Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2017, 21:26   #377
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

Eryk udał się pewnego słonecznego dnia do Doobledorsa, mag miał dwie klientki, córki Henka, które kupiły zapas mikstury pobudzającej godny oddziału ogrów. Potem mag skrzywił się
-[i] One chcą otworzyć przybytek… No wie pan… Z kobietami. Nową pracownicę zatrudniły… Dużo im doradza… A miły pan chce czegoś ode mnie.”
- Zasługuje pan na prawdziwą miłość ja niestety nie mogę tego panu dać. Strasznie mi przykro, że traktuje Pana instrumentalnie…, Ale czy zgodziłby się Pan umagicznić mi miecz, jeżeli dam Panu dupy? - Spytał wprost.
Doobledoor otworzył usta w szoku, a potem rzekł poważnie.
- No wie pan! Za kogo mnie pan ma. Mógłby pan zaproponować miłe spędzenie czasu. Jak dwoje prawdziwych mężczyzn. Nie wie pan, co to męska bliskość i przyjaźń?
- Ale nie ma pan się, co wstydzić! Ja jestem takie miejscowy Markietanek Miłosierdzia. Przecież mnie Pan podrywał widać, że jesteście samotni to pomogę się wam rozładować a wy mi też pomożecie, bo ostatnio coraz więcej potężnych przeciwników przede mną i potrzebuję takiej magicznej broni żeby chronić moich przyjaciół i potrzebujących. Proszę się nie martwić jestem paladynem, więc nie przenoszę żadnych chorób chroni mnie błogosławieństwo Sharanee i Dziedziczki - Wyjaśnił z uśmiechem - A co ma do tego przyjaźń? Przecież to normalne rozładowanie jak wypicie dobrego piwa, pomoc przyjacielowi w potrzebie albo transakcja nie ma w tym nic zdrożnego. Raimiel mi podpowiedziała żebym Panu ten układ zaproponował sądziłem, że skoro oboje jesteście kochający własne płcie to się znacie i że chcę Panu pomóc - Teraz Eryk był autentycznie zaskoczony reakcją maga.
- Ramiel, Ramiel… To nie ta elfia wiedźma z dworku? Oj, proszę jej ta łatwo nie wierzyć… Przyznaję, że trochę tęsknię za fizyczną bliskością, ale nie tylko. Nie był pan na randce? Gdzie się pan wychował, w obozie najemników? - zapytał
Młodzian uśmiechnął się promiennie - Skąd Pan wiedział? Bo wie Pan jak byłem młody to wcześnie się rozbudziłem i zaczęło się od męczenia zwierząt. Po tym, jak koń ostro sprzeciwił się moim zalotom tato doszedł do wniosku, że pora przedstawić mnie Markietankom. To właśnie one nauczyły mnie, że te wszystkie opowieści o miłości, randkowaniu i małżeństwie to wszystko funta kłaków niewarte! Po prostu różne wersje tej samej wymiany tyle, że zamiast złotem płaci się czasem albo ciałem. Miałem też kolegów, z którymi grzałem materace… Wie Pan czasami przed albo tuż po walce człowiek potrzebował pozbyć się napięcia albo przypomnieć sobie, że wciąż żyjemy a brakowało czasu, pieniędzy albo możliwości pójść do namiotów dziwek to wtedy pomagaliśmy sobie nawzajem rozładować napięcie tak jak ja Panu proponuje teraz - Wyjaśnił bez żadnego skrępowania.
W oczach czarodzieja, ku swemu zdziwieniu, Eryk zobaczył jedynie współczucie i zrozumienie.
- Za napastowanie zwierząt to się tobie chłopcze należało, nie wolno męczyć braci mniejszych. Jednakże rozumiem twoją sytuację. Moja druga żona była kapitanem najemników. Moja matka była jej winna pieniądze, i taniej było mną zapłacić. Cóż, nie było źle, inni żołnierze mnie szanowali, bo tam nauczyłem się robić te eliksiry, a żona nie była taka zła, nie przeszkadzała mi i wystarczali jej podkomendni. Gorzej było ze służbą. Pamiętam błoto, miałem je wszędzie.,. Wracając do meritum, to te markietanki tak mówią, bo wiedzą, że nie zaznają nigdy prawdziwej miłości. Dlatego chcą pozbawić jej innych. Dwa razy byłem zakochany, raz w pewnym varsisie. Wiesz? Chciałem być bardem, ale niestety matka widziała we mnie czarodzieja… Kazała mi uczyć się magii i spełniłem jej życzenie. Potem, gdy ożeniłem się po raz trzeci i mieszkałem w cheliax, moja żona miała lokaja. Był już niemłodym mężnym, półorkiem… ale to nie istotne. Miłość, to pragnienie przebywania nieustannie z daną osobą, niemożność zapomnienia o niej… radość i męczarnia zarazem. Znasz kogoś takiego, przyjrzyj mu się.
Eryk na chwilę zastanowił się nad słowami maga - Jedyne takie osoby w moim życiu to moje boginie Imoden i Sharanee one kochają mnie za to, kim jestem inni ludzie widzę we mnie ładny kawał mięcha, który można przeruchać, głupka, którego da się wykorzystać albo narzędzie, którym da się pokierować. Moje życie było puste Matka mnie nienawidzi dla ojca byłem tylko następcą inni mnie niby szanowali za zdolności bojowe, ale sądzili, że nie widzę tego szyderstwa, które mieli w oczach… Za to boginie są wobec mnie szczere! Wiedzą, jaki naprawdę jestem nie oceniają po pozorach i pozwalają mi pomagać innym - Wyjaśnił z uśmiechem aż dziwne, że pomimo tak przykrych doświadczeń wciąż chciał pomagać ludziom - Przykro mi, że mieliście takie przykre życie ja zbuntowałem się przeciwko woli ojca, bo życie najmity było puste. Przyszedłem tutaj, bo się o was martwiłam wiecie jak to jest wy magowie całe życie spędzacie nad księgami a tacy bardowie i czarodzieje od tak znają magię a do tego więcej dupczą i się bawią, podczas gdy wy siedzicie nad zakurzonymi zwojami czy innymi kotłami to nic dziwnego, że potem takim sfrustrowanym magom nasienie zalewa mózg i się mszczą na całym świecie przyzywając armię nieumarłych czy innych demonów - Wyjaśnił swój tok rozumowania.
- Ale widzę, że wam potrzeba innej pomocy! Przecież nie jest za późno i możecie jeszcze zostać bardem! No dobra może nie będziecie jakimś wielkim mistrzem, ale tak dla własnej przyjemności to, czemu nie?! Znam jedną wężokobiete, która jest bardką i na pewno was z chęcią będzie uczyć! A na Ramiel się nie gniewajcie ona tylko wredne dowcipy lubi robić i kantować w karciochy, ale w sumie to jest miła i woli kobiety, więc nie musicie się jej bać - Dodał żeby elphira nie narzekała, że nie bronił czci damy jej serca.
Doobledoors podrapał się po głowie
- Chyba dobrze służyłeś, jako goniec, nieprawdaż? Nekromanci akurat są ponoć zadowoleni ze swego po życia seksualnego. Tak pisali w Magician - Czarodziej zamyślił się - No nie wiem, stary jestem i pewnie wyszedłem z wprawy…, Kto by chciał słuchać takiego starucha jak ja? - zaczerwienił się
- Ja na pewno bym posłuchał, ale nie powinien się Pan przejmować tym, co ktokolwiek sobie pomyśli i zrobić to dla siebie! - Eryk z błyskiem w oku chwycił dłonie maga - Wie Pan w obozie mieliśmy takiego łowcę, który w wolnych chwilach uczył się śpiewać. Nie był jakimś wielkim mistrzem, ale robił to z prawdziwą pasją i on kiedyś mi powiedział, że muzyka jest częścią jego duszy, jest w nim i jest częścią jego. Nie obchodziło go, jakimi zasadami kierował się świat, bo on musiał podążyć za głosem serca! Wierzę, że skoro to marzenie towarzyszyło Panu przez tyle lat to warto jest je spełnić dla samego siebie! Jest Pan prawdziwym artystom i tym razem nikt Pana nie powstrzyma - Zachęcał.
Czarodziej słuchał uważnie Eryka i wpatrywał się w swoje palce zamyślony, wyraźnie nie wiedząc, co powinien zrobić, a potem machnął ręką.
-[i] Nic nie ryzykuję… Za kilka dwa dni skończę ostatnią partię mego specyfiku i będę mógł udać się z panem na do tej bardki. Tylko chcę wiedzieć, czy pani Hope gryzie? Bo moja pierwsza żona była wampirem i strasznie głupio być żelazną racją.
- Zapewniam Pana, że nikt z obsługi Dworku nie są złymi istotami słowo Paladyna. Lady Hope jest pół wampirzycą, na co nie miała wpływu i nie pije krwi więcej problemów może mieć Pan z gośćmi, ale obronie pana, jeżeli pojawią się jakieś niebezpieczeństwa jestem z Pana dumny proszę się nie poddawać - Powiedział Eryk i przytulił maga po przyjacielsku na pożegnanie

 
Brilchan jest offline