Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2017, 00:36   #27
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 6









- Mnie pasuje. - Melody odpowiedziała dziewczynie z Det na jej propozycję. Dalej zostawało wytarabanić się z łajby gdzie po swoich skokach i wyskokach stali się niezbyt mile widziani. Przynajmniej przez kapitana jednostki. Grupa z Black Cross zapakowała się do swojej maszyny i starała się wyjechać. Poszło im właściwie dość gładko choć opuszczona rampa kończyła się w wodzie. Dość głębokiej jak na pokonanie jej w bród pojazdem. Niemniej maszyna gangu z czarnymi krzyżami chlupnęła rufą do wody, wbiła się w nią a fala od tego uderzenia zachlapała tylną szybę. Potem opadła maska maszyny a wraz z nią i silnik. Woda na pewno dostała się do środka ale widocznie zbyt krótko miała styczność z silnikiem by coś w nim namieszać. Więc po chwili maszyna z czarnymi krzyżami na drzwiach stała na niezbyt szerokiej plaży jaka rozciągała się między zarośniętym lasem brzegiem rzeki a samą rzeką.


Potem przyszła kolej na Melody choć ta miała dość nietęgą miną widząc jak przebiegała operacja wyparkowania maszyny przez ten pas wody. Kombi zachowywało się podobnie jak pojazd Black Cross choć dało się zauważyć, że kierowca w dzień błękitnej a obecnie jakiejś ciemnej kombiakowej maszyny reaguje mniej pewnie a bardziej nerwowo od poprzednika. Jednak brunetce też udało się zjechać z rampy i stanąć na plaży. Ostatnia w kolejce do opuszczenia pokładu była Vex. Siedziała już na siodełku gdy podbiegł do niej ten młodzik z maszynowni.


- Szef kazał ci dać. Za tą pomoc w maszynowni. - powiedział szybko wręczając jej jakąś butelkę. Trochę pognieciony i pobrudzony plastik był pełny jakiejś cieczy. Lekko zazgrzytał plastikowym zgrzytem gdy zmienił właściciela. Ale w tych ciemnościach już ciężko było zgadnąć co tam w środku właściwie jest. Młodzik przy tym wskazał kciukiem za siebie. Tam gdzie wskazywał w drzwiach widniała sylwetka starszego mechanika w jego pobrudzonym kombinezonie. Widząc, że obie twarze zwróciły się ku niemu pomachał dziewczynie z Det na pożegnanie.


Wkrótce wszystkie trzy dwu i jednoślady były już na wąskim skrawku piachu ciągnącym się wzdłuż rzeki Arkansas. Pierwszy miał jechać samochód Melody bo ona znała drogę. Black Cross chyba też mieli zamiar jechać za nią więc też czekali aż ruszy. W oddali, nieco po skosie po lewej wciąż widać było świetlne punkty z okien Pendleton. Jednak właściwie zdążyli tylko odpalić silniki i reflektory pojazdów gdy w ich smugach ostrzegli kilkuosobową grupkę pieszych na swojej drodze. Plaża była dość wąska. Można było się pokusić o wyminięcie ich lub liczyć, że się odsunął przed nadjeżdżającymi pojazdami. Ale coś wyglądało na to, że mają sprawę do nich. Jeden z nich był ubrany na wojskowo i miał jakąś długą broń. Co prawda na plecach ale jednak nie dało jej się nie zauważyć. Jedna blondyna też miała podobną broń. Pozostała dwójka, to był jakiś wysoki, bardzo wysoki facet w długim płaszczu i jakaś dziewczyna o ciemnych włosach. Dzieliło ich o siebie jakieś dwa tuziny kroków. Nikt z nich nie miał co prawda broni w łapach ale jednak każdy z nich jakąś broń miał. Zresztą kto by nie miał ruszając w podróż? Po chwili wypatrywania Vex była już pewna, że ta brunetka to ta z którą Melody poszła na udry w barze Woe. Pozostałych niezbyt rozpoznawała. Ten wysoki był podobny do tego co wchodził do baru gdy ona wybiegała na zewnątrz ale nie była pewna czy to ten czy tylko tak jej się wydawało.







Tak jak spodziewał się Rononn dno łodzi uderzyło o dno. Rybak dokończył operację przybijania o brzegu i czekał aż cała czwórka wysiądzie z jego wodnego pojazdu. Wciąż mieli szansę zdążyć bo prom nadal stał przy brzegu. Choć już wypakowywał swoją zmotoryzowaną zawartość więc przybyli w ostatniej chwili. Rybak pożegnał się z nimi i mozolnie zaczął odbijać wiosłem od brzegu łódź by powiosłować z powrotem do swojej macierzystej przystani.


- Musimy ich zatrzymać i pogadać zanim ruszą. Na piechotę ich na pewno nie dogonimy. - powiedział wujek Zordon ruszając wzdłuż plaży. Kierował się równym ale raźnym tempem w stronę wypakowujących się pojazdów.


Brakowało im z kilkadziesiąt kroków plaży do tej kawalkady dwóch pojazdów i motocykla. Była już ciemna noc więc widzieli głównie ciemne cienie sylwetek pojazdów na tle granatowego nieba. Tamtym też musiało być ciemno bo zapalili reflektory. W ich świetle czwórka podróżnych widziała jak najpierw zjechała jakaś osobówka, potem te kombi a na końcu motocykl. Prom jednak uniósł rampę i buchnął głośniej odgłosem pracujących silników. Ostatecznym potwierdzeniem, że odpływa na głębsze wody był zauważalny ruch i powiększająca się przestrzeń ciemnej wody między płaskim dziobem - rampą a jaśniejszym pasem plaży.


Pierwszy chyba miał zamiar jechać ten kombiak bo pozostałe pojazdy dały mu wyjechać i zaczęły się ustawiać jakby miały jechać za nim. Jednak ledwo ruszyli ich reflektory wyłowiły z ciemności czwórkę podróżników i najpierw zatrzymało się te prowadzące kombi a potem i reszta. Światła zaś oślepiły nawykłe już do wieczornych półmroków i pierwszych mroków nocy oczy więc gremialnie cała czwórka uniosła ramiona ku górze by przysłonić oślepione oczy. Już wcześniej widzieli same pojazdy ale nie kto w nich siedzi. Postać na motocyklu też jawiła się jako ciemna, rozmazująca się w mrokach sylwetka.




- W kombi na pewno jest ta zdzira. Pewnie chce mnie i Puzzle wysiudać z interesu. Opchnąć towar sama. Pewnie chce wrócić do swoich kolesi bo on gdzieś tu mają obóz po tej stronie rzeki. - Mewa wydawała się naburmuszać z każdym krokiem jaki przybliżał ich do samochodów. Przestała dopiero gdy oślepiły ich światła samochodów i tak jak wszyscy przysłoniła oczy ramieniem.







Lester skrzywił się. Ciężko było powiedzieć czy na to co powiedziało któreś z jego rodzeństwa czy na coś innego. Podrapał się po mokrych jeszcze włosach, popatrzył na schody na górę gdzie dotąd miał zamiar udać się z Jess i na drzwi które prowadziły do głównej sali.

- Dobra to pogadajmy z nią. Może powie coś co czego nie powie nam ten Rogers. - zdecydował w końcu kiwając głową w stronę drzwi do sali głównej. W końcu gdyby Jess miała pójść pogadać “jak kobieta z kobietą” a Simon by miał tłumaczyć to zostałby sam a najwyraźniej nie miał na to ochoty.


Pogadanie jednak okazało się nie tak całkiem proste. Co prawda kobieta całkiem chętnie zaprowadziła ich do wynajmowanego pokoju i chętnie mówiła ale to właśnie był problem. Mówiła szybko i dużo a do tego często płakała załamując o tego ręce. Siedziała na łóżku na którym leżało bezwładne ciało jej dziecka. Dzieciak naprawdę wyglądał jak prawie trup. Ledwo oddychał, leżał całkiem nieruchomo więc na pierwszy rzut oka łatwo mógł być wzięty za martwego.


Ale gdy postali chwilę i drugą to w świetle lamp i świec jednak ten słaby i rzadki oddech zauważyć. Był więc w ciężkim stanie co dało się zauważyć nawet bez żadnej wiedzy medycznej. Ekspertyza tego doktora więc teraz wydawała się być jak najbardziej na miejscu.


- Spytaj ją czy widziała Browna. - powtórzył kolejne pytanie Lester który widząc znikomość efektów w rozmowie w końcu sam zaczął “sugerować” pytania Simownowi.


- Człowieku próbuję ale ona coś cały czas mówi o jakimś “diablo” i nie wiem o co jej chodzi. Coś użarło jej dzieciaka. Chyba człowiek ale z tym diablo to nie wiem. Może jakiś zwierz albo coś innego. Oni diabłem nazywają wszystko co złe ich spotyka więc to może być cokolwiek. - Simon też wydawał się być już dość zmęczony tym wyciąganiem informacji obficie upstrzonym barierą językową której pozostała dwójka po chwili rozmowy łatwo wyłapała. Kobieta mówiła szybko w rodzimym języku a Simon się wahał, jąkał i miał niepewną minę gdy starał się zrozumieć co mówi, opowiada albo ułożyć własne pytanie. Ten hiszpański czy inny latynoski slang to chyba znał tak bardzo po łebkach. - Mówi, że się źle czuł to ta mała po nią pobiegła a gdy wróciły on już tak leżał. - dodał coś co chyba dowiedział się z tych dociekań i rozmówek z zapłakaną kobietą.


- Olać to. To spytaj jej się o ten konwój. Tam chce jechać ten Rogers i tam miał się kręcić Brown. - Lester widząc raczej słaby postęp w rozmowie chciał spróbować z innej strony. Simon więc chwilę dukał swoje pytanie. Kobieta coś odpowiedziała. On znów coś się dopytał. Używał przy tym uniwersalnego wsparcia migowego i w którymś momencie złożył dwa palce obu dłoni w znak krzyża. Kobieta energicznie pokiwała głową i też zrobiła podobny gest.


- “La cruz roja” to czerwony krzyż. Mówi, że były tam samochody z czerwonym krzyżem. Duże wojskowe ciężarówki. Gdzieś w lesie i dużo wody tam było. Ciężko było się dostać. Ten dzieciak tam polazł. Zabroniła mu ale polazł. Bała się, że się utopi. I tam coś właśnie go użarło. - odpowiedział zmęczonym głosem młodszy z Thornów gdy przebrnął się z mozołem przez potoki latynoskiego narzecza.


Rozmowę przerwała sama Latynoska. - Mi pequeño ángel! - krzyknęła z nieowierzaniem i radością zwracając uwagę wszystkich.


- Mój mały aniołek. - usłużnie półgłosem przetłumaczył Simon. Ale dalej nie trzeba było już tłumaczeń bo dzieciak leżał z otwartymi oczami choć nadal się nie odzywał i był całkowicie nieruchomy. Matka objęła go tuląc w ramionach. Drugi dzieciak, mała dziewczynka, siedząca dotąd cicho na krześle obok łóżka i nie wtryniająca się w rozmowę dorosłych też krzyknęła coś radośnie po latynosku, zerwała się z krzesła i podbiegła do łóżka. Lester spojrzał na pozostałą dwójkę. Jeśli dzieciak się wybudził to chyba po sprawie. Pewnie zastanawiał się czy spadać z pokoju czy próbować o kobiety wyciągnąć przez Simona coś jeszcze. Pozezował na Jess pytająco.


Nagle jednak na łóżku powstało jakieś zamieszanie. Kobieta krzyknęła z mieszaniną strachu, bólu i zaskoczenia.

- Qué haces? Cálmate! Yo a tu madre! - krzyczała nagle kobieta. Wyglądało jakby próbowała uspokoić synka. Ten zaś wyglądał jakby dostał jakiś drgawek albo próbował wyszarpać się. Z ust ściekała mu krew jakby nią rzygnął. Dziewczynka zdębiała w pierwszej chwili ale zaraz próbowała objąć brata za plecy by go uspokoić.

- Każe mu się uspokoić mówi, że jest jego matką. - Simon przetłumaczył ale minę tak samo jak brat miał dość niepewną. Nawet z paru kroków nie było widać co się na tym łóżku właściwie dzieje. Wyglądało jakby matka i córka próbowały uspokoić siedzącego na łóżku brata a ten… Dostał jakiegoś ataku? Pluł krwią? Złapały go jakieś drgawki? Chciał się wyrwać?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline