Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2017, 21:29   #80
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Echo w Karczmie

W tym czasie anielica dosiadła się do sióstr.
- Gdzie Three i Four? - zapytała łagodnie badając nastroje dziewcząt po walce.
Wszyscy zdawali się zmęczeni.
- Three śpi. Four... hyh. Pewnie w piwnicy ogrywa w piciu jakiś tutejszych. - Odparła Two pijąc z dużego kufla piwo.
- Dz. Dz. Dz...ien..dobry. - przywitała ją mała czarodziejka z każdą chwilą ściszając głos.
- Weroniko spokojnie, to nasza sojuszniczka. - uspokoiła ją Herbia głaszcząc dziewczynkę po kapturze.
Echo Powitała dziewczynę skinieniem głowy.
- Dzień dobry Weronika. Nazywam się Echo. Co cię sprowadza?
- Ugu... - mruknęła coś niezrozumiale
- Jest nieśmiała - wyjaśniła Herbia. - Weronika ukończyła podstawową naukę magii leczenia i światła w świątyni wiedzy. Potem jako ochotniczka zgłosiła się do stacjonowania w Loungher i Garollo. Można powiedzieć że jest naszym punktem kontaktowym w tych okolicach.
- Można by ująć, że to nasza informatorka. Nie odbiega to od prawdy. {Zero}
- To bardzo dobrze. Potrzeba takich osób. Szczególnie kiedy potrzeba ustalić w tym miejscu naszą pierwszą linię obrony przed tym co nadchodzi.
- Kto przypuszczał, że zaatakują tak szybko. - zapytała retorycznie Herbia
- Wolałabym wiedzieć kiedy znów zaatakują. - rzekła Zero z lekkim niepokojem - Lada dzień spadną pierwsze śniegi. Komunikacja będzie utrudniona, podróż również...
- Ano. B-Był tu taki... przystojny pan. Kilka dni przed walką. Była z nim Gabriela.
- Fairy shooter?! {Zero}
- Um. I prowadzili jakąś budowę. Ale... czegoś brakuje. I że to już nasza “działka”. {Weronika}
- Czy ten piękniś miał może czarne włosy i ubrany był w biały mundur? {Herbia}
- Um. {Weronika}
- Kto to? - zapytała Zero kierując pytanie do Czarodziejki.
- Sojusznik. Shiba Tatsuya. Razem z Fairy Fencer oraz Yue zajmowali się dostępem do Ediosu. W efekcie przełożenia prac udało im się opracować system komunikacji dalekiego zasięgu. Projekt jeszcze nie jest gotowy. Wymaga on testów magicznych po stronie Stolicy.- wyjaśniła
- Zaraz zaraz. To znaczy że jest w tym mieście urządzenie zdolne do komunikacji ze stolicą, ale stolica jeszcze go nie przygotowała? {Zero}
- Tak. Un. {Herbia, Weronika}
- One, weź Ihastę i udajcie się do stolicy. Powiedzcie że mają ruszyć 4 litery żeby to działało. W razie czego szturchnięcie Stalowego, niech przyśle wsparcie. {Zero}
Termin Edios również występuje wśród anielskiej rzeszy. Najprościej ujmując... jest to “zbiór” wszelkich informacji o świecie. Niewiadomo czy to po prostu pojęcie uogólniające czy ma on faktycznie jakąś namacalną postać. Nie wiadomo czy, gdzie i jak istnieje, a tym bardziej jak się do niego dostać. Jednak ze słów tutaj użytych można wywnioskować że wspomniana grupa ludzi potwierdziła jego istnienie.
- Bardzo chciałabym dowiedzieć się więcej i obejrzeć co zbudowano - Echo zaczęła się dopytywać o ten system i gdzie znajduje się to wybudowane.
Z opisu miało to wyglądać jak dość duży kopiec albo pagórek z wyrośniętą na szczycie sosną i wejściem u podnóża. Lokalizacja mniej więcej w połowie drogi między miasteczkiem a winiarnią Dionizego.

Po dość niedługim czasie Erven wyłonił się z piwnicy będąc prowadzonym przez pewną damę w stronę sypialnianej części karczmy.
Echo powiodła wzrokiem za mężczyzną. Westchnęła ciężko, przeprosiła dziewczyny przy stole i podążyła za parką.
Pokój Jackelin mieścił się na 2 piętrze. Przechodząc przez pierwsze piętro, tuż obok prywatnego balkonu, akurat ktoś stamtąd wychodził. (Jackelin go nie widzi bo już weszła na schody na kolejne piętro)

- ...spoko. Pójdę tylko po coś do picia. Ty tak serio z tą krwi... - spostrzegł przechodzących i od razu ściszył głos - Zobaczę co da się zrobić.
Prywatny balkon był zamkniętym pomieszczeniem z jedną parą drzwi. Wewnątrz, sądząc po rozmiarze mogły się mieścić najwyżej dwa 4-osobowe stoliki. Na tajne pomieszczenie raczej się nie nadawała ale na prywatną schadzkę był w sam raz. Co więcej ze wspólnej sali nie dało się nikogo stamtąd dostrzec, choć balkon był otwarty.
Od mężczyzny biła złowroga aura. Nie taka jak u demonów, raczej taka od osób bardzo niebezpiecznych.
Przeszedł obok nich, trzymając ręce w kieszeni bluzy z kapturem, a kaptur naciągnął by bardziej skryć twarz. Nie nosił przy sobie broni.
Od pozostałych pokoi wciąż dało się odczuć nietypowe obecności. Trudno to sprecyzować ale można było czuć niepokój albo nietypową moc.
Nie wszczynając podejrzeń Echo nie miała co teraz próbować sprawdzać każdego pokoju. Jak tylko Three odpocznie poprosi ją o trening.
Pokój Jackelin znajdował się za 3 drzwiami po lewej. Dopóki nie opuszczało się karczmy klucz do pokoju można było trzymać przy sobie.
Erven dostrzegł Echo jak już byli pod pokojem. Uznał, że anielica może spokojnie wracać do swoich zajęć.
Echo przyjęła to ze stoickim spokojem. Odwróciła się (z małym trudem bo za duża była na te korytarze) i odeszła. Ciekawość zwyciężyła i zajrzała na balkon.
Przy pierwszym stoliku siedziała czarnowłosa dziewczyna. Charakterystyka jej osoby przypominała skrzyżowanie rasy wampirów i syren.
(Harkenia)
To zapewne przy niej siedział tamten mężczyzna.
Przy drugim stoliku zasiada dziewczę z aureolą nad głową.
(Baira)
Nie była aniołem, albo Echo jej nie znała. Po energii od niej bijącej mogło się wydawać że ma coś wspólnego z aniołami. W każdym razie była niezwykle silna, tak że bijąca od niej aura była aż widoczna.
Za to największym zaskoczeniem był jej rozmówca.

Zadakiel. Anioł i Dowódca Dominacji. Jego obecność była zapewne tłumiona przez obecność jego rozmówczyni, dlatego nie dane było Echo go wcześniej wykryć.
- Witaj Zadakielu - powiedziała bez strachu Echo wchodząc do środka. Była ciekawa reakcji zebranych na jej obecność.
- Co cię sprowadza na ziemię?
Anioł zdawał się bardziej zaskoczony od jego rozmówczyni, ale mniej od wampirzycy, która aż podskoczyła na krześle.
- Echo! Co Ty tu robisz!? Tu się ukryłaś? - Zapytał zaskoczony z lekkim wyrzutem. On z pewnością nie będzie dobrze nastawiony do anielicy. Nawet odpuścił formalności, choć de facto był aniołem. Ale... czyżby nie wiedział gdzie znajdowała się Echo? Czyżby...ktoś coś zataił?
- Przepaszam za najście - anielica przeprosiła… wampirzycę skoro była najbardziej wstrząśnięta jej nagłą intruzją. - Postaram się odpowiedzieć na twoje pytania, lecz zauważę, iż moje padło pierwsze. Co tu robisz?
- Errr. W sumie też możesz to usłyszeć. Sądzę że nawet Ty, jeśli przyjąć pewne ugody mogłabyś stać się pomocna. Kojarzysz tą oto osobę? - wskazał na jego towarzyszkę.
Echo zaprzeczyła kręcąc głową.
- To reprezentantka rasy Pixiv. Możesz ją znać pod innym mianem. Avenger.
Mściciele, czy też Avenger, to dawna rasa stworzona przez bogów, aniołów oraz Salferianów. Rasa stworzona do eliminacji zagrożeń wyższej kategorii jak zstępujący bogowie zła, czy istoty posiadające olbrzymią niekontrolowaną moc. Wraz z końcem wielkich wojen pozbyto się większości przedstawicieli tej rasy, choć niektóre egzemplarze mogły pozostać uśpione lub ukryte. Powód był prosty. Z braku większego celu istnienia, rasa straciła znaczenie, a ich olbrzymia moc stanowiła zagrożenie. Często w zapiskach rasę porównuje się z Ex-Machina, choć obie rasy nie mają wiele wspólnych cech.
Niektóre jednostki, pełnią rolę strażników artefaktów, których nie dało się zniszczyć
- Otóż widzisz... wykryliśmy niedawno ślady czegoś co zaginęło wieki temu. Artefaktu o niespotykanej mocy. I chcielibyśmy to odzyskać. Jeśli jesteś skłonna pomóc, mogę przymknąć oko że się tu spotkaliśmy. Oczywiście Baira ma ten sam cel.
- Rozumiem. W interesującym momencie przybywasz. Długo już tutaj jesteście? - anielica zdała się być nieporuszona informacją o niezwykłym odkryciu.
- Przybyłem niedawno. - odparł opierając plecy o oparcie krzesła. Baira milczała, raczej przyglądając się obojgu aniołów.
Chwilę później słychać było klaśnięcie. Było to klepnięcie w lwi zadek Echo. Zakapturzony mężczyzna wrócił z napitkami ale nijak nie mógł przejść przez drzwi. Bo coś mu je blokowało.
Echo aż sapnęła z zaskoczenia postępując kilka kroków do przodu. Odwróciła głowę aby spojrzeć z wyrzutem na wchodząca osobę. Ale mimo jego zachowania miał rację. Zastawiłą drzwi. Dlatego też upewniła się, że nie będzie przeszkadzać i usiadła wracając do rozmowy.
- Co to za artefakt?
- Venitas. Zwany świętością-demonów, łamaczem balansu czy też paradoxem zasad. Jedyny i niepowtarzalny, którego nie udalo się zniszczyć za czasów wielkiej wojny i który zaginął w tamtym okresie.
Nazwa gdzieś się kołatała w pamięci Echo, jednak trudno było ją przypisać do czegoś znaczącego. Widocznie musiał być to naprawdę stary artefakt. Łamacze balansu były echo poniekąd znane. To artefakty, których moc mogła wpływać na zasady panujące w świecie. Większość nich była niszczona. Anioły miłują porządek. A artefakty te mogły być poszukiwane przez demony.
- Macie już jakiś kierunek poszukiwań? Mogę wam pomóc, lecz obiecałam wpierw pomóc ustawić w tym mieście linię oporu przeciw demonom. Jeśli pomoglibyście razem moglibyśmy więcej zdziałać w obu sprawach.
- Jak na razie wszystko wskazuje północ, ale pustyni bym nie liczył. Nie widzę celu by właśnie tam miał się znajdować. Może ta ludzka osada w górach... jakkolwiek ją zwią. Faktycznie obecność demonów, może wskazywać że też tego poszukują. Fumm. Mógłbym przekazać wieść archaniołom, ale musiałbym mieć coś... więcej niż tylko wieść o ataku demonów. Twój występek, źle cię stawia w świetle pozostałych braci i sióstr. Samo wspomnienie że tu jesteś może wywołać wrzawę. Hmm. Co tu począć? - zapytał spoglądając na sufit i gładząc się po brodzie.
Echo spojrzała na anioła przed sobą chłodnym spojrzeniem.
- Ach… rozumiem. Ale mylisz się. Moja obecność tutaj nie jest sekretem. Odpowiem za swoje postępowanie jak przyrzekłam. Zaś nie wiem jak możesz nazywać siebie aniołem Zadakielu. W obliczu inwazji demonów na ziemie zamierzasz targować się niczym podstępny demon.
- A... Siostra Echo jak zwykle nie znasz się na żartach.- podrapał się po głowie z lekko zawiedzioną miną - Informację dla rodzeństwa podrzucę przy okazji. - mrugnął - Pamiętaj jednak, że nie powiem że tu jesteś w zamian za pomoc. Rozumiem chcesz pomóc ludziom w walce z demonami, ale ci u góry nie lubią odwlekać swoich spraw. Gdyby się dowiedzieli musiałbyś wrócić w trybie natychmiastowym. W sumie to mógłbym... nie, nie wolno mi. To niewłaściwe dla mej funkcji. - rzekł spoglądając smutno na ziemię.
- Wierzę, że pośród ludzi i nie tylko, są dobre osobniki. Zostawienie ich na pastwę demonów nie powinno być normalne tylko dlatego, że ktoś nam nie dał odpowiedniego rozkazu… - westchnęła anielica kręcąc głową. Przebywanie na ziemi wpływało na nią w dziwny sposób. - Ale moja oferta dalej jest aktualna. Nie interesuje mnie co powiedzą na górze. Jeśli chcesz pomóż mi, to szybciej ja będę w stanie pomóc tobie. Jeśli nie chcesz zwlekać, to postaram się do ciebie dołączyć jak uwinę się z tym tutaj. Możliwe, że będe miała pomoc.
- Zrozumiałem. Powiedz mi jeszcze. Jakoś... nigdy nie miałem okazji o to zapytać, a kto będzie wiedział najwięcej jak nie rzeczona osoba. Narodziłaś się cherubinem prawda? - zapytał wskazując palcem (wnętrzem dłoni do góry).
- Nie bracie. Narodziłam się aniołem. Wspięłam się po hierarchii. Ale to było bardzo dawno temu.
- Ach. - westchnął jakby chciał coś zaproponować, ale najwidoczniej echo nie była do tego właściwa. - W takim razie z mojej strony to wszystko. Baira. Postępuj wedle wytycznych i odnajdź Venitas. Skontaktuj się ze mną gdy na coś natrafisz.
- Tak. - odparła dziewczyna beznamietnie.
- Czemu to ma znaczenie? - dopytała się.
- Byłem ciekaw.
Anielica kiwnęła głową.
- Na dole są moje wspólniczki. Zechcesz dołączyć?
- Nie. Na mnie już pora. - odparł anioł zalewając pomieszczenie blaskiem.
Zniknął wraz z jego końcem.
Baira powstała z miejsca. Spojrzała w stronę anielicy, w jej oczach była wrogość. Choć nie emanowała od niej żądza mordu, chęć niszczenia, czy nienawiść. Ciekawe co to mogło znaczyć.
- A ty Biaro? Zechciałabyś dołączyć? - zapytała anielica podnosząc się z zamiarem wyjścia.
- Deined. Cel jest jasny. Odnaleźć venitas. Ruszam od razu. - odparla beznamiętnie. Poczym wychodząc dodała cicho, ale echo słyszała wyraźnie - Mam w tym własny interes...
Pixiv były, zgodnie z opisem, bezosobowe podobne odrobinę do Ex-Machina. Niczym maszyny w ludzkiej formie. Jednak ostatnie zdanie... było jak najbardziej ludzkie.
Na tę uwagę Echo ściągnęła brwi lecz wolała niczego nie wszczynać. Sama wyszła z pokoju jeszcze raz przepraszając za najście. Zatrzymałą się przy stoliku dziewcząc odprowadzając wzrokiem Pixiv zastanawiając się czy to dobry pomysł ją zostawiać. Musiała jednak poczekać na Ervena…

Wysoko nad ziemią

Jakiś czas później.
Aftokrator.
Zadkiel pojawił się w jednym z obszernych korytarzy suto usłanych kolumnami.
- Zadakielu? - rzekł jakiś anioł stojący w cieniu kolumny.
[img=http://smg.photobucket.com/user/cybergoonieenderwiggin/media/Characters/mechangel.jpg.html]mechangel.jpg Photo by cybergoonieenderwiggin | Photobucket[/img]
Nie był sam za kilkoma z pozostałych kolumn również ktoś się ukrywał.
- Fiduciose [czyt. fidukius]. Przebudzona Pixiv otrzymała rozkaz.
- Dobrze. {Fiduciose}
- Cośśś cię niepokoi Brracie? - inny anioł wylonił się zza klumny. Trzymał na ramieniu anielski pistolet.
[img=http://www.zerochan.net/553176]Anima: Beyond Fantasy/#553176 - Zerochan[/img]
- Nie uwierzycie kogo spotkałem. Nawet ty Icarusie. Echo. {Zadakiel}
- O! U... {Fiduciose}
- W zamian za ukrycie tego spotkania, pomoże odnaleźć Venitas. Nie udało mi się jednak wyłudzić zwoju. {Zadakiel}
- Po zzzdobyciu Venitas nie, nie będzie nam juższ potrzebny. {Icarus}
- Nie powiedzieliście jednak, że ewoluowała w hierarchii. O mało nie zaproponowałem jej zdobywania artefaktów. - rzekł Zadkiel krzyżując ręce na piersi. - Co by było gdyby została Tronem.
- Nie zamartwiaj się bracie. Pozbędziemy się jej, gdy przyjdzie na to czas. Łatwo jest obrócić gniew ludzi przeciwko nam. {Fiduciose}
- No nie wiem bracie. Rzekła coś dziwnego... Jej obecność tam nie jest sekretem i że przyrzekła wrócić. {Zadakiel}
- Morfeusz jest bezstronny. Jego oczy w amuletach spoglądają wszędzie. Niemożliwe by uciekła choć jednemu spojrzeniu. - rzekł inny anioł.

- Co sugerujesz Sandalfonie. {Fiduciose}
- Jedyny sposób by zablokować oko... to spoglądać weń na nią innym. {Sandalfon}
- Twierdzisz że ktoś ją ciągle obserwuje. {Zadakiel}
- Tak twierdzę. {Sandalfon}
- A więc ktoś wie, co się szykuje... - orzekł Fiduciose - W takim razie musimy uważać na nasz kolejny ruch…

* * *

Po powrocie do głównej sali karczmy.
- Echo! Co za pokaz świateł? - zapytała Zero wskazując palcem na prywatną lożę. - Parę osób o mało nie narobiło w gacie. Przypomniała się im ostatnia noc. - zaśmiała się
- To… hm… to był jeden z moich braci - anielica ściszyła głos - ale nie jestem pewna czy to mój sprzymierzeniec. Teraz to nie jest aż tak istotne. Jest sprawa z tym magicznym połączeniem tak? Myślę, że mogłabym zawieźć wieści i wrócić tutaj w przeciągu jednego dnia. O ile nie wpadnę na żadne trudności. Czy One już wyruszyła?
- Tak, jest z nią Ihasta więc pewnie też lecą. Powinnaś odpocząć i odzyskać siły. - Orzekła Herbia - Miałaś drugi największy udział w tamtej walce.
- Nie ma co kryć. Erven też się popisał. Należy mu się chwila sławy - rzekła Zero spoglądając w stronę pomieszczeń sypialnianych.
- Och już sobie ją odbiera - mruknęłą anielica wywracając oczami. - Wolałabym aby się zdecydował czy mam go pilnować jak dziecko czy nie.

Po jakiejś godzinie tuż przy wejściu do karczmy dało się słyszeć... bliżej nieokreślone emocjonalnie okrzyki. Widocznie przybył ktoś znany choć miano Najsłabszego zdawało się być z tym sprzeczne.
Grupie przewodził chłopiec w płaszczu, spod którego wystawała spora ilość sprzętu. Łuk, kilka mieczy, zapewne jakaś broń palna, kilka pasów z mnóstwem sakiewek. Na plecach niósł 3 plecaki.

Za nim podążała reprezentantka Drakoni, tak jak i Ihasta. Szła dumnie ze złożonymi skrzydłami, dzierżąc włócznię. Łuski pokrywały większość jej ciała tworząc naturalny, dość skąpy, strój.

Po drugiej stronie chłopaka szło dziewczę które można by uznać za anioła.
(meiko)
Z pewnością była reprezentantką Uskrzydlonych. Pytanie tylko czemu Echo czuła wobec niej bliskość. Czyżby jeden z jej rodziców był aniołem. Miała tylko jedno skrzydło w barwie błękitu. Jak na drobne dziewczę niosła na plecach ciężki dwuręczny miecz. Prosty, choć pięknie wykonany.
Jedyne co było dziwne to fakt że w przeciwieństwie do chłopaka, od jego towarzyszek czuć było siłę. Tylko jego obecność nie pasowała do obrazka.
- Yo Najsłabszy! Jak tam poszukiwania? - zagadnął któryś z tutejszych.
- Znów ganiasz za kluczami? - zagadnął inny.
- No tak wyszło. - odparł chłopiec - Widzę że ostatniej rady nie posłuchaliście. Od tego alkoholu aż wam miasto wyparowało. - rzekł z przekąsem wołając do gospodyni kolejkę dla wszystkich.
Echo odwróciła się aby zobaczyć co się dzieje i przyjrzeć się zarówno chłopcu, jak i jego obstawie.
- A więc to jest ten rzeczony Najsłabszy? - zapytała retorycznie Zero - Cuś mizerny.
- Bo to nie on pewnie jest główną siłą uderzeniową. Tylko one - powiedziała spokojnie Echo.
- Zdaje mi się że kogoś mi brakuje. Nie wiem czy wiesz Echo, ale zwykle grupy łączą się w 4-5 osób. Zdarzają się dość rzadko 3 i 6 osobowe. A patrząc na Niego mam pewność że nie należą do wyjątku.
- Pewnie niedługo się dowiemy.
Uskrzydlona z grupy “Najsłabszego” podeszła do Echo. Przyglądała się jej z ciekawością. Niepewnie próbując ją pogłaskać. Chłopak zasiadł przy wolnym stoliku razem z drakonią, zabawiając gawiedź różnymi opowieściami. Sądząc bo wspomnianych lokalizacjach zapewne wrócili z Rockviel.
- Nie jestem zwierzęciem - Echo pouczyła dziewczynę.
- Ach przepraszam. - dziewcze ukłoniło się szybko w geście przeprosin, upuszczając miecz na łapę anielicy. (rękojeścią w stronę łapy) - Ach przepraszam. - Ponownie się ukłoniła.
- W porządku - anielica złapała rękojeść pomiędzy palce swojej łapy i podniosła do góry miecz, który przy proporcjach Echo wydawał się wielkości patyczka.
- Przepraszam, że pytam, ale czy w twoich żyłach płynie anielska krew?
- Ano... niewiem. - Odparła niepewnie - Ojciec jest człowiekiem, a matki nigdy nie poznałam. - Ach. Proszę się nie martwić... przywykłam do tego pytania.
- Ja jestem aniołem. Wyczuwam pewną bliskość z tobą. Nie mogłam sobie tego inaczej wytłumaczyć. Najsłabszy to twój przywódca?
- Prawdziwy anioł? - zapytała otwierając szerzej oczy i składając ręce do modlitwy
Tym razem wypuszczony oręż uderzył o stół.
- Eeee jeśli pytasz o lidera grupy, tak. - odparła powoli dobierając słowa.
- Wasze pojawienie się robi wiele zamieszania. Jesteście tutaj znani.
- Tutaj jesteśmy pierwszy raz. - odparła dziewczynka - W tamtym. Loungher? Byliśmy dwa razy. Przybysze nas znają, bo Seiji z nimi robi interesy.
- O! Co ciekawego oferuje? - zapytała Herbia, zerkając kątem oka na młodzieńca
- “Robótki ręczne”? - zapytała niźli odpowiedziała, palce kładąc na brodzie - Seiji sam robi rzeczy, nie zawsze mówi co. Pomagał przy robieniu tego miecza. - uniosła na swój oręż - i włóczni Darrii - wskazała mieczem wbijajac go w oparcie krzesła. - Przepraszam. - wyskomlała a w kącikach oczu zaczęło coś lśnić (łzy).
- Meiko. - wspomniany chłopak podszedł do dziewczęcia próbującego wyciągnąć miecz bez znaczenia krzesła. - Ja to wezmę. - oznajmił odbierając jej broń. - Przepraszam za nią. Bywa... ... nieuważna. - rzekł po dłuższej chwili milczenia, oczywiście będąc w ukłonie.
- Przeprosiny należą się właścicielowi krzesła - uśmiechnęła się łagodnie Echo. - Seiji tak? Miło poznać, jestem Echo. Czy ty i twoja drużyna bylibyście zainteresowani pomocą przy umocnieniu tego miejsca?
- Dziękuję za wyrozumiałość. Jestem Seiji alias “Najsłabszy”. Chodzi o walkę z demonami? Y... Nie. Jesteśmy tu tylko na chwilę. O ile demony nas w tym czasie nie zaatakują, to raczej na zwadę nie będziemy czekać. Już to przerabialiśmy w warowni. - pomachał dłonią na znak zaprzeczenia i może dla podkreślenia swojej pozycji - Sądząc po strojach. Osoby przy stole to część oddziałów stolicy, jak mniemam? Dobrze się składa. Jak będziecie słać raport, napomknięcie, że górska warownia jest bezpieczna. Zebrane oddziały utrzymały i zlikwidowały zagrożenie ze strony demonów. Niestety straciliśmy drogi i kilka przesmyków. Więc bez wsparcia technicznego nie będziecie mieli dostaw zaopatrzenia, przez co najmniej kilka dni. Musicie korzystać z lokalnych źródeł. To raport od staruszka Gendou.
Zero, Herbia i Weronika przez chwilę patrzyli na chłopca mrugając oczami jakby czegoś nie zrozumiały. Na usta cisnęło się jedno czy dwa przekleństwa.
-A więc już pomagasz. Dziękuję. Nie jestem do końca obeznana z ludzkimi zbrojeniami, może chociaż podzieliłbyś się uwagami jak można przerobić to miasto za przyczółek obronny - Echo nie miała absolutnie żadnego problemu przyznać się do niewiedzy. Wszak jeszcze by coś źle zrobiła.
- Szczerze mówiąc... nie mam pojęcia. Macie oddziały, przybyszów, bodajże niedaleko jest gildia łowców bestii. Czemu by ich wszystkich nie spiknąć razem. To samo zrobiliśmy w warowni. Wzięliśmy górników, krasnoludy, nawet gigant się znalazł. Trochę pułapek, ładunków wybuchowych i armia demonów nawet nie zdołała uciec. Fakt faktem mieliśmy Don-a, małe zaplecze magiczne i kilka artefaktów, ale to tylko dodatki. Mam wrażenie, że ci u góry i tutejsi nie chcą pomocy przybyszów z powodu jakiś nieokreślonych wynagrodzeń i roszczeń. Fakt nie każdy pomoże, ale każdy chciałby się móc spokojnie napić czy odsapnąć po podróży. Niestety bez spokojnej przystani raczej byłoby trudno. A teraz panie wybaczą, muszę udać się na spotkanei z mędrczynią wiedzy.
- Och? A która to? - Echo zawsze lubiła mędrców. Mimo, że nie miała z nimi zbyt wiele do czynienia jednak byli oni zawsze warci uwagi.
- Dobre pytanie. Na tym piętrze jej nie widziałem. Wyżej, to wątpliwe. Zakładam więc, że siedzi w piwnicy, do której jeszcze nie zszedłem. Zgodnie z opisem... ma wyglądać jak mała dziewczynka, bodajże Ex-Machina więc... jeśli nikogo takiego nie zobaczę, poszukam po tych bardziej podejrzanych. - mrugnął - Na pewno tu jest, bo po próżnicy bym nie leciał.
- Ex machina..? A nie Pixiv? Bo jak tak to wyszła.
- Pixiv? A co to? Mędrczyni wiedzy to na pewno mała dziewczynka i ex-machina. Reszta wskazówek zwykle jest rozbieżna, co do koloru włosów, uzbrojenia, stroju... Pixiv to jakieś inne określenie?
- Nie. To podobna istota. Wolałam się upewnić. Nie będę zatrzymywać.
- Dzięki. Jeśli chcecie możemy się jeszcze rozmówić jak skończę.
- Czemu nie - odparła spokojnie Echo.
- No to na razie. - Odszedł kierując się ku piwnicy.

Erven i łóżkowe pogaduchy

Erven był zadowolony. Leżał właśnie w łóżku z wtuloną w niego kobietą i za nic nie chciało mu się wstawać. Co tu dużo powiedzieć. Właśnie zaliczyli encore i był nieco zmęczony, a musiał wracać do swojego oddziału po raport sytuacyjny… choć znając życie pewnie siedzieli sobie i pili. Opcjonalnie inaczej urozmaicali sobie życia.
- Wiesz Jackelin… - powiedział leniwie - ...im dłużej jestem w tym świecie tym bardziej nie pojmuję jaki jest on nielogiczny…
- Nie ty pierwszy to odkryłeś. - zaśmiała się okrywając go gołą nogą. - I pewnie to się pogłębi... Ja dałam sobie z tym spokój. - powiedziała manewrując palcem po jego piersi - Po prostu uznałam że tak musi być.
- Jednak w każdym szaleństwie jest metoda. - mruknął w zadumie - W głębi duszy jestem naukowcem. Staram się pojąć zasady, powiązania i metody, a że planuję zajść wysoko to byłoby to pomocne…
Westchnął lekko po czym pokręcił lekko głową.
- ...ale ten świat… on mija się z tym do czego się przyzwyczaiłem w moim. W moim świecie, a dokładniej w moich kręgach… wszystko rozbija się o żelazną logikę przydatności. Tutaj? Absurdy stoją na szczycie hierarchii… i nikt tego nie widzi.
- Na przykład?
- Spójrz na Osadę. Nim pojawili się przybysze i zmiany jakie zaszły w świecie pod ich wpływem to była, nie, chyba nadal jest, jedyna jednostka produkująca żywność. Co oczywiście jest samobójstwem strategicznym, bo jej wyeliminowanie sprawi Wielki Głód nie tylko w Unii, ale i w okolicznych terenach. Logiczne jest przypisanie każdemu miastu szeregu miejscowości, wiosek, osad, mieścin, produkcyjnych. W ten sposób nawet wyeliminowanie części nie sprawi katastrofy logistycznej. Z kolei Kraj Ziemii jest właściwie jedynym dostarczycielem dóbr metalicznych, a w końcu góry są też i w innych krajach…
Zaśmiał się lekko, choć z pewną goryczą uronioną nad głupotą tego świata.
- ...a to tylko szpic sztyletu!
- Kiedyś tak było. - przytaknęła - O ile dobrze pamiętam przed ostatnim wstrząsem... nie chyba wcześniej.
Każde z miast ma własne pola uprawne oraz, w miarę możliwości, kopalnie. Jednak osada jest jakby głównym zaopatrzycielem, podobnie Rockviel. W końcu materiały nie znajdują się wszędzie. W tym świecie nie stosuje się także kopalni odkrywkowych. Choć może do dobrze. Pomimo braku ciężkiego sprzętu czy dużego rozwoju mechanicznego, ten świat jakoś sobie radzi. Tam jest nawet lepiej niż w Icegardzie.
- Cóż, słyszałem, że Kraj Lodu to dość… prymitywne miejsce, ale jeszcze tam nie byłem. - zauważył z namysłem
- Z kolei, weź na przykład dziesięciu obywateli rdzennych dla tego świata z różnych statusów społecznych i dziesięciu losowych przybyszy. W oczach ogółu, nie ważny jest wygląd, ubiór, czy uzbrojenie. Wszyscy są równi co jest... raczej dziwne. Jak myślisz?
- Rozumiem twój pogląd. Ale sam pomyśl... na chłopstwo zapewne nie zwracasz uwagi jeśli nie musisz. Oni też nie chadzają w udziwnionych strojach. Jest raczej monotonnie, roboczo. Gdyby było inaczej byłoby dziwnie racja? Mógłbyś uznać taką osobę jako dość znaczącą, gdzie w rzeczywistości to zwykły szarak. Podział wśród tutejszych jest raczej oczywisty aż do bólu. Póki osoba nie jest znacząca raczej nie ma się z nią kontaktu, a i ona sama żyje własnym życiem. Popatrz teraz na przybyszów... nie widać wśród nich nic co mogłoby ich łączyć. Mają zbroje, egzoszkielety, łuski, mundurki szkolne. Co niektórzy “przybrali barwy tego świata“ tylko po to by móc się wpasować. Na początku może miało to i sens. A teraz? Liczba przybyszów dorównuje albo nawet i przewyższa tutejszych. Próba zmiany czegoś nad czym się nie panuje jest głupotą i marnotrawstwem energii... którą można całkiem przyjemnie wykorzystać. - uśmiech kusicielki - Zachowały się jednak różnice społeczne. Większość przybyszów nie wejdzie od tak w strefę władzy, czy wybije się sztuką handlową. Na to potrzeba czasu, znajomości czy osiągnięć. Ale nawet bez tego, ilość rzeczy do zrobienia w tym świecie jest spora. Płaca w stosunku do trudności, z perspektywy przybyszów też nie jest najgorsza. Można całkiem wygodnie żyć, bez większych wyczynów. Jedyne co napędza przybyszów to adrenalina i duma, rywalizacja czy zwykła chęć przygody. Dlatego nikt nie pcha się by sięgnąć innego statusu.
- Hmm… - Erven mruknął przeciągle - O tym tak nie myślałem. Dzięki, teraz mam nad czym główkować z drugiego punktu widzenia, ale… - tutaj uśmiechnął się szeroko - ...według tej logiki, to ja jestem jakiś inny.
- Inność, też nie jest czymś szczególnym u przybyszów. - zaśmiała się - Jesteś po prostu... hm.. ambitny. Zdaje mi się że próbujesz osiągnąć hm... zapuścić korzenie w tym świecie. Może nawet sięgnąć po coś znaczącego. Nie ma w tym czegoś niezwykłego. Po prostu tak jest. Spałam kiedyś z równie ambitną osobą... może nawet zdołał dokonać tego do czego dążył, ale nasze drogi się od dawna nie skrzyżowały. Jedyne co może ci umknąć przez ambicje to otoczenie, bliscy... - pokazała trzeci palec i przez chwilę się zamyśliła - Cel? Właściwy cel? Pozostałe możliwości? Zapomniałam.
Nekromanta zaśmiał się radośnie.
- Czyżbyś mówiła z własnego przykładu? - zapytał rozbawionym, choć zaczepnym głosem.
- Powiedzmy że nie jesteś pierwszy, którego naszły takie rozważania w moim łóżku. - zaśmiała się w odpowiedzi - Ale mam na to lekarstwo. Zwykle po trzecim razie... zapominacie o tym i zasypiacie - wytknęła język.
- Z chęcią, ale muszę odebrać raport sytuacyjny od mojego oddziału. - odpowiedział z nutką żalu - Jednak pytanie sprzed pozostaje. - zrobił tutaj chwilę przerwy - Co powiesz na danie wycisku demonom? Przyznam, przydałby mi się spec od materiałów wybuchowych… a lepszej specjalistki nie znajdę.
- Tak się składa, że miałam w sprawie materiałów z kimś się tu spotkać. W sprawie demonów... nie chciałabym tu utknąć zbyt długo. To nie miejsce w którym mogłabym osiąść. Mogę... powiedzmy pozostać na jeden sezon. Tak się składa że według tutejszych... dziś jest ostatni dzień jesieni. Co opowiadałeś o absurdach w tym świecie? - zapytała żartem. W końcu jeszcze dzisiejszego ranka wszystko (natura) było zielone.
- Nie każ mi znowu zaczynać. - odpowiedział pół śmiechem, po czym już przytomniej - Pamiętasz kto to był? Może znam?
- Najsłabszy? Ostatnio stacjonuje w Rockviel. Zrządzeniem losu dowiedziałam się że ma się tu pojawić. W sumie jego celem jest osoba którą eskortowałam, więc może to nie tak losowy przypadek. - Dodała unosząc się na rękach. Koc zsunął się po jej zgrabnym nagim ciele.
- Powinien tu być przed wieczorem. Więc mamy jeszcze chwilę.
- Hmm… całkiem podoba mi się ta myśl. Tylko “Najsłabszy” brzmi mi na przybysza. Nie wiem co jest w stanie Ci zaoferować, ale ja jestem z Oddziałami Królewskimi… - mówiąc po podparł się na łokciach i przybliżył swoją twarz do jej mówiąc już szeptem - ...uwierz mi… mam lepsze alternatywy od niego.
Po tych słowach objął ją jednym ramieniem w pasie i przyciągając ją do siebie, obrócił tak, że znalazła się pod nim. Nie miała jak odpowiedzieć… jej usta były zajęte.
Widać nie każde twierdzenie jest prawdziwe...
Po trzecim razie, postanowili się ubrać i udać na dół, do głównej sali karczmy. Swoja droga, zamieszania z nowo przybyłymi niebyli w stanie usłyszeć.
Erven i Echo, karczma

Schodząc do wspólnej sali Jackelin szybko zorientowała się, że wyczekiwany przez nią osobnik przybył wcześniej niż było przewidziane.
- Hej szefowo! Najsłabszego coś przygnało, że tak wcześnie? {Jackelin’O)
- Kto wie. Mówił że tylko teraz miał gryfa pod ręką. {Właścicielka karczmy}
- Cóż, skoro jest nieobecny może chciałabyś poznać ofertę Oddziałów? - zapytał Erven Jackelin - Nic nie szkodzi sprawdzić co ma do powiedzenia druga zainteresowana strona, prawda?
- Mogę posłuchać. Nic nie stoi na przeszkodzie zaopatrzyć się w kilku źródłach.- przytaknęła.
Udali się razem do stolika Zero.
- O Erven... widzę że nie próżnujesz. - zaśmiała się białowłosa.
- Po prostu jest sprytny i nam zostawia całą robotę… - anielica powiedziała to w taki sposób, że nie było wiadomo czy to sarkazm czy przytyk.
- Niemalże wszystko co robię jest z myślą o korzyści Unii. - powiedział z cwanym i pewnym uśmiechem - Dla przykładu… Poznajcie Jackelin’O. Speckę od materiałów wybuchowych. Ma czas na jeden sezon, czyli przez zimę i być może nam pomoże, ale warunki kontraktu trzeba dogadać…
Zrobił chwilę przerwy i uśmiechnął się szeroko.
- Mam pomóc? Jackelin, to Herbia, Zero, Weronika, Two i Echo. Przy okazji Zero, przyda się raport sytuacyjny, ale to potem, bo coś słyszę, że mnie minęło co nieco...
- Jak już zostałam przedstawiona, jestem Jackelin’O. Przybyszka. Znam się na wybuchach i wysadzaniu w powietrze. I nie... nie jestem aniołem. - wskazała palcem na aureolę. - A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. W ramach pomocy, chciałabym otrzymać zaopatrzenie do moich maleństw.
Wyjęła z kieszeni bombę w kształcie dyni.

- Takich bomb... - zaczęła Herbia
- Nie nie. Chodzi mi tylko o ładunki wybuchowe. Co macie? {Jackelin’O}
- Hmm. Pod ręką nic. - odparała Zero. - Herbio co możemy sprowadzić?
- Mieszaninę otrzymywaną z Nitro Licris. Przybysze zwą ją Nitrogliceryną. Niestety trwają nad nią testy w fabryce, więc nie wiemy jeszcze wszystkiego. Czarny proch, dość rozpowszechniony przez przybyszów. Wojsko zakupiło dość spory zapas. I kilka tutejszych specyfików chemicznych i stałych. Jak popielny pył, czy rdzeń reaktora. Zależy czego będziesz potrzebować i w jakich ilościach.
- Nada się. Na Nitro bym liczyła, ale transport tego może być niebezpieczny. Czarny proch także używam, choć jest zdeczkę słaby. O reszcie nie słyszałam, ale póki daje kopa, to się nada. Potrzebuję także szarpneli, skrawków metalowych, mogą być gwoździe.Trochę proszków o różnym działaniu, trochę trujących, pieprzu, siarki. Gazów zapewne nie jesteście w stanie kompresować więc się nie nada. Z płynów wszystko co łatwopalne. Plastik... nieważne. Co silniejsze może być w mniejszych ilościach, co słabsze w dużych.
- Załatwione. Ale jeśli zwiejesz... - Zero powiedziała poważniejszym tonem, a Two poruszyła swoim szerokim mieczem.
- Spokojna głowa. Nawet ja nie chciałbym mieć na pieńku z Białymi Rycerzami. - Wybroniła się przybyszka.
- No to jesteśmy umówione. Erven nie przekabaciłeś czasem jeszcze kogoś? Five dogadała się z Xerneą, więc będziemy mieć oddział łuczników.
Zadziorny uśmiech zawitał na twarzy Ervena.
- Oddziały Królewskie w końcu doceniają moje... zdolności? Daj chwilę to zobaczę co da się zrobić… masz kogoś konkretnego na oku?
- Szczerze mówiąc widziałam jakiś nietypowych wojowników jak schodzili do piwnicy. Ale jak gustujesz tylko w płci pięknej - zaśmiała się zero - To może ta z niebieskiego dworu Selvan? (tyż w piwnicy).
- Niebieski dwór? - uśmiechnął się szeroko Erven - Brzmi obiecująco. Opisz mi ją, a z wojownikami zobaczę co da się zrobić potem.
- Nie rozmawiałam z nią. Nosi szaty typowe dla tamtych rejonów w barwach błękitu. Każdy kto jest członkiem rodu nosi swoje barwy. - wyjaśniła wojowniczka.
- Brzmi logicznie, ale to mi wystarczy by ją znaleźć… Nie powinno być większego problemu. Co do wojowników to najpewniej będzie sprawa czysto pieniężna, ale kto wie… - spojrzał tutaj badawczo na Zero z zadziorny uśmiechem - ...myślisz, że mamy jakąś Kartę Przetargową? - Oczywiście pił do niej… złośliwiec.
- Poza twoim kroczem? - zapytała z uśmiechem - Wraz z wojną będzie więcej przeszkód na drogach, mniejszy rynek pracy...
- Nie do końca - wtrąciła się Herbia - Wraz z armią demonów będzie więcej wszelkiej maści zleceń dla najemników. Jedynie wszystko będzie bardziej niebezpieczne.
- Ale wraz z wojną, może zmniejszyć się sam rynek i to dosłownie. Dawanie im pieniędzy w zamian za wymaganą pomoc może być dobrym rozwiązaniem ale tylko na krótki okres. Później uznają to za podstawę wszelkich działań. Zamiast im płacić... może lokalna władza mogłaby im pójść na rękę, w jakiś sposób. Darmowy nocleg lub inne usłógi. Przynajmniej czasowo. W każdym razie podczas targowania się staraj się unikać kwestii zapłaty czy temu podobnych. - wyjaśniła Zero - Później rozmówię się z Viscountem w imieniu Białych Oddziałów.
- Mam trochę gotówki przy sobie i mogę ją zainwestować w imię dobra Unii. - powiedział z uśmiechem Erven - Poza tym, nikt za darmo nie będzie podejmował pracy na zasadzie “o zapłacie porozmawiamy później, kiedyś”. Zostaw to na mojej głowie. Co do władcy tych terenów to nim z nim porozmawiasz, chciałbym zasięgnąć u niego słówko. Nie będzie to problemem?
- Dobrze. Uprzedzę go że zjawimy się jutro. Nie jestem najlepszą osobą do takich rzeczy. Zwykle zajmuje się tym Tallawen lub sama księżniczka. - dodała wojowniczka.
- Jak chcesz mogę wesprzeć Ciebie w negocjacjach. Nie jestem idealnym kandydatem, ale… - powiedział spokojnie mag.
- Każda pomoc się przyda, szczególnie w polityce. - przytaknęła.
Erven skinął Zero głową doceniając tym jej akceptację, lecz w jego wewnętrznym świecie… głęboko ukrywanym przed wszystkimi pomyślał zwycięsko…
“Wszystko idzie zgodnie z planem!”
- Zatem jesteśmy umówieni. Choć nie jestem mistrzem retoryki to mam nadzieję, że wytarguję dobre warunki. Dołożę wszelkich starań, aby to się stało.
 
Asderuki jest offline