Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2017, 12:51   #560
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Zdjęcia… dużo zdjęć. Jej rodziny i jej samej… ich widok zaskakiwał jeszcze bardziej niż słowa Starego. Widziała siebie i Curtisa i Roberta! I Tatka! Tylko młodszego, ale na pewno to był Tatko! Uśmiechał się z samochodu, albo z balkonu. Śmiał się trzymając blond szkraba na ramionach i starszego szatyna za rękę. Stary też tam był - przewijał się obok, siedział, stał, leżał z Curtim na hamaku. Blue gapiła się na nie, przewracając strony albumu.
Nie spodziewała się, nie czegoś takiego. Nie zdjęć, nie słów padających od starca w jej kierunku.
- Znaliście się - poprawiła go, wstając powoli i z bólem serca po raz ostatni spoglądając na radosną twarz ojca. Nie miała po nim żadnych zdjęć, nie zdążyła zabrać - Tatko nie żyje. Curtis też. Zostałam ja i Robert. Czym jest Firma? - podniosła wzrok, patrząc jak się okazało “wujkowi” w oczy.

- Tak. Znaliśmy się. - potwierdził Starszy kiwając głową i też na chwilę koncentrując wzrok na albumie ze zdjęciami jakie przeglądał jego gość. - Tak. Howie już nie żyje. - kiwnął łysiejącą już głową i odetchnął głębiej. - Firma to Firma. Wiele ważnych spraw, ludzi i interesów. Niebezpiecznych dla kogoś z zewnątrz. Dobrze, że Howie zabrał ze sobą Firmę do grobu. Takie są zasady. - kiwnął głową jakby wracając do rzeczywistości tu i teraz w tym pomieszczeniu. - Firmy już nie ma. Ale nadal są ludzie z Firmy. I jej ideały. A teraz jesteś ty tu Julio. - ciężko było powiedzieć pannie Faust czy stary człowiek po drugiej stronie biurka cieszy się, smuci czy po prostu stwierdza fakt.

- Dlatego zginął? Przez Firmę? Lexa to wasza konkurencja? - blondynka nie odpuszczała, prostując plecy i kładąc ręce na blacie biurka. Gładziła machinalnie zdjęcie uśmiechniętego Tatka, a czarny szlam przelewał się jej w bebechach. Wiedziała że był kawałem niezłego skurwysyna. Bezkompromisowego, czasem okrutnego, ale wszystko co robił miało cel - ukryty, jawny… ciężko było stwierdzić. Czasem dopiero po latach okazywało się czym kierował się tak naprawdę w danej sytuacji, a dotychczasowe wytłumaczenia okazywały się raptem zasłoną dymną, mającą na celu odwrócenie uwagi.
- Jestem - uniosła głowę i spojrzała Staremu w twarz z dziwnym zacięciem - Obowiązki rodziców przechodzą na ich dzieci?

- Nie. Nie dlatego zginął. Odszedł od Firmy zaraz po wybuchu wojny. A Firmy już nie ma. I nie, zobowiązania rodziców nie przechodzą na dzieci. Dzieci rzadko odziedziczają porządany zestaw cech nawet po najlepszych rodzicach. - odpowiedział sucho starszy mężczyzna. Milczał chwilę obserwując siedzącą po drugiej stronie blondynkę w biurowym uniformie.
- I Lexy nie nazwałbym naszą konkurencją. Nazwałbym ich nieznaną. Nieznanym czynnikiem w tym równaniu który zdradza zestaw niepokojących czy nawet szkodliwych zachowań. Dlatego lepiej dla nas i tego społeczeństwa by oni znikli. Ale są zbyt słabo poznani o nieznanym potencjale, strukturze i zasięgu. Mamy tylko poszlaki i przypuszczenia. Za słabo by przeciwdziałać przeciwko tak nieznanemu przeciwnikowi. - wyjaśnił jak widzi Lexę i dlaczego uważa go za zagrożenie. Za nieznane i bliżej nie sprecyzowane podejrzenie.
- Natomiast rozmawiam z tobą o tym ze względu na twoje umiejętności i cechy charakteru. Widzę odpowiedni zestaw. Podobny widziałem u Howiego. Ale mówię ci o Lexie głównie dlatego, że wiem, iż i tak się nim interesujesz. Mamy więc wspólnotę interesów. - starszy mężczyzna po drugiej stronie biurka odpowiedział dlaczego interesuje się właśnie jego gościem siedzącym po drugiej stronie biurka. - Możesz wziąć to zdjęcie. - powiedział widząc ja smukłe palce jego gościa utknęły od dłuższej chwili na jednym zdjęciu.

Kawałek śliskiego papieru wylądował za pazuchą eleganckiej marynarki, w jej wewnętrznej kieszeni. Fragment przeszłości, okruch. Pamiątka jedna z niewielu jakie Blue pozostały.
- Myślę że to początek niezwykle owocnej współpracy. W razie konieczności zapoznam się bliżej z twoim człowiekiem - uśmiechnęła się profesjonalnym wyszczerzem. Miała dziesiątki pytań, ale czas grał na ich niekorzyść, zwłaszcza Szafirka. Nie mówiła tego głośno, ale staruch kupił ją tym jednym, prostym prezentem. I pieprzonym albumem, w którym widziała rodzinę za czasów dawnych, ale z pewnością szczęśliwych. Wstała i dała się prowadzić pod ramię ku wyjściu.
- Zanim spotkamy Dzikiego - obróciła pyszczydło do wujka - Tatko już nie ma, ale znałeś go. Kim była moja matka? Tatko nie wspominał o niej dużo.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline