Upał był niemiłosierny. Khazad wiele dałby za choćby ociupinkę cienia, którego okolica wyraźnie skąpiła. Zupełnie jakby wszystko uciekło przed panującą w mieście zarazą.
Klątwa Gigantów. Arno prychnął cicho pod nosem. Z informacji przekazanych przez Berta wynikało, że inteligencją to wielkoludy nie grzeszyły. Jak zatem miałyby kogoś przekląć? Chyba dokładnie tak, jak Hammerfist mógł przekląć chamskiego kupca, któremu wiele to nie zrobi.
Niemniej jednak skądś ta nazwa musiała się wziąć. Może wszystkich dopadło takie... przeziębienie gigantów? Dla nich katarek i kichanie, a dla innych gulasz z bebechów i wizyta Morra?
Kiedy razem z Jostem obchodzili miasto, natknęli się na dwóch mężczyzn patrzących na płonący stos zwierząt. Twarze okręcali chustami. Była to dobra okazja do tego, by się czegoś dowiedzieć nie wchodząc do miasta. Jeśli oczywiście obaj byli tutejsi, a nie przejezdni.
- Z miasta są panowie? - zapytał khazad z odległości podniesionego głosu od rozmówców.
- Aye! - odkrzyknął starszy.
Khazad podszedł nieco bliżej.
- Podobnież zaraza w mieście panuje jakaś. Jako zresztą widać, bo truchła pełno. Jakaś ta… no… Gigantów Klątwa? - skrzywił się i splunął, lecz niemal natychmiast kontynuował:
- Słuchy chodzą jakieś kiedy i gdzie zaczęło się to? A może zapytać by trzeba było “od czego”, bo nazwa przypadkiem nadana nie została raczej, hę?
- A jakże. Kurt Rosentall wieści przyniósł z gór, że ledwie z życiem uszedł kiedy jego ludzie rozsmarowani byli przez Giganta. Olbrzym przekląć miał ludzi. Nagroda nawet jest u straży za zabicie Giganta. Niezła suma. Urok musiał rzucić, choć kapłani w to wiary nie dają...
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |