Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2017, 11:19   #38
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Lot był spokojny i nudny… pozwoliłby Carmen odpocząć, ale nie mogła tego uczynić. Naprzeciw niej siedział drapieżnik, wpatrzony w nią cały czas. Jan Wasilijewicz nie odzywał się od czasu, gdy Gabriela poszła zmywać naczynia, a potem do kokpitu. Czekał… akrobatka czuła się jakby siedziała oko w oko z tygrysem. Tylko że tym razem drapieżnik był nieujarzmiony… i wcale nie chciała go oswajać.

- Chodź do mnie…- mruknął w końcu cicho Rosjanin.
Wiedziała o jego fantazji i znała jego apetyt. Mimo to jednak postanowiła podrażnić bestię. Przełożyła nogę na nogę i ze spokojem zapytała:
- A to czemu? Tu mi wygodnie…
- Nie należysz do posłusznych żon, co? Mąż nie przekładał cię dostatecznie przez kolano? - wymruczał cicho Orłow wstając i mijając stolik, by usiąść obok niej. - Nie mamy wiele czasu, chyba nie chcesz by nas Gabi podejrzała?
Na to akurat było już za późno, ale po co miałaby go o tym fakcie informować?
- Nie widzę sensu odgrywania ról, gdy jesteśmy sami, a jeśli ktoś nas może podejrzeć, to swoi. - Carmen szła w zaparte i tylko nerwowo przeczesała włosy palcami - Może towarzysz Orłow wróci na swoje miejsce?
- Nie odgrywam żadnej… roli w tej chwili. - Jan usiadł kładąc dłoń na jej kolanie i powoli podciągając suknię.- Pragnę cię.. jako ja… wyglądasz rozkosznie, wiesz? Coś w twoim spojrzeniu sprawia, że… nie mogę się od ciebie oderwać.
- Skoro to spojrzenie, dlaczego odsłaniasz moje nogi? - zapytała niewinnie, przygryzając wargę.
- Masz ładne nogi… i szyję…- usta mężczyzny przesunęły się na szyję dziewczyny całując ją powoli i leniwie. Pół łydki zdołał już odsłonić.- Pragnę je widzieć… dotykać... pieścić.
Zamruczała, odchylając lekko głowę.
- To nie powód... bym ci na to pozwalała... - powiedziała, kładąc dłoń na jego szerokiej piersi, jakby zamierzała się opierać.
- Nie pytam o twoją zgodę…- szepnął z wyraźnie narastającym pożądaniem w głosie. Jego usta wędrowały po jej szyi schodząc do dekoltu. Jego dłoń odsłoniła już kolano i powoli wodziła palcami po obnażonej części uda.
- Sznurowanie dekoltu mi przeszkadza.- poskarżył się nagle.
- Straszne. A pod spodem czeka halka. Może odpuść? Jeszcze byś się zmęczył samym rozbieraniem mnie. - kpiła Carmen, podnosząc temperaturę między nimi.
Zadarł suknię do góry, opuszczając ją w dół… jego palce musnęły podbrzusze Carmen przez halkę.
- Sądzisz że sobie odpuszczę tę przyjemność?- spytał retorycznie Rosjanin.
Po czym nagle chwycił swą ręką za jej dłoń i nakierował na własne podbrzusze… z wyraźną wypukłością w spodniach, którą Carmen poczuła pod palcami. I której wygląd potrafiła sobie wyobrazić.
To, co tam odkryła, najwyraźniej zafascynowało agentkę. Zaczęła pieścić dłonią Orłowa przez materiał jego spodni, z lubością obserwując emocje na jego obliczu. On zaś spoglądając na nią z pożądaniem, wędrował spojrzeniem po jej ciele. Od zarumienionej twarzy, przez unoszące się w szybkim oddechu piersi uwięzione w gorsecie, po niemal odsłonięte zgrabne nogi.
Sięgnął dłonią ku sznurowaniu jej gorsetu i szarpiąc się z nim począł uwalniać jej biust.
- Na twoim miejscu byłbym bardzo ostrożny po tej misji. Pomyśl co będziesz musiała zrobić, by wykupić się z niewoli, jeśli kiedykolwiek wpadniesz w moje ręce. - wymruczał jej do ucha zaciskając dłoń na obnażonej już piersi Carmen, której palce przekonywały się jak “twardy” potrafi być Jan Wasilijewicz.
Przybliżyła usta do jego ucha, nie przestając masować nabrzmiałej pożądaniem męskości.
- Pomyślałam... - szepnęła konspiracyjnie - Chyba zrobiło mi się bardzo mokro... - polizała zmysłowo delikatną skórę na szyi mężczyzny.
Pod językiem czuła smak jego potu, ale i przyspieszone tętno. Dłoń mężczyzny ześlizgnęła się z jej piersi i próbowała wcisnąć między nogi Carmen założone jedna na drugą.
- Rozepnij mi.- usłyszała gdy jego głowa opadła na jej piersi pieszcząc ich skórę pocałunkami. - A potem zdejmiemy i tobie… bieliznę.-
Dziewczyna zaśmiała się łobuzersko.
- Widzę, że wszystko zaplanowałeś. A jeśli się... nie dostosuję? - zapytała choć grzecznie rozpięła spodnie Orłowa i po chwili z cichym westchnieniem obnażyła jego męską dumę - gotową do działania. Zamiast jednak pozwolić się rozebrać, Carmen płynnie ześlizgnęła się na ziemię i na kolanach podeszła do nóg Orłowa.
- Na pewno nie masz dla mnie innych instrukcji? - spytała, opierając podbródek na jego udzie i dmuchając zaczepnie wydychanym powietrzem na rozpalony pal rozkoszy.
- Zrób to…- odparł Orłow chwytając Carmen za pukle włosów. - Doprowadź mnie do końca swoimi usteczkami.
Spoglądał na nią władczo niczym germański barbarzyńca na rzymską brankę. - Daj mi rozkosz Carmen, a ja… dam ci nagrodę. Przez chwilę wydawało się, że dziewczyna się waha i nawet zamierza wycofać, ale po prawdzie sama za bardzo miała na to ochotę. Klęcząc przed Janem z apetycznie wypiętymi pośladkami, sięgnęła wargami jego męskości. Nim jednak ujęła pulsujący drąg ustami, poczęła nawilżać go swoją ślina, pieszcząc i liżąc niby największy przysmak.
Cichy jęk wydobył się z ust Orłowa, gdy wargi Carmen zaczęły bawić się jego wrażliwym obszarem ciała. Mężczyzna wplótł palce w jej włosy głaszcząc ją i sam drżąc pod jej pieszczotą. Był teraz na łasce jej języczka, mimo że to ona klęczała przed nim. A gdy zerkała w górę, widziała jego rozpalone spojrzenie wędrujące po jej ciele. Pożądał jej… i to była rozkoszna wiedza.
- Jakoś tak umilkły twoje rozkazy, mój panie. - droczyła się z nim Carmen w tych krótkich przerwach, kiedy jej usta zastępowały zgrabne palce, narzucając iście szatański pęd pieszczot, by po chwili poddać kochanka zmysłowym i znacznie dokładniejszym rozkoszom, jakie niosły ze sobą usta kochanki.
Wypowiedział… a właściwie wyjęczał coś… po rosyjsku?... ale z trudem i niezbyt wyraźnie. Bo mimo znajomości tego języka Carmen nie zrozumiała ni słowa. Nie potrzebowała jednak rozumieć. Jego grymas rozkoszy rysujący się na jego obliczu i pęczniejący organ mówił jej wszystko. Doprowadzała go do wybuchu i wkrótce Orłow wybuchnie… prosto w jej twarz udowadniając jak sprawną i zdolną jest kochanką. Czy mogła znaleźć lepszy moment, by zmusić go do błagania o spełnienie? Carmen z uśmiechem psotnicy smagnęła językiem czubek męskości, cały czas pieszcząc ją w dłoniach, choć znacznie delikatniej niż wcześniej, dręcząc tym samym kochanka.
- Więc... czyj teraz jesteś? - zapytała cichutko i znów go polizała.
- Twój… - Orłow jęknął cicho obejmując dłońmi jej głowę i masując delikatnie.- Wiesz.. dobrze… że to… szaleństwo… ale… nie chcę… odpuścić. Pocałuj mnie.-
Zmrużyła oczy, po czym zwinnie niby małpka wskoczyła mu na kolana. Sprawnie odsunęła skraj majteczek, by nabić się na jego rozgrzany pal. Gdyby nie ich wargi, które złączyły się teraz w namiętnym pocałunku, Carmen krzyknęłaby z bólu, gdy lanca Orłowa przeszyła jej wnętrze.
Jan Wasilijewicz przycisnął usta do jej warg całując zachłannie i równie zachłannie obejmując pośladki, by narzucić obojgu gwałtowne tempo. Podskakująca na kochanku Carmen wiedziała, że choć się starał i ruchy jego bioder były gwałtowne, to jemu już niewiele brakowało… nie miał szans na długi sprint. Zbyt dobrze zajęła się męskością kochanka. Grając na nim jak na instrumencie, postanowiła więc szarpnąć te najcięższe struny i zaczęła falować biodrami, by mógł jeszcze głębiej i mocniej ją wypełniać.
- Mój... - szepnęła mu do ucha, po czym je przygryzła lubieżnie.
- Nie ułatwiasz.. mi spra…- jęknął i poczuła to. Jej ciało było zbyt wielką pokusą, rozkosz jaką czuła była niczym w porównaniu z tym jaką mu dała i Orłow choćby tego pragnął, nie mógł utrzymać swego entuzjazmu w sobie.
- Przepraszam… - mruknął tylko i trzymając dłonie na pośladkach Carmen zajął się całowaniem jej nagich piersi i delikatnym kąsaniem jej skóry.
- Za to, że ci się podobam i umiem sprawić ci radość? - zapytała, po czym uśmiechnęła się zadziornie - Wybaczam.
- Szykować pasy… zaraz lądujemy!- usłyszeli oboje głosik Gabi, poprzez głośniczek w kabinie pasażerskiej. - Lotnistko w Kairze pod nami.
- Będę musiał z odwdzięczeniem zaczekać, aż trafimy do łóżka… choć… - uśmiechnął się łobuzersko Jan całując delikatnie usta Brytyjki.- … znasz mnie. Nie jestem cierpliwy. I mogę wykorzystać pierwszą lepszą okazję, jaka się nadarzy.
Wstała i leniwie przeciągnęła się, po czym szybko poprawiając ubranie, usiadła na sofie i zapięła pasy. Dopiero wtedy spojrzała na Wasilijewicza.
- Jak mi się nie spodoba, to cię rzucę, więc wiesz... staraj się, staraj. - mrugnęła do niego.
- Jesteś straszna…- mruknął Jan chowając swój oręż w spodnie i dodał.- Tak wiem… lubisz uciekać. Lubisz być goniona. Ale jak cię złapię, to będę tyranem… i wykorzystam sytuację. Dobrze o tym wiesz.
- Taka nasza zabawa, widać. - odparła, oblizując jeden z kącików ust.
- Tak. - zamyślił się Orłow przyglądając dziewczynie. - Nie wiem co jest w tobie… ale działasz na mnie jak kocimiętka. Im częściej się kochamy, tym mocniej… cię pragnę. Tym bardziej… Przyjdzie czas, że nie wypuszczę cię z łóżka bez 24 godzinnego maratonu w nim.
- Sama ucieknę. - rzuciła mu w twarz Carmen, spoglądając nań z wyzywającym uśmieszkiem - A potem pozwolę się złapać na szczycie jakiegoś wieżowca... a może na wieży mostowej... albo na elewacji Big Bena. Któż to wie, agencie Orłow, któż to wie...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline