Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2017, 18:02   #64
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Tymczasem jeszcze ktoś zaatakował stwora z boku. Gilla uderzyła kolejną włócznią, ponownie nie robiąc wiele. Tak samo Borso. Ghule zdecydowanie były najszybsze oraz oczywiście Alessio. Właściwie on zrobił sprytną rzecz. Trawa nagle zaczęła rosnąć owijając się wokoło rogów tamtej istoty. Może jedno źdźbło to niewiele, ale kilkadziesiąt czy kilkaset, to to już inna kwestia. Może mocno opóźnić. Agnese ponownie spróbowała zacisnąć bat na szyi bestii jednak ta wyrywała się i wierzgała, nawet źdźbła trawy hurmem trzaskały pod wpływem jej szalonych usiłowań. Tym bardziej, że boki jej obijały ghule, niegroźnie lecz boleśnie. Przynajmniej starczyło na dwa ciosy, zanim ostrza broni się rozleciały. Jeszcze dodatkowo.

- Ghsss! - wyrwało się ponownie bestii, kiedy trafił ją ktoś nowy w cielsko i ta broń wlazła w jej ciało robiąc potężną wyrwę z boku, która nie chciała zabliźniać się, jak poprzednie skaleczenia. Stwór szarpnął mocno na chwilę zapominając wszystko inne poza potężnym bólem. Agnese po raz ostatni spróbowała złapać demona jego własnym batem. Broń w końcu zatrzymała się na szyi bestii, zapierając o jej brodę, Agnese zacisnęła ją mocno. Jednak wampirzyca, którą końcówka bata już potwornie paliła nie chciała się zacisnąć na wrażym karku. Istota rzucała się pod nią, niczym pchła i właśnie próbowała dokonać próby powstania przepychając ściskające ręce wampirzycy. Ale dalej atakowały ghule oraz … markiz Colonna, który postanowił przed ukochaną odegrać bohatera. Ghule niestety nie miały jakiejś skonkretnej broni, ale nawet kile mogą zaboleć. Właściwie obydwoje trafili, Gilla po karku, zaś Borso czubem przyrąbał prosto w jej brzuch. Za to markiz przycelował w łeb chcąc chyba nakarmić jej swoją włócznią. Niestety paskudnie chybił. Ostrze włóczni przemknęło obok głowy. Jednak stwór wstał i był gotowy do walki, aczkolwiek otoczony z bliska nie za bardzo miał jak użyć bata. Agnese przeklęła pod nosem, jednak po chwili wulgarne słowa przerodziły się w szept i czas znów zaczął zwalniać. Podbiegła po kolejną halabardę, widząc jak wszystko wokół wije się w zwolnionym tempie. Chwyciła broń i wycelowała w spód głowy bestii. Halabarda wbiła się pod szyję, zagłębiając się niewiele ale irytując swoją obecnością bestię, która nie za bardzo mogła teraz ruszyć swobodnie głową. Przynajmniej przez chwilę, bowiem ostrze broni drzewcowej zaczęło się, podobnie jak wszystkie, ulatniać. Wampirzyca cofnęła się i chwyciła dwie włócznie. Nafaszeruje ją wszystkim co tu stoi, choćby miała paść. Agnese widziała jak bestia wyrywa w zwolnionym tempie drzewiec, jednak ona nie czekając wycelowała w kolejny odsłonięty kawałek ciała. Wbiła się i przerzuciła drugą włócznię do sprawniejszej ręki, widząc jak bestia w spowolnionym tempie sięga do kolejnego tkwiącego w niej drzewca. Puszczając w obieg więcej krwi wbiła kolejną włócznię. Włócznia zagłębiła się mocno w ciało bestii dobijając niemal do pancerza osłaniającego plecy. Stwór padł pod siłą uderzenia, które jednak oczywiście mogło się bardzo szybko zabliźnić. Odruchowo lecąc machnął batem wokoło prawie trafiając Gillę, jednak ghulica bez najmniejszego problemu wykonała unik wyginając się niemal akrobatycznie (na 6 kostek miała 3 x 10 oraz 9), jeszcze zdążyła dołożyć swojego kopniaka. Borso coś tam znowu uderzył w bok kijem, który połamał się pod wpływem siły uderzenia, zaś markiz zamierzył się ponownie. Skąd wytrzasnął taką potężną włócznie? Tym razem trafił zahaczając o długie, odstające ucho. Przekuł je niczym dla gigantycznego kolczyka. Widać było na jego twarzy wielki strach oraz jeszcze większą determinację. Jednak najważniejsze nagle pojawiło się kompletnie niespodziewanie.

- Wrr - wampirzyca jeszcze usłyszała coś typu “mogliście mnie zawołać na zabawę”, kiedy gangrel, którego paznokcie przemieniły się w długie szpony zaatakował skacząc z góry niczym wilk. Uderzył potęgą całą wbijając szpony prosto w pierś. To był cios decydujący najpewniej, ale jeszcze tamta się ruszała. Agnese chwyciła leżący na ziemi miecz, który najwyraźniej musiał porzucić Eduardo. Czuła jak czas wokół przyspiesza jednak udało się jej jeszcze znaleźć przy leżącej na ziemi bestii, na której siedział gangrel nim wszystko wróciło do normy. Zamachnęła się na szyję bestii, chcąc odrąbać jej głowę, w jej żyłach popłynęła krew wspomagając jej mięśnie. Cios był idealny, potężny oraz wielki. Ostrze skruszyło się na pancerzu, jednak wampirzyca naparła bardziej samą głownią, impet rozkruszył twardą powłokę. Agnese skrzywiła się czując ból w rękach ale docisnęła bardziej, miażdżąc wszystko, krtań, i kręgosłup bestii. Odskoczyła do tyłu czując, że nie może poruszyć nadgarstkami. Zaś gangrel szponami rozorał rozoraną szyję swoimi szponami odcinając ją. Odcięty łeb potoczył się gdzieś dalej, zaś z korpusu buchnął dym. Agnese zachwiała się lekko z poparzonych i teraz lekko zmiażdżonych rąk płynęła krew. Wypaliła dużo vitae na tą zabawę i na razie wolała darować sobie regenerację. Powoli uniosła bezwładną dłoń i zaczęła zlizywać ranki językiem by zatamować chociaż krwotok. Przy okazji jednak dostrzegła, że łeb potwora zaczyna nagle świecić coraz mocniej. Takim wrednym, ciemnym, niebezpiecznym światłem.

Wampirzyca starała się sobie przypomnieć co może właściwie się dziać. Jednak nic nie przychodziło jej do głowy.
- Wszyscy won! - Głos Agnese poniósł się echem po dziedzińcu. - Kowalski! Alessio!

Pierwsze oczywiście zareagowały ghule, Alessio po prostu nagle zniknął oraz pojawił się pod arkadami na drugim krańcu dziedzińcu. Gangrel wykonał polecenie Agnese dając zwyczajnie drała. Najwolniej oczywiście zareagowali ludzie, ranny Eduardo, który był półprzytomny, opatrujący go Kowalski oraz stojący tuż obok ubitego stwora markiz. Kiedy przebrzmiał głos Agnese, stojący stosunkowo daleko Kowalski, usiłował podnieść oraz przenieść dalej rannego zaś Colonna najpierw chciał ratować swoją narzeczoną, czyli złapać ją na ręce oraz wynieść.

- Zabieraj się stąd. - Wampirzyca warknęła na niego. Posłuchał jej oraz skoczył w bok, chociaż widziała, że prawie ją już złapał na ręce. Szczęśliwie nie zdążył. Sama podbiegła do głowy i kopnęła ją z całej siły. Głowa obracając się niczym piłka popędziła w górę na kilkadzieścia metrów i jak nie walnie! Straszliwy huk przeleciał przez przestrzeń, zaś wybuchająca głowa walnęła tysiącem iskier na wszystkie możliwe kierunki.


Ktoś otworzył okno wyglądając
- Ktoś wali z armaty?
- Nie, fajerwerki, pewnie wybrali papieża - usłyszała jak ktoś mówi spośród służby, która została obudzona, bowiem do tej pory, jako że była pełna noc, wszyscy spali.
Agnese przysiadła na zalanej czarną posoką trawie. Po chwili padła na nią wykończona. Ręce bolały potwornie, była głodna… musi zabić tego maga nim on ją wykończy. A do niej przyskoczył markiz, który wygrzebał się spod ławy pod którą wleciał. Teraz faktycznie schwytał ją na ręce.
- Jest ranna! - krzyknął przestraszony stanem ukochanej. Skoczył ku Kowalskiemu, który jak wiedział, był medykiem Agnese.

Wampirzyca wtuliła się w niego.
- Nic mi nie będzie, skarbie. - Uśmiechnęła się czując znajome ciepło. - Potrzebuję tylko krwi i snu.
- Będziesz zdrowa … zobaczysz … zajmiemy się … - szeptał przestraszony, aż nagle powstrzymał się przystając. - Krwi i snu? Weź moją, zaś do komnaty cię zaniosę. Moja słodka, moja kochana, moja dzielna …
- Ty cały, to dla mnie za mało. Jestem strasznym głodomorkiem. - Agnese uśmiechnęła się. - Zanieś mnie do sypialni, poproś Gillę by zdobyła dla mnie małe co nieco i…. umyjesz mnie? Mam wrażenie, że śmierdzę tym bagnem.
- Zrobię wszystko dla ciebie, wszystko …


Szczęśliwie wszystkim udało uniknąć się wybuchu, przynajmniej jego większych skutków poza ewentualnym ogłuszeniem. Dlatego Gilla ruszyła bez większych problemów przy niej. Ghulica absolutnie stanowiła ideał służącej. Oczywiście Alessandro powtórzył jej polecenie wampirzycy, ale sama także by się bez problemu zajęła oczywistością. Markiz niosąc signorę wbiegł na drugie piętro zmierzajac do jej komnaty. Stojąca przed drzwiami dwójka strażników wpuściła ich. Chwilę później Agnese już leżała na swoim łożu. Była wymęczona, obita, zaś jej dłonie, gdzie dotykał ją bat, który usiłowała schwytać, były poczarniałe oraz popalone. Nie była w stanie ruszać nadgarstkami, ale czuła jak krew w jej ciele już się tym zajmuje. Wraz z każdą chwilą robiła się coraz głodniejsza.

Agnese z wdzięcznością przyjęła miękki materac i poduszkę pod głową.
- Zdejmij ze mnie te ubranie, dobrze? Niech ktoś to potem spali. - Uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny.
- Już, kochanie … - markiz powolutku zaczął zdejmować jej strój. - Mogę rozciąć? - spytał. - Ta suknia chyba i tak nie nadaje się do niczego - na razie zdejmował jej buty oraz pończochy.

- Tak, na którejś ze skrzyń powinien być jakiś nóż lub sztylet. - Wampirzyca czuła przyjemne pulsowanie gdy palce markiza przesuwały się po jej ciele. Chwilę później poczuła już nie tylko jego, ale także chłodne ostrze noża, które rozcinało jej gorset, suknię oraz halkę. Wampirzyca powstrzymała drżenie, by markiz niechcący jej nie skaleczył. Najpierw gorset znajdujący się na zewnątrz, ściśnięty sznurami. Tutaj było proste, wystarczyło je przeciąć. Potem sukienka, już zresztą porwana przez Agnese podczas walki. Powoli zaczął przecinać stanik sukienki pomiędzy piersiami idąc stopniowo w dół, najpierw przez talię, później klosz dolny. Z ust wampirzycy wyrwał się jęk przyjemności, co mogłoby wydawać się dziwne biorąc pod uwagę jej pokaleczone, bolące dłonie. Suknia szybko leżała już dookoła niej. Pozostała jeszcze halka oraz pantalony, długie, ładne, koronkowe.

- Kontynuuj. - Agnese uśmiechnęła się do markiza. W jej oczach obok głodu pojawiło się pożądanie.
- Tak trzeba, oczywiście …

Powoli nóż, pięknie inkrustowany, zabrał się za halkę. Powoli rozciął ramiączka na barkach. Potem dalej jeszcze. Ponownie nóż znalazł się pomiędzy jej piersiami. Wampirzyca jęknęła gdy chłodna stal dotknęła jej już rozpalonego ciała. Drżący, bowiem czuła, jak stara się być arcyostrożny, żeby jej nie drasnąć, jednak powszechnie wiadomo, że im bardziej się ktoś stara być bardzo ostrożny, tym trudniej opanować nerwy. Szczęśliwie nóż był naostrzony po jednej stronie.


Dlatego nie poranił leżącej kobiety. Jednak czuła non stop dziwny, chłodny metal. Przeszedł muskając jej pępek oraz niżej rozcinając całą halkę rozrzucając delikatny materiał na boki. Agnese miała takie piękne piersi, że aż się uśmiechnął. Nawet chciał jej to powiedzieć, ale uznał że w takiej chwili mogłoby to być nie na miejscu. Kochał bardzo swoją narzeczoną, jednak jeszcze przecież nie znał jej wszelkich odczuć. Dlatego zabrał się za pantalony ściągnięte w pasie wszytą specjalnie wstążką, wcześniej jednak rozłożył nieco jej nóżki. To mógł po prostu rozwiązać, ale reszta już wymagała cięcia. Zaczął najpierw od wysokości pępka na dół. Wsunął nóż pod długie majtki, unosząc je lekko oraz przytrzymując. Nóż tępą stroną przesunął się po skórze kobiety idąc powoli przez podbrzusze, aż do okrytego włoskami wzgórka. Tam się zatrzymał, żeby czubek noża nie musnął jej wrażliwego miejsca. Jeszcze bardziej uniósł ten fragment majtek okrywający jej kobiecą, delikatną intymność i posunął nożem tuż nad jej słodkim kwiatem. Doszedł aż do dołu pomiędzy jej nogami, ile tylko mógł, gdy tak leżała. Potem zaś zabrał się za nogawki tnąc po udach. Chłodne ostrze ślizgało się po niej rozcinając materiał, aż wreszcie też pantalony były rozcięte oraz leżały na boku. Agnese była naga oraz straszliwie piękna.
 
Aiko jest offline