Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2017, 14:11   #16
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Wilbur z zaciekawieniem przysłuchiwał się tłumaczeniu Anne Holmsby, a im kobieta posuwała się naprzód, tym bardziej ponury stawał się detektyw. Nie podobało mu się to, co słyszał. Jakieś bożki, dziwne kulty. Fazy opuszczania ciała, otwieranie wrót. To brzmiało jak jakaś czarna magia. I to dosłownie. Tak, jak przypuszczał, sprawa była bardziej śliska, niż się z początku wydawało.

Kropki można było bardzo szybko ze sobą połączyć - ktoś okradł Shrewsbury'ego, bo wierzył w te głupoty wypisane na skrawkach materiału, a skoro zginęły jakieś inne rzeczy z tym związane, to mógł zacząć realizować swój plan całkiem na serio. Detektyw zastanawiał się przy okazji, czy ma do czynienia z szaleńcem, czy po prostu głupcem wierzącym w jakieś równoległe światy i inne głupoty.

Pytanie kobiety wyrwało go z rozmyślań.
- Niestety, droga pani, te rzeczy nie są na sprzedaż i prawdopodobnie nigdy nie będą. - Wyjaśnił. - Dziękuję bardzo za tłumaczenie.
Zgarnął wszystkie materiały i podniósł się z fotela.
- Szkoda, chociaż w sumie po ostatnim włamaniu... pewnie i te skarby nie byłyby bezpieczne - odparła Anne.
- Włamaniu? - Zainteresował się Wilbur.
- Tak, wczoraj w nocy. Z części muzealnej przeznaczonej dla eksponatów z Indii skradziono jeden z przedmiotów.
- To znaczy?

Holmsby zmarszczyła brwi, jakby starając sobie przypomnieć, co to było.
- Pięciocalowa, pozłacana figurka z brązu. Chyba ryba. Tak, na pewno ryba. - Poprawiła okulary. - Dziwne, bo w tym miejscu było wiele pamiątek ze złota, a złodziej skradł rybę, która nie jest jakoś specjalnie wartościowa.
- Może dla kogoś jednak jest...
- rzucił pod nosem Wilbur. Zabójstwo pułkownika interesującego się Indiami i kradzież tego przedmiotu dziwnie mu się ze sobą kleiły.
- Słucham?
- Nic, nic... Czy mogłaby mi pani powiedzieć, czy w Londynie znajdę kogoś, kto jest wybitnym specjalistą od wierzeń indyjskich? Zna pani kogo takiego?
- Oczywiście.
- Anne obnażyła białe zęby w szerokim uśmiechu. - Niech pan spojrzy na okładkę książki.

Mężczyzna uniósł spore tomiszcze i przyjrzał się frontowi.
- John Spyaets? Mieszka w Londynie? - Uniósł brwi. Trochę go to zaskoczyło.
- Konkretnie w Epping, to niedaleko.
- Wiem, gdzie to jest. Ma pani do niego jakiś adres?
- Mam, ale nie podajemy takich informacji osobom z zewnątrz. Zresztą, wystarczy, że pojedzie pan do Epping, a szybko dowie się, gdzie mieszka profesor. Wszyscy go tam znają.
- Fantastycznie, dziękuję za informacje, pani Holmsby.
- Panno...
- Poprawiła go, uśmiechając się lekko i jednocześnie coś sugerując.
- Rozumiem. Możliwe, że jeszcze do pani wpadnę, jeśli będę potrzebował pomocy.
- Oczywiście, zachęcam, drogi Wilburze.


Crawley skinął tylko głową, uśmiechając się spod wąsa, pożegnał z kobietą i wyszedł, zbiegając szybko po schodach. Epping nie leżało tak daleko od Londynu, a godzina wciąż była młoda, więc może zdąży jeszcze odwiedzić profesorka w jego domu. O ile tubylcy będą gotowi wspomóc go adresem domu i Spyates akurat nie będzie w rozjazdach. Warto było zaryzykować, bo coraz więcej rzeczy układało się w całość, a Will nie był z tych, co odpuszczają, gdy coś się zaczyna klarować. Poza tym nie zasnąłby przez całą noc wiedząc, że mógł zrobić coś więcej dla sprawy.

Myśląc o tym wszystkim, miał wrażenie, że ten, kto zwinął sanskryty z mieszkania Shrewsbury'ego był powiązany z włamaniem do muzeum. Będzie musiał wypytać Spyaetsa o tę rybę i wiele innych rzeczy. Gdzieś tam podświadomie obawiał się, że ktokolwiek to zrobił, wierzy w te starożytne zapiski i możliwe, że będzie próbował wprowadzić je w życie. Jakkolwiek idiotycznie się to nie przedstawiało, nie można było wykluczyć żadnej możliwości, w końcu po świecie zawsze chodziła masa szaleńców. Będąc już na ulicy, gestem dłoni wezwał taksówkę i pogrążył się w ponurych rozmyślaniach zmierzając do Epping.

 
Kenshi jest offline