Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2017, 01:17   #13
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 3



Nastoletnia blondynka, jej o ponad głowę wyższy od niej wujek Zordon, jeszcze o prawie o głowę wyższy od niego marynarz z torbą montera i dorównująca blondynce wzrostem trochę starsza kobieta dość zgodnym pośpiechem wyszli przed lokal. Niestety pieszo nie mieli szans dogonić żadnego z pojazdów które już zniknęły z widoku zjeżdżając na dno doliny. Szybko stały się znów widoczne tak samo jak wielka, pomarańczowa kula stykająca się już nad rzeką.


Samego celu nie szło już tak łatwo dogonić. Gdy dostali się na szczyt doliny górującej nad korytem rzeki Arkansas Angie widziała odpływającą barkę z wszystkimi chyba uczestnikami tego nieplanowanego pościgu. Był niebieski kombi którym Puzzle miał ich zabrać do Teksasu do cioci Elle, był ten motocykl i druga fura. Rononn widział zaś starą barkę desantową wciąż utrzymywaną w sprawności i korzystnej pływalności. Wiedział, że pojazdy jakie się tam wpakowały zajmują jej dość sporo miejsca w ładowni choć tonażowo barka zdolna do przewozu kilkudziesięciu ton nadal pewnie miała spory zapas możliwości. Wiedział też, że jest już szarówka i z każdą minutą robi się ciemniej zaś żeglowanie po nocy było na tyle ryzykowne, że jak ktoś nie musiał to nie ryzykował bez potrzeby. Kapitan jednostki więc albo był jakimś ryzykantem jeśli wypłynął o tak późnej porze albo nie zamierzał żeglować zbyt długo.

Jakby nie było mieli stratę i na lądzie i na wodzie do ściganej jednostki więc nie było szans się póki co na nią dostać ot tak. Zostawało zorganizować sobie jakiś transport. Zanim jednak zeszli ze szczytu doliny na jej dno, do przystani Pendleton sytuacja się co nieco wyjaśniła. Prom bił prosto przed siebie coraz bardziej zbliżając się do przeciwległego brzegu. Trochę po skosie ale raczej nieuchronnie.

Na dole wśród marynarzy, załóg i przypadkowych gapiów panowało spore zamieszanie. Nawet słuchając mijanych ludzi dało się zauważyć, że gwałtowny pościg, lądowanie trzech pojazdów pod rząd na odpływającej jednostce musiało być gwoździem programu tego wieczoru. Wszyscy chyba o tym krzyczeli, mówili, wiwatowali, wściekali się czy zastanawiali co dalej z tego wyjdzie.

Jeśli chcieli nadal ścigać ten prom z jakiś powodów musieli zorganizować sobie chociaż jakąś łódź. Wujek Zordon dość gładko podzielił ich czwórkę. Sam poszedł z Mewą która miała znać się w temacie szukać jakiegoś przewoźnika czy łódź do wynajęcia i podobne zadanie spadło na Angie i Rononna. Łodzi, łajb, kutrów, promów i kryp jak i załóg było całkiem sporo więc pewnie ktoś raczej powinien się znaleźć kto by zgodził się za pewną opłatą przewieźć ich na drugi brzeg. Im mniejsza jednostka tym pewnie byłoby mniej problemów, zwykła łódź wiosłowa mogła ich zabrać na drugi brzeg w parę minut. Dogonić promu pewnie nie daliby rady bo co silnik to nie wiosła. Nadal jednak była szansa, że jeśli się pośpieszą i załatwią sprawę sprawnie to tamci na drugim brzegu nie zdążą się jakoś specjalnie rozleźć.



Kyle Rogers faktycznie zniknął czyli zaszył się gdzieś pośród stolików i gości lokalu. W międzyczasie sprawa z nieprzytomnym dzieckiem i panikującą latynoską matką niezbyt poszła do przodu. Jakiś facet wstał i podszedł do otwartych drzwi zerkając na dzieciaka wewnątrz pokoju, inni też pochylali się ciekawie bo w końcu taki ciekawy wieczór był. Latające golasy, strzelania no albo strzał chociaż, wyścigi, pościgi, przesłuchanie na stole z Kyle i trójce przyjaciół w roli głównej no a teraz ta Meksykanka czy inna latina z tym dzieciakiem. Nie było to tak ciekawe jak gołe laski i pościgi no ale dalej budziło ciekawość. Dzieciak nadal leżał jak kłoda, w kącie stała cicho, przestraszona chyba tym wszystkim dziewczynka, młodsza i mniejsza od tego chłopca. Matka wróciła do pokoju i przeniosła dziecko z podłogi na łóżko. Ubłagała tyle, że z obsługi baru ktoś chyba po kogoś posłała a ona dostała szklankę wody. Obaj bracia Torne też zatrzymali spojrzenia na tej scence chyba ciekawi jak to się rozwinie.

- A gdzie jest ten żołnierz? Ten wysoki. - zza baru spytała barmanka rozglądając się po barze. Młoda zza baru i poruszony temat od razu bardziej przykuł uwagę obydwu braci niż nie przytomny i nieruchomy dzieciak.

- A co masz jakąś sprawę do niego? - zapytał starszy z braci raczej bezczelnie patrząc na jej uczucia macierzyńskie niż twarz.

- No zamówił kąpiel na wieczór o woda jest już zrobiona. -
odpowiedziała dziewczyna po drugiej stronie baru przenoszac spojrzenie na starszego z braci.

- A no polazł ale to mój kumpel więc mówił, że mogę skorzystać bo on sprawę ma i już niestety nie może. Przykre jak taki duży chłop a już nie może nie? Ale co zrobić. -
Lester nagle wydawał się całkiem elokwentny gdy szło na czymś co mu zależało. Na przykład obgadanie i wyrolowanie kolesia który mu nie podpasował.

- Naprawdę? - barmanka chyba jednak nie była tak całkiem przekonana do tej historyjki co było i widać i słychać w jej głosie i spojrzeniu.

- Słuchaj lala co ci szkodzi? Wylejesz tą wodę z powrotem czy dasz jej wystygnąć bo palant zamówił i polazł? - Lester przestał owijać w bawełnę i przedstawił sprawę tak jak ją widział. Dziewczyna za barem chwilę jeszcze myślała ale w końcu wzruszyła ramionami przekonana przez starszego z braci.

- No dobrze, jego strata. - też wzruszyła ramionami i machnęła ręką zachęcając by iść za nią. Starszy z braci wyszczerzył się z tego drobnego zwycięstwa, posłał te same bezczelne zwycięskie spojrzenie i bez pytania zgarnął dłoń Jessie ciągnąc ją za sobą i barmanką. - Miej tu na wszystko oko młody. Nie czekaj ze śniadaniem i takie tam nie? - rzucił do nagle bardzo skwaszonego młodszego brata.



- Współpracować? - Melody wydawała się analizować propozycję Vex chwilę wpatrując się w odpalonego skręta jak strzepany popiół upada na dno promu. - Brzmi nieźle. - odpowiedziała po tej chwili namysłu. - Ale nie mam ochoty więcej współpracować z tym jednookim dupkiem. I tą jego szmatą. - dodała kiwając głową i podnosząc wzrok z powrotem na dziewczynę z Det. - Może być ale jak tak to bierzesz tych dwoje na siebie. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. - brunetka wydawała się być dość stanowcza a nawet zawzięta w tym punkcie jakby ta scenka w barze i zachowanie tamtej nagiej wówczas pary dotknęło ją do żywego.

Vex nie miała zbyt dużo czasu na przemyślenie odpowiedzi czy samą odpowiedź bo wieczorny rytm oddalającej się przystani wpadł alarmujący odgłos. Melody też musiała go usłyszeć bo z twarzy kurierki przeniosła się gdzieś na wciąż otwartą klapę dziobu gdzie widać było oddalający się coraz bardziej molo i przystań Pendleton. Vex jak chyba każda osoba z Det mająca w żyłach wysokooktanówkę, a nie krew zwykłych śmiertelników aż za dobrze rozpoznawała nadciągający dźwięk. Dźwięk zmiany biegów wrzucanych na wyższe numery zwiększające moc silnika, dźwięk hamulców na jakimś wirażu traktowanym z rajdową brutalnością, zgrzyty resorów i męczonego zawieszenia i to wszystko polane odgłosem opon sunących po dechach przystani. Odgłosy *Wyścigu. Osobówka. Benzyniak. Podrasowany. Z rajdowcem za kierownicą.

- Coo?! Kolejny?! Zamknąć furtę! - wrzasnął z przerażeniem ten sam facet co poprzednio. Mimo, że dało się słyszeć jakiś uruchomiony mechanizm i klapa na dziobie faktycznie zaczęła się unosić to było już za późno by coś zrobić czy zdziałać. Odgłos toczących się po dechach kół nagle ucichł a Vex rozpoznała te zwiększone obroty wyzwolonego od wysiłku silnika gdy samochód stracił kontakt ze stałym gruntem szybując w powietrzu. Zaraz też ukazała się przechylona maska osobówki która z impetem uderzyła w pokład i wnętrze burty odpływającej jednostki. Kąt i prędkość były zbyt duże na bezproblemowe lądowanie. I bezproblemowe nie było. Auto zderzyło się bardziej z burtą niż z dnem, ale to było za mało by wyhamować pęd. Więc przesunęło się prawie sunąc kołami po niej kierując się ku Spike’owi i kombi. Uderzony motocykl poleciał skosem uderzając w burtę promu po czym przewrócił się na bok. Osobówka zaś zderzyła się z rufą i bokiem kombi kraksując klasycznie narożnik ale impet uderzenia był tak duży, że wbił i zakleszczył ją solidnie w rufę nadbudówki. Gdy darcie blach i ryk silników ucichł nagle dla kontrastu zrobiło się nienaturalnie wręcz cicho nie licząc leniwego pyrkania ciężkich diesli promu.

- O kurwa. - blondyn z długimi dredami na chwilę znieruchomiał na swoim siedzeniu walcząc z przeciążeniem. W końcu nadal stali trochę pod skosem ze stroną kierowcy bliżej dna jednostki i przeciwną na jej rufie.

- O ja pieprzę ale mnie baniak napieprza. - zamarudził Petarda wycierając rękawem czoło. Amelia widziała jak podniósł twarz znad kierownicy w którą chyba przygwoździł przy zderzeniu. Musiał coś rozciąć sobie w tej twarzy bo krwi było sporo. Ale na pierwszy rzut oka chyba wszystko szło z łuku brwiowego i nosa więc choć irytujące i chwilowo potrafiące oszołomić nie powinno być groźne samo w sobie. Pierwsze zalewało oczy więc było irytujące i oślepiało. Drugie przeszkadzało swobodnie oddychać więc było irytujące i przeszkadzało oddychać.

Petarda był jednak na tyle przytomny, że wytarabanił się przez swoje okno tak trochę się wyczołgując a trochę wypadając na dno pokładu. Chwilowo chyba mu to wystarczało bo tak został na wpół wyjęty z pojazdu z nogami wewnątrz i znów zrobił przystanek by wytrzeć twarz z napływającej krwi. Maczeta chyba miał więcej szczęścia bo też zaczął wydobywać się przez okno po swojej stronie więc obecnie jakby wyłaził górą auta. Zerknął na Anginę by zobaczyć czy da radę sama wyjść czy trzeba jej pomóc.

- Black Cross? -
Melody która w gwałtownej ucieczce przez miażdżącą wszystko na swojej drodze maszyną sunącą przez burtę i pokład uskoczyła na maskę kombiaka wyszło bardziej zmieszana niż wstrząśnięta. Albo na odwrót. Ale na zastopowanym obecnie wozie widać było namalowane emblematy czarnych krzyży. Vex miała wrażenie, że dziewczyna rozpoznaje ten emblemat który wyglądał albo na klasyczną ozdobę albo na emblemat jakiegoś gangu czy podobnej bandy.

- To chyba ta czarna do mnie strzelała. - dodała już mniej pewnie widząc w środku bladą, czarnowłosą kobietę. Vex była prawie pewna, że to właśnie ta co ją mijała przy wejściu do lokalu gdy biegła do Spike. Dwaj mężczyźni zaczęli już wyczołgiwać się z pojazdu.

- Dość tego! Wszyscy pod ścianę ale już! Nie będziecie mi bezkarnie demolować łajby! - w pokraksowy spokój wdarł się rozwścieczony głos z wysokości nadbudówki. Tym razem swoją złość wzmocnił argumentem dwulufowego obrzyna wycelowanego w dół na swoich wszystkich nieproszonych gości i pasażerów. Na górze widać było jeszcze dwóch marynarzy i ci już też mieli broń w dłoniach choć w przeciwieństwie do faceta z obrzyna nie celowali jeszcze do grupki na dole. Ale pewnie mogli szybciej użyć tej broni niż oszołomiona kraksą grupka na dole. Melody przejechała nerwowo językiem po wargach unosząc delikatnie puste dłonie w pokojowym geście. Petarda zakrwawiony i rozłożony na pokładzie spojrzał w kierunku nadbudówki i krzyczącego faceta. Maczeta który zdołał już w większości wyjść na górę auta jaką obecnie była burta od strony pasażera znieruchomiał szacując szanse i zerkając na parę od gadania i myślenia.

- Jaayysoon! Mamy przeciek! Nabieramy wody! Toonieeemyy! - gdzieś z czeluści nadbudówki dobiegł wyraźnie podszyty strachem odgłos kogoś chyba bardzo przestraszonego i bardzo młodego. Albo dziewczyna albo chłopak przed mutacją głosu.

- Nie panikuj to tylko awaria! - z tego samego kierunku doszło ich zirytowane fuknięcie. - Jayson! Zablokowało nam ster! I prawy silnik zdechł! I nabieramy wody! Ale do cholery jasnej jeszcze nie toniemy! - odkrzyknął ten sam poważniejszy głos.

- Wszystko przez was! Pod ścianę mówię! - Jayson wyraźnie sfrustrowany wieściami z wnętrza nadbudówki machnął energicznie na zachętę lufą trzymanej broni. - Płyniemy do brzegu! - krzyknął tym razem wyraźnie do tej części załogi wewnątrz nadbudówki. Czy tak było w istocie ciężko było obecnie stwierdzić bo po zamknięciu dziobowej furty widać było właściwie tylko czerwieniejące się coraz bardziej niebo.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 30-04-2017 o 13:07. Powód: gładź szpachlowa
Pipboy79 jest offline