Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2017, 13:28   #681
Kejsi2
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Większość ludzi woli przyjąć, że popełnili grzech, za który muszą cierpieć, niż przyznać, że bóg się nimi nie interesuje, porzucił ich, nie jest wszechmogący lub nie istnieje. Większość ludzi jest na tyle 'najbardziej zaawansowaną formą życia na planecie', iż nieustannie potrzebują siły wyższej, na której mogą polegać, do której mogą wołać o pomoc, od której mogą wyczekiwać objawienia, ułaskawienia, pomocy, wsparcia, miłości, przebaczenia, litości, i nagrody w postaci wiecznego dobrodziejstwa. Po drugiej stronie stoją istoty, które istnieją same dla siebie i same ze sobą, z niedowierzaniem obserwujące otoczenie, pukające się w czoło i mamroczące pod nosem: gdyby chociaż mieli dowód, że to ma sens. Ale co gorsza, dowody rzadko są, a oni mimo to kontynuują, i kontynuują, i kontynuują. Zwykło się leczyć istoty, w nieskończoność ponawiające swoje błędy, w nieskończoność podejmujące te same działania, przynoszą te same, destrukcyjne skutki. Banalny alkoholik. Każdy wie, to choroba, tragedia, sięganie ciągle po coś, co tak naprawdę wcale nie pomaga.
Zastanawiała się czasem jak to wygląda z perspektywy istot wyższych i tych najwyższych. Inni zresztą też i mieli wiele koncepcji na ten temat. Jak na przykład ta z ogrodem i ogrodnikiem. Czy rośliny czują się tak jak żywe istoty? Czy myślą i wierzą że ich życie ma znaczenie, jest w stanie coś zmienić, ich istnienie ma sens, mają wartość? W końcu rośliny mają swoją wartość, mają znaczenie, są w stanie coś zmienić no i zmieniają. Po coś w końcu się je hoduje. Gdyby nie one w sumie nic wokół by nie istniało. Ale jak często my zastanawiamy się nad tym jaką wartość mają dla nas rośliny i jak często zwracamy uwagę na to, że rozdeptujemy trawę czy innego chwasta? Jak często jesteśmy w stanie odróżnić źdźbło trawy od reszty morza źdźbła trawy, cała trawa jest dla nas taka sama. Czy uwierzylibyśmy, że konkretne źdźbło trawy jest „wyjątkowe”, oryginalne, istotne, ważne? Dlaczego oszukujemy siebie, że ktoś patrząc na nas z góry jest w stanie odróżnić nas od całego motłochu innych ludzi? Czy depcząc trawę zawracamy uwagę na to, ze być może była ona akurat w trakcie filozoficznych rozważań, być może akurat wygrała z nałogiem, rozmnożyła się, naprawiła swoje życie czy się urodziła? Dlaczego zakładamy że wszystkiego wokół to nie dotyczy a nas tak? Dlaczego zakładamy że jesteśmy wyjątkowym elementem tego świata i mamy szczególne prawa? Każdy jeden wybuch wulkanu, huragan, pożar czy powódź pokazują nam jak bardzo się mylimy. Ale lubimy mylić się stale, stale, stale i stale, ponieważ wolimy przyznać, że jesteśmy tu za karę, z powodu grzechu, z powodu boskiego planu, dla wyższych celów i idei, zamiast przyznać, że jesteśmy tu tak jak wszystko wokół, po prostu. Po prostu. Dlaczego tak bardzo źle jest ludziom żyć w świadomości że są tacy jak wszystko wokół? Być może wtedy źle byłoby żyć ze świadomością że wszystko wokół ignorują i niszczą. Ilość idei i religii jaką stworzyli aby tylko nie przyznać jak są niepotrzebni i jak bardzo są trawą tego świata i wszechświata, jest zadziwiająca.
Podobno demony twierdzą iż ludzie zaczęli myśleć i różnić się od zwierząt tylko dlatego, że nie chcieli uznać tej prawdy i zaczęli wymyślać wymówki, idee, religie. Pamiętam obraz przedstawiający szympansa trzymającego świętą księgę. Pamiętam pewną elfkę Almanakh, zatankowaną melisą po same czubki uszu, która podziwiając ten obraz skomentowała z dzikim i strasznym ironicznym uśmiechem: A wiesz, kiedy są spalone, wyglądają identycznie! Dzień później ta elfka poprowadziła swoją armię i zmiotła z powierzchni ziemi kilka wrogich miast, paląc je do samej ziemi, ale to szczegół.

https://www.youtube.com/watch?v=rlAGP9QfbpU

Nasze Stado odeszło.
Nasz Stado nas zostawiło.
I teraz zostawił nas.
Zostawił nas.
Jesteśmy sami.
Wszyscy nas zostawili.
Wszyscy nas zdradzili.
Zostawił naszą Watahę, zniszczył naszą Watahę.
A teraz zostawił Hell Light, zniszczył nasze wszystko.
Hell Light był taki dobry dla nas.
Taki ciepły.
Hell Light by nas nie zostawił.
Nie zdradziłby nas.
Jesteśmy silnejsi.
Jesteśmy lepsi.
Nie zostawilibyśmy go a on nie zostawiłby nas.
Dałby nam wszystko.
Jesteśmy sami.
Wszyscy nas zostawili.
Wszyscy nas zdradzili.
Musimy stworzyć Watahę, musimy znaleźć Hell Light.

- Coś nie tak? - zapytał krótko i zwięźle.
- Ah!... – speszyła się Kiti.
Wstała i otrzepała się.
- Wszystko mnie boli, jestem zmęczona. Drażnią mnie te psy, łażą za nami, i ten smok, ogień, to wszystko, wszystko, wszystko! – odpowiedziała. – Co zrobimy z... wiesz czym. Z tym sejmitarem. Jak go teraz odzyskamy? Teraz faktycznie może jest tu zbyt niebezpiecznie. Jeśli na chwilę znikniemy w piątym wymiarze, może się uspokoją, pomyślą, że nas już nie ma. Teraz wszyscy nas szukają i chcą zabić! Może chyba lepiej zniknąć na chwilę za bramą...
Ruszyła za Dirithem do portalu.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline