Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2017, 13:28   #159
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Dobrze- ojciec machnął ręką -Zapakujemy porcje desek i zabiore je do domu. A cóż takiego konkretnie cie interesuje, że chcesz się rozglądać po okolicy?-
- Chciałabym znaleźć świtający gaj - odparła mu po czym zaniosła naczynia do wiadra z wodą i zaczęła je myć. - Najpierw wrócę jednak do domu, jeśli masz coś do przekazania tam to mogę zabrać - zaproponowała.
-Niebawem też ruszam, więc jakoś sobie poradzę- rzekł ciepłym tonem -Świtający gaj…- powtórzył zamyślając się na chwilę -Cięgnie cię tam, gdzie zawsze mojego ojca ciągło… wzruszył ramionami -Ciekawe czy coś tam znajdziesz dodał na koniec i zaczął ładować deski na dwukółkę.
- Pozwól, że pomogę - Venora odstawiła czyste już miski i podeszła do swojego staruszka. Nie zważając na jego sprzeciw chwyciła za deski z drugiej strony i razem zaczęli wrzucać je na wóz. Gdy skończyli paladynka podeszła do Młota i go dosiadła. Chwyciła za wodze i ruszyła do domu.

Droga do domu minęła błyskawicznie. Młot aż się rwał do galopu, a Venora nie widziała żadnych przeciwskazań, tym bardziej, że równiny aż same się prosiły by nimi pognać zostawiając za plecami tartak. Rycerka nawet nie podejrzewała, że wierzchowiec może aż tak bardzo się rozpędzić. Gdy dotarła na miejsce, przed domem spotkała dwójkę bratanków bawiących się w piasku. Dzieciaki przywitały swoją ciotkę i wbiegły za nią do holu. Venora skręciła do jadalni i ostatecznie zawędrowała do kuchni gdzie urzędowała jej matka.
-No jesteś w końcu. Niedługo będzie rosół.- oznajmiła.


- Nie, dziękuję. Jadłam ze wszystkimi gulasz w tartaku - odparła zatrzymując się na chwilę. Przy okazji poczochrała swoich bratanków po głowach, by zaraz znów ruszyć dalej korytarzem. Przeszła do swojego pokoju. Wzięła torbę, bukłak z wodą oraz miecz i listy. Wszystko poza mieczem, który trzymała w dłoni za pochwę, schowała do torby i wyszła z pomieszczenia.
- Postaram się wrócić zanim zapadnie zmrok. Ale nie martwcie się gdybym się spóźniała - oznajmiła i nim matka mogła zareagować, paladynka wyszła z domu.

~***~

Od opuszczenia rodzinnej ziemi, do skraju lasu, który dziadek Venory tak sobie umiłował, minęło tylko kilka chwil jazdy na grzbiecie Młota. Pamiętała, że pieszo idąc przez zielone pachnące łąki tak jak w snach potrzebowała ledwie godziny. Wszystko bylo tutaj jak w sennych wizjach, nawet zapach ciepłego zefiru, smagającego jej włosy. Venora przekroczyła w końcu granicę lasu i już nie mogła poświęcić pełnej uwagi na rozglądanie się, lecz musiała uważać by nie uderzyć głową w gałąź, co nie było trudne z grzbietu masywnego wierzchowca. Las żył swoim własnym życiem. Czuła się tu spokojnie, mimo iż w oddali niosło się ujadanie wilków, a w gęstwinie pół mili od ścieżki którą podążała znajdował się ogromny byk łosia, który mógł sprawić wielkie zagrożenie komuś nie obytemu w leśnych wędrówkach.
Venora nie brała z sobą żadnych map. Zwyczajnie coś w głębi serca podpowiadało jej by zaufać wspomnieniom i tak też zrobiła.

Na próżno rozglądała się za czymkolwiek przypominającym wzgórze, albowiem na połaciach równinnych terenów porastał las, nic więcej. Rycerka przestała się nad tym zastanawiać, korony drzew zagęściły się a w koło zrobiło się ciemniej i chłodniej. Było dość przyjemnie gdyby mroczna i tajemnicza aura tej okolicy.
W końcu dostrzegła miejsce spotkań swego dziada z tajemniczymi personami w szatach skrywających ich tożsamość. Drzewa tutaj były większe niż te które urywkami pamiętała a polana na której znajdował się okręg z kamiennych bloczków porosła krzakami i dziką roślinnością. Venora odnalazła bez problemu miejsce, gdzie jej dziadek rozmawiał z wysoką istotą o bladej skórze. Rycerka zeskoczyła z grzbietu Młota i podeszła tam na nogach rozglądając się dosłownie wszędzie dookoła. Tak to było na pewno to miejsce ze snów.
Czuła się zafascynowana odkryciem i odzyskaniem odrobiny wspomnień z beztroskiego dzieciństwa.
Panna Oakenfold była zauroczona tym miejscem. Stanęła na zarośniętych "podium", dokładnie w miejscu gdzie stała będąc małym dzieckiem. Teraz zapewne owa tajemnicza istota nie wydałaby jej się aż tak wysoka jak we śnie. Skierowała spojrzenie w przestrzeń gdzie w jej wspomnieniach stała zakapturzona postać, przywołując z pamięci emocje jakie wtedy czuła.
- Niesamowite - mruknęła pod nosem paladynka. Chwilę tak stała wsłuchując się w odgłosy lasu, aż w końcu zdecydowała się rozejrzeć po okolicy, spróbować znaleźć charakterystyczne punkty z opisu w liście od sir Morimonda, by potwierdzić lub zanegować czy miejsce, w którym była, było też tym, o którym pisał jej mentor.

Rycerka dłuższy czas spacerowała po okolicy nie tracąc kamiennego podestu z oczu. Wszędzie dookoła były drzewa i krzewy. Venora szukała czegokolwiek co mogłoby dać choćby najmniejsze podpowiedzi do poszukiwań i kiedy już traciła nadzieję, prawie nadeptnęła mały kawałek płaskiego kamienia, który został zawieszony na złotym naszyjniku. Venora zauważyła go gdy światło słońca odbijało się od niego z pod krzewu. Kobieta pochyliła się i wzięła do ręki wisior.
-To ten sam dialekt co w księdze…- syknęła zdumiona pod nosem przyglądając się malutkim runom wyrytym w kamieniu.


Zaraz też schowała znalezisko do sakiewki, by go nie zgubić. Teraz tym bardziej była wdzięczna Albrechtowi za księgę, która jej znalazł, bo była szansa że przetłumaczy sobie napis samodzielnie.
- Chyba nigdy mu się nie odwdzięczę - stwierdziła uśmiechając się do siebie. Wyprostowała się i wyciągnęła list czytając go po raz kolejny.
"(...)Opadające słońce ukaże ci drogę, a obłoki niczym mapa wskażą czubek Hełmu Wiecznie Czujnego. Tam się udasz i gdy spojrzysz w oko Helma świat zatrzęsie się w posadach. Blade światło otworzy wrota do mej skrytki, gdzie odnajdziesz klucz(...)"
- Oko Helma... - powiedziała na głos i spojrzała w koronę drzew próbując podpasować coś pod opis z listu.
Niestety żadna z wskazówek nie pasowała do otaczającej jej natury. Venora była po kilku chwilach niemal pewna, że to nie miejsce z opisu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline