Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2017, 23:58   #70
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zgodnie z założeniami, do zmroku udało się zaciągnąć wszystkie wozy na przełęcz i zjechać na drugą stronę. Tego wieczoru po raz ostatni rozbijali obóz w strugach padającego deszczu. Znajdowali się nieopodal traktu, osłonięci od niego linią drzew. Zanim zapadł zmrok ujrzeli kilka wozów sunących wolno w kierunku Kias, jednak Hamadrio zakazał jakichkolwiek kontaktów z podróżnymi.

W bagażach leżących na wozach znajdowały się zdobyte na uzko trofea. Oderżnięta głowa, z grubsza oprawione ścięgna z nogi, kilka zwiniętych płatów skóry i obie, odcięte od ciała ręce, z których planowano wypreparować kości. Wszystko to było szczelnie zawinięte i ułożone z dala od innych towarów, gdyż kupiec nie życzył sobie, żeby owe "skarby" skalały mu przeznaczone na sprzedaż dobra. Oznajmił też, że wszystko to ma zostać oprawione w nocy, ale bez szkód dla reżimu wart, który i tak został zmieniony ze względu na dwóch niezdolnych do służby najmitów.

Herluff miał połamane żebra i zwichniętą prawą rękę, a Umberto pękniętą żuchwę i złamaną nogę. Poza tym obaj byli potwornie posiniaczeni. Ale Yassan wykorzystał wszystkie swoje umiejętności, zagniótł jakieś cuchnące remedia na ból, obandażował rannych i napoił ich nie wiadomo czym, a dzięki tym zabiegom obaj poszkodowani mimo, że słabi jak dzieci, mieli szybko wrócić do zdrowia.

W wolnych chwilach każdy kto mógł, przykładał rękę do pracy przy drogocennych częściach czarnego trolla. Pracą dowodziła Enki, która nieco znała się na oprawianiu. Obrane kości prażyły się nad ogniskiem; wypreparowane ścięgna zostały rozciągnięte na zbitych z drewna ramach, a potężna czaszka została zakopana w ziemi, aby żyjące w niej stworzenia oczyściły ją do gołej kości.


Poranek był mokry, ale już na trakcie stało się coś nieoczekiwanego - na kilka chwil przestało padać, mimo że chmury ani na moment nie rozeszły się.

- To dobry znak - oznajmił z zadowoleniem Hamadrio, wystawiając rękę przez okno. - Kończy się pora deszczów. Akurat na Święto Żebraków. Bogowie mają nad nami pieczę.

Dobre tempo jazdy sprawiło, że karawana podczas dnia zdołała wyprzedzić kilka innych konwojów. Za każdym razem Torillczyk pozdrawiał dowodzących bądź właścicieli i wdawał się z nimi w pogawędki. Oczywiście nawet nie zwalniając prędkości. I tak w spokoju, pod wieczór oczom podróżnych ukazały się mury położonego nad Zatoką Baidarską portowego miasta Kias.


Bramy w wysokich, wzniesionych z brunatnego kamienia murach były otwarte, a pilnowali ich strażnicy w kraciastych tunikach i płaskich hełmach. Na wjazd trzeba było czekać kolejce, gdyż każdy wjeżdżający do miasta musiał uiścić opłatę. Hamadrio za pośrednictwem Halbarta, po opłaceniu myta swoje wozy skierował do położonego nieopodal portu karawanseraju zarządzanego przez Akima ab Alego. Było to pewne miejsce, z którego Hamadrio korzystał od lat. Zajazd zlokalizowano tuż za portowymi magazynami, w okolicy pełnej skrzekliwych mew, wśród zapachu ryb, dziegciu i smoły. Ponad dachy magazynów, pomalowanych co do jednego w wszelkie odcienie czerwieni, wystawały maszty zacumowanych w porcie statków - dromonów, kog, knarrów, nefów, rusanamańskich feluk, dungiji i dāwa. Wszystkie one czekały na załadunek żywego towaru, jaki miał odbyć się po zakończeniu Święta Żebraków.

Miasto tętniło życiem. Ulice były zatłoczone, pełne przybyszów ze wszystkich stron świata. Tłum buczał setką języków; mienił się niezliczoną ilością kombinacji karnacji, fryzur i ubiorów. Ludzka rzeka wypełniała ulice, korzystając z dobrodziejstw Święta, pijąc i obżerając się do woli. Niemal na każdym rogu swoje umiejętności prezentowali kuglarze, śpiewacy, grajkowie, akrobaci, tancerze lub ponurzy mówcy, grobowymi głosami wieszczący koniec świata. Co rusz można było dostrzec dostatnio odzianą i wyperfumowaną kurtyzanę o twarzy przyozdobionej makijażem lub niezbyt czystą ladacznicę w opiętym, rozchełstanym gorsecie i podkasanej, odkrywającej uda spódnicy. W tłumie używanie mieli ulicznicy, rzezimieszki i złodzieje. Często wybuchały kłótnie, bitki i przepychanki, które jednak szybko kończyły się, gdy zwaśnione strony dochodziły do porozumienia racząc się winem czy innym trunkiem.

- Jutro macie niemal wolne - Hamadrio oznajmił najemnikom i beknął, kończąc obiecaną, wystawną ucztę. - Przez dzień będę zajęty sprzedażą, a pod wieczór chcę Was widzieć tutaj. Wszystkich. Nieważne w jakim stanie. Zanieście modły do Querco, bo będę wypłacał pieniądze.
 
xeper jest offline