Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2017, 21:04   #6
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację

Kiedy oddział skierował konie w kierunku wroga, można było ocenić jego siłę. Zuagirowie nie byli wytrawnymi wojownikami, stosującymi wyszukane strategie i dobrze uzbrojonymi. Naprzeciw Turańczyków znajdowało się około trzydziestu jeźdźców na małych, acz wytrwałych koniach, odzianych w powiewające, ciemne szaty. Jeźdźcy ci, uzbrojeni w łuki, sejmitary bądź długie, ghanatańskie noże widząc swoją szansę, ruszyli przeciw małemu oddziałkowi dowodzonemu przez Jastrzębia. Liczyli na to, że zdołają pokonać mniej licznego przeciwnika, zanim reszta Turańczyków znajdzie się w pobliżu. Przeliczyli się...

Strzały zebrały swoje żniwo po obu stronach, a potem dwa oddziały wpadły na siebie w tumanie pyłu, na moment zasłaniającym wszystko co działo się wewnątrz. Główna grupa żołnierzy Mahath Agi zbliżyła się już na strzelanie z łuku, gdy z tumanu zaczęli wyłaniać się pierwsi uciekający Zuagirowie. Oficerowie natychmiast zwiększyli tempo i w kierunku buntowników poleciały strzały. Berwyn, raz za razem wypuszczał strzałę, z których większość dosięgała celu i jeźdźcy walili się w piach pustyni. Draugdin czując krew pogonił rumaka i zrównał się z ostatnimi uciekającymi. Nowe, doskonałe miecze zaśpiewały pieśń śmierci.

Chwilę potem po Zuagirach nie było śladu. Ci, którzy przeżyli zdołali umknąć na pustynię. Miejsce bitwy znaczyły leżące ciała niemal dwudziestu rebeliantów. Kilku z nich jeszcze żyło. Turańscy żołnierze dobijali ciężej rannych, a pozostałych zganiali w kupę, gdzie ich wiązano. Makhar prowadził przed sobą jednego z rannych.

- Związać ich. Staną przed obliczem Jastrzębia - któryś z oficerów wydawał szybkie rozkazy. - Wy! Eskortować ich. Za chwilę rozbijamy obóz.


Obóz został rozbity chwilę później w pobliżu skalnej iglicy wyrastającej wprost z piasku. Niemal natychmiast po tym, jak stanął namiot dowódcy, zapędzono do niego jeńców. Czterej Zuagirowie byli mocno związani, ranni i dodatkowo poturbowani podczas krótkiego marszu z miejsca potyczki do obozu.

Poza Mahath Agą w przesłuchiwaniu uczestniczyło kilku oficerów i Bahaka, śledczy i medyk w jednej osobie. Ten muskularny, łysy typ w skórzanej tunice i sandałach budził przerażenie, które potęgował fakt, że miał tylko jedno oko. Nie musiał stosować żadnych wymyślnych tortur, wystarczyło zwykłe, metodyczne bicie.

- Zuagirowie nie boją się turańskich despotów. Cokolwiek by się stało, takie jest zamierzenie boskiej Ishtar nad którą nie macie władzy...

Kilka solidnych, dobrze wymierzonych ciosów...

- Są większe, potężniejsze siły w działaniu, które zagrażają nam teraz... Nie boimy się....

Bahaka założył na palce kastet o posrebrzanych kolcach. Uderzył. Rozległ się trzask pękającej kości i wrzask bólu.

- Jesteśmy zdani na łaskę demonów z pustyni. Jesteśmy zgubieni... I Wy będziecie, jeśli nie opuścicie naszych ziem...

Na znak Mahath Agi Bahaka wyjął rozgrzany do czerwoności pręt z paleniska. Przyłożył do skóry jeńca. Zaśmierdziało przypalaną skórą. Znów rozległy się wrzaski bólu.

- Powiem... Powiem gdzie ukrywa się nasz przywódca... On... Chce rozmawiać... z Wami.... Mówię, to nie ze strachu lub bólu... Złe duchy krążą... nad tą krainą...

- Dość - warknął Mahath Aga wstając z miejsca. - Skoro chcą nam podać lokalizację ich siedziby, wyciągnijcie to z nich. Wyznaczę ochotników do zwiadu.
 
xeper jest offline