Trudno powiedziec ile czasu upłyneło Esperanzie pod prysznicem . Wyszła dopiero wtedy , kiedy poczuła głod ...
Zeszła do pokoju i zabrała torby z zakupami . Trudno było powiedziec czy to czysty przypadek czy jakis spisek ... ale Kajzer kupił chyba wszystko , co co lubiła ...
Jakby osfajajac się z cz=sytoscia kuchni , brakiem uszczerbionych brzegów talerzy czy szklanek których nie da się domyc ... powoli jadla ...
Po godzinie obzarstwa siedzała za stołem ... czuła ze chyba troszke przesadziła ...
Na stole w nieładzie lezały resztki , a w zasadzie duze czesci procji roznych potraw ... sajgonki , tortelini , speghetii , wołowina w ciescie ... W reku trzymała lody ... które dziwnym trafem nie chciały się zmiescic w jej wnetrzu ...
Czuła ze przysmaki które zjadłą zaczynaja pęczniec .. a zebra powoli rozchodza się na boki ...
Dawno nie miała okazji tak się najesc ... i to takimi przysmakami ...
Siedziała czujac błogosc ... raz po raz siegajac długa łyzeczka po kolejna porcje lodów ...
Nagle zadzwonił telefon ...
Esperanza spojrzała w jego kierunku ... kilka kroków wydawało się odległoscia nie do przebycia ...
Z poczatku postanowiła zignorowac dzwonek ...jednak ten nie dawał za wygrana ... dzwonił raz po raz drazniac uszy .W koncu Esperanza wstała ... siegneła po słuchawke , niemla pewna ze to pomyłka ...
- Slucham – powiedizała gotowa nakrzyczec na kazdego , kto przerywał jej stan błogosci ...
- Dziendobry – usłyszała w słuchawce miły kobiecy głos – mam nadzieje ze Pani nie obudziłam , Harold mówił ze przyjechała Pani z daleka ...
- Nie ... nie spałam – odpowiedziała niemal automatycznie Esperanza
- Zastanawiałam się , czy nie miała by pani ochoty odwiedzic nas ?Jestemy prawie sasiadkami ... a dzis obchodzimy mała uroczystosc ... |