Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2017, 21:43   #77
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
To już 7 poziom poniżej wejścia do jaskini. Odgłosy z zewnątrz zniknęły. Liczba krwawych bestii również zmalała, a powierzchnia poziomu wcale nie zmalała. Grupa ostrożnym niespiesznym krokiem zagłębiała się dalej. I najwidoczniej weszli w zasięg węchu lykan, bo właśnie kilka osobników zmierzało w ich stronę.

-Akashi i Nemu za mną, reszta trzy kroki z tyłu i ubezpiecza- Rozkazał eldar, odbywając miecz. Wymienione z imienia poczuły nagły zastrzyk energii, gdy moc proroka zwielokrotniła ich możliwości fizyczne. Anthrilien ruszył pierwszy prowadząc kontrnatarcie.
Akashi przyjęła swoją króliczą postać z mieczem, a Nemu, zwielokrotniona mocą przyzwała swego strażniczego ducha Lancelota
Mała czarodziejka wycofała się krok do tyłu ustępując miejsca swojemu duchowi, recytując przy tym jakieś zaklęcie.
- Modlę się ku duszom wojowników. Złóżcie pokłon, wiecznemu i obdarzacie go swym wsparciem. Na 7 więzów łączących nasze dusze i 7 dróg do przebycia. Wędrujące ostrza
Nad zbroją zaczęło krążyć 7 ostrzy podobnych do miecza który dzierży.

Uszy Raisheele stanęły w pionie nasłuchując zbliżającego się wroga.
Anthrilien wyskoczył do przodu, jednym długim susem pokonując odległość. Z impetem wylądował pomiędzy lykanami, w momencie zetknięcia z ziemią uwolnił falę kinetyczna, roztracajac wrogów.
- Lancelot, Ruszaj!
- Banzai! - Ki czort wie dlaczego demony wykrzyczały właśnei taką nazwę.
Pojedyncze cięcie odwróciło grawitację w jaskini, przerzucając wszystkich na jej sklepienie. Będąc w powietrzu Akashi zdołała dorwać jednego z napastników.
Lancelot wywijając swoim mieczem kontrolował naciągające bestie, niekiedy wystrzeliwując pojedyncze ostrza lewitujące nad nim. Nemu trzymała się w jego pobliżu aby być chronioną i przygotowywać kolejny czar.
Mei wraz z mysio-uchą także były gotowe do walki, jednak trzymały się na uboczu zgodnie z rozkazem.


Odgłos starcia docierał już u progu poziomu. Z pewnością grupa Anthriliena stawała właśnie w szranki z jakimś przeciwnikiem. Krwawe bestie podążały w krok obok biegnącej trójki przyciągane zapachem krwi.
Wraz z wkroczeniem, a raczej wskoczeniem na poziom. Jenny, Nevan oraz Soren mieli okazję doświadczyć nieprzyjemnego zderzenia ze sklepieniem, które okazało się być podłożem.
- Uooa! Ugh! Co do… korzenie! Teraz są daleko kuźw..! Czy my jesteśmy na suficie? - w takiej kolejności dziewczyna skojarzyła rzeczy. Zaraz jednak trzeba było wstać i bronić się. Gitara poszła w ruch. Jenny zagrała ostrą melodię. Mając wypuścić piorun co innego przyszło jej do głowy. Z diabolicznym uśmiechem skierowała gryf do “góry” na korzenie. Wystrzeliła.
Soren o dziwo poradził sobie względnie dobrze, łagodząc “upadek” padem przez ramię. Dobył srebrnego miecza, którego ostrze zdawało się niemal lśnić pod wpływem przelatującej obok błyskawicy Jenny. Szybko skracając dystans, ciął najbliższą istotę.



Wraz z połączeniem się obu grup, z przeciwników została raptem dwójka Lykantropów. Jednak na scenę wkraczały właśnei zastępy krwawych bestii

oraz główni aktorzy.
[img] http://image.noelshack.com/fichiers/...2947-eliza.jpg [/img]
[img] https://s-media-cache-ak0.pinimg.com...4eff8d2f42.jpg [/img]
- Zobacz Hernandez... mamy nieproszonych gości. - rzekła wampirzyca opierając się o jeden z kwiatów.
- Ja tam widzę nowe obiekty doświadczalne. Może by tak... sprawdzić nowe roślinki?
- E... Skoda ich tracić. Weź dupę w troki i wezwij pomoc. Zabawię się z nimi. Jak się pospieszysz... to może zostanie coś dla innych.
Z obłoku dymu wyłonił się kolejny osobnik klękając na kolana przed wampirzycą.
- Pani Elizo, mistrz Mortres pragnie raportu. - Orzekł.
Bez słowa, jeszcze nim nowo przybyły zdążył się rozeznać w sytuacji, wampirzyca z rogami chwyciła go za kołnierz i przymusem skierowała w stronę grupy.
- To jest ważniejsze. - Orzekła puszczając wampira. - Gdyby nie miejsce sama bym sobie poradziła, ale...Hernandez, posiłki, lepiej żeby cię tu nie było. Kaibam przypilnujesz by nie dostali się do korzenia.
-Yes ma’am
W tym samym momencie w umysle anthriliena nadeszła wiadomość od Toobea-i.
“Pomyślnie nawiązałam kontakt z Ricardem. Mortres pod swoją komendą ma co najmniej dwójkę dola-vuki i jedengo prawdziwego demona. Do tego dodatkowe dwa cele do likwidacji: Hazuki Boodbath priorytet bo to cel Ricarda oraz Hernandez Aluvreo alchemik mortresa, podobno prowadzi jakieś ważne eksperymenty gdzieś w ukryciu” {Toobea}
“Tu Hei. Yuki załatwiła Leonę. Dante rozprawił się z Bright-em. Akasja i Finix zlokalizowali kryjówkę Tylera Jacobson-a i zlikwidowali Creereda. Niestety samego Taylera nie było na miejscu. Musieli się wycofać, bo wkroczył Nightshade i Azam. Ze strat, poszły w mieście 3 budynki.”
(tu enentualnie króki raport Antha, o ile chce)
“Zlokalizowałem Elizę, Hernandeza oraz Kaibama” Odpowiedział krótko Anthrilien. Spojrzał na swoją grupę, obmyślając plan.
-Soren, zmień formę i odetnij mu drogę- orzekł, wskazując palcem na wampira biegnącego po posiłki- nie chcemy mieć ich teraz więcej na głowie. Wracaj szybko.
Castell skinął na znak zrozumienia i rozpłynął się w powietrzu. Ledwie widoczny dym wniknął w ścianę i pędem skierował się za uciekającym.
-Jenny, chodź razem z wampirzycą, możecie być potrzebne.
- Hę? Skąd… - dziewczyna nie pytała dalej po prostu podbiegła.
- FuRoDah! - zakrzyknęła na najbliższego przeciwnika.
- Co tu robi elf? - zapytała wampirzyca przekręcając głowę. - Zwierzątko zwierzątka? - spojrzała wymownie na Jenny. Widać wampiry niezbyt wysoko cenią sobie elfów.
Fala uderzeniowa odrzuciła jednego z likantropów. Została jednak zatrzymana jedną ręką przez stojącą zaraz za nimi wampirzycę.
- Tche! To się robi nagminne - mruknęłą Jenny krzywiąc się. Zagrałą łącząca melodię i zaczęła nasłuchiwać jak zamierza się przeciwnik ruszać.
Anthrilien w typowy dla siebie sposób nie zareagował na zaczepkę ze strony nowej wampirzycy. Przyglądając się grupie przeciwników odpiął od pasa hełm. W panującej ciszy stojący nieopodal, oraz wyczulona Jenny, mogli usłyszeć jak szeptem wypowiada słowa w obcym języku, brzmiące jak mantra.
- Marne wasze trudy - orzekła rogata wampirzyca wyciągając z dekoltu czarny naszyjnik. Wokół obiektu jak i samej właścicielki zaczynały pojawiać się pasma czarnej energii / aury.
Niemal jak w lustrzanym odbiciu, prorok sięgnął do sakwy. Wokół niego zaczęły orbitować runy, oraz pasma jasno niebieskiej energii psionicznej, która pod postacią dymu sączyła się również z soczewek hełmu. Psionik aktywował jedną z run, z jego perspektywy świat stał się wolniejszy, nie zamierzał jednak informować przeciwników o zmianie w swoich możliwościach, poruszał się więc najwolniej jak potrafił.
Jenny straciła nieco na inicjatywie czując przytłaczającą aurę Anthriliena. Oczywiście dla niej to było tylko wrażenie. Daleko jej było do faktycznego wyczuwania aur.
- Będę was wspomagać, tylko nie stójcie za daleko ode mnie - Jenny przygotowała się na zostanie totalnym supportem.
- Hmm. - Nevan spojrzała to na nią, to na kotłującą się czarną moc - Raczej radziła bym ci się wycofać.
Wokół małej wampirzycy pojawiły się małe fioletowe łuki błyskawic.
- My chyba powinniśmy spróbować z korzeniem... - zasugerowała Mei trzymając się blisko Raishelee.
O dziwo Akashi stanęła tuż przy Eldarze, złowieszczo się uśmiechając.
-Mei, Raisheele, zajmijcie się korzeniem- Rozkazał eldar. Głosem mniej spokojnym niż zazwyczaj- Jenny zostań ze mną i wampirzyca, ale trzymaj dystans. Akashi, miej bacznie na wrogów i oslaniaj naszych gdzie to będzie konieczne.
- {{Hai}} - odpowiedziały wszystkie trzy. No w przypadku mysio suchej był to znak że zrozumiała.

W dalszej części korytarza, tuż przed biegnącym wampirem, ze ściany “wylał” się czarny dym, przybierając postać Castella.
-Nic z tego- mruknął mężczyzna z jaśniejącym mieczem w dłoni- dalej nie przejdziesz.
- Czyżby... - Pazury wampira wydłużyły się lśniąc srebrem.
Z tej samej ściany z której wyłonił się soren, wyszły błękitno-przezroczyste dłonie chwytające wampira za poły płaszcza. Wokoło Hernandeza zaczęły ukazywać się postacie przezroczystych kobiet. Widma bądź dusze...
Soren zamaszystym ruchem odrąbał chwytające go dłonie i przemiescil się bliżej środka korytarza.
-Marny z Ciebie wojownik jeśli wyslugujesz się kobietami. Nawet jeśli są martwe.
Wyzywająco machnął mieczem i przybrał postawę szermiercza.
- To prawda. Większy ze mnie badacz niż wojownik. Ale mej magii nie odmówisz.
- Iskerjjoza.
Pasma niebieskiej energii zaczęły formować pięcioramienne gwiazdy wirujące w powietrzu. Ze ściany ponownie zaczęły wyłaniać się duchowe dłonie.
Castell prychnął rozczarowany. Jego oczy zajarzyły się czerwienią, na moment przed tym jak wystrzelił w stronę maga. Srebrne ostrze zatoczyło lśniący łuk. Hernandez z trudem uniknął cięcia. Miecz drasnął maga, który skrzywił się w kontakcie ze srebrem. W odpowiedzi, w stronę Sorena pomknęły pasma duchowej energii. Castell odskoczył na bok starając się uniknąć trafienia. Upiorne ręce podarły jego płaszcz. Jedna trafiła w ramię, wybijając go z rytmu. Hernandez postanowił wykorzystać słabość przeciwnika. Srebrne szpony wbiły się w pierś Sorena, przebijając go na wylot. Castell splunął krwią, na co czarodziej zareagował szyderczym uśmiechem.
Krew cieknąca z rany jednak, zatrzymała się nagle i cofnęła, oplatając rękę Hernandeza czerwonymi mackami. Nim spanikowany mag zdążył zareagować, poczuł dłonie zaciskające się po obu stronach jego głowy. Duchowe ręce odpowiedziały na rozpaczliwe wołanie swojego mistrza, przebijając agresora w kilku miejscach. Jedna z nich rozharatała jego policzek, odsłaniając rząd ostrych zębów.
Castell uśmiechnął się upiornie, nie pokazując bólu. Jeśli w ogóle takowy czuł. Rozwierając paszczę wgryzł się głęboko w szyję wrzeszczącego maga. Z zadowoleniem stwierdził że dusza Hernandeza i kilka innych będą mocnym dodatkiem w jego kolekcji. Mag szamotał się jeszcze, zadziwiając swoim oporem, jego los był już jednak zapieczętowany. Gdy duchowe ręce rozmyły się w powietrzu, a ciało maga padło nieruchomo na ziemię, Castell uśmiechnął się szeroko świadom ogromu wiedzy jaki pochłonął.
Historia Hernandeza i Mortresa nie jest szaleńczo długa, jakieś 128 lat. W skrócie, sprawny i pomysłowy był z niego alchemik. Wytworzył parę ciekawych mikstur które z biegiem lat rozsiały się po świecie, dokonał paru ciekawych odkryć zarówno w dzinie całego świata jak i samej rasy wampirów. Wliczając w to działanie księżycowej sali zmagającej pewne cechy wampirów oraz śmiertelnie niebezpiecznej krystalicznej rtęci. O ile odmiany srebra sprawiały że rany goiły się wolniej, o tyle rtęć całkiem zabierała możliwość regeneracji ran. Były badania krwi i jej działania jako pożywienia, były próby znalezienia zamiennika, oraz krzyżowania gatunków. Oczywiście w standardach dawnych lat nie pytano płci pięknej o zgodę. W końcu to był BADANIA. Tyle z ogółu. Główny jednak temat, który przewija się przez ostatnie lata to przybysze i Orb of Pioneer. Pierwsze, zapewne soren się domyślał. Część przybyszów... duża dziesięciotysięczna część, trafia rykoszetem na pustynię. Pustynni piraci? No cóż... może być. Taka ilość okazów doświadczalnych, obu płci i wszelakiego wieku to wprost marzenie. Co więcej mało kto o nich wiedział... co za tym idzie... hulaj dusza diabła nie ma.
Cofając się krok wstecz, a dokładniej rok. Kule pionierów wielce zainteresowały Mortresa. Pierwszą uzyskaną była kula demonów, złożona w darze przez pewnego przedstawiciela demonicznej rasy. Osobnik, którego wygląd chwilowo pozostanie tajemnicą, przybył do pałacu w nie do końca określonym celu składając ten oto podarunek. Czym są te kule? Proste, zmieniają lub też krzyżują rasę danej istoty. Tak powstały Dolawuki. (half vampire half deamon) No nazwa raczej wywodziła się z dawnych eksperymentów, tak jak Alfwuki (elf-vampire). Nie mniej rozwój od podstaw młodego osobnika, a nadanie doświadczonemu zabijace nowych zabawek to duża różnica. Potem przyszła kolej na odnalezienie kuli duchów oraz roślin. Hernandez jest przedstawicielem wykorzystania kuli duchów. Powiedzmy że spodziewano się efektu rzadkiej odmiany “pożeraczy dusz”, której przykładem był Raziel. Ich spotkanie w odległych czasach było decyzją kierującą tym wyborem. Co się zaś tyczy kuli roślin... wystarczy się rozejrzeć. Tak! Soren spojrzał na krwawą winorośl z lekkim niesmakiem i... przerażeniem? Ponownie tak. To był efekt użycia kuli. A pewnie królik doświadczalny stanowił korzeń.
Pochłanianie życia, przemiana w nasiona potocznie zwane “specyfikiem” oraz kontrolowany rozrost. Wszystko to miało swoje wytłumaczenie w świadomej jaźni. Specyfik , zamiennik, a dokładniej skondensowana dawka tego co można było pozyskać z jednej istoty. Jak się okazuje to nie koniec eksperymentów. Pytanie: Jak działałby owy specyfik na ludzi? Odpowiedź: Nadajmy mu znak chociażby skarabeusza i sprzedajemy jako narkotyk. Efekt: Przedawkowania i kolejne obiekty do badań. Oczywiście ilość, wypuszczanych tabletek była ściśle ograniczona, w końcu to pożywienie wampirów a nie ludzi.
Kolejne pytanie: Ciała się zużywają, rośliny potrzebują nawozu... Co z tym zrobić? Odpowiedź: Spróbować stworzyć symbiozę człowiek i rośliny wytwarzającą kapsułkowane życie. Efekty nowej generacji, ledwo co ukończone znajdowały się poziom poniżej korzenia. Były niezależne więc nie potrzebowały połączenia.
Tak... sporo złych rzeczy się tu działo.
Soren zdołał jeszcze z pamięci pozostałych dusz i samego alchemika wyciągnąć wiedzę o 4 szlachetnych rodach wampirów, tych które sprawowały część władzy nad rzeszą nosferatu. Jednak w aktualnej sytuacji wiedza nie ma racji zastosowania.
Mężczyzna spojrzał z mieszanką obrzydzenia i podziwu na truchło które brało udział w tych przedwsięzięciach. Teraz cała ta wiedza i możliwości były jego, liczył jednak że nie bęzie zmuszony z nich korzystać. Za pomocą wampirzego wzroku spojrzał daleko w głąb jaskiń sprawdzając jak przebiega walka. Biegiem ruszył w stronę towarzyszy.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline