Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2017, 19:25   #49
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Kobieta poprowadziła ich stopniowo rozszerzającym się korytarzem ku sercu świątyni, owalnemu pomieszczeniu na którego środku stał kamienny ołtarz, na który padał snop światła. W miejscu tym panował chłód i cisza, burzona jedynie odgłosem ich kroków na lśniącej, czarnej posadzce. Czarne były także ściany, wznoszące się wysoko i łączące łukami u szczytu. Nie było tu żadnego okna, witrażu czy luftu, nie było zatem widać skąd owe światło pochodzi. Ot, zaczynało się w powietrzu, mniej więcej w połowie wysokości sali i kończyło na białej płycie ołtarza. Było delikatne, nieco migotliwe, jakby kryło w sobie drobinki złota i srebra.
Kapłanka jednak nie poprowadziła ich w tamtą stronę zatem elf nie miał szansy na dokładniejsze przyjrzenie się zjawisku. Zamiast do ołtarza, poprowadziła ich korytarzem odbijającym w lewo, jednym z trzech takich, które odchodziły od sali. Ten, którym ruszyli, gdy tylko sala została za ich plecami, rozjaśniony został promieniami słonecznymi wnikającymi do środka dzięki arkadom, które wychodziły na wąski pas ogrodu, otaczający centralną część budynku świątyni. Nie było tu widać śniegu, a wręcz przeciwnie, trawa przyciągała wzrok swym soczystym kolorem, ten jednak szybko zbaczał ku wspaniałym kwiatom, które ów ogród wypełniały. Było tu ciepło i przyjemnie, jak latem o poranku. Powietrze wypełniała słodka woń, która wnikała do nozdrzy i sprawiała że miało się wrażenie przebywania gdzieś indziej, w miejscu w którym panuje spokój, które jest bezpieczne i przyjazne. Sielskie wręcz.

Celem wędrówki okazały się czwarte z kolei drzwi, które kobieta otworzyła, a następnie wycofała się wpuszczając wilkołaka niosącego demona i nieodstępującą ich na krok moonrię, przodem. Pokój był dość obszerny, rozjaśniony padającym przez okno, zimowym słońcem. Na parapecie piętrzył się śnieg, częściowo zasłaniając widok, przez co jedynie korony drzew burzyły idealny błękit nieba. W samym pokoju znajdowało się szerokie łóżko z baldachimem, będące głównym elementem wyposażenia. Pod oknem stał sekretarzyk na którym schludnie ułożono karty pergaminu, słoiczek atramentu i pióra. Po drugiej stronie, na prawo od drzwi, stała podwójna szafa. Mebel ów był prosty, solidnie wykonany, ozdobiony jedynie delikatnym wzorem roślinnym, wyrzeźbionym na rogach. Był tam także i kominek, zdobiący ścianę naprzeciw łoża. Przy nim stał niski, owalny stolik i dwa fotele. Uzupełnieniem wystroju była skóra białego niedźwiedzia leżąca dokładnie pomiędzy łożem, a kominkiem, oraz dwa dywaniki, które ułożono po bokach tegoż łoża. Podłoga wykonana została z ciemnego drewna, zaś ściany były tu nagimi kamieniami. O dziwo, całość wcale nie sprawiała zimnego czy biednego wrażenia. Z powodzeniem pokój ów mógłby się znaleźć w większości zamków możnowładców Nemeryjskich, nie przynosząc gospodarzom ujmy.

Ulris nie pytając o zgodę złożył Mizo na czarnej narzucie, którą przykryte było łoże, po czym odstąpił robiąc miejsce dla Duszy, która bez ceregieli wspięła się i usadowiła obok towarzysza. Oczy wilkołaka i moonrii zwróciły się w stronę kapłanki, która zamknęła drzwi za wchodzącym elfem i dopiero wtedy podeszła do rannego.
- Zwą mnie Niresin - przedstawiła się. - Dotarły do mnie informacje o kłopotach w Lisan - dodała, kładąc dłoń na czole demona. - Niewielu przetrwało zamieszki i pożar. Kwiaty ich dusz zakwitły dziś w Ogrodzie, wypełniając go swym pięknem. Cieszę się jednak, że waszemu towarzyszowi i wam udało się przeżyć. Nie wydaje się być poważnie ranny, a jedynie wykończony. Nic czego troskliwa opieka, dzień czy dwa odpoczynku i nieco leczącej magii nie dałoby naprawić - poinformowała, uśmiechając się łagodnie do dziewczynki i odstępując od łoża. - Każę przygotować dla was ciepły posiłek i pokoje.
- Dla mnie nie trze - wtrącił się Ulris. - Zaraz ruszam w drogę powrotną.
- Rozumiem - kapłanka skinęła głową po czym przeniosła pytające spojrzenie na elfa.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline