Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2017, 14:43   #16
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Szop wytrzymał dzielnie parę minut sam na sam z więźniem, który siedział w tym samym miejscu, gdzie wcześniej. Po tym Aaron przyszedł sam, bawiąc się owocem otrzymanym od szopa. Pilnował już raz więźnia, wtenczas ten był podejrzanie spokojny i grzeczny. Teraz drugi raz wartował nad nim i dalej skazaniec zachowywał się nader poprawnie, co Aaronowi się średnio podobało. Momentami wolał, żeby dziwak się buntował, to mógłby mu dać po pysku, a tak to nie miał powodu nad nim się znęcać, zresztą niby co takiego ekscytującego jest w biciu muchy? Już chyba wolałby się prać z jednorogiem.
Aaron miał baczne oko na białowłosego. Ktoś wspominał w drużynie, że zanim ten padł, to dostał ileś pocisków z czarnokrzewu, a i tak się trzymał na nogach. Niemniej poprzedni dzień chyba nie potwierdzał tej plotki. Mnich nie miał przy sobie igłacza, więc nie miałby jak przetestować wytrzymałości więźnia, ale miał pięści.

Mijały kolejne długie minuty kiedy nie działo się praktycznie nic, aż w końcu uwagę Aarona przykuło dziwne zachowanie więźnia. Wił się, i skręcał, ściskał nogi razem, a minę miał przy tym taką jakby bardzo cierpiał i wszelkimi siłami starał się owo cierpienie powstrzymać. Było jednak jasne, że walkę przegrywa.

Mnich nie wyglądał na zbyt wzruszonego, twierdził, że więzień udaje, tylko próbuje go prowokować, żeby mógł go walnąć. Chyba ktoś u góry go posłuchał i dał mu pretekst do uciszenia więźnia, ale to chyba nie było to, na czym zależało Aaronowi. Niemniej niechętnie ogłuszył białowłosego pięścią w łeb. Po chwili zrozumiał zachowanie białowłosego, kiedy z okolic krocza więźnia na podłodze zaczęła się rozszerzać żółta kałuża, nie pachnąca zbyt przyjemnie.

- Popilnuj go na wszelki wypadek, idę zmienić wartę - mruknął mnichu do Szopena.
- Po co, przecież i tak jest nieprzytomny? - zdziwił się szop, odsuwając się od więźnia. - Po co go uderzyłeś?
- Na wszelki wypadek - rzucił odpowiedź Aaron, po tonie łatwo było wnosić, że nie był zadowolony ze swojej akcji.
- Wypadek? - szop nie zrozumiał. - chwila, znowu ja będę musiał odwalać jakąś brudną robotę, ta?
- Masz go tylko popilnować, póki nie zmienię warty.
- Akurat!
- Jeśli ma cię to pocieszyć… to łap - Aaron rzucił lekko do szopa owoc. Zwierzę co prawda złapało owoc, ale niezbyt mu sie humor poprawił.
- Ej, nie sądzisz chyba, że przekupisz mnie owocem?! ej! - żachnął się Szopen, ale mnich już odszedł, zostawiając zwierzę same. Mężczyzna zdołał tylko rzucić na odchodnym. - Jest nieprzytomny.
Szop prychnął, oddalił się od więźnia o dwa, trzy szopie kroki, po czym zaczął wcinać owoc.
- Co on sobie myśli, zostawiając mnie z tym przerośniętym czymś? - oburzył się, ale posiedział przy więźniu. - A mogli się dowiedzieć, że mówię. Przynajmniej bym im powiedział, jaki z niego nicpoń jest, o tak bym im powiedział - burknął, trudno powiedzieć czy do siebie czy do nieprzytomnego więźnia.

Gdy zobaczył więźnia leżącego w kałuży moczu i pilnowanego jedynie przez szopa odezwał się do zwierzaka:
- Co, Ciebie też wrobili?
Sprawdził wzrokowo, czy więzień oddycha, ale nie zamierzał go dotykać czy zbliżać się za bardzo. A o wyprowadzaniu więźnia na siku zamierzał porozmawiać z Aaronem później.

Szop na to pytanie nie odpowiedział. Spoglądał na Primusa, tylko wzrok miał jakiś dziwnie zeźlony. A przynajmniej tak się mogło wydawać przez chwilę. W każdym razie zwierzę jadło owoc i trzymało bezpieczną odległość od więźnia. Możliwe, że nawet zwierzęta nie chciały jakoś zadawać się z białowłosym wybrykiem natury.

- Mądry szop - pochwalił legionista. Poszukał też jakiegoś suszonego owoca w jednej z kieszeni, by poczęstować zwierzątko, gdy już zje swój.

Zwierzę obwąchało dłoń legionisty, a kiedy upewniło się, że jest w porządku, odebrało nagrodę od mężczyzny i wpałaszowało poczęstunek.

- Widzę, że dobrze się bawili - powiedział z nieukrywaną pogardą alchemik po czym westchnął cicho - To co? Ciągniemy losy kto go przebiera czy zostawiamy i udajemy, że nic się nie stało i nic nie czujemy? - zapytał Primusa, aby po chwili wyjść, aby rozejrzeć się za czymś zdatnym do tego procederu. Znaczy przebrania, nie zostawienia więźnia samemu sobie.

Legionista powoli wyciągnął dłoń, by sprawdzić, czy szop pozwoli się pogłaskać, ale nie nalegał. Dało się przez chwilę go pogłaskać, ale szop chyba nie miał humoru na głaskanie. Primus uszanował wolę szopa. Jak na razie zwierzak sprawiał mniej problemów niż jego Pan, i taką też myślą podzielił się zarówno z szopem, jak i przybyłym alchemikiem.
- Służąc w Legionie czułem gorsze rzeczy niż mocz. Gdy ludzie umierają, puszczają zwieracze. Wtedy dopiero śmierdzi. O tym się nie mówi nigdy, nie? Ale skoro Tobie przeszkadza, pomogę.

Przy okazji zostawił dokumenty w swoim notatniku wśród ciuchów i innych pierdół, a wyłowił z ekwipunku coś co mogło się nadać na przebranie. Jakieś bardziej zużyte i wołające lekko o pomstę do nieba gacie. Liche bo liche, ale zawsze. Zabawne, a miał się tego już pozbywać.. Tak czy siak powrócił z ubraniem do Primusa. Jeśli chodzi o samo przebranie więźnia, Primus służył za mięśnie, pozwalając, by alchemik przejął rolę mózgu tej operacji.

- Powiedz, że możemy go za to zabić, proszę - mruknął niezadowolony kiedy z byłym legionistą przebierali więźnia. Jest alchemikiem! Wiedzą! Magią! Zaklinaczem prany! A nie niańką do więźniów!

- Mamy go doprowadzić żywego - nie zrozumiał początkowo Primus - A, o Aaronie mówisz. W Legionie dostałby miesiąc wart poza kolejnością... - przerwał skupiając się na pomaganiu Claritowi.

Szop zaś przejął rolę obserwatora “niemego”, a kiedy dwójka facetów przebierała więźnia, zwierzę nad czymś się zastanowiło. Wykorzystało fakt, że nie było w centrum uwagi, poczłapało do piwnicy po parę owocków, po czym wróciło cichaczem. Po dłuższej chwili, gdy powróciło, zwierzę ostrożnie przybliżyło się do Primusa, szturchnęło go w łydkę łapką, po czym podsunęło parę owoców.

~Ależ spryciarz - uśmiechnął się legionista gdy zobaczył kto i dlaczego szturcha go w łydkę.
- Jemu też damy, co? - Primus pokazał na Clarita i podzielił owoce na trzy równe części.
- Tak właściwie, to co jedzą szopy poza owocami? - zapytał zastanawiając się - Przecież w zimie pomarłyby z głodu. Hmm… Szopie, a mięso Ty jesz? - wyciągnął w jego stronę pasek suszonej wołowiny. Wiedział, że szopy raczej na krowy nie polują, ale suszonej żabiny czy wężyny nie miał.
- Orzechy! - wykrzyknął cicho i zaczął obszukiwać pas i kieszenie, wydawało mu się, że jakieś orzechy mogły być w paczkach z jedzeniem, które zebrał przed wyruszeniem z miejsca lawiny.

Zaskoczony alchemik wziął bez słowa owoc i trwał tak przez chwilę w lekkim osłupieniu. A to ci sprytne zwierzątko! Dobra ta fretka była. Wiedział, że te stworzonka są sprytne, ale dodatkowo wiedział, że są wszystkożerne.
- Masz gagatku. Nawet szop nie zasłużył, aby jego pan zostawiał go z zaszczanym więźniem. Tobie to dopiero musiało śmierdzieć - powiedział kładąc przed zwierzątkiem nieduży kawałek sera.
Może i był dupkiem, knurem i innymi epitetami, ale tresowany szop to tylko szop. Zabawne i grubiutkie zwierzątko.

Zwierzę nie odparło na pytanie Primusa, bo “szopy nie umio mówić”. Zjadło kawałek owocu, który podzielił były legionista, ale nie miało już ochoty na mięso; powąchało suszony kawał mięsiwa, ale go nie tknęło, tak samo nie tknęło orzechów.Najwyraźniej się najadło.
Nie odparło też na kwestię alchemika. Było po prostu zabawnym, grubiutkim, ale “nie gadającym” zwierzątkiem, tylko cóż… szopem. Przekąski od Clarita nie potraktował specjalnie, sera też nie tknął.
Niemniej gdyby szop “umiał” mówić (pomijając fakt, że naprawdę potrafił mówić, ale poza Aaronem nikt o tym nie wiedział) z pewnością poparłby karę dla ignoranckiego dupka, jakim jego zdaniem niewątpliwie był Aaron.
Poszedł szukać swojego pana, ale tak, żeby ten nie zorientował się, że jest śledzony.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline