Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2017, 15:54   #5
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Akcja zwiadowcza

Przede wszystkim potrzebowali bezpiecznego miejsca na noc, więc Primus zajął się sprawdzaniem, czy na pewno jest bezpieczne. Zrozumiawszy, że nie dadzą rady przenieść wozu podniósł tarczę wyżej, zacisnął rękę na wyciągniętym gladiusie, a włócznię podał, Luthiasowi. Pochylony i skulony za tarczą, powoli i ostrożnie wszedł na teren fortu gotów do walki na wypadek zasadzki. Kwestię więźnia zostawił innym. Najwyraźniej Luthias wiedział jak się nim zająć.

Nic nie mówiąc, Rinmotoki dobył katany, zeskoczył z wozu i dołączył do Primusa, starając się nie narobić przy tym hałasu.

Przekroczywszy uchylone, okute drzwi znaleźli się na wewnętrznym dziedzińcu, który z braku lepszego określenia można by w tej chwili nazwać tylko… ogródkiem warzywnym. Obaj zwiadowcy niemal wdepnęli w główki kapusty. Dostrzegli też ładny stos drewna na opał, ułożony pod ścianą wieży. Zaś przy murze, niewielkie drewniane pomieszczenie, podejrzanie przypominające składzik na narzędzia.

Legionista spojrzał na Rinmotokiego i rozłożył ręce, jakby pytając o co tu chodzi.

Rimnotoki zbliżył się nieco do niego, aby móc szeptać bez obaw, że legionista go nie usłyszy:
- Coś jeść musi, nie? - Wzruszył ramionami. - Przeszukujemy szopę?

- Hej! W wieży! Opowiedz się! - krzyknął Primus. Skoro jest światło, to pewnie nie śpi, wnioskował.

Cienie się poruszyły, a po chwili z okna wyjrzała jakaś postać. Niestety światło padała na nią od tyłu więc widoczny był tylko jej zarys.

- Coście za jedni? - Zapytał, mieszkaniec wieży, głosem nieco zachrypniętym. Znać było, że od dawna z nikim nie rozmawiał, gdyż mówił z przerwami, jakby potrzebował chwili dłużej by przypomnieć sobie jak wymawiać słowa.

- Podróżni w potrzebie. Jedzenie mamy własne, noclegu potrzebujemy

- I desek może jakiś, aby wóz tu wtaszczyć - dorzucił samuraj, chowając miecz do pochwy, jednak zostawiając na nim na wszelki wypadek rękę.

Mieszkaniec wieży chwilę zwlekał, być może wpatrywał się w podróżnych, albo zwyczajnie myślał co z takim fantem zrobić. Po około dwóch minutach takiej ciszy, odwrócił się od okna, a zwiadowcy mogliby przysiąc, że usłyszeli zrezygnowane westchnienie. Światło wewnątrz wieży poruszyło się i przygasło, po czym znów rozjaśniało lecz tym razem na niższym piętrze. Powtórzyło się to jeszcze dwa razy.
Drzwi wieży zaskrzypiały i otwarły się na zewnątrz, a w nich stanął niewysoki człowiek, z długą posiwiałą brodą. W ręku trzymał niewielką oliwną lampkę którą sobie przyświecał kiedy schodził po schodach.


- Pocoście tu przyleźli? - zapytał niegrzecznie. - O tej porze to nie miejsce na wycieczki.

- Lawina spadła nam na głowy i jakoś musieliśmy się pozbierać - powiedział obcokrajowiec. - A innego schronienia nie znaleźliśmy.

Skoro ktoś przyjął rolę “gadacza” na siebie, Primus skupił się na obserwowaniu. Zapytał jedynie czy starzec znał Marka Vespiana, bo to od niego dowiedzieli się, że tu jest bezpieczne schronienie.

- Lawina mówisz, no to nic nie poradzimy - Starzec westchnął po raz kolejny godząc się z losem który zesłał mu nieproszonych gości. [/i]- Vespian? Pierwsze słyszę, no ale wchodźcie skoro nie ma innego wyjścia, nie zostawię was przecież jednorogom na pożarcie.[/i] - Sam zaś odwrócił się i poczłapał z powrotem do środka, po chwili ciepły blask lampki znów rozświetlił wnętrze.


Primus pokazał Rinmotokiemu by dotrzymał towarzystwa staruszkowi, a sam wrócił do wozu.


“Barbarzyńca” nie wydawał się zbytnio zachwycony tym, iż sam musiał iść do starca. Jeszcze się okaże, że będzie musiał robić za jakiegoś lidera czy co… Ale z braku innych możliwości poszedł za starcem, przyglądając mu się badawczo.

- Dziękujemy za gościnę, to sporo dla nas znaczy.

Gospodarz przyjrzał się uważnie swemu gościowi.
- Jesteś ze wschodu prawda? - Raczej stwierdził niż zapytał. - Byłem kiedyś na wschodzie, dawno temu, pewnie jeszcze przed twoim urodzeniem… ile to już lat, czterdzieści, może pięćdziesiąt?

- Jeśli tak, to faktycznie byłby tam przed moim urodzeniem - stwierdził obojętnie. - Ja opuściłem wschód tak z pięć lat temu.

- Niespokojny duch, co? - staruszek uśmiechnął się. - Znałem ja takich jak ty, nigdy na miejscu nie mogli usiedzieć, wiecznie tylko się po świecie szwendali, a jakie historie potem opowiadali… hohoho… aż samemu miało się ochotę ruszyć ich śladem. Ty pewnie też mógłbyś mi coś opowiedzieć, nie krępuj się, te stare uszy chętnie posłuchają dobrej historii.

- Ja tam świata dużo nie zwiedziłem, większość mojego życia w Imperium spędziłem w jednym mieście. Jednak mogę ci opowiedzieć historię z mych rodzimych stron, może jej nie znasz… “Choć jeśliś był na wschodzie to w to wątpię…” - dodał w myślach, niezadowolony z faktu iż nie poświęcał należytej uwagi opowieściom krążącym po dalekim wschodzie.

- Wiele, wiele lat temu, jeszcze zanim jakiekolwiek zwierzę czy człowiek chodzili po tej ziemi, zanim w ogóle powstała owa ziemia, a razem z nią lasy, deszcze, wiatr i wszystko inne, istniały jedynie smoki. Stworzenia te w swojej nieskończonej dobroci oraz mądrości zapragnęły stworzyć nowy świat. W tym celu poświęciły siebie i przemieniły swą krew w pranę, która dała początek wszelkiemu innemu istnieniu - zakończył Rimnotoki, niezbyt zadowolony z długości tej opowieści.

Nim starzec zdążył coś odpowiedzieć, do wieży zaczęli kolejno wchodzić towarzysze Rinmotokiego.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline