Brwi Rogera ściągnęły się w czymś na kształt skupienia. Jak tam wleźli? Przez ten kanał? O co w tym w ogóle chodzi? I czy Joshua nigdy wcześniej nie dostał w pysk za takie pytania jak to zadane Alice? Bo chyba parę razy powinien... - Dajcie spokój!- krzyknął, słysząc głos Brenny- Wychodźcie stamtąd, wszystko opowiecie nam na zewnątrz. Wątpię, czy w takich miejscach jest bezpiecznie. Wychodzić, już!- głos chłopaka stawał się coraz niższy, zaczynał mu przypominać ten, którym przemawiał ciągle jego ojciec. Upodabnia się do niego? Nie, nie możliwe... Po prostu za dużo myśli. - Właśnie, Joshua, co tam jest? Gadaj. Już.- warknął, słysząc pytanie zadane przez Alice. Kimkolwiek była ta dziewczyna, nie była tak głupia. Może nie będzie musiał samemu walczyć z tym całym chaosem, jaki już powoli rodzi się w tym miejscu? Może nie będzie musiał samemu usiłować obmyślić każdego planu, oby. Bo w tej chwili miał tylko jeden plan- nie rozdzielać się. Uważał się tu za przywódcę, to był więc jego rozkaz.
Roger zaś odziedziczył po ojcu z pewnością przynajmniej jedną cechę- w takich chwilach nie znosił sprzeciwu.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |