Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2017, 10:18   #58
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Klaksvik było sporym, bo drugim co do wielkości miastem archipelagu Wysp Owczych. Bez trudu więc kobiety znalazły tutaj czynny hipermarket i uzupełniły swoje odzienie. Następnie wezwały taksówkę, by dostać się na miejsce zbrodni.

Jak wyczytała z dokumentacji Sophie, ofiarą był francuski bokser Auguste Deceour, lat 32. Mężczyzna walczył dzień wcześniej “w klatce” w prestiżowych zawodach SMA- brutalnym i widowiskowym zarazem wydarzeniu, będącym połączeniem MMA oraz walk ulicznych.
Co ciekawe, mężczyzna przegrał swoja walkę, więc cięzko podejrzewa, by ktoś się na nim mścił. Natomiast “aniołkiem” Auguste został około 7-8 nad ranem. Jeśli brać pod uwagę awarię kamery przy wejściu - dokładnie między 7.34 a 7.37. Czy ktoś jednak byłby w stanie tak szybko dokonać tak misternej zbrodni?

Sophie przewróciła stronę, by zerknąć na zdjęcie.


Tymczasem taksówka dojechała na miejsce wydarzenia. Było tu pełno ludzi - najwyraźniej gala SMA wciąż się odbywała. Sophie zakładała na razie, że morderca mógł przechodzić tą trasą tylko w jedną stronę, co tłumaczyłoby, krótki czas przez jaki urządzenie nie działało. Znów uważnie obserwowała ludzi, mając nadzieję, że dojrzy kogoś, kto był też w poprzednich lokalizacjach. Wokół budynku kręciła się jednak setka ludzi, jak nie więcej. Szukała też tej “osławionej” kamery. Kamera wisiała zaraz nad drzwiami, w których dwóch postawnych gości sprawdzało bilety oraz to czy nikt nie wnosi podejrzanych przedmiotów.
- Wchodzimy?
- Chcesz oglądać walki?
- Niekoniecznie. - Sophie miała sporą obawę, że walka może nazbyt przypominać te, w których brała udział we Francji, a wspominanie Paryża nie było najrozsądniejszym pomysłem. - Ale chciałabym zobaczyć to miejsce.
- W takim razie spróbujmy znaleźć jakiegoś konika z biletami. Inaczej się tam raczej nie dostaniemy…
Sophie przytaknęła i zaczęła się rozglądać za kimś takim. Gdy sama walczyła raczej nie widywała koników. Przygryzła wargę. Taki z niej detektyw Jak z Andre nosferatu.

Wreszcie po godzinie szukania, targowania i stania w kolejce, wampirzycom udało dostać się do środka budynku, gdzie odbywały się walki. Za “jedyne” 44 euro znalazły się w niezbyt przestronnej sali z rzędami częściowo połamanych krzeseł, gdzie panował niemiłosierny ścisk, duszność oraz królował wszechobecny zapach potu. Na dodatek było strasznie głośno, niemal każdy obserwator imprezy czuł się w obowiązku wykrzykiwania zachęt dla “swojego” zawodnika lub też obelg tego, po przeciwnej stronie ringu. Sama walka odbywała się w ogromnej, sześciennej klatce, której długość boku na oko miała jakieś 3-4 metry oraz wysokość 3-3 i pół metra. W środku okładali się pięściami... i w sumie czym popadło (nawet przedmiotami złapanymi z widowni) dwaj zawodnicy.


- Ale młyn - skomentowała Jurge do ucha towarzyszki.
Sophie przytaknęła i rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając miejsca, gdzie wisiało ciało. Atmosfera wywoływała przyjemne podniecenie, pobudzała adrenalinę. Wampirzyca była bardzo ciekawa jak teraz poradziłaby sobie na arenie. Rozpędziła te myśli i skupiła się na sprawie, czyli na analizowaniu ile jej samej zajęłoby przygotowanie tego “dzieła”.
Doszła do wniosku, że dla kogoś o przeciętnej sprawności byłoby to wręcz niemożliwe. To musiał być wampir... albo chociaż jakiś akrobata. A i tak robota - nawet jeśli wcześniej było przygotowane - liny, haki... flaga... zajęła pewnie z godzinę. Tego nie dało się zrobić w 3 minuty!
Sophie zrezygnowana spojrzała na swoją towarzyszkę. Nachyliła się do jej ucha, by nie musieć przekrzykiwać tłumu.
- Przejdziemy się wokół?
Jurge skinęła głową. Co prawda wiązało się to z przepychaniem i wyzwiskami wśród rozentuzjazmowanej widowni zapasów, ale wbrew pozorom było możliwe. W trakcie tego obchodzi Sophie poczuła się obserwowana. Przez kogo? Gdzie? Jej wyczulone zmysły skierowały jej wzrok na ogromne belki, na których zamontowano oświetlenie. Choć intensywne światło jarzeniówek uniemożliwiało widzenie, dziewczyna była niemal pewna, że coś lub ktoś się tam poruszył…

Wampirzyca odwróciła wzrok i chwilę podeszła dalej jakby nic nie zauważyła. Dopiero po jakimś czasie nachyliła się do Jurge.
- Na chwilę zniknę i spotkamy się przy wejściu.
Nim jej towarzyszka zdążyła zareagować zagłębiła się w tłum i użyła niewidzialności, chowając się między ludźmi. Wampirzyca rozejrzała się gdzie belki stykają się ze ścianą i gdzie są kładki serwisowe. Nawet jeśli obserwator ucieknie, może pozostawi po sobie choćby ślad.

Udało jej się niepostrzeżenie przemknąć do przejścia służbowego a stamtąd do magazynu, gdzie mogła wspiąć się na belki kondygnacyjne. Bez przeszkód dotarła do miejsca, gdzie widziała owo poruszenie, lecz jak nietrudno się domyśleć - nikogo tu już nie było. Także Jurge nie dało się dojrzeć nigdzie w tłumie.Sophie wyostrzyła zmysły, zatykajac uszy, tak by nie ogłuszył jej hałas na dole i przyjrzała się miejscu, w którym niedawno dostrzegła to coś. Diable. Szukała jakichkolwiek śladów, a także patrzyła, którędy mogło wydostać się diable, skoro nie tą samą drogą co ona. Założyła, że Jurge znajdzie przy wejściu.

Gwar był ogłuszający, odbierając trzeźwość myślenia. Sophie spróbowała się jednak skupić... tak jak na polu bitwy. Drogi, poza tą, skąd przyszła, były w zasadzie dwie - jedna prowadziła do pomieszczeń biurowych na półpiętrze, druga do otwartego przewodu klimatyzacyjnego. Wampirzyca postanowiła skorzystać z tej drugiej opcji, a przynajmniej się jej przyjrzeć. Inny wampir mógłby spokojnie przejść przez biura, ale nadal nie chciała z góry zakładać, że to jeden ze swoich. Podeszła do szybu i zerknęła czy coś tam jest i czy sama da radę nim przejść. Nie zauważyła nic podejrzanego, natomiast przejść mogła... owszem - czołgając się.
No tak… przed chwilą była zakołkowana, a teraz planuje się wepchnąć do ciasnego kanału. Wyobraziła sobie igloo na jakimś bezludziu. Tylko ta sprawa. Powoli weszła do przewodu klimatyzacyjnego. To było samobójstwo, próbować się tedy przeczołgać. Na szczęście nie musiała specjalnie martwić się hałasem - gawiedź przy klatce skutecznie ją zagłuszała. Po kilk metrach też Sophie doszła do wniosku, że bez magicznych sztuczek raczej nikt tędy nie przechodził. Zbyt gruba warstwa kurzu zalegała wokół.
Sophie wycofała się i otrzepała z kurzu. Ponownie użyła niewidzialności i ruszyła dalej w kierunku biur. Jak tak dalej pójdzie uwierzy w duchy. Uśmiechnęła się. Co, biorąc pod uwagę jak ostatnio nawiedza ją Martin, byłoby nawet wskazane. Sprawdziła czy w biurach jest ktoś. W jednym z 3 pomieszczeń usłyszała ludzkie głosy - dwaj mężczyźni komentowali w niewybrednych słowach firmę ochroniarską.
Sophie przystanęła na chwilę i zaczęła się wsłuchiwać.
- ... nie ostrzegałem. To nie może tak wyglądać.
- Ale skąd wiesz, że to oni przepuścili?
- A skąd by mieli szkło?
- Z barku dla vipów?
- Mało prawdopodobne, ale niech będzie, zaraz złapię Dana i powiem, żeby sprawdził co to za butelka... - mężczyzna najwyraźniej zamierzał opuścić biuro. Sophie rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś kryjówki.

Skrzywiła się nie widząc niczego adekwatnego i szybko wycofała w kierunku z którego przyszła. Schodząc cały czas rozglądała się w poszukiwaniu swojej towarzyszki. Czyżby Jurge udało się tak szybko przedostać do wejścia? Będzie musiała sprawdzić. Jednak z związku z wydarzeniami z początku tej nocy zaczynała czuć pewien niepokój. Minął kolejny kwadrans, a Jurge przy wejściu wciąż nie było, za to oklaski z budynku wskazywały na to, że gala powoli się kończy i coraz więcej ludzi wychodziło na zewnątrz.

Sophie czuła coraz większe zniecierpliwienie i co najgorsze, zaczynała się lekko martwić. Oparła się o ścianę areny, zerkając na telefon i sprawdzając, która jest godzina. Nawet nie wzięła numeru do Jurge… ani do księcia.
Zirytowana rozglądała się szukając swojej przewodniczki. W końcu uznała się, że przejdzie się do tej kamery, która przez chwilę nie działała. Właściwie nie musiała daleko chodzić - kamera była zaraz po lewej stronie wejścia do budynku. Sophie chwilę pokręciła się po okolicy i powoli zanosiło się na to, że będzie musiała gdzieś tu przenocować. Wolała mieć całą noc na wędrówkę, szczególnie jeśli miała się przeprawiać przez rzekę.

Przystanęła przy jednym z budynków, tak by mieć dobry widok na wejście na arenę i zaczęła poszukiwania hoteli na telefonie. Na szczęście nim zdążyła załamać się faktem jak niewiele jest tego typu budynków na Wyspach, które miałyby swoją stronę internetową, zza zaułku wyszło Jurge.
- Wybacz, próbowałem namierzyć tego kogoś z góry, poruszając się dołem, ale nic nie znalazłem. - powiedziała.
Uważny wzrok Sophie zauważył jednak coś, czego wcześniej na pewno nie było - dwie małe kropelki krwi na kołnierzu bluzy wampirzycy.
- Yhym… ale to mi uświadomiło, że powinnam wziąć od ciebie numer. - Sophie wyjęła telefon i zerknęła ile jej towarzyszki nie było. - Myślisz, że wyrobimy się z powrotem na tamtą stronę rzeki?
- Ryzykowne. - odparła Jurge, wymieniając się z nią numerami telefonów - Może się udać, ale jedno opóźnienie i... wiesz, tu na Wyspach przestrzeń jest zazwyczaj otwarta. Nawet nie byłoby gdzie się do drzewa przytulić. Znam w pobliżu bar, prowadzony przez ghula. Ma kilka “specjalnych” pokoi w piwnicy. Nic specjalnego, ale chociaż bezpiecznie.
- Jeśli są tam nasi jestem jak najbardziej za. Mam chyba dość na jakiś czas budzenia się z kołkiem. - Sophie schowała telefon. - To co idziemy?

Jurge skinęła głową i poprowadziła towarzyszkę w coraz bardziej senne i ciche uliczki Klaksviku.
 
Aiko jest offline