Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2017, 19:05   #86
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25

Denver; centrum; baza; Dzień 2 - widno, popołudnie; gorąc; ok 2 h do zmroku


Młynarz i Tristan




Młynarz i Tristan spotkali się ponownie w stołówce. Apogeum dziennego skwaru już przeminęła gdy spali po nocnych i porannych przygodach. Ale nadal było gorąco co dało się odczuć nawet gdy siedzieli wewnątrz, zacienionego budynku jaki obrali za swoją bazę. Spotkali na dole pozostałych Łowców. Alejandrę, Biancę i Wichurę. Mutant czuł teraz wyraźniej niż rano jak trafione miejsce rwie mu bólem przy każdym ruchu. Ból nie był dominujący ale za to dokuczał na tyle, że nie szło tego zignorować. Co gorsza wiedział, że sytuacja się poprawi się przez jakieś następne parę dni, tydzień a jak się zacznie komplikować to i dłużej.


Obydwaj Łowcy siedzieli przy stole na którym stały naczynia z odgrzanym obiadem. Pozostała trójka musiała swoją część pewnie skonsumować wcześniej, gdy oni odsypiali swoje wcześniejsze przygody. W stołówce i okolicy dalej dominowała atmosfera sennego południa. Cienie jednak wydłużyły się zwiastując nieubłagane nadciągnięcie kolejnej nocy. Zostało gdzieś dwie czy trzy ostatnie godziny dnia nim nad światem zapanują kolejne ciemności nocy.


Monotonię spotkania przy stole przerwał dźwięk motocyklowych silników. Przez okno widać było dwóch parkujących swoje maszyny Łowców. Potem szybkie, zbliżające się kroki i do pomieszczenia wszedł Scott i zaraz za nim Butch.


- Jesteście na chodzie?
- przywitał się Colorado Scott rzucając okiem na siedzących przy stole Łowców. - Mam nadzieję. Jest coś. Ludzie przypadkiem coś znaleźli i wypłoszyli z jakiejś dziury. Przegnali na teren GM. Sporo wrzasku, niejasna sytuacja. Ale to może być nasz towar. - Scott szybko przedstawił wieści z jakimi przyjechali. GM tak umownie w mieście mówiono na fabrykę w centrum. Właściwie nikt nie wiedział czy naprawdę kiedyś to była fabryka General Motors i czy robiła samochody czy coś innego ale tak się przyjęło mówić na ten ogromny kompleks fabryczny. Ciężko było zgadnąć bo kompleks był chyba celem w Dniu Zagłady albo tuż po bo w każdym razie oberwał tak solidnie, że niewiele z niego zostało. Teraz przypominał zestaw fabrycznego gruzowiska od dokładnie przemielonych bezkształtnych gruzów, poprzez częściowo zrujnowane pomieszczenia ale niektóre rejony zachowały się w miarę dobrze. Jedno zaś było pewne, że zrujnowany kompleks był mierzony w hektarach więc był ogromny no i właśnie, że był zrujnowany więc trudny do spenetrowania i w ogóle poruszania się. Zwłaszcza po nocy a ta miała zapaść wkrótce.


- No może być. Jednemu urwało to coś głowę. I trochę poharatało. Nie tak jak zazwyczaj nocny potwór no ale czasu miał mało i zwiewał. - potwierdził Butch najwyraźniej widząc tamto ciało o którym mówił.


- Ale musimy się spieszyć bo była tam też banda Core’a. Te żołnierzyki co się kręcą za sprawą ostatnio. Mają wyprzedzenie do nas a musimy jeszcze tam wrócić. - Scott oświecił ich o dodatkowej niedogodności. Do samej fabryki jechałoby się z kilkadziesiąt minut więc jeśli ktoś był na miejscu mógłby mieć i z godzinę przewagi nawet jakby ruszyli od razu. A każda minuta zwłoki powiększała tą przewagę.


- Właściwie to ten bez głowy to od nich. Chyba wzięli sobie to do serca. - dokomentował Butch podchodząc do stołu i łapczywie pijąc chłodny kompot prosto z dzbanka.


- Plota poszła w miasto więc pewnie wszyscy się zwalą. Ale pewnie mało kto pójdzie w ruiny fabryki. To już trochę jaj trzeba by tam wejść jak to może być nasz towar. - Scott nie wydawał się być zadowolony z takiego obrotu sprawy. Jednak trzeba się liczyć, że tak jak oni, tak i inni rozjechali się po mieście by ściągnąć kogo tylko się dało by zrobić z potworem porządek. No i zdobyć nagrodę. Jeszcze był dzień ale nie zostało dużo czasu do zmroku. Nie trzeba było geniusza by wiedzieć, że po zmroku stwór będzie w swoim naturalnie aktywnej porze doby.

- Ale kto by się nie zwalił za mało będzie by obstawić całą fabrykę. Zresztą nikt tak naprawdę nie wie gdzie ona się kończy a gdzie zaczyna. - machnął ręką Butch wycierając rękawem usta gdy nasycił wreszcie swoje pragnienie. Teren fabryki był ogromy więc raczej nie było szans, że kordon przypadkowo zebranych ludzi będzie szczelny. Im więcej czasu dawało się bestii tym była większa szansa, że przemknie się przez okrążenie, zwłaszcza po nocy wydawało się to bardzo prawdopodobne. Właściwie nie było pewne kto by w ogóle został tam po zmroku wiedząc, że bestia czai się tam w Ruinach i może zaatakować w każdej chwili.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline