Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2017, 17:45   #28
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Pisane wspólnie z Aiko i Mg :)

Vex schowała prezent do jednego z juków i wsiadła na Spika. Już cieszyła się na myśl o spokojnym wieczorze gdy zobaczyła nową atrakcję. Widok brunetki mocno zaniepokoił Vex. Tym bardziej, że ewidentnie podróżowała z tą uzbrojoną ekipą. A już myślała, że udało się jej załatwić coś bezboleśnie. Teraz mogła tylko spróbować, rozegrać to tak by się nie pozabijali.

Wyprzedziła auta i spokojnym tempem podjechała to faceta, który wyszedł im naprzeciw.
- Hello! Zabłądziliście? - Uśmiechnęła się opierając się o kierownicę.

- Właściwie to nie. - odpowiedział uzbrojony mężczyzna. Dalej przysłaniał dłonią oczy więc twarz widać mu było dość słabo w tym jaskrawym kontraście między oświetlonymi fragmentami skóry a cieniem który wydawał się przez to jeszcze ciemniejszy. - I cześć. Możecie przygasić światła? Walą po gałach i ciężko się gada. - odpowiedział i zapytał ten facet w mundurze z kamuflażem. Ostre światło na pewno rozpraszało uwagę tym komu wypalało oczy i do tego zwyczajowo maskował ruchy tych z właściwej strony światła więc w naturalny sposób dając przewagę jednym wzbudzał nieufność drugich, świadomych tej przewagi.

- Wiesz, z mojej strony nie ma problemu, ale jest z wami osóbka, która może tych problemów narobić. - Vex zastukała palcem w kierownicę. - Mam dość celowania w moją osobę na ten dzień. Więc jeśli obiecasz, że przypilnujesz swojej grupki, jz chętnie pogadam w sympatyczniejszych warunkach.

Vex aż zbyt dobrze wiedziała, że ta obietnica jest gówno warta. Ale kto wie może trafiła na rycerza w tym powalonym kraju. Delikatnie przesuwała dłonią po lakierze Spika, wyczuwając pod palcami każdą, znaną jej już, nierówność.
- Co ty na to?

- Łaaaał... - z całej rozmowy i scenerii Angie najbardziej zainteresował motor. Poruszał się płynnie i był mniejszy od samochodu, no i tak śmiesznie pyrkał tym całym siłownikiem, czy jak to się wedle wujka nazywało. Fajnie byłoby mieć coś takiego, szybszego od człowieka w biegu i dość małego aby przedzierać się przez setki wraków na starych autostradach.
- To jeździ na benzynę? - spytała pani na motorze, robiąc parę pewnych kroków w jej stronę, jak ćma wabiona światłem. Karabin wisiał na jej plecach, dłonie miała puste. Jedna z nich pokazywała motor - Można się przejechać? Wujku zobacz, ma dwa koła, a nie cztery! Ale się nie przewraca! - odwróciła głowę do blondyna w mundurze, nadając wesoło i z przejęciem.

Vex przyglądała się dziewczynie z zaskoczeniem. Zachowywała się jak maluch, a nosiła przy sobie broń. Z jakoś powodu wydawało się jej, że to makabryczne połączenie.
- Tak, jeździ na benzynę. - Uśmiechnęła się. - Niestety się przewraca jak się nie umie na nim jeździć. Myślę, że jeśli twój wujek się zgodzi mogę cię podwieźć do osady.

Reakcją blondynki było głośnie wciągnięcie powietrza i szeroki uśmiech, który wydawał się sięgać od ucha do ucha. Ta pani też była taka miła!
- Naprawdę?! - Angie miała minę jakby ktoś postawił jej przed twarzą cały talerz szarlotki z lodami i powiedział że to wszystko dla niej. Klasnęła z uciechy w dłonie i po dwóch kolejnych krokach, znalazła sie tuż przed motorem.
- Jestem Angela, a pani? - przedstawiła się miłej pani, bo wujek mówił że tak trzeba i pokazała na mężczyznę z tyłu - A wujek, to wujek Zordon… a jak chcesz to mów mi Angie, bo tak łatwo zapamiętać - uśmiechała się z niezachwianą pogodna ducha, kręcąc głową to na Pazura, to na motocyklistkę - A tam są Patyczak i Mewa… wujku zgodzisz się? Bardzo ładnie proszę… bo ja nie umiem jeździć, a ta pani umie i słyszałeś, że mogę się przejechać. Proszę, proszę, proszę... - złożyła ręce, robiąc wielkie oczy.

- Jestem Vex. - motocyklistka zerknęła na wujka Zordona. - To jak jedziemy?

- Przykro mi. Ale mamy tu sprawę do załatwienia. - odpowiedział w końcu mężczyzna w mundurze z kamuflażem. Wcześniej chyba chciał coś powiedzieć gdy do rozmowy włączyła się Angie. Nie przerywał gdy rozmawiały ale w końcu gdy uwaga obydwu kobiet znów spoczęła na nim odezwał się. Palcem z dłoni zasłaniającej rażące światło wskazał na stojące nieopodal kombi. - A potem zobaczymy. - Angie miała wrażenie, że ta druga część jest skierowana głównie do niej. Wujek jak zwykle wydawał się oazą spokoju i opanowania. Zaś pozostałym stosunek relacji między jego chłodnym spokojem a jej młodzieńczym entuzjazmem był ciężki do przeoczenia.

- Nie będziemy do was strzelać jeśli wy nie zaczniecie pierwsi. Ale jak zobaczę, że coś kombinujecie no to też może być niewesoło. A co do mierzenia do ciebie to nikt od nas chyba. Chyba, że coś wcześniej to załatwcie to między sobą. - wyższy od Vex mundurowy wrócił w rozmowie do tego o czym mówiła na początku.

- Właśnie! Mamy sprawę do załatwienia! - do rozmowy wtrąciła się Mewa. Podeszła szybko po piachu do grupki skupionej wokół motocykla i stanęła tuż obok. - Oni chcą te kombi. - wskazała kciukiem na żołnierza i blondynkę. - A ja chcę ten towar z samochodu! - wskazała palcem wskazującym na własną pierś.

- Ej no co to za zebranie?! Co to za jedni?! Jedźmy wreszcie! - z drugiej bryki Black Cross przez okno wychylił się Petarda i krzyknął ponaglająco.

- Ta zdzira tam jest? Ma towar? - Mewa zignorowała kierowcę czarnokrzyżowców i spytała Vex wskazując kciukiem w stronę kombi. Z czarnych krzyży dobiegły ponaglające odgłosy uderzania dłonią o blachę drzwi. Zupełnie jak w Det. Jeśli klakson nawalił. - Chce nas wyrolować i pojechać do swoich w obozie. Tam będzie nam dyktować warunki. Odzyskajmy towar teraz. - Mewa zerknęła bystro po zebranych twarzach sprawdzając co kto powie.

- Do jakiego obozu? - wujek Zordon czy Phoenix spojrzał w dół na niższa od niego brunetkę stojącą przy nim. Zaraz też jednak pytające spojrzenie zaliczyła i Vex.

Vex rozłożyła ręce.
- Ja tu jestem tylko kurierem, ani to mój obóz, ani sprzęt. - Uśmiechnęła się do wujka Zordona. Wydawał się być całkiem rozsądnym człowiekiem. - Myślę jednak że jakiekolwiek agresywne zachowania nikomu nie będą tu na rękę czyż nie. Jeśli zaczniecie się bić jakie są szanse, że zaraz tu ktoś przyleci i jak planujecie załatwić jutro przeprawę? Usiądźmy, pogadajmy, szkoda bandaży i szkoda nabojów.

Odmowa wujka wywołała smutek na twarzy Angeli, ramiona jej opadły i zeszło z niej powietrze. Patrzyła z miną pokrzywdzonego szczeniaka na wysokiego najemnika i zaciskała drżące usta. Tak chciała się przejechać! Nigdy nie jeździła na moturze, ale wujek miał widocznie inne plany.
- Dlaczego tak brzydko mówisz o tej drugiej pani? Nieładnie tak kogoś nazywać - poszła za radą Pazura i spytała Mewy o zachowanie którego nie rozumiała. Przestąpiła z nogi na nogę, obserwując jak wujek rozmawia z Vex. Chyba nie chcieli się bić na środku drogi po nocy. Negocjowali na spokojnie.
- Mewa chce jakąś część... taką co się dziwnie nazywa - powiedziała kiedy zapadła cisza - My tylko chcemy się dostać do cioci, do Yarnhill... bo wujek musi wracać do jednostki i nie mogę jechać z nim... a jeszcze ma kotrakta... to muszę poczekać. - wzruszyła ramionami - Wiecie gdzie to jest? Jak byśmy pojechali z wami… to bym mogła na moturze - popatrzyła znacząco na blondyna.

- Co ty tak z tą przemocą? - zapytał najemnik motocyklistki. - Jakbyśmy z Angie planowali przemoc to skitralibyśmy się tam w krzakach i otworzył ogień jak byście przejeżdżali. Do tej pory już by pewnie było po wszystkim. - Angie widziała jak wujek ważył słowa. I ona i Ves zaś widziały jak wskazał gdzieś na rząd ciemnej warstwy przedniej ściany lasu jaka wybijała się prawie od razu z pasa plaży przy rzece. - Stoimy tu bez broni w łapach więc nie przyszliśmy walczyć. - najemnik patrzył głównie na Vex gdy to tłumaczył. Gdy skończył przeniósł twarz obok na Angie. Położył jej trochę opiekuńczym trochę pocieszającym gestem dłoń na ramieniu. Gdy jednak zaczęła mówić do Mewy ten też spojrzał na nią czekając co odpowie. Ta zacisnęła usta w wąską linię i nieprzyjaźnie zerknęła w stronę świateł kombi. Nozdrza jej się rozszerzały i na oko Vex to chyba miała ochotę odpowiedzieć Angie inaczej. Zdołała się jednak pohamować na tyle by mówić po prostu zdenerwowanym głosem, tłumiąc złość dość dobrze.

- Tak, chcę tą część co mi ją Puzzle obiecał! Tak samo jak to, że pozbędzie się tej wywłoki. - syknęła ze złością brunetka wskazując palcem na światła pierwszej maszyny. - I nie wiem gdzie ten ich obóz, wiem tyle, że gdzieś niedaleko po tej stronie rzeki. I to, że jak ona tam dotrze to będzie miała pełno swoich koleżków i ich ustawi odpowiednio na nas i chuja jej wtedy zrobimy! - warknęła ze złością kierowaną przez desperację. Dość jasne jednak było, że jeśli tamta druga ma tu wejście do jakiegoś obozu to pewnie i jakieś plecy.

- Dobra. Nie ma co tu stać. - wzruszył ramionami najemnik i kiwnął zachęcająco głową do blondynki. Ruszył po piachu mijając motocykl, Vex i Mewę. - Idź z drugiej strony auta. - rzucił cicho do Angie nadal statecznie pokonując kolejne kroki piachu. Sam szedł od strony kierowcy czyli od strony rzeki więc Angie zostawała ta strona “leśna”.

- Ej! No co jest grane? Suńcie się! - krzyknął ponaglająco Petarda już trochę mniej przyjaźnie a bardziej nieprzyjaźnie. Pewnie też widział podchodzącą parę i to, że nie jest nieuzbrojona.

- Nic do was nie mamy! Chcecie to jedźcie! Ale ta fura tu zostaje! - odkrzyknął im wujek Zordon wskazując palcem na maskę kombi do którego już zdążył podejść. - Wysiadaj. - powiedział ciszej ale nadal zdecydowanym głosem patrząc przez otwartą szybę drzwi na blady owal twarzy kierowcy.

- Wysiadaj?! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz!? - Melody coś nie była skłonna spełnić polecenie Pazura. - Mam broń i będę się bronić! Nie dam się obrobić! - odkrzyknęła mu dziewczyna za kierownicą. - I nie daj się wodzić za nos tamtej małej krętaczce! Na pewno ci nakłamała! - syknęła ze złością patrząc na grupkę przy motorze.

- Nie obchodzi mnie to. Chcę tą brykę. Wysiądź sama. Albo ci pomogę. - Pazur torował sobie drogę pewnym siebie głosem który choć nie głośny emanował spokojem, że ciężko było go ignorować.

- To moja maszyna! Spadaj! - okrzyk Melody choć buntowniczy zaczynał już pobrzmiewać desperacją.

- No to ci pomogę. - odpowiedział wujek Zordon i schylił się by sięgnąć po klamkę drzwi. Melody jednak szarpnęła nimi chcąc go uderzyć. Trafiła i najemnik cofnął się. Dziewczyna próbowała wyskoczyć przez te drzwi i chyba chciała wziąć go na muszkę. Ten jednak odzyskał równowagę i teraz ją przytrzasnął drzwiami do burty. Melody jęknęła boleśnie gdy mięśnie najemnika przyskrzyniły drzwi ściskając ją w imadle. Nie puściła jednak broni.

- Cofnij się i puszczaj bo cię rozwalę! - syknęła przez zęby. Przystawiła pistolet do brzucha najemnika. Angie nie była pewna co ta dziewczyna miała za pistolet. Ale była pewna, że wujek ma na sobie pancerz. I jak mówił taki, że strzał z pistoletu powinien zatrzymać. Choć nic przyjemnego nawet wtedy jak mówił. Mogłaby sięgnąć po karabinek. Ale oboje tak stali, że były spore szanse, że każdy strzał przejdzie przez pierwsze ciało i uderzy w drugie. Czy to by pancerz wujka wytrzymał to już nie była taka pewna. Dziewczyna mierzyła do wujka ale ten miażdżył ją drzwiami. Długo takiego nacisku pewnie by nie zniosła.

Vex bez oporów dała się wyminąć. Nie to, że planowała się bić z kimś kto wyglądał jak wojskowy. Zawsze mogła mu po prostu strzelić w plecy. Widząc co się dzieje, pokręciła głową.
- To miałam na myśli mówiąc o przemocy! - Krzyknęła. - Dajcie sobie siana! Puzzle obiecał tą część chyba wszystkim w tej części stanów, a tamta fura jest obita i i tak może zaraz paść! - Blefowała, ale może dadzą sobie spokój. I pomyśleć, że mogła po prostu, jak człowiek dostarczyć swoje i wziąć kolejne zlecenie.

Teraz już stało się jasne dlaczego Mewa tak brzydko mówiła o tamtej widzianej w barze pani - była niemiła. Tak bardzo, że mierzyła do wujka i jeszcze mówiła brzydkie rzeczy, że mu zrobi krzywdę. Na to Angie nie mogła i nie chciała pozwolić. Przecież to był wujek! Miała już tylko jego! Zrobiła trzy kroki w bok, sięgając płynnym ruchem po karabin. Znaleźć lepszą linię strzału, czystą. Kevlar wytrzyma strzał z broni krótkiej - głos Pazura rozbrzmiał przy jej uchu, a przynajmniej takie miała wrażenie. Celować w korpus, ustawić przełącznik na triplet - porady dziadka pojawiały się po kolei tuż przy drugim uchu. Ciało drgnęło i już powtarzało wyuczone odruchy. Czarna stal popłynęła ku górze, kolba oparła się stabilnie o ramię.
- Umiem trafić z dwustu stóp w skorpiona. Jesteś bliżej i większa… i nie lubię cię. Jesteś niemiła - powiedziała, a w powietrzu rozległ się suchy trzask odbezpieczanej broni. - Idź sobie i rozmawiaj z Puzzlem o tym bryku. Zrobisz kuku wujkowi to ja zrobię z ciebie trupa. Mogę, prawda wujku? - zapytała z taką samą nadzieją jak chwilę temu kiedy pytała o pozwolenie na przejażdżkę motorem.

- Nie chcę mieć z tym jednookim palantem nic wspólnego! - krzyknęła z desperacką złością kobieta przyciśnięta drzwiami do burty pojazdu.

- Jak strzeli to strzelaj. - wujek odpowiedział krótko na pytanie blond nastolatki. Melody mierzyła ją wzrokiem ale będąc sama i mając tylko jeden pistolet mogła na raz szachować tylko jedną osobę. Mimo wszystko napierający na drzwi żołnierz wydawał się jej chyba być większym zagrożeniem niż zdejmująca z pleców karabin nastolatka. Poza tym właściwie niezbyt miała jak jej w tym przeszkodzić bo wujek jej nie odpuszczał i dziewczyna cicho sapała i stękała gdy metal przyciskał ją wciąż do drugiego metalu.

- Puszczaj! - syknęła przyciskana drzwiami dziewczyna nie mogąc się wyzwolić sama z tych kleszczy.

- No właśnie. Puszczaj. - wujek na chwilę zwolnił jedną z dłoni napierających na drzwi i dobył swojego noża. Popukał ostrzem po szyi kobiety. Ta mając w siebie wycelowaną lufę Angie, nóż najemnika i będąc wciąż zakleszczoną między drzwiami a samochodem w końcu skapitulowała. Odłożyła pistolet z brzucha wujka Zordona. Ten odjął nóż od jej szyi. Ona schowała broń do kabury więc on swoją również wsadził do pochwy. W końcu odstąpił od drzwi i kobieta wreszcie mogła stanąć na własnych nogach i złapać głębszy oddech. Kryzys wydawał się choć chwilowo zażegnany. Vex z bliska widziała, że Mewa która z zapartym oddechem obserwowała całe zajście jest chyba dość wyraźnie rozczarowana takim zakończeniem.

- Więc właściwie chcecie transport gdzieś tam, tak? - zapytała Melody patrząc na Phoenixa, Angie i grupkę przy motorze. - To jedźcie ze mną. Teraz i tak jest noc i nie przedostaniecie się na południowy brzeg. U nas w obozie jakaś fura się znajdzie. Puzzle nie oddam tej maszyny bo ja ją kupiłam jest moja! - Melody wydawała się dochodzić do normy z głosem i oddechem ale póki nie doszła znowu do tematu Puzzle i samochodu. Bo wtedy znów w głosie pojawiła się złość i żółć.

- Dobra. Ale ja prowadzę. Ty mów gdzie jechać. - wujek po chwili namysłu zgodził się na ten wariant. Wskazał jednak Melody miejsce pasażera. Ta sapnęła i przygryzła wargę ale w końcu wzruszyła ramionami i zaczęła obchodzić maszynę. - Angie. Siądziesz z tyłu za tą panią. Jakby robiła jakieś głupoty trzepnij ją wychowawczo w potylicę. - wujek zwrócił się do Angie. - A wy? Jedziecie z nami czy zostajecie? - zapytał rodzeństwo stojące na piachu przy Vex.

Angela popatrzyła na karabin, potem powtórzyła spojrzenie na wujka i znowu na karabin. Wzruszyła ramionami uznając, że ma w razie problemów trzepnąć niemiłą panią ołowiem… albo chociaż kolbą. O kolbę wujek nie powinien się gniewać…
- Dobrze wujku - odpowiedziała grzecznie, przestając mierzyć do kobiety, broni jednak nie zarzuciła na plecy - A co z tą częścią co się tak dziwnie nazywa? Trzeba jadać Mewie, żeby jej nie było przykro. A czy mogę jechać moturem z Vex? - znowu tryskała dziecięcym entuzjazmem, który minął dość szybko. Miała trzepać, nie mogła jechać moturem. Westchnęła i spuściła głowę, podchodząc do samochodu w ciszy.

Vex odetchnęła widząc, że obyło się bez rozlewu krwi. Złapała się na tym, że już trzymała rękę na spluwie przy swoim boku. Teraz przeniosła wzrok na Angie, która okazała się nad wyraz dobrze trzymać broń w ręku. Stanowczo wolała mieć w niej towarzysza niż wroga.
- Jak dla mnie nie ma problemu, tylne siodełko mam. - Odchyliła się i zakręciła panewką dodając gazu. - I tak jadę do tej osady, bo też muszę przeczekać noc.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.

Ostatnio edytowane przez Czarna : 27-05-2017 o 17:48.
Czarna jest offline