Niemal bezzwłocznie ruszyli w dół zbocza, już po chwili dostrzegając co było przyczyną niecodziennego na tej pustyni dźwięku. Od strony wciąż skrytych za zasłoną gorącego, wibrującego od żaru powietrza ruin, przez pokryty piachem i skalnymi odłamkami krajobraz biegły dwie postaci. Pierwsza z nich była zupełnie naga. Druga odziana w powiewające szaty, owłosiona i uzbrojona.
Uciekającą postacią była młoda dziewczyna o ciemnych włosach i opalonym na złoty kolor ciele. Jej twarz wykrzywiona była w grymasie największego przerażenia, a oczy, złote oczy o odcieniu niemal takim samym jak skóra patrzyły nieprzytomnie przed siebie. Z ust biegnącej, słaniającej się dziewczyny wydobywał się jęk.
Odległość pomiędzy nią a ścigającym ją humanoidem wciąż się zmniejszała. Ogromny, owłosiony kształt był uderzająco podobny do człowieka, jednak o innych proporcjach. Owłosione muskularne ciało odziane było w potarganą keffiję i pelerynę, a w muskularnej, szponiastej łapie potwór trzymał zhaibarski, zakrzywiony nóż. Małe uszy, wystające łuki brwiowe, czarne, głęboko osadzone w twarzy oczy, płaski nos i wielkie szczęki wyraźnie wskazywały na pokrewieństwo owej istoty z owianymi złą sławą małpami, zamieszkującymi dżungle w pobliżu Vilayet.
Awanturnicy byli nie dalej niż dwieście metrów od biegnących, wciąż niezauważeni przez dziewczynę i ścigającego ją małpoluda. I znów rozległ się przeraźliwy wrzask, gdy czarnowłosa potknęła się i upadła na piach. Potwór był tuż za nią, sięgał po nią swoimi długimi, nieproporcjonalnymi ramionami.