Maciej jakby się obudził. "Gdzie ja jestem? Sam nie wiem. Zaraz..." - mózg Macieja "przegrzewał" się z wysiłku. - Już wiem! - wymsknęło mu się. Spojrzał na wszystkich spłoszony. Zaczął grzebać stopą w ziemi i próbował się zarumienić, udając zawstydzonego. "Nie ma przebacz. To musi być psychiatryk. Sanitariusze w białych sutannach? Nigdy nie mogłem zapamiętać jak to się nazywa. Ale jak ja tu trafiłem? - pomyślał zanim znów chwyciły go wspomnienia, z których wyszło równanie: Śmierć ukochanej + Misje w agencji + Prześladowania i podsłuchy = Mania prześladowcza.
Las. Ucieczka! Ale choroba za bardzo go zżarła - dopiero teraz zauważył swe mizerne rozmiary. Wcześniej był bardziej umięśniony, wyższy i mniej odrętwiały. - Hej, a wy lubicie dżem? - przerwał wykład sanitariusza. - Bo ja lubie dżem. Dżem to mój idol. A wiecie jaki pyszny jest dżem. Dżem jest fajny. Jak tak razem z innymi dżemami wypływa z zacisznego słoika nawet jeśli po drodze jest dwóch sa-palców-nitariuszy. Ucieknie nawet jeśli po drodze jest jakiś mur-dłoń. Współpraca dżemu jest cold (czyt. "kuld") - powiedział próbując dać innym ucieczkę do zrozumienia, a wobec sanitariuszy jako zwykły świr. |