Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2017, 21:34   #286
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
BEZCZELNY KŁAMCA


- No i właśnie tak jak mówiłem tam zauważyłem swojego brata, który postawił skuter przy sklepie. Miał mi właśnie kupić taki pojazd i umówiliśmy się, że postawi go pod sklepem. Krzyczałem do niego, ale już się zanim zamknęły drzwi automatyczne, no to pomyślałem sobie że po prostu zabiorę skuter i tyle. No jakby zobaczył, że nie ma skutera to pierwsze co to by do mnie zadzwonił, nie? No i wtedy zrobił się zjazd skuterów i obok tego mojego postawili jeszcze dwa. Ten co brałem to myślałem, że mój. Ten sam kolor i w ogóle... no przecież żebym nie brał cudzego, skończyłem z kradzieżami. - wyjaśniał Donek Matołek siedząc na posterunku Policji przy dużym biurku. Po drugiej stronie policjant zapisywał te pierdoły, bo był jeszcze na tyle młody stażem, że nie rozumiał co pisać, a co olać. Tym czasem w pomieszczeniu pojawił się Mroczny Pan - nikt nawet nie widział kiedy wszedł i czy w ogóle wszedł a nie na przykład przyfrunął, czy co tam potrafił. A potrafił dużo. Zanim jeszcze psiarski zapisał co miał do zapisania to już Mroczny Pan odezwał się:
- A teraz powiedz jak to było, ale tym razem bez tych bzdur. Zacznij od tego po co ci był skuter, skoro na twojej mecie znaleźliśmy trzy zamknięte wina.
- Panie! Ale przecież to wszystko to prawda! Można się mojego brata zapytać!

- Twój brat nie żyje. - powiedział Mroczny Pan przez zęby, że aż młodego aspiranta, czy jaki tam jego stopień był, zmroziło.
- Jak to nie żyje? - powiedział Donek popadając w szlochanie - Przecież... jeszcze niedawno z nim rozmawiałem... - Donek wstał i podszedł do okna i oparł się o nie. Lekko otępiały policjant bez słowa przywrócił zatrzymanego na jego miejsce, a po chwili Mroczny Pan kontynuował:
- Przestań mi tu pierdolić farmazony. Twój brat nie żyje od dwóch lat. Na kiego chuja był ci skuter?! Teraz rozumiesz pytanie?
- Tak... to znaczy... no bo musiałem gdzieś szybko pojechać...
- Dokąd?
- No poza miasto, bo tam taka akcja, że jakiś bogaty frajer będzie wódę rozdawał. Podobno splajtowała mu fabryka i pozbywa się towaru zanim lichwiarze go rozszarpią.
- Jaki adres? Kto rozdaje alkohol?
- Tymoteusz Krakowski. Połowa Polski tam się zjeżdża.
- w końcu wydusił z siebie Donek, a Mroczny Pan pogrążył się w swych myślach. Wykorzystując moment wyjaśniający spróbował coś ugrać - To ja już sobie mogę iść? - ale nie uzyskał odpowiedzi, bo bez słowa Mroczny Pan zniknął równie nagle i tajemniczo jak się pojawił. Policjant nie bardzo wiedząc co ma robić powiedział Donkowi, żeby kontynuował składanie wyjaśnień. Zapowiadało się parę godzin klepania bezczelnych kłamstw.

Tym czasem w kanciapie na komendzie dwójka psiarskich oglądała Dr Housa, a przynajmniej ten jeden z dalszych odcinków, w których twórcy postanowili parodiować swój własny serial. Mroczny Pan pojawił się nagle i zmienił kanał. Ktoś tam chciał zaprotestować, ale w jednym momencie zamknął mordę. Tym czasem na ekranie wyświetlał się obraz z helikoptera. Setki tysięcy osób otoczyło rezydencję Krakowskiego przy okazji zajmując pobliską drogę i las. Nikt nie wiedział kto i czemu protestuje, a większość to nawet milczała, bo jedynie przed znajomymi przyznawali po co tam stoją. Takto do obcych to tylko dawali sygnały, że stoją za ostatnią paróweczką i jak ktoś chce to też sobie może postać. No i tak wytworzyło się kilka kolejek, a te szybko przemieszały się i stworzył się tłum. Blokada drogi była większa niż za czasów brylowania Andrzeja Leppera na asfalcie.
- Kurwa. - powiedział do siebie Mroczny Pan i równie nagle jak się tu pojawił tak i zniknął.

PLAN A?

CZĘŚĆ I


Także limuzyna rzeczywiście podjechała po naszą nieliczną, acz błyskawiczną ekipę. Kałasz został ukryty w starej torbie podróżnej, więc i to Praudmoore miał pod ręką. Gorzej było, żeby wnieść torbę na posesję. Przez te tłumy limuzyna musiała mocno zwolnić, aż zatrzymać się w korku którego Zakopianka nie powstydziłaby się. Nieśmiało acz ustawicznie wśród setek tysięcy ludzi zaczęły pojawiać się flagi i transparenty. Wszyscy strajkowali o wszystko, ale najbardziej to oczekiwano na rozdawanie gorzały. Niektórzy podejrzewali już że dla nich nie starczy, więc starali się na krzywy ryj dojść bliżej. No i tak masa przelewała się, a to do przodu, a to do tyłu. Śmigłowiec krążył ponad terenem. Towarzystwo już zaczęło się niecierpliwić, gdy ciszę przerwało pukanie do szyby. To Keczup!
- Misja wykonana! Panie, a moglibyśmy w nagrodę dostać tej specjalnej nalewki co Pan uwarzył?

Jednocześnie łysy ważniak z dużymi uszami, którego limuzyną podróżowała ekipa właśnie zakończył rozmowę przez telefon. Odezwał się do Ajeja, Praudmoora, Złomoklety i Bimbromanty:
- No panowie, niedługo będzie można wjechać na posesję. Już zabezpieczają drogę. Jednocześnie jednak zwiększą kontrolę, więc jeżeli cokolwiek chcecie tam wnieść co oni by nie chcieli żebyście wnosili no to zostawcie to przed bramą albo wysiądźcie przed bramą. Mi to bez różnicy, ja nic nie widziałem, ani nie słyszałem. I nie interesuje mnie to.
 
Anonim jest offline