Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2017, 23:14   #15
Gienkoslav
 
Reputacja: 1 Gienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputację
pisane z pomocą Czarnej

Rononn przepuścił w drzwiach całą pielgrzymkę. Gdyby mu siostra znacząco nie skinęła głową, najchętniej by został przy barze, wydając ostatni zaskórniaków na jakiegoś sikacza pod ckliwą nazwą "piwa". No i drugą odstraszającą kwestią dla pomysłu zostania na korytarzu była ta latynoska i jej wyraźnie martwy dzieciak. Z dwojga złego, lepiej iśc za wujaszkiem Zordonem niż słuchać ciamkolenia zrozpaczonej matki.
Dotarcie na nabrzeże nie zajęło im dużo czasu. Wystarczająco długo się jednak ślimaczyli, gdyż pożądane przez tak wielką ilośc osób kombi, z tajemniczym ładunkiem Mewy, powoli acz skutecznie dobijało do przeciwległego brzegu rzeki.
Dodatkowym problemem była oczywiście postępująca szarówka wieczoru. Co raz mniej szczegółów dostrzegalnych było na horyzoncie, a co raz więcej pojawiało sie zdradzieckich cieni i półmroku. Nim Rononn się spostrzegł wujek Zordon wpadł na pomysł i rozpoczął realizację swego planu. Dosłownie w przeciągu kilku uderzeń serca, mało wygadany monter został niańką. No, może niańka to zbyt wygórowane słowo. Nie każdy człowiek czuje się swobodnie w obecności Najemnika, a ta mała traktowała go jak swojego wujka. Nie miał pewności, ale aż w kościach czuł, że nie warto zadzierać nawet z takim młokosem. Coś w jej spojrzeniu wzbudzało u Rononna dreszcze.
Poza integracją z mało rozumną panną, na barki montera, no i po części tej młodej, spadło zadanie znalezienia transportu. Na drugi brzeg. Na już. I najlepiej jakby mogli załapać się na stawkę dzienną co było już wielce nieprawdopodobne. Niemniej, dialog jaki Rononn usłyszał w pokoju Mewy i tego tam jednookiego, a konkretniej naiwne słowa "małej" Angeli, wyraźnie dały do zrozumienia, że panna jest na bakier z cywilizacją. Taką elementarną ignorancję mogły przejawiać tylko osobliwości z pustkowi. Ta "niepełnosprytność" również była wypisana w oczach tej młodej. Zaraz obok tego dreszczo-gennego czegoś. Jakby patroszenie człowieka było czymś normalnym, a pytanie, podczas tegoż procesu, o różnice w użyciu widelca i łyżki do obiadu całkowicie na miejscu.
Monter pochodził z Pasa Śmierci. Wiele osób przejawiało naturalny dar do przeczuwania niebezpieczeństw. Osobniki bez takiego długo nie przeżywały w tym zatrutym bagnie jakim była Missisipi. Rononn również gdzieś to tam w sobie miał. Nie tak mocno jak jego siostra, ją kurwica zalewała na kilometry od mutków, ale dostatecznie wyraźnie by wiedzieć kiedy jest "goręcej niż powinno". A przy Zordonie, jak i jego niebieskookiej podopiecznej, lampeczka taktycznego odwrotu jarzyła się mocnym światłem.
Oj, policzy się jeszcze z siostrą. Mewie nie może ujść na sucho ta wycieczka. Obiecała przecież, że będzie siedzieć na swej dupie, na jakimśtam bolcu będzie chciała, ale mając pod okiem warsztat. Ostatnim razem zerwało dach i hala magazynu, w którym się mieścił, stała się bardzo przewiewna.



Tymczasem cóż, wplątała się najwyraźniej w gorsze gówno niż poranne roztopy na rzece i nie omieszkała wciągnąć w to swojego brata.
Przeanalizował w głowie swe oszczędności. Garść fantów wartych ledwo 4 fajki... Ale Mewa będzie mu winna przysługę za pomoc... To niech chociaż za niego wyłoży.
Monter spojrzał za oddalającym się “wujkiem” i Mewą. Siostra, najpiękniejsze i najlepsze stworzenie na ziemi, dopóki siedzi w domu i nie pakuje swych czterech liter w kłopoty. Część scenerii przykrywała mgiełka. Należało wyczyścić maskę przeciwgazową.
Wzrok “koszykarza” zjechał na świeżo upieczoną towarzyszkę w misji. Gdyby nie pracował przy takich maszynach, na pewno porządnie by ich orżnęli. Mała zdradzała chroniczny brak orientacji wśród społeczeństwa. Nie żeby Rononna nie szło “orżnąć z kasy”. Co z tego że znasz ceny jednego bądź drugiego towaru, co z tego że dokładnie wiesz ile paliwa zejdzie na podróży do trzeciej enklawy na trasie. Wszystko to można rozbić o kant dupy jeśli jest się dupą w negocjacjach. Niemniej, tej młodej najwyraźniej można było wmówić wszystko, jeśli wcześniej czegoś nie znała.
- Uch… Yyy… Cześć. Rononn jestem - okryta rękawicą dłoń wysunęła się z rękawa płaszcza. - Ale jak chcesz to możesz wołać na mnie “Patyczak”. Taaaak… um wiec, wiesz co to negocjacje?

Odpowiedziało mu uważne spojrzenie pary niebieskich ślepi, gapiących się na niego spod burzy jasnych włosów. Dziewczyna zatrzymała się, pochyliła do przodu i chyba w ostatniej chwili powstrzymała się żeby nie obwąchać podanej ręki.
- Patyczak, taki robak? Jesteś robakiem dlatego nosisz ten płaszcz i drugą twarz? - wskazała brodą na jego ubranie i zasępiła się - Wyglądasz normalnie i mówisz normalnie… aaaa! To jak z wujkiem! Przezwisko! - aż klasnęła w dłonie, przypominając sobie słowo razem ze znaczeniem. Ledwo rozległ się odgłos zderzającej się ze sobą skóry i już dwie łapki potrząsały tą w rękawicy - A ja jestem Angela! Albo Angie! Wolę Angie, bo krótko i łatwo zapamiętać. Dziadek tak na mnie mówił, a teraz wujek… negocjacje… wujek czasami negocjuje, jak z tym panem w barze, ale nie tylko. Nie zawsze wtedy bije ludzi. Będziemy kogoś bić? Chyba mieliśmy znaleźć łódkę… taką co pływa po rzece. Myślisz że się uda? - zapytała z przejęciem, wyciągając szyję żeby zobaczyć co stoi przy brzegu.i czy da się tam znaleźć kogoś kto ich zawiezie do samochodu Puzzle’a.

Tak. Rozmowa z tą dziewczyną brzmiała dokładnie tak jak Rononn przewidywał. Przetarł ręką po głowie i wypuścił spokojnie powietrze. Maska przeciwgazowa zniekształcała jego głos. Jednak był wyraźny. Tak samo jak westchnięcia.
- Tak. Negocjacje, takie bez bicia. Słuchaj. Wdepnęliśmy w gówno - monter spojrzał na blond burzę - tak się mówi gdy ma się spory problem. Yy.. Nie jestem wygadany przy ludziach. Więc przy każdej negocjacji ym, coś spartaczę, to znaczy zepsuję. Ty z kolei - wzrok Rononna utkwił w niezbyt rozgarniętym spojrzeniu małolaty - masz niepokolei w głowie. I z tego co widziałem w pokoju łatwo ci coś wmówić. Słuchaj. Za przerzut ludzi po rzece jest stała stawka. Jakieś 10 fajek, a jak kto wynegocjuje to nawet pół z tego. Ściemnia się. Więc rosną również ceny - Rononn zaczął tłumaczyć idąc w stronę kutrów czy innych łajb stacjonujących w przystani. Licząc na to, że bujająca w chmurach Angie go słucha i zrozumie od razu. - Dobrze by było jakbyśmy znaleźli transport dla nas wszystkich, za jak najmniejszą cenę. Nie będziemy się kłócić jeśli wezmą półtorej stawki. Czyli jeden i pół - chudzielec przypomniał sobie zawczasu o wyjaśnieniach - a na fajki to będzie 20 sztuk za osobę. Jeśli spróbują zażądać więcej uch… nie powinniśmy się zgadzać. I co ważne, nie powinniśmy wyglądać na umm… zdesperowanych. To znaczy żeby ten z którym negocjujemy nie widział że bardzo chcemy dostać się na drugi brzeg. Wiesz, Angie tak? Wiesz Angie, nie liczę że uda nam się coś znaleźć. Twój wujek wygląda na takiego z którym się nie dyskutuje więc szybciej on znajdzie jakiegoś przewoźnika. Ale musimy spróbować. Twój wujek, Pazur tak? On dał nam zadanie i musimy je wykonać. Rozumiesz? - Rononn zakończył monolog i spojrzał na “pustynną pannę”.
 
Gienkoslav jest offline