Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2017, 18:58   #50
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozpoczęła się noc. A wraz z nią nocne życie miasta. La Rasquelle bowiem nie żyło całą dobę. La Rasquelle odpoczywało za dnia, a nocą ożywało. Zgodnie z wolą swych nieumarłych Panów.


Przemykających uliczkami, rozglądających się po wybrzeżu. Polujących.
To miasto było bowiem pochwycone w kleszcze krwiopijców walczących o wpływy. Dla Chaai było to dość szokujące odkrycie. Co prawda czarownik wspominał o tym, ale co innego słyszeć, a co innego być tego naocznym świadkiem. Dla Jarvisa ten fakt był jednak normalnością. Wychował się w tym miejscu, a choć wcale nie był ukontentowany tym faktem, to… nie szokował go. Z wampirzym problemem wszak walczyły tu różne zakony i różne organizacje. I tylko z nim, ale też z różnymi demonicznymi atakami. Choć namorzynowy labirynt i chmury wiecznie unoszące się nad miastem chroniły La Rasquelle


Dłoń Godivy nie schodziła z pośladka Chaai nawet na moment. Błądziła po nim, masowała go.
I smoczyca z pewnością rozkoszowała się tym dotykiem. W dodatku pod koniec ich podróży, suknia Chaai została podwinięta tak wysoko, że dłoń Godivy masowała nagi pośladek tancerki.


Na szczęście dopiero na pustym korytarzu karczmy, tuż przed drzwiami do jej pokoju. Tawaif nie musiała się więc martwić o przypadkowych widzów. A potem… mogła się przekonać że smoczyca już się urządziła. I to dość po męsku. W jednym kącie stała jej ulubiona włócznia, w drugim duża deska z narysowaną ludzką sylwetką i czerwonymi punktami… i ze śladami po włóczni. Skórznia z tuniką straży wisiała na krześle. I całe pomieszczenie wydawało się należeć do mężczyzny, poza jednym… bardziej kobiecym drobiazgiem.


Figurką przedstawiającą upierzonego węża z wielobarwnymi skrzydłami. Bo tylko one zbierały takie bibeloty.
- Nie mam zbyt wiele sukni.- tymczasem sama Godiva porzuciła masowanie pupy tawaif i zaczęła przeszukiwać swoją szafę.- A tobie wygodniej chyba bez bielizny co?


Dużo ludzi, kupujących… sprzedających, targujących się. Do tego pokazy magików.


Czarownik zabrał Nveryiotha na ów jarmark, akurat zorganizowany w pobliżu olbrzymiej starej świątyni poświęconej jakiemuś bóstwu związanemu z sowami sądząc po świeżych reliefach na fasadzie.
- Kulty się zmieniają, budowle pozostają… - wyjaśnił czarownik, gdy szli pomiędzy tłumkiem zajadającym się przekąskami, grającym o drobiazgi w różne gry hazardowe i zręcznościowe. Kupującymi i sprzedającymi mieszkańcami miasta bawiącymi się pod zadaszonymi stanowiskami handlowymi. Tworzyło to również osłonę od ewentualnego deszczu pośrodku ulicy, utworzone z pojedynczych daszków poszczególnych budek.
-... miasto bowiem nie ma miejsca. Tylko jego niewielki fragment jest całkowicie ucywilizowany, więc każdy budynek wykorzystywany ponownie. Starych bogów się skuwa, świątynię się święci i nowe rzeźby przyczepia. - Jarvis po zakupieniu dla smoka przysmaków, zgodnie z zaleceniem z Chaai, nie bardzo wiedział co czynić dalej. Nie miał pojęcia o czym gadać z Nveryiothem, więc opowiadał o mieście.
A gdy przechodzili obok świątyni, z jej wnętrza posłyszeli głośną muzykę, od której to wydawał się wibrować cały budynek. Organy niczym ryk smoka rozbrzmiewały tęskną pieśnią pod palcami prawdziwego wirtuoza.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 01-05-2017 o 19:12.
abishai jest offline