Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2017, 22:19   #46
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Biała Gołębica" wyglądała pięknie, lecz wbrew nazwie nie było w jej wyglądzie nic pokojowego, łagodnego. Wprost przeciwnie - fregata sprawiała wrażenie 'kogoś', kto zaczepiony odda z nawiązką. A to Maelarowi w niczym nie przeszkadzało. Wypływali na szerokie, ale równocześnie bardzo niebezpieczne wody. Dobrze było mieć (w charakterze sojusznika) kogoś, kto na widok niebezpieczeństwa nie podwinie bojaźliwie ogona, ale stawi temu niebezpieczeństwu czoła.

* * *

Po zatroszczeniu się o swego wierzchowca, a potem o swe miejsce do spania (w takiej właśnie kolejności) Maelar wybrał się na zwiedzanie fregaty, która przez najbliższych kilka dni miała być jego domem. A pierwsze swe kroki każdy rozsądny podróżnik powinien skierować do kuchni, na statkach zwanej kambuzem. Każdy wiedział, że kuk jest jedną z najważniejszych osób na statku.
Przez moment stał w wejściu, chcąc się zorientować, czy swym wejściem nie przeszkodzi kucharzowi.
- Dzień dobry - powiedział, widząc, że pan i władca tego miejsca nie zajmuje się niczym ważnym.
Elf spojrzał na wchodzącego, po czym skinął głową, wyraźnie nie mając nic przeciwko towarzystwu.
- Dzień dobry - powitał Maelar’a, nie przerywając obierania jabłek, które następnie wrzucał do dużej misy.
- Maelar - przedstawił się właściciel tego imienia, chociaż był pewien, że każdy na tym statku zna jego imię. - Pomóc?
- Zwą mnie Nileon - przedstawił się pan i władca kuchennego królestwa. - I nie, radzę sobie ze swoimi obowiązkami. Lepiej korzystaj, bracie, z ciszy i spokoju, póki masz ku temu okazję - poradził, nie przerywając swej pracy.
- Gdybyś, zatem, Nileonie, potrzebował w ciągu najbliższych dni pomocnej dłoni lub zręcznego noża, to z pewnością bez problemów mnie odnajdziesz. - Maelar z uśmiechem skinął głową, po czym zostawił swego rozmówcę sam na sam z jabłkami.

* * *

Z wyjątkiem paru pomieszczeń, należących do oficerów i załogi, statek stał przed Maelarem otworem. Mógł go zwiedzać od topu najwyższego masztu po zęzę (do czego akurat nikt go nie namawiał). Sprawdzono tylko (w miarę dyskretnie), czy umie się wspinać (i czy wie, kiedy ma zniknąć z oczu, by nie przeszkadzać załodze), po czym pozostawiono mu wolną rękę. A jako że wspinanie się po drzewach Maelar miał niejako we krwi, to i z wędrówką po rejach kłopotów nie miał. Drzewa w Puszczy były wyższe, niż grotmaszt "Gołębicy", a i one kołysały się na wietrze, chociaż mniej systematycznie, niż maszty fregaty.

Załoga była wyjątkowo nieliczna, jak na tak dużą jednostkę, jednak za sprawą umiejętności marynarzy i odrobiny magii fregata spisywała się na wodzie idealnie. Przynajmniej na tak ją oceniał niezbyt wprawny w tej materii Maelar, którego znajomość z morzami ograniczała się do trzech raptem rejsów.
Powiadają, że fregata pod pełnymi żaglami to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie można ujrzeć na świecie. Obok kobiety w tańcu i konia pełnej krwi w galopie. I Maelar był w stanie z tą opinią się zgodzić. Chociaż znał się dobrze na koniach, na kobietach znacznie mniej, to jednak piękno docenić potrafił.
W skład liczącej trzydzieści trzy osoby załogi wchodziły również i kobiety, jednak nie było ich wiele. Tylko cztery doszły do wniosku, że bardziej kochają otwarte przestrzenie oceanu, niż śnieżne pustynie, bezkresne połacie łąk czy też lasy porośnięte wyższymi niż wieże drzewami.

O ile ktoś mógłby się zdziwić widokiem elfek, parających się 'męskim' zajęciem, jakim było ciągnięcie za liny i stawianie czy refowanie żagli, o tyle obecność Aswyn byłaby dla każdego, największego nawet ignoranta, jak najbardziej na miejscu. Bo gdzie indziej mogłaby się znaleźć syrena, jak nie w pobliżu wody?
Jednak Aswyn była zajęta, a Maelar nie był na tyle spragniony towarzystwa ładnej kobiety, by jej przeszkadzać...

'Marynarz w noc się bawi, we dnie w hamaku śpi.' Tak przynajmniej głosiła popularna piosenka. Najwyraźniej jednak Maelar trafił na jakiś nietypowy statek, bowiem nie dość, że marynarze nie wylegiwali się tłumnie w hamakach, to jeszcze ci, co w danej chwili nie dbali o żagle, zajmowali się różnymi ważnymi dla poprawnego funkcjonowania statku sprawami. Sprawami, których wykonanie znajdowało się poza zasięgiem możliwości szczura lądowego, jakim był, nie da się ukryć, Maelar. Od biedy mógłby zabrać się za szorowanie pokładu czy ciągnięcie fałów, ale nie sądził, by ktoś mu powierzył refowanie żagli czy trzymanie steru.

* * *

Sztorm nie należał do najprzyjemniejszych zdarzeń.
Co prawda Maelara nie dopadła choroba morska, ale rozsądek nakazywał pozostać pod pokładem. Oczywiście można było się przywiązać liną do masztu (bo nikt raczej nie zawróciłby, by wyciągnąć z wody jednego głupiego elfa) i podziwiać piękno natury i szaleństwa zywiołów, ale ile można było moknąć... i plątać się załodze pod nogami. Trudno było znaleźć prostszy sposób, by wzbudzić niechęć marynarzy.

* * *

Poranek przyniósł inne atrakcje.
Nietypowe odgłosy, dochodzące z pokładu, wywabiły Maelara z kajuty.
Spotkanie na morzu często prowadziło do wymiany informacji, w tym jednak wypadku sądzić można było, że dojdzie raczej do wymiany pocisków.
- Walczmy, czy uciekamy? - zagadnął Galadiona, pierwszego oficera 'Gołębicy'.
- Atakujemy - usłyszał odpowiedź, wypowiedzianą stanowczym głosem, który jakimś cudem zdołał wzbić się nad ogólnie panujący hałas związany z przygotowaniami do bitwy.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 18-05-2017 o 22:35.
Kerm jest offline