Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2017, 18:10   #80
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Nieco wcześniej...

Leżały obok siebie. Dwie nagie kobiety… widok pewnie kuszący dla każdego mężczyzny. Zwłaszcza jeśli lubił kontrasty lub egzotykę. Bo Jen i Arna różniły się pod każdym niemal względem.
-Mhmmm… co by tu jeszcze z tobą zrobić. Miałam cię chyba zamknąć, gdzieś nieprawdaż?- zażartowała rozleniwiona półorczyca wodząc dłonią po brzuchu kochanki.
- Ojej... - Mruknęła “Tamara”, przytuląc się mocniej do ciała Arny, policzkiem leżąc na dużej, mięciutkiej, zielonej piersi - Jak mnie zamkniesz kochana, jak będę dla Ciebie szpiegowała? - Dodała.
-Dylematy dylematy dylematy… może pozwolę ci uciec… wieczorem? Byś mogła opowiadać jak to mi się wyrwałaś. Spieszy ci się gdzieś?- zamruczała Arna głaszcząc Jen po włosach.
- No wiesz... - Półelfka prześliznęła się po ciele kochanki, kładąc się brzuszkiem na brzuch, a głowę układając między piersiami Arny - ...porwałaś mnie tak z ulicy, moja Ty piękna pani komendant, usidliłaś w swych ramionach, a ja… no cóż, ja mam kilka swych zajęć jeszcze tego dnia. Mogłabym z Tobą zostać jeszcze chwilkę, zniknę na kwadrans, może dwa, a potem wrócę, oj wrócę do Ciebie moja słodka Arno... - Jen cmoknęła jedną z półorczych półkul, po czym zachichotała - Zawróciłaś mi w głowie, czy to nie jakaś podstępna magia?
-Wrócisz wrócisz… bo twoje majtki zabieram ze sobą. Wrócisz jeśli chcesz je odzyskać.- zażartowała półorczyca, na co Półelfka uniosła głowę, spojrzała w jej twarz, po czym parsknęła śmiechem, leciutko podskakując na ciele Półorczycy.
- No co?- odparła Arna dając mocnego klapsa Jentranie.
- Ałć! - “Tamara” tym razem bardziej na niej podskoczyła, po czym przesunęła się po ciele Arny nieco wyżej, i pocałowała ją w usta - Nic skarbie, nic, jesteś na swój sposób taaaaka słodka...
- Tylko odrobinkę.-zgodziła się w końcu półorczyca.-Ale nie mów tego głośno. Orki nie są słodkie… to obelga u nich. Nawet jeśli niektórzy są.
- Będę milczała moja pani, to nasza wielka, słodka tajemnica... - Półelfka jeszcze raz ją pocałowała, po czym niechętnie zeszła z Arny, by się ubrać. W trakcie zaś zakładania ubrania, spojrzała na nią z uśmiechem.
- A powiedz mi Wielka Zdobywczyni Półelfiego Serduszka, jakby mnie kto w mieście zaczepiał… mam mówić, iż jestem pod Twoją protekcją? Sama “Komendant Arny” wystarczy, czy może... - Zrobiła wymowną przerwę w wypowiedzi.
-Na razie… bądź tajemnicza… w końcu mam cię dopiero złapać i zamknąć.- przypomniała Arna również zabierając się za ubieranie.
- Ojej, ja głupia, nie zrozumiałam... - Pacnęła się dłonią w czoło “Tamara”, robiąc przy tym przepraszający uśmieszek do zielonoskórej.
- Zapomniałaś też założyć, a szkoda… straciłam powód by znów w tej chwili cię rozebrać. Lepiej uciekaj, bo mogę chcieć i bez powodu.- zachichotała półorczyca chowając majteczki Tamary pomiędzy kształtny biust.
- To trzymaj się słodka, do szybkiego zobaczenia! - Półelfka uśmiechnęła się miło do Arny, pocałowała ją w policzek, po czym w szybki i efektowny sposób zjechała po drabinie w dół. Machnęła jeszcze przy drzwiach stodoły zielonoskórej kochanicy na pożegnanie, po czym opuściła stajnię…

***

Jentrana skierowała swe kroki do Świątyni Waukeen, chcąc zobaczyć, jak wygląda po upadku miasta. W sumie miała obserwować tu i tam, więc ten cel nadawał się do tego równie dobrze, jak kilka innych…

Budowla wyglądała wspaniale… jak na ruinę. Cóż… miasto zajęto, świątynię obrabowano. Kapłanów i kapłanki wybito, albo wzięto w jasyr. Sama świątynia straszyła więc rozbitymi oknami i pustką w środku. Nikt jej nie pilnował, nikogo nie obchodziła. No może poza mieszkańcami, którzy od czasu do czasu przybywali by tam się pomodlić i zrzucić na barki bogini swe troski. Półelfka weszła do środka, przy wrotach zaś, dotknęła najpierw dwoma palcami swych ust, a następnie pociętego toporami znaku Bogini, ot taka mała drobnostka, rodzaj małego respektu dla tej przychylnej jej poczynaniom Złotej Lady.
Budynek był cichy i zapuszczony… choć Jen dostrzegła coś ciekawego. Pośród pyłu zalegającego podłogę, drobny szlak odbitych w brudzie stóp prowadzących do jednej ze ścian budynku. Zupełnie bez sensu. Po co ktoś miałby iść do ściany i czemu nie było tropu prowadzącego z powrotem. Oczywiście zaintrygowało to Półelfkę, postanowiła więc przyjrzeć się bliżej tej nietypowej sprawie…
I tak dotarła do ściany. Dosłownie. Bo do ściany właśnie prowadził trop. Kamienie milczały w sprawie tego, kto do niej podszedł i czemu wracał po własnym tropie. Jen zajęła się więc kamieniami, najpierw je oglądając i sprawdzając czy któryś nie jest luźny, po chwili wyciągnęła również swoje narzędzia, sprawdzając ewentualne spoiwa i szczeliny…
Jedna cegła była bardziej wytarta niż inne i znajdowała się z dala od prostokątnego zarysu pęknięć ledwie widocznego w półmroku świątyni. Wokół owej cegły było niewiele zaprawy. Aż dziw że nie wypadła ze ściany.

Kierując się już zdobytym w takich sytuacjach doświadczeniem, Półelfka stanęła z boku owej podejrzanej cegły, po czym najzwyczajniej w świecie spróbowała ją wyciągnąć z muru.To akurat się nie udało, ale po wściśnięciu jej bardziej w trakcie tych prób, ściana się ruszyła lekko odsłaniając przez Jentratą fakt, że część muru jest tak naprawdę ukrytymi drzwiami. Schodząc w dół półelfka z trudem kryła ekscytację. Wszak wszyscy wiedzieli że świątynie Waukeen miała tajne skarbce w których trzymane były bogactwa kultu. Najbogatszego kultu w całym Faerunie. Na dole rzeczywiście był skarbiec. Nie było w nim jednak złota. Ktoś urządził w nim swą kryjówkę. Znany Jen młody kapłan Waukeen, Kanidamor, nie najważnieszy z tutejszych kapłanów, ale dość doświadczony.
Kapłan przyglądał się wchodzącej do niedużej sali Jen i uśmiechnął się cierpko. -Gratulacje… dotarłaś tu w końcu. Po tylu próbach. Niestety orki cię ubiegły.
- Aha - Odparła zawiedzionym nieco tonem Półelfka. Nie spodziewała się zastać kogoś w tej kryjówce, bardziej liczyła na kilka monet, lub wartościowych błyskotek. Oparła ręce na biodrach, przyglądając się mężczyźnie.
- I co teraz? - Dodała.
- Nie wiem... nie wyglądasz na ranną.- ocenił kapłan przyglądając się półelfce.- Ani chorą. Więc nie przychodzisz po pomoc, a skarbów już nie ma.
- Znaczy się… że co? Więc ja tu przychodzę coś ukraść tak? - Obruszyła się Jentrana - Tak mnie z góry osądzać, tak od razu... - Zrobiła smutną minę, szybko jednak ta zniknęła, po czym pojawiły się lekko zmarszczone w gniewie brewki - A może ja tu przyszłam z czystej ciekawości? Chciałam zobaczyć, jak ma się świątynia po tym wszystkim, czy ktoś tu jeszcze jest, i odkryłam ślady prowadzące do ściany, a potem te tajne przejście. Owszem, zdarzyło się przywłaszczyć to i owo nie moje, ale żeby świątynię okradać... - Pokręciła głową, z niby pretensjami, co do takiego jej osądzania.
- Świątynia obecnie nie funkcjonuje, a ja tu pomieszkuję potajemnie. A co ty tu robisz? Myślałem że uciekłaś z Marchii.- odparł zdziwiony Kanidamor.
Spojrzała na niego mrugając oczkami.
- No… przed chwilą wyjaśniłam? Aha… pytasz, co tu w ogóle robię. w mieście? Wróciłam, bo mam kilka ważnych spraw do załatwienia - Uśmiechnęła się do mężczyzny wymijająco.
-Nie jest tu bezpiecznie dla ładnych dziewcząt. Co prawda ostatnio miejscowy wódz wziął swoich podwładnych za pyski, a ty nie do końca wpisujesz się w ich kanony urody to… im szybciej załatwisz swoje sprawy i opuścisz miasto, tym lepiej dla ciebie.- wyjaśnił kapłan.-Widziałaś pewnie biedaków w dybach.
- No tak, widziałam, a za co oni w nich? - Spytała, i dodała - A czemu Ty tu pomieszkujesz potajemnie? Chcesz jakoś… coś zdziałać? Mógłbyś stąd uciec, ale zostałeś, dlaczego?
-Część walczyła… część… miała pecha. Orki nie są za bardzo obeznane z praworządnością.- odparł kapłan.- Więc wsadzali w dyby z różnych powodów… dla dania przykładu.
Zamyślił się dodając.-A co do mnie… w takich mrocznych czasach, ludzie tym bardziej potrzebują pomocy kapłana. Nie mogłem zostawić Nesme na pastwę losu.
- A jak masz zamiar teraz pomagać miastu? - Zaciekawiła się Półelfka.
- Na razie wspieram posługą duchową mieszkańców w nocy i leczę czasem.-wyjaśnił Kanidamor.-No i koło południa też.. orki nie lubią tej pory dnia.
- Przydałaby się jakaś pomoc wewnątrz miasta? Gdzie są Harfiarze, jak się ich potrzebuje co? - Uśmiechnęła się Jen, wzruszając ramionami.
- Pomoc zawsze się przyda, ale nie mam konkretnie pomysłu jaka konkretnie potrzeby teraz.- wzruszył ramionami kapłan.
- No… dobra, to sobie pogadaliśmy… a na mnie chyba czas - Jen wyszczerzyła do Kanidamora ząbki.
-Powodzenia i… ani słowa o mnie. Niech pozostanę twym słodkim sekretem.-rzekł na pożegnanie kapłan.
- Się wie... - Odparła Półelfka i posłała Kapłanowi “lotnego” buziaka. Następnie opuściła jego kryjówkę, po czym zaczęła dalej się włóczyć po świątyni, na końcu kierując swe kroki na dach budynku. Stamtąd powinna mieć dobry widok na okolicę, a co za tym szło, i na sporą część miasta. Może tylko dzięki takiej obserwacji mogłaby dowiedzieć się czegoś pożytecznego…
Dość szybko przekonała się, że to co widziała na ulicach i przyglądając się z okolicznych wzgórze jest prawdą. Orki kontrolowały całe miasto wypełniając swoją zieloną obecnością wszelkie jego zaułki. Twierdza w Nesme była całkowicie pod ich kontrolą i tam miejscowi najwyraźniej nie mieli już wstępu. Poza tym, wydawało się że Nesme panuje spokój, rybacy swobodnie wypływali na rzekę, a kuźnie pracowały pełną parą. Bądź co bądź orki potrzebowały działającego miasta… a nie kupy ruin w których by wegetowali.
Niepokoiły za to liczne nietoperze latające nad miastem.

Wcześniej ich nie było w Nesme. Najważniejsze jednak, że ulubiona karczma Jentrany, “Pieczony troll” nadal działała, bo znad niej unosił się dymek. Mieszkanie półelfki zostało zajęte przez orki… niestety. Więc tam wrócić nie mogła, no… i tak.. budynek straży teraz pod kontrolą namiętnej i bezpruderyjnej półorczycy. Magazyny portowe w których chowała czasem łupy… a czasami siebie też były tylko w połowie opanowane przez orki. Reszta nadal stała pusta.

Decyzja więc wydawała się prosta… poparta do tego minimalnym burczeniem w brzuchu. Jen opuściła więc dach świątyni, a po kilku dłuższych chwilach samą świątynię, po czym skierowała swoje kroki do karczmy…

***

W karczmie nie było za tłoczno o tej porze. Tylko stali bywalcy. Brodaty i duży Urgo jak zwykle stał za kontuarem. Piaskun zaś siedział w kącie. Stary łowca królików znający wrzosowiska jak własną kieszeń i śmierdzący moczem… zawsze tkwił w swym kącie. Orki tego nie zmieniły.
Urgo zaś dorobił się paru blizn na twarzy. A kręcąca się po barze Ilvana… paru tanich pierścionków. Cóż była ładna i sporych krągłościach. I niezbyt pruderyjna. Umiała się ustawić.
Poza nimi oczywiście było kilku stałych bywalców. I żadnego z orków, choć… Jentrana nie wątpiła że wpadają tutaj wieczorem.
- Cześć smutasy! Co słychać? - Pozdrowiła wesoło chyba czasem na stałe wkomponowane w ściany karczmy moczymordy. Nawet się uśmiechnęła szeroko, i machnęła ręką na powitanie.
- Napiłabym się piwka! - Równie głośno co przed chwilą, zwróciła się do karczmarza.
-O ile masz za co. - przypomniał jej Urgo i rzekł.- Co słychać? Co widać raczej… zielono na ulicach, Nie zauważyłaś?
- A od kiedy to musicie mieć powód, żeby się napić? - Zdziwiła się Półelfka, nadal będąc w dobrym humorze - Tak, widziałam zielonych, tak. Tylko ślepy by nie zauważył… to co z tym piwem? - Wyszczerzyła ząbki - A wiecie co? Co mi tam… piwo dla wszystkich! Może po tym choć na chwilę nie będziecie tacy smętni...
Odezwały się głosy radości, a Urgo zaczął nalewać żółty płyn do glinianych kielichów.- Coś ty taka radosna?
- A nie powiem... - Przedrzeźniała się z nim Jen, jednocześnie wymownie wyciągając źdźbło siana z włosów z bezczelnym uśmieszkiem - A zjadłabym co i ciepłego, znajdzie się co? - Spojrzała wymownie w stronę Ilvany, po czym wróciła wzrokiem do Urgo - Trochę mnie tu nie było, jestem dopiero od rana w mieście… warto wiedzieć coś konkretnego? Coś konkretnego, nie wiadomą, że zielone są wszędzie? Gdzie w miarę bezpiecznie chodzić, gdzie lepiej się w ogóle nie zapuszczać… doradźcie co towarzysze, podzielcie się plotkami, coby taaaakiej miłej dziewczynie jak ja się nic nie przytrafiło... - Wzniosła toast ku przebywającym w karczmie.
- Nie wychodź w nocy z domu. Za dnia jest spokojnie, ale w nocy to orki mogą narozrabiać.- stwierdziła Ilvana ruszając do kuchni.-Skarbie… na nich to ty gotowa nie jesteś. A jak będzie jakaś rozróba w towarzystwie orków, to ludzi za nią ukarają… nie zielonych.
- Aha... - Słuchała niezbyt skupiona na słowach kobiety Jentrana. W końcu prosiła o konkrety, a nie coś, co każdy z choć odrobiną oleju w głowie wiedział... no cóż...



.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline