Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2017, 10:42   #64
Goel
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
Gdyby na miejscu naszych bohaterów postawić początkujących bądź pośledniejszych awanturników, pewnie cała sprawa skończyłaby się tragicznie dla Forgione i Saski. Ci jednak, spotkawszy się już z taką anomalią, wiedzieli jak postępować: wykorzystując prawo akcji i reakcji, w przeciągu kluczowej minuty połączyli się linami i ograniczyli unoszenie się do wysokości dwóch metrów. Kapłan w ostatniej chwili chwycił się pięty Forgine i wisząc głową w dół starał się przyciągnąć ku glewii. Gorzej szło jednak cyrulikowi - nie dość, że nie złapał rzuconej mu liny, to jeszcze rzeczy z jego wozu zaczęły wysypywać się ... Przyznać trzeba było, że jak na cyrulika posiadał on zadziwiającą ilość sztyletów, różnokształtnych bełtów i strzał, że nie wspomnimy już o licznych, różnokolorowych fiolkach, z których jedna uderzywszy w wóz roztłukła się, a jej zawartość niczym żrący kwas zaczęła w szybkim tempie pożerać materiał poszycia wozu. Widząc to, balwierz zaklął szpetnie i wysupławszy z połów płaszcza kuszę ręczną i strzelił...

... w kapłana. A przynajmniej w niego trafił - tamten zaś zawył dziko i opadł z sił niemal natychmiast. I gdy zabójca przeładowywał wirując już prawie dziesięć metrów nad ziemią nagle anomalia ustała i wszyscy runęli na ziemię.


Saskia i Forgione poza kilkoma otarciami nie ponieśli szkody - gorzej miała się sprawa ze starcem, który jak worek kartofli zwalił się z wysokości czterech już metrów na ziemię. O zabójcy wspomnieć możemy jedynie tyle, że z krótkim, przerażającym wrzaskiem runął ku ziemi; krzyk urwał się, gdy jego ciało z impetem i słyszalnym trzaskiem kości uderzyło o grunt. Po chwili również utensylia skrytobójcy (bo też nikt już nie wątpił, że właśnie nim był ów "cyrulik") pospadały na ziemię, to buchając ogniem, to rozsnuwając kłęby gęstego dymu, to z sykiem wypuszczając z siebie opary zielonkawego, duszącego gazu. W miejscu zaczynało robić się niebezpiecznie - nie wiadomo było, czy anomalia znów nie wystąpią, ani czy coś z dobytku przebierańca nie wybuchnie.
 
Goel jest offline