Przy winie i pieczonych kurczakach czas przyjemnie mijał, ale wszystko ma swój koniec. Skoro awanturnicy zaangażowali się w śledztwo związane z ukrytą świątynią, trzeba było ruszać do roboty. Wzmocnieni posiłkiem, opuścili zajmowany przez siebie lokal i udali się w kilka wyznaczonych przez Lothara von Essing lokacji, który przejął zgodnie ze swoim urodzeniem, rolę przywódcy.
Pierwsza była Gildia Żałobników, gdzie pojawili się już wcześniej, przynosząc ciało znalezionego w kanałach krasnoluda-moczymordy. Zostali przyjęci w skromnym pomieszczeniu, gdzie panował smutny nastrój, podkreślony ponurą miną pracownika. Wcale nie poprawiło jej wręczenie mu jako zachęty butelczyny winiacza.
-
Cóż... - mężczyzna mówił wolno, jednostajnym tonem, przeciągając wyrazy i zastanawiając się niemal nad każdym słowem. -
Zgony żebraków, okaleczone ciała. Owszem, ostatnimi czasy zwiększyła się częstotliwość owych przypadków. Nie jestem w stanie powiedzieć od kiedy, ale jest to czas nie liczony w dniach lub tygodniach, ale raczej w miesiącach lub latach. Tak, powiedziałbym, że to rok lub niemalże rok. Przynoszą ciała znalezione w zaułkach lub kanałach. Owe są okaleczone, porozrywane. Zdarzało się, że brak im najważniejszego organu, serca. Straż miejska nie interweniuje przecież w takich przypadkach. To zwyczajni wagabundowie, żebracy, a zdarza się, że i dotknięci piętnem Chaosu mutanci. Po cóż się takimi zajmować.
Łatwo było dowiedzieć się na mieście o zależności między rodzinami kupieckimi. Teugenowie i Steinhagerowie byli, od czasu przejęcia przez Johannesa Teugena zarządu nad kompanią po zmarłym nagle bracie, w dobrej komitywie. Właściwie jedyną rodziną, która miała na pieńku z Teugenami, byli Ruggbroderowie - coraz mniej liczący się ród kupiecki, skupiony na handlu zbożem, towarami rolnymi i artykułami metalowymi.
Na koniec została świątynia Vereny i spotkanie z Grettą Harbockel. Zaczęło się od konieczności złożenia datku w wysokości jednej złotej korony, co niezbyt chętnie uczynili, chociaż te pieniądze mieli odłożone, właśnie w tym celu. Spotkanie z kapłanką - czterdziestokilkuletnią, korpulentną kobietą o miłej aparycji i arystokratycznych manierach przebiegało w przyjaznej atmosferze. Rzeczywiście Gretta okazała się doskonałym źródłem informacji. Opowiedziała wiele o mieście i o układach w nim panujących. Dowiedzieli się, że prym w handlu wiodą Steinhagerowie, Haagenowie i Teugenowie. Ci ostatni zyskali na znaczeniu po zmianie głowy rodu. Johannes, przybyły z Nuln zastąpił zmarłego brata Karla i wtedy moneta losu odwróciła się dla Teugenów, którzy obecnie są najznamienitszą kompanią w mieście.
Biblioteka dawała niesamowite pole do popisu, ale tylko gdy wiedziało się gdzie szukać i czego szukać. Przeglądanie na chybił trafił, jakie próbowali uskuteczniać, okazało się tylko stratą czasu. Poszli więc tropem Teugenów...
Karl Teugen cierpi na dziwną chorobę. Medycy nie mogą mu pomóc i wkrótce umrze. Demon przeszedł i zabrano go...
Dziś umarł Karl Teugen, jego twarz była purpurowa, a oczy wyszły z orbit. Język zwisał z ust niczym wielki, okrwawiony wąż. Tak na trupie, jak i na całym mieście, widać Znak Chaosu.