Wątek: Forteca [18+]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2017, 22:37   #34
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Kolejne składniki lądowały w średniej wielkości garnku, wypełniając kuchnie wonią egzotycznych przypraw. Tajska zupa, w wersji krewetkowej, idealnie nadawała się na starter. Lekka, przyjemnie pobudzająca kubki smakowe ale nie zapychająca na tyle by miejsca brakło na główne danie. W tym wypadku miał nim być wellington, wspomnienie dawnych lat, który właśnie powoli dochodził w piekarniku. Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem. Zimne desery chłodziły się w lodówce, ciepłe grzecznie czekały by zająć swe miejsce w piekarniku. Stół został odpowiednio zastawiony i udekorowany. Nawet udało się jej skoczyć pod prysznic między zawijaniem wellingtona, a dekorowaniem delikatnych przystawek, które czekały na przybycie obu braci Thompson. Udało się jej także ubrać nieco stosowniej co tego wieczoru oznaczało błękitną tunikę do połowy uda z lekką, złotą narzutką, nieco dłuższą niż sama tunika. Stój ten ani nie był szczególnie elegancki, ani nie znajdował się na liście codziennych, więc nadawał się idealnie na taką kolację, w gronie najbliższych.
Pojawienie się Michaela obwieściło zakończenie przygotowań, które to Liz powitała z ulgą. Była już nieco zmęczona, więc z chęcią skorzystała z tego by sięgnąć po kieliszek delikatnie musującej wody mineralnej nasyconej miętą.
- Jul… Tegotego to zupa, przyda ci się miseczka - poinformowała pracownice z lekkim uśmiechem na ustach. - Zaraz wyjmę ciepłe przekąski - poinformowała obojga, sama podkradając z blatu cieniutki listek łososia. - Służba pewnie by się przydała, chociaż kolacji daleko do królewskiej uczty - dodała, zwracając się do Michaela, który już zdążył się rozgościć jakby był u siebie. I dzięki bogom, bo nie miała ochoty na niańczenie swych gości.
- Wspaniale! A o której to mój braciszek wraca do domu? - zapytał, zaś od strony Julie napłynęło ciche:
- Najlepiej nieprędko.
Elizabeth przewróciła oczami słysząc Jul. Nie miała ani siły, ani też ochoty żeby się teraz zajmować jej niechęcią do Nat’a. Co do pytania Michaela, to po prawdzie sama by chciała znać na nie odpowiedź.
- Nie mam pojęcia, Mike - odpowiedziała zgodnie z prawdą, bo w końcu był rodziną. - Poinformowałam go o kolacji, jednak nie ustaliliśmy czy się na niej zamierza pojawić czy nie. Zapewne wkrótce się pojawi, wbrew życzeniu niektórych - dodała, nie omieszkując podkreślić swojego niezadowolenia karcącym spojrzeniem, którym obrzuciła Jul. Chciała żeby to było przyjemne spotkanie. Coś, przy czym będzie mogła się zrelaksować i nacieszyć włożonym w przygotowania wysiłkiem. Jeżeli któreś z nich, czy to jej pracownica czy Nat, przekroczą tego wieczoru granicę, istniało spore prawdopodobieństwo, że zwyczajnie wybuchnie.
- No dobra, to pomóc ci w czymś? - zapytał, zdejmując na wpół sportową marynarkę.
- Wszystko jest już właściwie gotowe - odparła, odstawiając szklankę z wodą i biorąc przygotowany koszyk z pieczywem, który to wciąż znajdował się w kuchni. - Skoro jednak tak nalegasz to czy mógłbyś to podrzucić na stół? - zapytała, wręczając mu ów twór z wikliny, z którego dobywał się cudowny zapach świeżego chleba. Na tyle smakowity, że Liz poczuła iż jest naprawdę, ale to naprawdę głodna. Gdyby jeszcze Nat raczył się pospieszyć to mogliby siąść i skorzystać z owoców jej pracy.
- Będziemy na niego czekać czy zaczniemy sami? - zapytał Mike z okolic stołu.
- Poczekamy te parę minut - zdecydowała, przelewając zupę do wazy, której zadaniem było utrzymanie jej w stanie ciepłym. - Nie mam jednak zamiaru czekać całego wieczoru. Co powiesz na danie mu piętnastu minut, Mike? - rzuciła propozycją, wedle jej opinii rozsądną. No i jakby nie spojrzeć przekąsek nie brakowało więc przez te parę minut z głodu nikt umrzeć nie powinien.
- Jestem za, a jak będzie później to niech traci - rzucił, z szerokim uśmiechem wracając do kuchni.
- To co? Może po małej lampce za spotkanie? Dobry rocznik - zaproponował, gdy butelka, która znalazła się w jego rękach zwróciła się etykietą w stronę Elizabeth.
Ta zaś pokręciła przecząco głową. Niby niektóre badania wykazywały pewne korzystne skutki okazjonalnego picia wina w trakcie ciąży, to jednak nie miała zamiaru ryzykować i wolała trzymać się swoich, może i nieco przestarzałych, ale sprawdzonych zasad.
- Dla mnie wystarczy to - wskazała na swoją szklankę, która czekała na nią na blacie. - Ale się nie krępuj - dodała, podnosząc wazę z zupą, z zamiarem przeniesienia jej na stół. On jednak wzruszył tylko ramionami i odstawił butelkę. W końcu usiadł przy stole.
- No, to opowiadaj co u ciebie ostatnimi dniami się wydarzyło. Coś mi się o uszy obiło, że android ci nawalił - ułożył się wygodniej, prawy łokieć zarzucając na tylne oparcie.
Informacje najwyraźniej podróżowały z zawrotną szybkością. Elizabeth nie zamierzała dochodzić tego, kto poinformował Michaela o robocie. Pewnie Nat, a może Jul, nie było to aż tak istotne.
- Tak, mieliśmy drobne kłopoty - potwierdziła, także siadając na swoim miejscu. Przy stole wyznawała zasadę, że każdy posiadacz rąk mógł się sam obsłużyć, więc dopóki nie nadejdzie pora głównego dania, nie miała zamiaru nikogo obsługiwać. Nikogo, ma się rozumieć, poza sobą. Już w następnej chwili, na jej talerzu pojawiła się spora porcja przekąsek, tak zimnych jak i ciepłych. Umierała z głodu…
- Dostałam informację że powodem było przyjęcie dużej ilości danych na dysk androida. Nie mam pojęcia jak to się mogło stać, a jeszcze nie miałam okazji sprawdzić nagrań - wyjaśniła, biorąc jedną z przekąsek w dłoń z zamiarem umieszczenia jej w ustach. Ruch ten został jednak zatrzymany w połowie. - Dziś dzwonił do mnie technik, który się tym zajmuje. Powiedział coś dziwnego… Coś związanego z sygnaturą. Podobno nie był w stanie rozpoznać tej, należącej do urządzenia z którego te dane przesłano - dokończyłą, a następnie dokończyła przerwane zajęcie, rozkoszując się cudownie kremowym smakiem pasty z łososia, na kontrastującym z nią, kruchym spodzie.
- Skoro ktoś zrobił to celowo, to faktycznie można by było przejrzeć nagrania. Albo wspomnienia, bo któraś z was chyba była wtedy na sali, nie? Zobaczysz, złapią dzieciaka i dołożą mu taką grzywnę za wandalizm, że mu się odechce - powiedział idąc w ślady Liz. Dołączyła do nich Julie. Dziewczyna z impetem opadła na krzesło, po czym nałożyła sobie pokaźną ilość przekąsek.
- O czym gadacie? - zapytała z pierwszą porcją w ustach.
- O problemach z androidem - poinformowała ją Liz, która nie do końca podzielała optymizm Michaela. - Sprawdzę nagrania - dodała, zwracając się do jedynego w tym gronie mężczyzny. - Wiem, ze powinnam to zrobić jak najszybciej ale do tej pory byłam tak zajęta innymi sprawami, że stale mi to wylatywało z głowy. I jeszcze ta dzisiejsza awaria. Jakby nie było dość problemów z tym co się dzieje w mieście. - Rzuciła Michaelowi zmęczone spojrzenie, po czym odłożyła nadgryzioną przekąskę na talerz. Coś jej w niej nie podeszło, sprawiając że żołądek fiknął koziołka. Chyba że to efekt stresu związanego z ostatnimi godzinami? Dniami w sumie, gdy nad tym chwilkę pomyślała wstając.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline