Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2017, 14:15   #79
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=SnQVOH5Zc84[/MEDIA]

Kiedy Saoirse sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi, w oczach Gwen czas jakby zwolnił. Przez lustrzane oko kamery widziała wydarzenia, w których zdawało jej się, że wcale nie brała udziału. Była tylko widzem. Chciała być tylko widzem.
Drzwi otworzyły się, a za nimi wcale nie było Roberta. Było za to coś zupełnie innego. Stwór rodem z piekła. Ohydny, przerażający, niebezpieczny. Jego paskudne lico zostało zarejestrowane na filmie, który kręciła Gwen. Gdy jednak tylko ujrzała tę szpetną twarz w drzwiach, a trwało to zaledwie sekundę, znieruchomiała. Kręciła tylko dlatego, że jakiś pierwotny strach sparaliżował jej ciało. Nie wyciągnęła nawet noża kuchennego zza paska, wpatrując się przed siebie jak zahipnotyzowana.
Wtedy potwór chwycił Irlandkę i wyszarpnął ją na zewnątrz, zatrzaskując za sobą frontowe drzwi hotelu. Uszu Gwen jak i do mikrofonu rejestrującego wszystkie dźwięki, docierał przeraźliwy krzyk młodej kobiety, ostatni odgłos, który wydarł się z jej gardła, nim zapadła całkowita cisza.
Gwendoline stała jeszcze przez dłuższą chwilę jak wmurowana, nagrywając nie do końca świadomie przerażenie malujące się na twarzach pozostałych.
Z osłupienia wyrwał ją głos Wesa. Zamrugała kilkukrotnie i rozejrzała się dookoła, po czym wyłączyła nagrywanie i przypięła kamerę do paska.
Była odważna. Wiele w życiu ryzykowała. Ale do tej pory walczyła o przetrwanie w realnym świecie, z realnym zagrożeniem ze strony innych ludzi. Teraz to było coś innego. Coś, co nie pochodziło z tego świata. Zaczęła głęboko oddychać, jakby próbowała łapać powietrze, którego nagle zaczęło jej brakować. Czuła zimne, nieprzyjemne dreszcze przepływające po jej ciele.
Oparła się o blat recepcji jedną ręką, drugą podparła się o kolano. Zaczęło jej się kręcić w głowie. Czuła, jak ściska ją w żołądku. W końcu zrozumiała, że jej szczęście się skończyło. Mogła zginąć. Nie z rąk porywaczy, terrorystów czy osób, którym w życiu zdążyła podpaść przez swój program i swoją ciekawość. Z rąk czegoś, w co trudno było uwierzyć. W hotelu na jakimś przeklętym końcu Stanów.
- Weź się w garść... - mruknęła sama do siebie, po czym przymknęła powieki i odetchnęła głęboko. Kiedy otworzyła oczy, spostrzegła, że nieświadomie sięgnęła po amulet, który skrywała w dekolcie.
Uznała to za znak, że czas najwyższy wziąć się do działania.
- Wes, czekaj - zawołała za mężczyzną. - Twój plan jest całkiem dobry, ale... Być może stracimy za dużo czasu, jeśli wszyscy będziemy łazić tam i z powrotem po hotelu. Gdyby... - zawahała się, ale ostatecznie stwierdziła, że nie ma co owijać w bawełnę. - Gdyby coś nas zaatakowało w drodze do pokoju Henry'ego i nas wszystkich powybijało, to nie będziemy mieli żadnej szansy na pozbycie się tego gówna. Możemy się rozdzielić, co było moim pierwszym pomysłem, ale wtedy istnieje ryzyko, że coś nas dopadnie w najmniej oczekiwanym momencie. - Po tych słowach spojrzała jeszcze raz w stronę drzwi, za którymi zniknęła Seer wraz z maszkarą.
- Nie potrzebujemy wcale igły i sprzętu Henry'ego. Szkoda na to czasu. Chodźmy od razu do piwnicy i przetestujmy ten twój pomysł.
Wyciągnęła scyzoryk z kieszeni bluzy. Jej plan był prosty i nie wymagał tyle czasu, co łażenie tam i z powrotem po całym hotelu. Zamierzała rozciąć sobie dłoń i upuścić krew, nasączając nią amulet. Chciała to zrobić scyzorykiem, bo nie był wcześniej w ciele Virginii, a w razie czego miała ze sobą wcześniej zabraną wodę utlenioną. Nie zamierzała też przyjmować sprzeciwu, więc spojrzała stanowczo na pozostałych, po czym ruszyła w kierunku kuchni, gdzie znajdowało się zejście do piwnicy.
 
Pan Elf jest offline