Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2017, 05:01   #22
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 5



Ludzie zgromadzeni na głównym pokładzie promu mieli okazję podziwiać niebo nad sobą. Dzień się kończył ładnym, bezchmurnym granatem. Zostało go może z pół godziny nim zacznie się pełnoprawna noc. Ale już teraz półmroki były tak ciemne, że twarze nawet stojących obok ludzi jawiły się jako jasne owale z niewyraźnie zaznaczoną mimiką z której najwyrazistszym okazywał się obecnie głos.
Mogli podziwiać niebo bo z wysokich burt niewiele więcej było widać na boki. Widok ku tyłowi zasłaniała rufowa sterówka. W niej nadal była skoncentrowana załoga i dochodziło obecnie miarowe parkotanie ciężkich diesli. Znowu obydwu. Cokolwiek dziewczyna z Det zrobiła z tym pękniętym przewodem przynajmniej na razie zdawało egzamin. Silnik miarowo dudnił basami jakby nigdy nie było inaczej.

Załoga mogła się skoncentrować na naprawie przebitek błękitnym kombiakiem burty. Obstawa i kumple Amelii bez większych trudności wycofali nieco uszkodzone pojazdy w tył. Przy okazji też i maszyna Petardy i błękitne kombi stanęły bardziej równolegle do burt łajby. Ludzie Jaysona od razu zajęli się przeciekiem. Uwolniona od narożnika auta dziura od razu chlusnęła strumieniem rzecznej wody. Jednak sytuacja po jakimś czasie została chociaż prowizorycznie spacyfikowana zestawem naprawczym z blachą i nitami w roli głównej.

Załoga czyli chyba głównie Jayson chyba jednak miała dość nieproszonych i kłopotliwych gości. Sprawna już łajba dobiła do brzegu przeciwległego do przystani z której niedawno odbili. Wciąż była widoczna choć została nieco z tyłu gdzieś o kilometr czy pół tej płynącej Arkansas dalej. Rampa dziobowa odpadła na dół rozchlapując wodę rzeki. Wyproszenie z lokalu wydawało się aż nadto czytelne.

Załogi jednośladów i dwuśladów stały przy swoich pojazdach na pokładzie głównym. Najbliżej rampy stał pojazd Black Cross i póki nie wyjechał to Vex i Spike na upartego z jakimiś kaskaderskimi jazdami mogli jeszcze myśleć o wydostaniu się stąd przejeżdżając po ich maszynie. Ale błękitne kombi to chyba by musiało zwyczajnie wypchnąć drugi pojazd by zrobić sobie miejsce na wyjazd.

- Dobra, słuchajcie, zaczęło się trochę nerwowo ale ten jednooki dupek i tamta zdzira strasznie mnie wkurzyli. I jeszcze ktoś do mnie strzelał. - zaczęła mówić Melody patrząc po kolei to na obydwie kobiety to na obydwu mężczyzn stojących obok. - Jayson coś chyba się zdenerwował i nas wyprasza wszystkich. - wskazała kciukiem za siebie w stronę nadbudówki gdzie było widać nerwową sylwetkę kapitana tego promu. - Ja zamierzam wracać do siebie. Do naszego obozu. Jak chcecie możecie jechać za mną. To jakiś kwadrans drogi stąd. - brunetka której w tych półmrokach włosy wydawały się czarne, machnęła gdzieś w głąb brzegu do jakiego przybyli. - Jayson się wkurzył więc nas z powrotem nie przewiezie. Przynajmniej na to mi wygląda. Następne kursy będą dopiero rano. Jak będziecie chcieli to wrócicie. - wskazała brodą w stronę urwanego mostu na rzeką który w tych wieczornych półmrokach nadal był widoczny jako pozioma krecha rozpostarta na pionowych pylonach z zauważalną wyrwą pośrodku. Musiał być też z jakieś pół kilometra od nich. A mniej więcej tam najczęściej dobijały i odbijały łodzie i promy z albo do Pendelton. Cały ruch na rzece ruszał o poranku.

Vex co prawda zauważyła, że chyba na tej parze mechaników zrobiła całkiem pozytywne wrażenie bo ten starszy nawet po przyjacielsku poczęstował ją skręcanymi bibułkami wypełnionych tytoniem i choć wyglądały dość niechlujnie zapach wskazywał, że na jakości tytoniu nie oszczędzał. Albo trafiła mu się po prostu dobra partia. Chociaż tu, na Południu, nie było to aż tak rzadkie jak dalej na północy jak choćby w jej rodzimym Det. No ale jednak nie oni tu rządzili tylko ten Jayson a ten nadal się pieklił, za te nerwy, awarie, dziury i podtopienie jednostki. Goście przynajmniej nie byli agresywni więc na mruczeniu, krzykach i wyproszeniu się skończyło. Testowanie jednak jego cierpliwości wydawało się już być dość ryzykowne.




"Patyczak" mógł w pełni odczuć jak "ta mała" mu przyłożyła. Teraz gdy adrenalina już opadła czuł nieprzyjemne pulsowanie na twarzy w miejscach gdzie pięści blondyny go trafiły. Pewnie już mu twarz zaczerwieniła bo spuchła na pewno. Zapadające ciemności maskowały jednak te uszkodzenia choć właśnie sam czuł je aż nadto dobrze. Teraz miał jednak inne zajęcie. Prawdziwie marynarskie. Wiosłował.
Wiosłował razem z chyba rybakiem sądząc po zapachu i sieciach jaki zgodził się na ten nadprogramowy kurs. I z tym Pazurem. Niby zapłacili więc mogliby tylko siedzieć. Ale oczywistym było, że prom, nawet powolny, jest szybszy od wiosłowej łodzi. Nie mieli go szans dogonić gdyby mieli się ścigać. Na szczęście tamten coś zwolnił i w końcu przybił do brzegu więc odległość malała całkiem szybko. Tyle, że nie było tak różowo.

Wcześniej wprawne, marynarskie oko dostrzegło nieco nieregularny rytm płynięcia promu. Najwyraźniej coś z nim było nie tak. Potwierdziło się gdy woda przyniosła odgłosy stukania i jakiegoś wiercenia. Rononn był prawie pewny, że to właśnie trwa jakaś naprawa. Coś tam musiało się pokiełbasić. Za to nie tylko on dostrzegł manewry promu gdy odgłosy naprawy ucichły. Jednostka ustawiła się dziobem do przeciwległego brzegu. Co dość jasno wskazywało, że chce tam dobić. Potem rozległ się odgłos uderzenia o wodę a byli już na tyle blisko by widzieć opuszczaną rampę dziobową. Jeśli te wszystkie samochody i motory wyjadą zanim się z nimi spotkają to się zapowiadał nie wiadomo jak długi pościg bo pieszy ścigać się z pojazdami nie miał szans. Ale rybacka łódź też już prawie dobijała do brzegu o kilkadziesiąt metrów od promu!

Angie widziała, jak zbliżają się do tego dużego statku. Ona i Mewa nie wiosłowali. Nie było już więcej wioseł. A gdy wsiedli wujek złapał za jedno a drugie kazał wziąć Patyczakowi. Razem raźno wiosłowali we trzech. Ponieważ prom płynął wolno a w końcu się zatrzymał przy drugim brzegu doganiali go coraz bardziej. Wcześniej widziała jak ci wszyscy ludzie na przystani poruszyli się gdy skryta w ramionach wujka powiedziała jak to jest z tym rejsem. Podszedł do nich jakiś pan i drugi. Pytał już konkretnie o ceny i godziny. Ciężar rozmowy przejął wujek i ta druga pani. Musieli co prawda zrobić "zrzutę" bo cena była za każdą osobę ale jednak mimo, że jeden z tych panów odszedł to z drugim się dogadali. I płynęli teraz jego łódką i prawie już dopłynęli.

- Ciebie właściwie to co przywiało? - zapytała Mewa patrząc na Rononna i korzystając z tego, że podczas tych paru czy parunastu minut płynięcia łodzią można było wreszcie w miarę spokojnie porozmawiać. 

- A wy to tu chyba pierwszy raz co? Nie widziałam was tu wcześniej. -
siostra Rononna po jakimś czasie zagaiła też i siedzącą obok blondynkę zerkając ciekawie i na nią i na wiosłującego Pazura.



Dziewczyna wychowana nad brzegiem Zatoki widziała oczy swojego brata, przyjaciela i kochanka. Widziała w nich ogień żądzy. Zadziorne, bezczelne, wyzywające spojrzenie. Ale skierowane prosto na nią i w jej oczy. Też czegoś w nich szukał? Znalazł? Nie była pewna. Ale na pewno zaraz za tym spojrzeniem powędrował mocny, drapieżny pocałunek rozgniatający jej wargi swoimi.
Wody przemieszanej pianą lądowało coraz więcej na podłodze łazienki. Fale były coraz bardziej wzburzone tak samo jak je czyniące para mokrych i gorących ciał. Te jednak w końcu po dojściu i przekroczeniu do kulminacyjnego momentu, pełnego sapnięć, jęków i nie do końca kontrolowanych, impulsywnych ruchów zaczęły się uspokajać. A woda w balii razem z nimi. W końcu zdyszany mężczyzna oparł sie leniwie o rant balii i przyciągnął do siebie kobietę. Byli tak zawieszeni na wpół siedząc na wpół leżąc wtopieni w siebie i nie skorzy do mówienia czy myślenia o reszcie świata poza ścianami łazienki.

Woda jednak uspokajała ale i stygła. Zaczęło się robić chłodniej. W końcu więc wyleźli z balii Lester bez ceregieli zgarnął dla siebie jeden z wiszących szlafroków drugi zostawiając dla Jess. Kurtkę ubrał na siebie więc na tym szlafroku wyglądała dość nietypowo. Resztę ubrań zgarnął w swoje ramiona.
- Chodź do pokoju. - powiedział krótko dając znać, że czas opuścić mokry lokal.

Wracając do pokoju jednak musieli przejść przez ten sam korytarz jakim wcześniej prowadziła ich pracująca tu dziewczyna. Teraz już znali drogę więc jej nie potrzebowali. Ledwo jednak wyszli na ten korytarz właściwie od razu natknęli się na trzyosobową grupkę. Ją znali już z widzenia wcześniej. Ta Latynoska od tego dzieciaka. Drugim był jakiś mężczyzna w średnim wieku. Trzecim był Simon. Kobieta dalej coś mówiła prosząco przez zapłakane oczy. Obcy mężczyzna wydawał się być zmęczony czy zirytowany. W dłoniach miał staromodną walizkę ale z naklejonymi, skrzyżowanymi plastrami mającymi robić chyba za znak krzyża. Bo coś dziwnie mniej więcej na środku wieka walizki wyglądały. Simon wyglądał na trochę zaciekawionego, trochę rozbawionego i trochę zirytowanego. Cała trójka stała w przejściu, pewnie chcąc porozmawiać w miarę na osobności, poza główną salą. Ale też i przy okazji blokowali powrót do niej czy wejście na górę do pokoi.

- Powiedz jej, że to jakaś śpiączka. Nie wiem więcej. - mruknął wyraźnie zirytowany starszy facet do młodszego Thorna. Mówił chyba jednocześnie i do niego i do latynoskiej matki. Simon chwalił się zawsze, że zna latynoski bełkot choć na ile go znał i brat i Jessica to sprawa była dość śliska. Jakoś dziwnie często te znanie ograniczało się do prób bajerowania lasek z efektem różnym. Czy była to wina bariery językowej czy samego Simona to już też była sprawa dość śliska. Teraz coś zaczął mówić jakby po latynosku choć wyraźnie się jąkał i wahał co powiedzieć. Kobieta dla odmiany odpowiedziała bez wahania, jak z karabinu maszynowego i złapała starszego faceta prosząco za ramię.

- Chce byś mu pomógł. Mówi, że ci się odwdzięczy. Mam spytać czy w naturze? - zapytał Simon puszczając oczko do mokrej pary w szlafrokach ale patrząc uprzejmie na faceta z jakim też rozmawiał. Ten też się obejrzał na mokrą parę ale jednak matczyny chwyt bardziej go interesował. Właściwie jak się z niego uwolnić.

- Bardzo śmieszne. - parsknął zirytowanym tonem łapiąc za dłoń Latynoski i zabierając ją ze swojej dłoni. - Nie mogę mu pomóc. Jest nieprzytomny. Głęboka śpiączka. Nie reaguje na żadne bodźce. Oddech słabo wyczuwalny, źrenice też reagują słabo. Nie pomogę mu. Nie mam lekarstw na takie coś. Albo mu samo przejdzie albo... - lekarz wyzwolił się z uchwytu kobiety i wydawał się wzburzony ale gdy jakoś doszedł do swojej fachowej opinii wzrok mu się zawiesił gdzieś w dolnych rejonach schodów.

- Już jej to mówiłem. - Simon skrzywił się zrezygnowany widząc, że temat chyba był już wałkowany a doktor nie zna się na jego poczuciu humoru.

- A na pewno znasz hiszpański? - starszy facet uniósł brwi mając chyba podobne wątpliwości do tej umiejętności Simona jak i wielu ludzi przed nim gdy młodszy Thorne miał okazję ją zaprezentować.

- No pewnie! Tylko ona strasznie dużo gada i bardzo szybko i co chwila ryczy. - Simon zapewnił od razu i to solennie o swoich możliwościach ale też i poskarżył się na tą niewdzięcznicę z jaką musiał współpracować. Dwaj mężczyźni chwilę mierzyli się wzrokiem jakby czekali który pierwszy pęknie ale w końcu lekarz dał sobie chyba spokój.

- Nie istotne. Ja nic tu nie poradzę. Zrobiłem co mogłem. Przyjdę rano. Jeśli będzie do kogo. Dzięki za pomoc bo mnie już łeb pękał od tego jazgotu. - powiedział i pożegnał się starszy facet zerkając na parę w szlafrokach, na zapłakaną Latynoskę, na Simona i odwrócił się by odejść. Teraz gdy ona widząc co się dzieje patrzyła błagalnie głównie na niego Simon skorzystał z okazji i uśmiechnął się szelmowsko do Jess i Lestera. Uśmiech wyglądał jakby właśnie coś zmajstrował. Albo czegoś się dowiedział.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 16-05-2017 o 13:18. Powód: obróbka skrawaniem
Pipboy79 jest offline