Khazad nie mógł się doczekać polowania na giganta, jak tylko dowiedział się, że takie przedsięwzięcie zostało zaplanowane. A nagroda była ogromna. Oczywiście Arno nie miał zamiaru i możliwości startować w tym wyścigu, co nie znaczyło, iż nie planował pomóc.
Okazało się również, że to Jost został wyznaczony na dziedzica rodu i Hammerfist nie miał żadnych obiekcji. W zasadzie odmówić pomocy mógłby wyłącznie wtedy, gdyby to Edmund miał zostać lordem. Tego krasnolud nie byłby w stanie przełknąć żadną miarą.
Przez pewien czas zostali jeszcze w mieście, ponieważ nie sposób było iść nieprzygotowanym na takiego przeciwnika. W takim przypadku zwyczajne atakowanie w grupie mogło zakończyć się szybką śmiercią całego zespołu, nie mówiąc o wypadach w pojedynkę. A żeby o takowym w ogóle była mowa, trzeba było zdobyć informacje. Tę kwestię Arno zostawił swym towarzyszom, samemu pracując w kuźni.
Czas ten jednak musiał dobiec końca i z powrotem znaleźli się na trakcie, z którego nie schodzili miesiącami. Celem były w końcu Góry Krańca Świata na granicy z Kislevem i choć sama podróż obyła się bez większych problemów, to w okolicach Heisenbergu skończyło się to bezpowrotnie.
Pierwszymi oznakami były zdechłe zwierzęta, śmierdzące rozkładem w gorącym powietrzu. Dalej nie było lepiej, zaś oni zmierzali do epicentrum zarazy. Do miasta. Chorobę nazwano Klątwą Gigantów, choć nie do końca wiadomo z jakiego powodu.
Późniejsze spotkanie z alchemikiem oraz ochroniarzem i asystentem w jednej osobie nie dostarczyło wielu nowych informacji.
Wtedy właśnie rozdzielili się. Arno, Jost i Edmund postanowili zostać razem z alchemikiem, natomiast Bert i Eryk podążyli wprost do Heisenbergu. Po informacje i alkohol.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |