W tej samej chwili też z korytarza wyłoniła się sylwetka duchownego. Zatrzymał się za “progiem” i rozejrzał po sali badawczo. Zauważając gdzieś dalej znajomą postać, odezwał się, ruszając śmielej w jej kierunku. - Córko? Znalazłaś tu coś?
Chloe była tak pochłonięta swoimi myślami, że słysząc za plecami głos aż wzdrygnęła się. Odruchowo i raptownie odwróciła się na pięcie, ale widząc przyjazną twarz nie ruszyła do ataku.
- Och, to ty - odetchnęła z wyraźną ulgą i zaraz uśmiechnęła się ciepło. - Znalazłam płaskorzeźby przedstawiające walkę ze smokiem. Znaczy technicznie rzecz biorąc to była smoczyca składająca jaja. Zabito ją, a jaja... - wzruszyła ramionami. - Pewnie zabrali Zakapturzeni - mówiąc to wskazała ostatnią z oglądanych przez siebie scen. - I sarkofag z trupem - skinęła głową na kamienną trumnę.
Theseus odpalił własną pochodnię i przesunął spojrzeniem po wspomnianych płaskorzeźbach, na szybko nadganiając to, o czym mówiła. Zbadał również napis nad wejściem do jednego z korytarzy. “Pierwszy i ostatni, godny przejścia” - głosiły słowa w języku starożytnym.
W międzyczasie podszedł też do sarkofagu, o którym mówiła gosposia. Widząc w środku nieboszczyka, mimowolnie wykonał Znak Boga. Na koniec przystanął też przed ostatnią płaskorzeźbą, która miała przedstawiać owych “Zakapturzonych”. Zmarszczył czoło, próbując zrozumieć, o co w tym wszystkim chodziło. - Masz jakieś wskazówki, kim ci ludzie mogli być? Nigdy nie słyszałem o żadnym zakonie powiązanym ze smokami…
- Nie mam pojęcia - odparła dziewczyna wzruszając ramionami w geście bezsilności. - Nawet nie wiadomo czy ten "kult" zaczął się przed czy po przedstawionym na tych ścianach wydarzeniach. Ale idę o zakład, że pozbierali jaja. Ponoć fragmenty jaj smoczych są cennymi magicznymi artefaktami. Może je gdzieś tu nawet skryli. Na razie zakładam, że ten nieboszczyk to skrytobójca, który dobił rannego jaszczura. No i wygląda na to, że Eld jest z tym powiązany. Może jego wyjątkowość polega na tym, że jest spokrewniony z tymi Zakapturzonymi? Hymmm... Wspominał mi, że miał przed wyjściem koszmar, że walczy ze smokiem, a to było na długo przed dotarciem w to miejsce. - Chloe próbowała sobie to wszystko ułożyć w logiczną całość. - Ciekawa teoria… - odparł Cicerone, ponownie zerkając na łuk z napisem. - “Pierwszy i ostatni, godny przejścia” - odezwał się, zamyślony. - Takie znaczenie mają tamte znaki. Zastanawia mnie, co ma nam to mówić.
Chloe spojrzała na napis, później odwróciła w kierunku rozwidlenia korytarzy, by zaraz skierować wzrok na ojca. - Nie mam pojęcia, ale możemy sprawdzić dokąd prowadzą te korytarze... Ale chyba powinniśmy wrócić po Elda. On... Cholera by to... On sam nie ma pojęcia o co z nim chodzi. To musi być straszliwie frustrujące. Czy udało mu się przejść? - Przykro mi. Kiedy przechodziłem, grzebał przy tamtym zamku, jednak nie wiem, jak to się skończyło. Mogę się jednak po niego wrócić. Nie ma co ryzykować iść tam w dwójkę - odpowiedział duchowny.
Podeszła do ojca i uśmiechnęła się czule, spoglądając na twarz duchownego. - Mam lepszy pomysł. Bik sam poleci sprawdzić. Zrobi to znacznie szybciej - stwierdziła i spojrzała na latającego nad jej głową robaczka, dającego lekką zieloną poświatę. - Wróć do pomieszczenia gdzie był ten smoczy symbol i sprawdź co z Eldritchem - powiedziała do malutkiego konstrukta.
Stworzenie kiwnęło głową, zakręciło bączka i wyleciało z towarzyszącą mu zielonkawą łuną. Już za chwilę w pomieszczeniu gdzie znajdował się duchowny i jego gosposia zrobiło się znacznie ciemniej.
Tymczasem z korytarza po prawej, gdzieś z daleka dał się słyszeć jęk starych zawiasów. Theseus z pewnością tego nie słyszał, ale czujne uszy Chloe wyłapały nie tylko to. Kilka osób zmierzało w tę okolicę. Z pewnością jakaś kobieta…
Dziewczyna wpierw spojrzała w kierunku z którego doszły ją odgłosy, a po chwili przysunęła się do duchownego. - Ktoś tu idzie, słyszałam skrzypienie zawiasów - szepnęła mu wprost do ucha, a żeby tego dokonać musiała stanąć na palcach. Następnie wskazała kierunek skąd dobiegały niepokojące dźwięki.
Kapłan odruchowo zasłonił jego córkę plecami i wystawił przed siebie pochodnię, wypatrując zbliżających się istot. - Schowaj się gdzieś - odszepnął, odwracając na chwilę głowę. - Ściągnę ich uwagę na mnie.
Z dali dobiegł odgłos chodaków i ciężkich buciorów. Ciemny korytarz rozbłysł w pewnym momencie delikatnym światłem, a po ścianach zatańczyły cienie.
- Jeśli choć włos spadł im z głowy, to po poprostu wyrwijcie im wątroby, chłopcy. A tę gosposię możecie sobie wziąć, tylko zabawicie się z nią później. Najważniejsi są wasi bracia teraz, zrozumiano?
- Tak, mamo - Zgodnie odpowiedziały dwa męskie głosy.
Chloe zgasiła latarnię, tak że dawała tylko bladą poświatę na siebie i postawiła ją pod ścianą. Następnie dziewczyna bezgłośnie przeszła do sarkafagu i skryła się za nim. Wtedy też wyciągnęła lusterko i natarła je trucizną paraliżu. Zamierzała przy pierwszej okazji okaleczyć tych, którzy zmierzali do tego pomieszczenia.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |