Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2007, 12:14   #23
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Nad ranem obudził mnie mój własny krzyk. Zerwałam się z łózka spastyczne łapiąc powietrze. Przerażona wpatrywałam się w bielone ściany.Gdzie ja jestem? dopiero po chwili przypomniałam sobie co się wczoraj wydarzyło.Podniosłam dłonie, chcąc w nich ukryć twarz. Kiedy znalazły się na wysokości moich oczu pobladłam,wróciło wspomnienie, przed chwilą przeżywanego koszmaru. Ciemna gęsta maź oblepiała je szczelnie niczym, lateksowe rękawiczki.

-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!-krzyknęłam, przerażona, rzucałam się w kierunku stolika, na którym wczorajszego wieczoru poukładałam skrawki materiału.

Szybko zrzuciłam piżamę i zaczęłam dokładnie ścierać pokrywającą mnie breje.Po godzinie czułam już dojmujący ból w rękach, ciało piekło mnie od ciągłego szorowania,ale dla mnie ciągle nie było dość czyste. Popadłam w stan katatonii, skulona kołysałam się w przód i w tył. W takim stanie zastała mnie pielęgniarka, która zaprowadziła mnie do łazienki, w jednej chwili znowu pozbyłam się ubrania, nie czułam wstydu, wewnętrzny przymus był silniejszy.Zaczęłam obmywać się w umywalce.Po krótkiej szarpaninie, siostra założyła mi znowu piżamę i odprowadziła do pokoju.Wyszła, a kiedy wróciła miała ze sobą leki i śniadanie, posadziła mnie przy stoliku. Machinalnie zaczęłam grzebać w talerzu, oddzielając, różne składowe śniadania. Mój umysł nie znosił chaosu, wszystko musiało być uporządkowane. Potem przyszedł czas na leki, nie oponowałam. Najpierw posegregowałam pigułki według wielkości, a potem ułożyłam je na podobieństwo rozszczepionego widma monochromatycznego. Pigułkowa tęcza powoli zaczęła znikać ze stolika w miarę przyjmowania przeze mnie kolejnych leków. Przed połudzeniem, wyprowadzono nas do parku okalającego szpital. Po drodze przyglądałam się pozostałym pensjonariuszom.Boże to jacyś wariaci, ja tu w ogóle nie powinnam być!myślałam przerażona, patrząc na wykrzywioną w posępnym grymasie twarz mężczyzny.Kiedy znaleźliśmy się na niewielkim placyku z krzesłami ustawionymi w koło, zapewne dla nas, spojrzałam w kierunku lasu, promienie słońca podświetliły unoszące się w powietrzu drobinki kurzu.Zaczęłam się krztusić. Usiadłam z boku jak najdalej od reszty, na jak najbardziej otwartej przestrzeni.Skąd mam wiedzieć co za zarazki mają na sobie!Lekarz zaczął opowiadać, delikatnie uniosłam dłoń, chcąc mu przerwać i wytłumaczyć zaistniałą w moim przypadku pomyłkę. Jednak zostałam zagłuszona przez współhospitalizowanych. Mój słaby głos utonął w szumie rozmowy. Nagle do moich uszu dobiegł głos mężczyzny, o smutnych oczach, on z całej grupy budził we mnie najwięcej sympatii. Ten o melancholijnym spojrzeniu podszedł do posępnego typa, który mnie przerażał i zaczął mu szeptem klarować, że ma jakiś plan. Przez chwilę wahałam się, ale możliwość wydostania się stąd była tak bardzo kusząca, że przełamałam opory i zblizyłam się do nich.
 

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 09-06-2007 o 12:20.
MigdaelETher jest offline