Theo uniósł kufel, czarny jak noc trunek zawirował i wyzwolił z siebie burzę bąbelków. Dopiero po tym pociągnął kolejny łyk. Uwielbiał ciemne piwa. Nie mógł zrozumieć jak ludzie są w stanie pić te jasne sikacze. Ani to nie było mocne, ani smaczne, jedyną zaletą mogła być niska cena. Odstawił naczynie na stół i spojrzał profesorowi w oczy.
- Mam zamiar powiedzieć im więcej, jak tylko zdobędziemy jakieś potwierdzenie naszej teorii. Wyobraź sobie że idę teraz do Kalipso, przedstawiam jej jak działa moja moc i mówię “wiesz, z dużą dozą prawdopodobieństwa mam jakieś pięć tysięcy lat”. Zamknęłaby mnie w psychiatryku jeszcze tego samego dnia. - westchnął i włożył palec do piwa, po czym zaczął rysować trunkiem na stole. Dość szybko naszkicował symbol który znaleźli na płaskorzeźbie.
- Pamiętasz jak nad jeziorem zastanawialiśmy się jak autor mógł wiedzieć tysiące lat później gdzie będzie płaskorzeźba? Sprawdziłem czy da się patrzeć w przyszłość moją mocą. - gdy to mówił nachylił się do Edgara i ściszył nieco głos, tak aby nikt niepowołany go nie usłyszał.
- Jest to możliwe, tyle że obraz jest… Niejasny. Równocześnie widziałem setki możliwych sytuacji.
- To znaczy, że nie ma pewnej przyszłości, tylko ona się kształtuje zgodnie z naszymi wyborami. To dobra wiadomość - skwitował to profesor.
- Dokładnie do takiego samego wniosku doszedłem. Ale wystarczająco... Skupiona osoba mogłaby z tego tłumu wybrać którąś z nich i w jej kierunku popychać wydarzenia. Co wstępnie rozwiązuje ten problem. Sporo myślałem też nad samą symboliką tego znaku. - wskazał swoje dzieło namalowane piwem na stole
- Trójkąt oznacza zapewne trzy rodzaje Obdarzonych, koło jedność, a wieża wspólny cel. Nie spotkałeś się może w czasie swoich badań z czymś podobnym?
- Illuminaci - odparł poważnie po czym zaśmiał się. - Tak na poważnie... Myślałem, czy nie za bardzo w symbolikę uciekamy. Trójkąt jest równoboczny, miasto z tej płaskorzeźby znajduje się w dokładnie w punkcie przecięcia jego środkowych. To oznacza, że znając trzy punkty odniesienia możemy wyznaczyć miejsce w którym położona jest... - nie zdecydował sie na użycie słowa "Atlantyda".
- To jest chyba zbyt piękne żeby było prawdziwe. Trzeba będzie zobaczyć czy w Teotichuacan nie ma jeszcze jakichś podpowiedzi.
- Racja - zanurzył usta w piwie i zamyślił się.
Theo podążył za profesorem i również pociągnął solidny łyk piwa, poczym sięgnął po stojące na stole chusteczki i starł swój rysunek.
- Chcę jeszcze popracować nad płaskorzeźbą z moją mocą. Myślisz że dałoby się to zaaranżować?
- Pewnie. W sumie i tak wszystko co mogliśmy to zrobiliśmy. Studentów pewnie będę odsyłał do domów.
- Świetnie. W takim razie wznieśmy toast za... Wiedzę? - spytał unosząc kufel.
- Za jej nieustanne zdobywanie - stuknęli się kuflami i pili dalej.
***
Kolejnego dnia Theo obudził się z umiarkowanym kacem. Cóż, profesor swoje lata miał, ale jak każdy nauczyciel akademicki umiał pić, ale Obdarzony i tak był w lepszej sytuacji. Starczyła mu szybka przemiana żeby pozbyć się resztek alkoholu, czy też raczej aldehydu octowego, z krwioobiegu i od razu czuć się jak nowo narodzony. Właśnie dlatego po bardzo szybkiej i zdawkowej toalecie Theo ruszył wraz z Edgarem nad jezioro Stymfalijskie.
Płaskorzeźba leżała pod namiotem, którego rozmiar nie pozwalał Obdarzonemu na przemianę, dlatego podniósł jego klapy, rozebrał się i przemienił przed wejściem. Usiadł po turecku i wbił wzrok w wydobyty przez Kalipso przedmiot. Najpierw spróbował pchnąć płaskorzeźbę w przód, co dało przewidywalny efekt. Rzeźba zwyczajnie się starła, ale nic poza tym się nie wydarzyło. Taki sam efekt był gdy spróbował pchnąć ją w tył, ale gdy robił to powoli mógł niemal zobaczyć pojedyncze uderzenia dłuta. Czyli była to ludzka robota, która trwała jakieś kilka miesięcy. Theo zanotował tą informację i kontynuował swoje badanie.
Następnie spróbował zrobić to samo, tyle że poruszał nie całością, a pojedynczymi postaciami i elementami płaskorzeźby, niemal jakby była to jakaś układanka. Oczywiście bez żadnego rezultatu. Żeby cokolwiek osiągnąć przedmiot musiałby mieć w środku jakiś mechanizm, a ten wymagał przestrzeni. Z tego co wiedział był to lity kawałek skały.
Spróbował jeszcze raz spojrzeć w przeszłość, wykorzystując znalezisko jako punkt ogniskowy, ale ponownie nie był wstanie przebić zasłony czasu.
Theo westchnął z frustracją i uderzył pancerną pięścią w róg znaleziska. Kamień popękał, a Obdarzony ostrożnie cofnął przedmiot w czasie, naprawiając uszkodzenia. Usatysfakcjonowany wyciągnął płaskorzeźbę z namiotu i ostrożnie zaczął ją kruszyć idąc od lewej jej strony do prawej. Po kilku minutach Theo został z stertą gruzu w którym niczego nie było. Wzruszył ciężko ramionami i cofnął całą rzeźbę w czasie, restaurując ją do idealnego stanu. Ostrożnie ją uniósł i włożył do namiotu na miejsce które wcześniej zajmowała.
Po skończonych oględzinach Theo przemienił się, ubrał i podszedł do profesora. Sięgnął po termos w którym przywieźli kawę i nalał sobie jej kubek.
- Płaskorzeźba została wykonana ludzkimi dłońmi, jej produkcja trwała kilka miesięcy. Trzeba się skontaktować z okolicznymi rzeźbiarzami czy ktoś nie dostał zlecenia na nią te piętnaście, czy dwadzieścia lat temu.
- Tak zrobimy. - potwierdził Edgar.
***
Kolejne pięć dni spędzili przepytując okolicznych rzeźbiarzy, artysów i kamieniarzy. Każdego kolejnego dnia frustracja Theodora rosła, ale proporcjonalnie malała liczba miejsc które musieli odwiedzić. W końcu los się do nich uśmiechnął i znaleźli starszego człowieka który pamiętał takie zlecenie.
- Uch... No to był... chyba pana ojciec - wyjaśnił po grecku siwy już mężczyzna. - Pamiętam to nietypowe zamówienie. Wykuliśmy okrąg zawieźliśmy we wskazane miejsce i tyle.
- Jasne, a pamięta pan może sposób płatności? Dostał pan gotówkę, czy przelew? - drążył temat
- Tylko gotówką obracaliśmy wtedy - odpowiedział.
- A czy przypomina pan sobie coś jeszcze? Ojciec... Odszedł i zostawił dużo niewyjaśnionych spraw, staram się dojść z tym wszystkim do porządku.
- Moje kondolencje... Tylko tyle niestety. To było bardzo dawno temu.
- Dziękuję. Jeszcze jedno - to miejsce na które miał pan dostarczyć rzeźbę, to było jezioro Stymfalijskie?
- Nie. Tu gdzieś w okolicy, ale to wiózł stary Petros, niech mu ziemia lekką będzie.
- Dziękuję, bardzo mi pan pomógł. - odparł Theo i ukłonił się lekko
- Do widzenia. - pożegnał się i ruszył na zewnątrz do wynajętego samochodu.
W środku czekał Edgar któremu Theo szybko zreferował czego się dowiedział
- Myślisz że poszukiwania miejsca do którego przewieziono rzeźbę ma sens?
- Pewnie wynajęta chata, dawno rozebrana - odparł profesor. - Myślę, że to ślepy zaułek. Powinniśmy pomyśleć już o Teotichuacan.
- Masz rację. -mruknął Theo i odpalił silnik samochodu. Szybko znaleźli się na drodze wiodącej do Aten
- Jak tylko wrócimy do hotelu trzeba będzie nam kupić bilety na najbliższy lot.