22-05-2017, 13:53
|
#15 |
| Detektyw nie miał problemu z dotarciem do British Musuem na Great Russell Street w Bloomsberry. Było to jedno z największych na świecie muzeów historii starożytnej, z siedzibą w pięknym, monumentalnym budynku, który był jedną z głównych atrakcji turystycznych w Londynie. Również tutaj znajdowała się ogromna czytelnia, będąca częścią Biblioteki Brytyjskiej.
Wilbur tutaj właśnie skierował swe kroki. Przeciął spory dziedziniec, po którym kręciło się sporo lokalnych i turystów, opłacił bilet i znalazł się w środku. Od razu wypytał się portiera o kogoś, kto mógłby przetłumaczyć mu materiały z języka hindu, a starszy mężczyzna w okularach skierował go na drugie piętro i nakazał pytać o Anne Holmsby. Crawley pognał schodami i niedługo później odnalazł kobietę. Była nieco przy kości, miała kasztanowe włosy i wielkie okulary niemal na pół twarzy. Siedziała w swoim biurze, oglądając pod ogromną lupą jakieś stare zdjęcia leżące na biurku.
Gdy tylko Crawley się przedstawił i okazał jej znaleziska z mieszkania Shrewsbury'ego, Anne aż mlaskała z podziwu i zachowywała się tak, jakby trzymała w dłoniach największe skarby świata. Cóż, zapewne w jej opinii tak właśnie było. - Skąd pan to ma? To niesamowite! - Spojrzała na niego ze szczerą ekscytacją. - Czy to ważne? Powiedzmy, że od dobrego znajomego. Może mi to pani przetłumaczyć, czy mam szukać kogoś innego? - Zapytał Crawley, zerkając na wysłużony zegarek. - Ależ oczywiście, że mogę - odburknęła kobieta, jakby urażona wątpliwością w tonie detektywa. Usiadła za biurkiem i przejrzała materiały pod lupą. - Mamy tutaj do czynienia ze starożytnym sanskrytem - pismem dawnych Indii.
- Tyle zdążyłem się dowiedzieć z innego źródła - odrzekł Wilbur. - Proszę tłumaczyć, z łaski swojej. - Ale pan niecierpliwy.
- Mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia dzisiaj. - Uśmiechnął się lekko. - Dobrze, proszę usiąść, nie musi pan stać w drzwiach.- Wskazała mu dłonią fotel.
Wilbur zajął miejsce, a Anne zaczęła tłumaczyć. - "Ostatnia faza porzucania ciała nazywa się śmiercią. Każde porzucenie ciała przyspiesza nadejście spragnionego końca świata. Wielki Yog-Sothoth Gozer musiał przybrać formę ryby (mothtab), by unicestwić demona Brahmę, pragnącego pokalać świat rozpasaną wiedzą wedyjską. Jednak zdradziecki Brahma (Krsna) otruł Silbrolhara pięcioma ziarnami jaspisu i wypędził go do sfer zewnętrznych."
Odłożyła pierwszy skrawek materiału i spojrzała na kolejny, taksując go wzrokiem. Chwilę później zaczęła czytać. - "Zull-Ragha to imię boga, którego sześć tysięcy lat temu czcili Hetyci, mieszkańcy Mezopotamii i Sumeryjczycy. Był bóstwem czarnoksiężników i magów. Obdarzał ich mocą podróży między światami. Ragha był sługą Gozera, znanego też jako Yog-Sothoth, Silbrolhar, Velgus albo Wielki Podróżnik. Zull był strażnikiem bramy. Istniał mit mówiący, że wcielenie Zull-Ragha musi połączyć się w akcie seksualnym z wcieleniem Amatha-Shag (klucznikiem Gozera), by umożliwić temu ostatniemu powrót do naszego świata. W trakcie aktu kopulacji, zwanego 'meketreks', otwarta zostanie brama do świata równoległego, skąd przybywa Yog-Sothoth. Strażnik i klucznik bramy wybierają Wielki Sloar - formę, w jakiej pojawi się Podróżnik." To wszystko, proszę pana.
Uniosła wzrok znad zapisków.
- Nie mam pojęcia, o co dokładnie chodzi, ale dysponuje pan materiałami, które nasza uczelnia z chęcią by przyjęła. Oczywiście za odpowiednią zapłatą. Co pan o tym sądzi?
Ostatnio edytowane przez Tabasa : 08-06-2017 o 18:21.
Powód: Literówki.
|
| |