- Zgadzam się z Liską. Księga jest teraz waszym zmartwieniem. Skoro jesteś takim świetnym magiem, to pokaż, na co cię stać, a nie ciągle tylko krytykujesz albo przechwalasz się, kim to nie jesteś - rzuciła w stronę Thalantyra.
Nie zamierzała dalej pchać się za księgą. Była zmęczona, a magowie tylko się nimi wysługiwali, sami nie robiąc nic pożytecznego. Czemu miała narażać swoje życie? Do tej pory robiła to tylko ze względu na przyjaciół. No i tlił się w niej cień nadziei, że jej samej uda się zajrzeć do tej durnej księgi, by nauczyć się czegoś nowego. Tak się nie stało, księgę stracili i pakowali się z jednych kłopotów w kolejne.
Orianna uśmiechnęła się do Colina. W razie czego była gotowa stanąć po jego stronie. Thalantyrowi się należało i gdyby tylko mogła, to sama ukradłaby jeszcze więcej drogocenności z jego głupiego domu.
- No, dalej! Na co czekacie, o wspaniali magowie! Jakoś nie widzę, żeby wam się spieszyło za złodziejami... Wolicie, by swoim życiem ryzykowała banda dzieciaków? |