Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2017, 23:14   #80
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
W czasie, gdy Wittengstein mówił, Remo wychwycił alarm w systemach skanowania. Jego własnoręcznie napisany bot wychwycił właśnie wewnętrzne połączenie z firmowej sieci, autoryzujące się z największymi priorytetami, dzięki którym mógł uniknąć standardowej blokady zamkniętej konferencji.
- Nieproszony gość - Remo bez ceregieli przerwał wypowiedź Psyche i jednocześnie zaczął przekierowywać połączenie na dodatkowe, długie autoryzacje wymagające podania tokenów i kluczy. - Sieć wewnętrzna, uzyskał najwyższe autoryzacje. Jak go wpuszczę to mogę namierzyć - tu uniósł wzrok i spojrzał bezpośrednio na Wittengsteina. Prezes skinął głową.
- Odłącz tę dwójkę - wskazał na Mika i Psyche. - Reszta zostaje. Zobaczmy kto to.
Wydawał się spokojny, w przeciwieństwie do części innych osób. Jeden z mężczyzn przeszywał Maroldo wzrokiem i gdyby mógł nim zabijać, to pewnie by to zrobił. Dirkauer poruszył się na swoim krześle. W pełni spokojna pozostała Azjatka i jeszcze jeden oprócz prezesa mężczyzna.
Haker od razu odciął wskazaną dwójkę i otworzył dostęp dla gościa. Nie było to aż tak niebezpieczne, konferencja nie działa się w wirtualnym świecie i żaden atak nie mógł wejść im do głów. I zależało mu jednocześnie na sprawdzeniu, kto bawi się w kreta. Wewnętrzna sieć. Nie dało się tak po prostu do niej podpiąć, ta osoba musiała znajdować się na terenie firmy.
- Od razu po namierzeniu wysyłam ekipę - powiedział zanim intruz się pojawił.
Prawie od razu pojawiła się sylwetka. Bardzo dobrze znana. Młody, biały mężczyzna z nierówną bródką i długimi włosami. Black. Wyglądał na w pełni skoncentrowanego na tym co robił, z przymrużonymi powiekami i zaciśniętymi ustami. Wyglądał na spoconego, ale nie ustawał w wysiłkach i Kye dostrzegł jak boty i skrypty jego pracownika zaczynają atakować konferencję, starając się wyciągnąć logi i wszystkie połączenia, zidentyfikować każdego biorącego w niej udział.
- Co do…! Black! - pierwszy odezwał się z niedowierzaniem Hyuston, rozpoznając swojego pracownika. Poza nim i Remo reszta nie znała szeregowego, młodego gościa z działu bezpieczeństwa. Chłopak nie zareagował, jakby nie dostrzegając tego, że jest widziany.
Remo zaklął w duchu. Natychmiast przesłał ekipie adres Blacka, z zaznaczeniem, że mają mu nie robić krzywdy, a tylko odciąć od sieci. Przez głowę przemknęła mu poranna informacja o ataku na zadrutowanych. Szlag by to. Tak nie zachowywał się normalny człowiek.
- Harris, spróbuj włamać się do Blacka i przejąć jego połączenia - powiedział głośno, wiedząc, że Lisa będzie wiedziała o co mu chodzi. Jak został zhakowany, to ktoś lub coś było do niego obecnie podpięte.
- Próbuje zdobyć o nas informacje. Blokuję go - oznajmił pozostałym uczestnikom konferencji i rzeczywiście na tym skupiał swoje wysiłki. - Ktoś musiał go zaatakować, inaczej ale podobnie do tych, o których opowiadaliśmy. Jak jest tu ktoś, kogo nie powinien odkryć, niech się zmywa. Próbuję go przetrzymać, może zyskamy tożsamość prawdziwego napastnika.
Wiceprezes skinął w stronę Dirkuera, który natychmiast się rozłączył. Wittengstein i Azjatka pozostawali na pozór zupełnie niewzruszeni wydarzeniami. Kobieta była wyraźnie na czymś skupiona. Pozostali obecni rozglądali się z niepokojem, jakby to coś mogło zmienić podczas wirtualnej konferencji. Black nagle wyprostował się. Zorientował się, że jest widoczny i wyłączył wizję, choć Remo widział, że nie ustaje w swoich wysiłkach i jeśli nie zostanie odcięty zupełnie, może mu się nawet udać.
"Pięć minut". Grupa szybkiego reagowania potrzebowała jeszcze trochę czasu. Harris także, choć ona odniosła już pewien sukces.
- Jestem u niego. Ma otwartych masę połączeń. Szukam.
Wiceprezes milczał, wyczekująco spoglądając na hakera. Murzyn nie patrzył na nikogo, skupiony na swojej pracy. Nie potrafił w pełni zatrzymać rozpędzonego Blacka, ale uważał, że nie musi tego robić. Zamiast tego zaczął mu podkładać mało istotne składowe konferencji. Zaczynając od samego siebie i wiceprezesa. Ich obecność niewiele dawała szpiegowi. Usunął też cały zapis spotkania sprzed zniknięcia Dirkuera. Nie było tu już nic do oglądania, celowo tylko wodził za nos napastnika, próbując przeciągnąć jego obecność jeszcze minutę lub dwie.
Albo to umiejętności Remo, albo brak własnego myślenia u Blacka, ale napastnik przez dłuższą chwilę łapał się na to, co podstawiał mu dwa razy starszy od niego haker. Kiedy właśnie przestawał, Lisa oznajmiła podekscytowanym głosem.
- Mam go. Sygnał się przemieszcza.
Ekipa jeszcze nie dotarła do mieszkania Blacka, lecz Kye nie mógł już dłużej czekać, jeśli nie chciał wpuścić swojego pracownika do wewnętrznej sieci C-Tower. Remo nie czekał ani chwili dłużej słysząc Lisę. Odciął Blacka, ekipa jadąca do niego była wystarczająco blisko. Nie spodziewał się, że jego pracownik będzie uciekał. Nie był sobą, jedynie marionetką.
- Harris, daj nam namiar na ekran. Spróbuj namierzyć go z jakiejś kamery!
Sygnał pojawił się wraz z mapą miasta, przemieszczając szybko. I na ukos, ignorując większość budynków i ulic.
- To coś latającego - stwierdziła z głupia frant Lisa, choć wszyscy już to widzieli. - Żadna kamera tego nie widzi szefie.
Wyglądało na to, że sygnał zataczał pętle albo nawet i ósemki, nie wylatując poza obszar miasta i poruszając się szybciej niż zwykłe, standardowe drony. I wyżej. Skręty były jednakże za ostre jak na samolot. Tymczasem ekipa weszła do mieszkania odciętego Blacka.
"Mamy go. Nie było walki, wygląda na otumanionego. Wieziemy go do centrali. Zagłuszamy sygnał, kontakt po dotarciu."
- Mają Blacka. Chciałbym, aby trafił bezpośrednio do mnie, muszę sprawdzić czy padł ofiarą nocnego wirusa - Remo odezwał się w stronę szefostwa, przy okazji dziękując w duchu losowi, że tym razem to nie jego bezpośrednio zaatakowano. - Odnośnie sygnału, sugeruję poczekać aż wyląduje i przekazać lokalizację Maroldo i Psyche.
Skoro to obiekt latający, kiedyś będzie musiał wrócić do bazy. Lepsze to niż próba przechwycenia go w powietrzu, która mogła skończyć się jedynie utratą wszystkich danych.

- Chcę pełnego śledztwa i wyjaśnienia co tu się stało - Wittengstein spojrzał na Hyustona, ale mówił bardziej w stronę Remo. - Panna Liu zejdzie do was i będzie monitorować tę sprawę - tu spojrzał na Azjatkę, która krótko skinęła głową. - Obserwujcie sygnał. Chcę mieć sprawcę jak najszybciej, wraz z jego powiązaniami z omawianą tu dzisiaj sprawą.
Rozłączył się, chwilę później zniknęła też kobieta i po kolei rozłączali się pozostali.
- Do mojego gabinetu Remo - zakomenerował szef i on także się rozłączył.
Kye rozłączył się jako ostatni, usuwając przy okazji utworzoną na tę okazję konferencję i upewniając się, że nie pozostał po niej żaden ślad. Zastanawiał się skąd taki atak, który pasował do SI. Oby nie okazało się, że ta z uczelni jednak się gdzieś sklonowała, bo wtedy rzeczywiście będą w dupie. Podszedł do Harris i nachylił się nad jej ramieniem.
- Jesteś pewna, że jest nieświadomy naszej obserwacji? - zapytał dziewczyny cicho. - Chcę by tak pozostało, wykrycie innych połączeń z tego źródła pewnie nic nam nie da. Zastanawiam się, z którą ze spraw jest związany. Jak tylko wyląduje daj mi namiar. I próbuj dalej określić co to jest.
- Na tyle pewna, na ile mogę. Nic nie wskazuje na to, że mnie wykryli - zerknęła w górę, na twarz Remo. - Będę cicho jak myszka. Planujecie coś na dzisiejszy wieczór? - uśmiechnęła się szeroko, mrugając niby to konspiracyjnie.
Prawie jak odpowiedź na jego pytanie, pojawiła się wiadomość od Ann:
""Kiedy możemy się wybrać na posterunek?"
- Na razie nie interesuj się wieczorem, ten dzisiejszy atak może się odbić potężną czkawką - Remo pokręcił głową. - Wciąż nie znamy innych przypadków, a wątpię, że był tylko jeden. Lepiej nie podpinaj się do sieci.
Poklepał Lisę po ramieniu i ruszył powoli do gabinetu Hyustona, zastanawiając się nad tym wszystkim i pisząc wiadomość do Ann.
"Nie wiem czy uda mi się wyrwać w najbliższym czasie, mój pracownik właśnie zaatakował konferencję na której byłem. Podejrzewam wirusa z nocy. Zastanawiam się czy nie wyłączyć czego można, aby się przed tym uchronić."

Harris wyglądała na zawiedzioną, czy to odpowiedzią czy zachowaniem Kye'a, ale ten już wchodził do akwarium, gdzie szef siedział rozparty na swoim krześle. Rozłączył jakąś rozmowę widząc wchodzącego Murzyna i wskazał na krzesło naprzeciwko biurka.
- Siadaj. Mi to wygląda na to, że nic nie kontrolujemy. Dostałem właśnie informację o dziwnych próbach pozyskania utajnionych danych firmy przez dwójkę innych, zasłużonych pracowników. Masz jakiś plan na ogarnięcie tego burdelu?
Remo nie zdążył odpowiedzieć, kiedy do pomieszczenia weszła Azjatka. Kobieta była wzrostu Ann, choć szpilki i krótka spódniczka próbowały oszukać rzeczywistość. Uśmiechnęła się i usiadła obok hakera, wyglądając jakby nie zauważała wzroku Hyustona.
- Proszę, kontynuujcie - powiedziała jakby jej obecność była najzwyczajniejsza na świecie.
Remo rzucił Azjatce krótkie spojrzenie, skanując jej twarz i wrzucając wyszukiwanie do bazy firmowej. Musiała mieć dobre plecy lub ostrą ambicję, skoro nagle pojawiała się znikąd przy takiej sprawie. Postanowił ją chwilowo zignorować.
- Zanim podejmę jakieś kroki chciałbym zeskanować Blacka. Mamy namiar na sygnał, kiedy wyląduje, wyślemy tam ludzi. Nie możemy teraz zaatakować tego obiektu, jak dotychczas pośrednicy byli zbyt dobrze wyczyszczeni z danych. Jeśli się nie mylimy, całe zamieszanie jest związane z tymi, o których wspomnieliśmy na konferencji.
- Ciężko mi sobie wyobrazić, że całe miasto cierpi z powodów trzech osób i jednej sztucznej inteligencji! - Hyustonowi często było ciężko w coś uwierzyć. - Niech grupa szybkiego reagowania trzyma rozgrzane silniki. To już nie pierwszy atak na nas, w końcu ktoś się wkurzy i polecą głowy… - zawahał się i zerknął na Azjatkę, która siedziała z nogą założoną na nogę i przysłuchiwała się rozmowie. W międzyczasie Remo otrzymał dwie kolejne wiadomości od Ann.
- Nic na to poradzić nie mogę - odparł Remo zgodnie z prawdą. - Zadziałamy mając jakieś dane. Na razie śledzimy ich o czym oni nie wiedzą. Gwałtowne działanie zdemaskuje nas i nie przyniesienie efektów.

Na szczęście ta nie dążąca do niczego dyskusja nie zdążyła się rozwinąć w coś jeszcze bardziej bezsensownego, kiedy dotarł do nich krzyk Lisy.
- Mam go!
Jednocześnie przesłała do Remo namiar, wskazujący dzielnicę fabryczną Queens.
- Nie ma w pobliżu kamer, które mogłabym przejąć - zakomunikowała jeszcze dziewczyna.
Kye wstał od razu i nie czekając na jakieś wydumane zgody, podbiegł do Harris.
- Nic nie rób na razie - wybrał numer do Psyche, licząc na szybkie połączenie. Jednocześnie dziękował technologicznym bogom za wielozadaniowość wbudowanych aplikacji, tworząc za pomocą wewnętrznego komputera wiadomość dla Ann.
Zarówno Psyche jak i Mik mieli aktywne połączenia, ale tu z firmy mógł zrobić w zasadzie wszystko, tak jak na przykład przykryć aktualną rozmowę swoją. Dzięki czemu usłyszał słowa Maroldo.
"...namierzyć tego, kto nimi steruje! Teraz śledzi nas jakiś wyglądający na wojskowy czy Gwardii Narodowej, zadzwońcie do nich i spytajcie czy ktoś nie zhakował ich maszyn. Kieruj się na ekspresówkę. Tam je prześcigniemy."
Remo przejął rozmowy obojga, nie przejmując się urażoną dumą Dirkuera.
- Ataki były wszędzie, zgubcie lub rozwalcie to co was śledzi. Mam dla was coś innego. Wracajcie do C-Tower jak najszybciej.
Holofony za bezpieczne nie uchodziły. Sieci wewnętrznej też nie ufał na tyle, aby powierzyć lokalizację.
- Nie wiemy czy nie są śledzeni w inny sposób - powiedział w stronę Hyustona. - Potrzebuję autoryzacji na użycie śmigłowca z lądowiska na szczycie budynku. Nawet jak to ślepa uliczka, warto zaryzykować.
- Zgoda - powiedziała od razu Azjatka, kiedy Hyuston miał dopiero w połowie otwarte usta. Wybrała numer i odeszła kawałek z kimś porozmawiać. Baza firmy zawierała niewiele danych o niej. Liu Sao, 30 lat, asystentka w dziale bezpieczeństwa. Zupełnie nic tak na prawdę nie mówiące informacje. Niemal takie same, jakie w bazie były o samym Remo.
Drzwi na open-space otworzyły się i dwóch uzbrojonych mężczyzn w aktywnych pancerzach wprowadziło półprzytomnego Blacka. Kye rzucił wchodzącym szybkie spojrzenie.
- Na razie sprawa sygnału jest ważniejsza, w głowie Blacka pewnie nic nie zostało - stwierdził, biorąc za przykład sprawdzanych niedawno netrunnerów. - Zamknijcie go gdzieś bez możliwości połączenia z siecią. To mój człowiek, nie chcę by został oskarżony jeśli nie kontrolował się w tym czasie - rzucił spojrzenie Azjatce. Nie zdziwiło go, że to ona tu jest najbardziej przy władzy. Już od początku za bardzo pasowała do dziewczynki wiceprezesa. On zwrócił się do swojej dziewczynki.
- Lisa, lecisz? - puścił jej oko, tak by tylko ona to zobaczyła. Nie miał pojęcia czy to wpływ Ann, ale ostatnio zachowywał się momentami jak młodzik. I to on odradzał Ferrick wizytę na posterunku, wolne żarty.
 
Widz jest offline