggernautom pozbyć się z organizmu wszelkiej nagromadzonej tam chemii. Najpoważniejszymi obrażeniami były wybite i wyłupane oczy, jednak utrata wzroku w ten sposób nie była zakwalifikowana jako coś poważnego. Oczywiście większość żołnierzy miała mniej lub bardziej podarte mundury oraz porozbijane głowy i ręce. Kiedy walki dogasały, kombatanci zaczynali dobierać się w pary (choć bywały i trójkąty) z osobami które sobie wywalczyli. Zamiast wymierzać sobie ciosy, zmęczeni, czasem wręcz skatowani żołnierze, pieścili się i całowali. Większość grupek rozchodziła się już do kwater, jednak niektóre postanowiły zabawiać się publicznie. Pani generał nie kryła zdegustowania.

- Bezwstydne szczeniaki…
- wzdychała.
Tatiana z całej siły woli postarała się zachować kamienny wyraz twarzy i nie parsknąć śmiechem.
- Szczeniaki. - potwierdziła, patrząc znacząco na Yula.
- Ojtam… - obruszył się Yul - pani generał jest po prostu staroświecka, a przecież sama jeszcze nie jest strasznie stara. No nic, teraz przez najbliższe siedem, osiem tygodni będą się już raczej tylko niańczyć. Po tygodniu mogą być jakieś dogrywki ale już na małą skalę, tylko naprawdę wyjątkowe jednostki.
- W porządku. W takim razie niech jak najszybciej rusza program hibernacji.
- pogładziła Yula po policzku - Czas na sen, mój książę.

Mężczyzna oparł swoją opancerzoną głowę o hełm Tatiany.
- Musisz mi przypominać? - przyległ piersią do pleców wampirzycy. - Pani komandor się cieszy, że wojsko jest rozbrojone i jej ludzie mogą w spokoju kończyć przygotowania do wylotu, ale żandarmeria za wiele nie pośpi. - tłumaczył. - Pomyślałem, że może pospędzamy jeszcze trochę tego czasu razem? - chip Tatiany poinformował o zwiększonym pulsie jej męża.
- Jeśli nie jestem nigdzie potrzebna...
- wampirzyca uśmiechnęła się do niego nieco smutnawo, posyłając zapytanie do głównych dowódców czy potrzebują teraz jej obecności gdzieś.

Dowódcy wojskowi oczywiście marzyli o zanudzaniu swojej przełożonej masą detali dwadzieścia cztery godziny na dobę, jednak jako najważniejszą prośbę, chip wytypował podanie pułkownika Anga 851147. Ang był oficerem naukowym, szefem pokładowego programu eugenicznego. Tatiana natychmiast dostała informacje na temat samego 851147. Czarnoskóry mężczyzna pochodził z Ziemi, podobnie jak Ren, Yul i większość mieszkańców tej planety miał numeryczne nazwisko choć… przysługiwało mu prawo do rodowego Ducheski. Ang miał pięćdziesiąt dwa lata, choć wyglądał na trzydzieści parę, okaz zdrowia.

Tatiana westchnęła mimo braku oddechu od setek lat i wskazała log Yulowi.

- Sprawdźmy to jeszcze, dobrze? Nie chcę mieć poczucia, że... przez nas zaniedbałam jakieś obowiązki.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline