Bern wziął się za oglądanie trupa zamordowanego szaleńca, a w tym czasie Szkiełko grzebał po kątach rudery. Działania tego drugiego nie dały jakichkolwiek rezultatów - w norze, którą zamieszkiwał Ulthar nie było nic, nawet zapasowego kompletu bielizny. Nieszczęśnik był w posiadaniu tylko tego, co nosił na grzbiecie w momencie śmierci.
Bern grzebiąc w fałdach szaty zamordowanego mężczyzny walczył z obrzydzeniem. Na jego ręce wskakiwały pchły, których wielkością był zaskoczony. W posklejanych brudem włosach zobaczył pełzające robaki i gnidy. Już miał porzucić ohydne zajęcie, gdy jego uwagę przykuł wisiorek zawieszony na szyi, tuż pod linią cięcia. Złapał za zakrwawiony rzemyk i mocno pociągnął, urywając medalion.
Wisior był wykonany ze srebra, a przedstawiał stylizowany krzyż lub kwiat. Na skrzyżowaniu ramion, w centrum medalionu błyszczał niewielki rubin.
-
Wiadomość o śmierci kreatury należącej do Herr Malthusiusa otrzymałem wprost z ratusza - odpowiedział Richter. -
Wypadek miał miejsce w magazynie nr 4 na Ostendamm. Jest to jeden z magazynów należących do rodziny Steinhagerów. O ciele nic nie wiem. Jeśli Dostojny Pan chce je zobaczyć to polecałbym udać się do ratusza lub spróbować szczęścia w magazynie, może strażnik lub pracownicy coś wiedzą. Wolfgang będąc w budynku dokładnie sobie go obejrzał. Nie udało mu się co prawda zlokalizować wejścia do piwnicy, ale dowiedział się, że biura głowy kompani Franza, jego syna Albrechta i młodszego brata Heinricha zajmują lewą stronę budynku.
Siedząc w podcieniach pobliskiej gospody wciąż obserwował ruch mający miejsce wokół budynku. Popijając piwo i zagryzając preclem od niechcenia prowadził też konwersacje z miejscowymi. Odpowiednio kierując pogaduszkami wyrobił sobie mniej więcej portret kupca. Był siwowłosym, korpulentnym mężczyzną wyglądającym na czterdzieści kilka lat. Nosił się bogato, zawsze w berecie i w butach z mosiężnymi klamrami.