Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2017, 19:36   #16
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Teren wokół nich powoli zaczął się zmieniać, nabierając coraz wyraźnych fałd. Ścieżka wiodła teraz między niewysokimi pagórkami i wzniesieniami, na szczycie których wyrastały ogromne dęby, a ponad ich głowami rozciągnięte zostały gęste pajęcze sieci, które w tej części lasu wydawały się być szczególnie liczne. Z każdym kolejnym krokiem ciągnięte przez awanturników wierzchowce stawały się coraz bardziej niespokojne i nawet kojąca nerwy pieśń Aerandila przestała na nie działać. Po pewnym czasie ze ścieżki przed nimi wychyliła się Saga, która przez cały dzień przekradała się w ciszy na szpicy pochodu z zamiarem informowania ich z wyprzedzeniem o nadciągającym zagrożeniu.
- Przed nami jest całe stado wielkich jak dziki pająków - powiedziała z przejęciem w głosie, kiedy już zbliżyła się do pozostałych. - Dopadły kogoś kto podróżował przed nami tym szlakiem i zawijają go teraz w kokon. Musimy koniecznie znaleźć inną drogę!
- Jesteś pewna, że to człowiek lub elf? Może to tylko zwierzyna była - odparł Darr, niespecjalnie przejmując się słowami kobiety.

- Jeśli zwierzęta w tym lesie noszą skórzane buty, to przyznam Ci rację, głupcze! - Zrugała go Saga. W jej głosie wyraźnie słychać było irytację, a w dodatku mocno dyszała, co musiało oznaczać, że długo biegła w ich kierunku. - Zejdziemy ze ścieżki i przeprowadzę was na około. Nadrobimy trochę drogi, ale zdołamy ominąć te bestie…
- Nie słyszałaś przestrogi Lindara?
- Oburzył się krasnolud, któremu nie podobał się sposób w jaki się do niego zwraca. - Poza tym jeśli kogoś dopadły pająki, tak jak twierdzisz, to znaczy to, że ta osoba potrzebuje naszej pomocy! Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam stać tutaj bezczynnie i przyglądać się jak te bestie pożerają nieszczęśnika żywcem, ani tym bardziej przekradać się przez dzikie chaszcze z myślą, że mogłem komuś pomóc i tego nie uczyniłem - zwrócił się do pozostałych, wyciągając swój oburęczny topór i gotując się do walki. - To jak będzie? Idziecie ze mną wyrównać stare rachunki?

- Odbiło tobie do reszty?!
- sprzeciwiła się Saga na kolejny "świetny" pomysł krasnoluda. - Możemy szukać obejścia korzystając, że pająki są zajęte na ścieżce, albo siedzieć tutaj czekając aż skończą i zejdą z kokonem ze ścieżki. Ten ktoś jest już martwy a ty najwidoczniej bardzo chcesz do niego dołączyć. Nikt tu sam by się nie szwendał. Jego towarzysze albo są już dawno zjedzeni, albo uciekli. Ruszyłbyś tym łbem. Już lepiej go używasz jak leżysz spity po biesiadzie.

- Skąd ta pewność, że martwy? Bo co, bo buty zgubił?
- prychnęła oburzona Rayna, próbując się wtrącić między przepychankę słowną, jaką urządziła sobie Saga z Darrem. Ciężko jednak było się przez nich przebić.

- Najwyraźniej wiem więcej o pająkach od ciebie, moja droga - odparł przekonany o słuszności swojej decyzji Darr. - Rzadko zabijają swoją ofiarę na miejscu, chyba że ta stanowi dla nich zagrożenie. Najpierw wstrzykują paraliżującą truciznę, później zawijają w kokon, który następnie zawieszają gdzieś pod drzewem, by wrócić w wolnej chwili i dokończyć dzieła na ofierze, która jest w pełni świadoma ich działań! - Mówiąc to niemalże pogroził jej ostrzem topora. - Nie chciałabyś trafić w ich sidła, wierz mi, dlatego zacznij być użyteczna i chwyć za broń kiedy jest taka potrzeba!
- To oczywiste, że nie chcę trafić w ich sidła! Dlatego nie mam zamiaru się do nich zbliżać, toż to skrajna głupota
- odrzuciła krytycznie.

Narniel, która w spokoju swego umysłu rozważała wszelkie za i przeciw, częściowo zgadzała się z Sagą. Walka była ryzykowna, tak… Znacznie bardziej jednak niż z Sagą, zgadzała się, co wcale nie jej nie uszczęśliwiało, z Darrem.
- Nie marnujmy czasu - zwróciła się do krasnoluda, gotując swój łuk. - Nie będą się nim bawić wiecznie, a gdy ze ścieżki zejdą możemy ich już nie dogonić - dodała, rzucając przy tym pytające spojrzenie Aerandilowi. Szansa oto się nadarzyła, by choć trochę zmniejszyć liczbę plugastwa które w ich ukochanym lesie się zalęgło. Nie mogli wszak z niej zrezygnować.

- Aby decyzja była świadomą w pełni, potomkowie Ungolianty zdolni są chwytać w sieci ofiary swe również podczas starcia. Gonnhirrim prawdę rzekł - ofiara żywą jest, lecz sparaliżowaną. Odwłoki ich truciznę posiadają, aplikowaną przez żądła, acz kły są niemniej groźną bronią. Jest ich ni mniej, ni więcej niźli tuzin. Dwa przyczajonymi są nad ścieżką, reszta ofiarę swą otoczyła - poinformował Pierworodny.

Ruda krasnoludzica długo na niego patrzyła, przetwarzając informacje, które starał się przekazać reszcie. Jej mina przechodziła przez wszystkie fazy, od głębokiego zamyślenia, przez “chyba rozumiem”, aż do całkowitej rezygnacji. Wyłapała więc tylko kluczowe słowa, jak “trucizna” oraz “paraliż”, po czym splunęła na ziemię.
- Toć trzeba to posiekać! - powiedziała pewna siebie Rayna i wyciągnęła swój wysłużony w boju topór.

- Jak zatem z nimi walczyć? Podpowiedzcie mi trochę o nich zanim ruszymy - Famira spojrzała na Sagę - ile ich tam jest? Darr, jak są groźne? Bo jeśli można trzeba pomóc nieszczęśnikowi, ale jeśli ceną ma być zawiśnięcie w ich spichlerzu … - oj świerzbiły ją ręce do topora.
- Mają nieznaczną przewagę liczebną - odparł zuchwale Darr. - Czy są groźne? Zdarzało mi się powalać je jednym tylko ciosem. No, trzeba uważać na te ich żądła, ale śmiem sądzić, że damy sobie z nimi radę.
- Podurnieli wszyscy
- rzuciła oskarżycielsko Saga w kierunku narwańców. - To nie jest nasza walka. Jeszcze przyjdzie nam walczyć nie mając innego wyboru. To nie jest ten czas a droga jeszcze długa.
- A będzie z pewnością jeszcze dłuższa, gdy zejdziemy ze ścieżki
- wtrącił się Erland. - Usuniemy najpierw te, które czają się nad ścieżką? - spytał.

- Dodatkowym jest kłopotem fakt, iż skoki ich dalekimi potrafią być. Strzelca sięgnąć mogą bez kłopotów większych - dodał cicho Syn Vardy, ponownie sprawiając, że wzrok Rayny spoczął na jego twarzy nieco dłużej, niż było to konieczne. Nie lubiła gdy ktoś tak przekręcał słowa, gdyż miała co chwile wrażenie, że gdzieś między wierszami ukryta jest obraza. Elf zapewne nie chciałby, żeby krasnoludzica w pewnym momencie takową znalazła, a w szukaniu dziury w całym była naprawdę dobra. Po kilku sekundach zawieszenia swojego wzroku na Aerandilrze, kobieta otrząsnęła się z zamysłu. Nie zmieniło to jednak faktu, że wciąż była w stosunku do mężczyzny bardzo podejrzliwa.

- Nazywasz wszystkich głupcami, by usprawiedliwić swoje tchórzostwo - zaczęła dumnie Rayna, kierując słowa do Sagi, która swym zachowaniem zaczynała tracić w oczach krasnoludzicy. - Nie wiem po coś wyruszyła na szlak, ale jeśli po to by się po chaszczach kitrać, to chyba nie powinniśmy naszych losów związywać dłużej, niż do miasta. Mamy jeden wspólny cel, nie widzem byś wincyj ich miała, niż w piździec przed sie lecieć, byle oręża nie dobywać. Śmiesz zwać nas głupcami, a ja mniemam, żeś tchórz. Nie musisz nam nic udowadniać. Nie wątpię, że w bitwie dobrze mieć cię po swojej stronie, a i rozumem pracować potrafisz, jednakże twoje zachowanie w tym momencie wskazuje na więcej złych cech, niż dobrych. Dosyć pierdolenia o niczym, chodźcie stare głupcy, idziem poćwiartować im plugawe odwłoki! - zakończyła krasnoludzica, ignorując dalsze biadolenia Sagi. Według niej ta kobieta powinna nieco przemyśleć. - Wyżej sra niż dupę ma! - zaśmiała się mijając Famirę, którą klepnęła po ramieniu. Krasnoludzica bez słowa podążyła za młodszą siostrą.

- Wreszcie ktoś mądrze rzekł! Spróbujmy się do nich podkraść jak najbliżej się da - powiedział Darr, po czym ostrożnie ruszył ścieżką przed siebie.

- Nosz do stu diabłów! - cisnęła bezsilne słowa Saga. Stała chwilę z bardziej niż zwykle złą miną. - Uparte brodate karły - rzuciła pod nosem na odchodzących. Cofnęła się do kupca, zrzucając z siebie na wóz parę klamotów, by nie utrudniały walki. - Siedź tu i czekaj. Wozu się trzymaj i przed tym, co wyskoczy broń się gałęzią. To już umiesz - przebąknęła do kupca i udała się w kierunku reszty.

Awanturnicy pokonali szeroki zakręt, który zataczał półokrąg wokół niewielkiego pagórka i po niespełna minucie ujrzeli przed sobą stado wielkich jak dziki pająków, które pastwiły się nad sparaliżowaną i zawiniętą w kokon ofiarą. Bestie znajdowały się jakieś dwadzieścia metrów od nich, ścieżka zaś prowadziła między gęstymi zaroślami, które mogły zapewnić dobrą kryjówkę przed wzrokiem nieprzyjaciela. Darr jako pierwszy zagłębił się w krzaki, a tuż za nim reszta jego towarzyszy. Wszyscy awanturnicy trzymali w gotowości swój wierny oręż i powoli zbliżali się w stronę nieświadomych ich obecności pająków.

Ośmionożne bestie tak bardzo pochłonięte były upolowaną ofiarą, że początkowo nie zauważyły gradu wystrzelonych w ich kierunku pocisków i dopiero jak posłana z łuku Erlanda strzała, powaliła na ziemię ukrytego w koronach drzew pająka, pozostałe poczwary rozbiegły się we wszystkich kierunkach próbując znaleźć schronienie. W tym samym momencie z zarośli wybiegła cała awanturnicza kompania, wykrzykując bitewne okrzyki, rąbiąc mieczem i toporem wszystko co znalazło się w zasięgu ich bezlitosnych ostrzy.

Walka rozpętała się na dobre, kiedy Narniel z towarzyszącą jej u boku Rayną wpadły w całą chmarę pająków, atakując jednego po drugim. Półtora metra za nimi biegł Darr i Famira, których ostre jak brzytwa topory siały spustoszenie na polu bitwy, natomiast na samym końcu szarży biegła Saga, osłaniając swoich towarzyszy tarczą i długim mieczem. Awanturnicy klinem wbili się w stado bestii, które były tak bardzo zaskoczone ich nadejściem, że nim zdążyły odpowiedzieć atakiem, w ciągu zaledwie kilku uderzeń serca, ich liczebność zmniejszyła się o połowę. Niespodziewanie zza linii drzew wyłonił się Erland i Aerandil, którzy posyłali celne strzały w stronę pająków, zabijając je na miejscu. Topory i miecze poszły w ruch, rozrywając na strzępy przeciwników, którzy starali się ze wszystkich siły stawić opór, lecz wobec tak dobrze wyszkolonych awanturników nie mieli większych szans. Chwilę później pajęcze kończyny i rozerwane odwłoki zdobiły pole bitwy, które zalane było hektolitrami lepkiej, jasnozielonej krwi. Ostatnie dwa pająki ratowały się ucieczką; poruszając się na ośmiu odnóżach były zdecydowanie szybsze od ludzi czy elfów, lecz nie dostatecznie, aby móc uciec przed ich strzałami. Zginęły dzięki nadzwyczajnej celności Erlanda i Narniel.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline