| Me’Ghan ze Wzgórza, Enoch Ognisty, Wachlarz Wachlarz miał wrażenie, że wszystko minęło jak jedna chwila. Powitanie z Var Nar Varem, człowiekiem którego można by wziąć za olbrzyma. Powitanie przy którym prawie upuścił nieprzytomną Trikię leżąca na jego dłoni. Powitanie, które przyniosło również kolejne przypomnienie. Kolejną wizję z przeszłości.
A chwilę potem było kolejne spotkanie.
Spotkanie, które odbyło się z początku w milczeniu. Milczenie to jednak niosło ze sobą taką dawkę emocji, która można by obdzielić niejedna konwersację. Wachlarz czuł się jakby spotkał najbliższe sobie istoty. Kogoś z rodziny ale nie takiej o jakiej mówi się, że najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Takiej, która nie jest ci obojętna. Taka, która jest cząstką ciebie. Taka, która powoduje, że myśl o śmierci u ich boku nie jest już taka straszna.
Kiedy obecny przy nich lud Nar wiwatował, Wachlarz wpatrywał się w oczy Me’Ghan i Enocha. Wzrokiem błądził po ich sylwetkach, badał ich rysy, patrzył w oczy. Poznawał choć wcześniej znał. Starał sobie na nowo ich przypomnieć. Me’Ghan wyglądała podobnie jak wtedy, gdy się rozstawali - skórzana kamizelkę, spodnie, wysokie buty, dwa topory i tatuaże. Ale miał wrażenie, ze coś się w niej zmieniło. Nie czas było o tym rozważać. Spoglądał na nich. Jak na brata i siostrę. Jak na cząstkę siebie.
- Cześć - powiedział w końcu a jego słowa zgrały się z dźwiękiem rogu, którego tubylcy zwali Rogiem Hora. Ponurym dźwiękiem zwiastującym to co jest nieuniknione.
Śmierć.
Zwiastowanie armii Maski a może i jej samej.
Wachlarz nie mógł zatem czekać. Nie mógł nacieszyć się spotkaniem. Wszystko działo się tak szybko,
- Me’Ghan Potrzebuję Twojej pomocy ! - Przekrzykując wrzawę jaka opanowała to miejsce uniósł w jej kierunku dłoń na której spoczywało małe ciałko skrzydlatej istoty.
Megan rozpoznała mężczyznę, choć ubrany był jak akrobata z cyrku w niebieskie, obcisłe wdzianko. Nie pasowało do niego. Choć z drugiej strony – pasowało. Znów to poczucie rozdwojenia. Skupiła spojrzenie na istocie. Sylfidzie.
Rozdrażnienie, a później gniew urosły szybko u Enocha. Teraz? Nie było lepszej chwili? Wściekły na Maskę za profanację tak podniosłego momentu lichą manifestacją siły uniósł topór w górę. Zakłębiły się w nim fale ognia, by rozpędzić go w krwawym amoku. “Pomocy…” słowa skierowane do Me’Ghan podziałały jak wiadro zimnej wody. Nie opuszczając topora pytająco spojrzał na Wachlarz i niemal sycząc rzucił przez zęby :
- Co z tym trzeba zrobić?
- Daj mi ją - Megan wyciągnęła dłoń czekając, żeby Wachlarz przełożył sylfidę.
Uklękła, układając dłoń ze stworzeniem na udzie.
- Najpierw ją obejrzę, potem powiesz, co się stało - powiedziała, a potem jakby wbrew swoim słowom zamknęła oczy.
Wprowadziła się w trans. Powoli, ostrożnie zestroiła fale swojego umysłu z umysłem sylfidy. Nie chciała, żeby tamta zaczęła oporować, kiedy zacznie badać jej obrażenia. Pozwoliła sobie na moment poczuć to samo, co czuje stworzenie, a potem zaczęła ja skanować, przesuwając się powoli wewnątrz jej ciała. Po chwili już wiedziała.
Mały impuls przeskoczył między dłonią Me’Ghan a skrzydlatą kobietką i ta zatrzepotała skrzydłami kaszląc tak, jakby tonęła. Maleńka pacjentka otworzyła oczy.
- Kurwa mać - powiedziała na tyle głośno, że stojący najbliżej mogli ją usłyszeć.
- Też się cieszę, ze wróciłaś. Jestem Megan ze Wzgórza.
- Kurwa … mać … - wyjęczała sylfida jak zacięta płyta.
Megan zrozumiała, ze coś jest nie ok.
- Nie ruszaj się. Pozwól mi sprawdzić, co się dzieje.
- Skrzydełka… mam sztywne skrzydełka…. Pani …
Enoch z szacunkiem przyglądał się magii Me’Ghan i nawet choć spodziewał się sukcesu, to i tak poczuł dziwne zmieszanie gdy zadziałała. - Są ci niezbędne do życia? - może nieco zbyt ostro warknął do malutkiej osóbki. - Słuchaj co się dzieje - skręcił głową w kierunku, z którego dobiegała coraz głośniejsza wrzawa szykujących się do walki. - Mamy ważniejsze sprawy na głowie. - Popatrzył po kolei na Me’Ghan i Wachlarz. - Są tu po nas. Musimy wybrać, czy włączamy się do walki, czy przebijamy by szukać reszty z nas. - Niełatwo było mu rozważać drugą opcję. Buzowało w nim pragnienie walki, a ucieczka go mierziła. Z drugiej strony to była tylko jedna bitwa. Na pewno nie decydująca.
Wieloświatowiec ubrany w strój akrobaty cyrkowego uśmiechnął się słysząc bluzgi Triki. Jego dobry humor nie zgasł nawet kiedy wrzawa o zbliżającej się armii wzrastała ani kiedy dowiedział się, że Trikia nie mogła ruszać swoimi skrzydełkami.
- Tym dziewczyno - zwrócił się do Sylfidy - zajmiemy się później. Teraz mamy coś innego do zrobienia.
- Najpierw oszacujmy z czym mamy do czynienia Enochu - zwrócił się do drugiego mężczyzny - a potem zdecydujemy co robimy. Lud Var Nar Vara to bitny lud ale nie zostawię ich kiedy miałoby się okazać, że Maska postanowiła uderzyć jednak znaczną ilością swoich potworków.
- Spróbuj je delikatnie rozruszać - poradziła Megan, podnosząc się na nogi. - Dobrze cię znów widzieć, Wachlarz, w jednym kawałku.
Popatrzyła na obu Wieloświatowców. - Pamiętam was stąd, ale w moim życiu potem was nie było. Teraz nie wiem, co jest prawdziwe. To rozdwojenie jaźni mnie dobija. - przeniosła spojrzenie na istotkę. - Jak tam? Próbujesz?
- Prawdziwe jest tu i teraz. - Uniesiony młot w końcu opadł. - Myślenie inaczej grozi śmiercią. Choć z tym wszystkim co się tutaj dzieje… - zaciął się i nie dokończył zdania. - Hej, ale czy przybyliśmy z tego samego świata? W moim wybory wygrał Donald Trump. - wyartykułował myśl, która nagle przyszła mu do głowy.
Megan spojrzała na niego a na jej twarzy odmalował się udawany szok.
- To niemożliwe - potrząsnęła głową. Po chwili kąciki jej ust zaczęła drgać, a po kolejnej - śmiała się głośno. Napięcie schodziło . Nie zwariowała.
- To dlatego tak łatwo uwierzyć w ten. - śmiech Me’Ghan okazał się zaraźliwy.
- Dobrze wiedzieć, że nie jestem tu sama - powiedziała w końcu, klepiąc go po ramieniu. - Znaczy, wiem, że nie jestem, ale jesteś na raz stąd i stamtąd. - poczuła, że traci wątek. Przeszła więc do konkretów: - Myślę , że nie mamy dość czasu aby szukać innych. Maska nie będzie czekać. Raczej powinniśmy rozesłać wici, że tu jesteśmy i oni dotrą do nas. Z drugiej stron - nie jestem strategiem, tylko lekarzem, nie mam pojęcia, jak ta walka ma wyglądać .
- W takim razie walka - zgodził się z Wachlarz i Me’Ghan, i krzywiąc się w uśmiechu dodał - Zrobimy tyle zamieszania, że znajdą nas choćby byli teraz na końcu świata.
Wachlarz milczał podczas tej wymiany zdań zerkając w kierunku Var Nar Vara i na nieporadne ruchy Triki chcącej ruszyć skrzydełkami.
- To już nie jest istotne skąd przybyliśmy bo światów jest wiele i pewnie przenikają się - zawyrokował - Teraz jesteśmy tam gdzie być powinniśmy, aż do kolejnego obrotu koła. Dla mnie najgorsza jest ta pustka w głowie. Pustka wspomnień choćby tych najboleśniejszych. Co do innych - ponownie przeniósł wzrok na Me’Ghan i Enocha - to Var Nar Var wysłał po nich swoich ludzi, więc jak będą mieli szczęście to wrócą albo podążają już w tą stronę. Teraz jednak Me’Ghan daj się uściskać bo jestem Ci dziewczyno dozgonnie wdzięczny - zbliżył się do niej rozkładając ramiona - Masz też kilka niezapłaconych długów z przeszłości - przypomniała, obejmując go mocno. - Sylfidę dopiszę do listy. Nie wypłacisz się przez kolejne obroty koła, Wachlarz. - Dobrze by było, żebym przypomniał sobie za co one były - wybuchnął śmiechem i zbliżył się do Enocha by i jego uściskać. - Skoro nie pamiętasz, to dorzucę kilka więcej .
- Ludzie już o Tobie mówią Enochu ognisty. - Wachlarz zwrócił się do drugiego mężczyzny - Czyżbyś tak szybko odzyskał swoje wspomnienia?
- Taaa… - mruknął niechętnie po tym jak sam wyściskał kształtną Me’Ghan - wspomnienia wracają, szczególnie te bolesne. Naprawdę nie polecam. Okazało się, że zrobiłem wiele żeby znaleźć się w tym miejscu. - odtworzony przez pamięć widok rzucanych w ogień ciał wstrząsnął zimnym dreszczem. Nagle jego oczy się rozszerzyły i zapłonęły ogniem - Zbyt wiele, jeśli okaże się, że Maska wygra. Osobiście wbiję go na rożen - rzucił gniewnie.
- Lub ją - dopowiedziała Megan. - Ale Maska nie będzie walczyć osobiście.. rzuci swoich sojuszników. Nawet kiedy ich pokonamy czy uda nam się dotrzeć wprost do siedziby Maski? Czy podejmie się konfrontacji? Tyle już istnień poświęciłam, a Maska ciągle żyje - Megan ciągle targały wątpliwości. I poczucie winy.
- Porozmawiamy o tym w spokojniejszej chwili, o ile taka jeszcze nastanie. Najpierw zerknijmy na to co przybyło by przywitać się z ludem Nar - rzucił do swego Brata i Siostry
- Trikia? Ruszasz ze mną czy znaleźć Ci jakieś bezpieczne schronienie do czasu aż tutaj się nie uspokoi? - tym razem skupił całą swoją uwagę na Sylfidzie.
- Nie kłopotaj się o mnie - zaciągnęła lekko “z wieśniacka”. - Poradzem se. - Dość gadania, idziemy bić niewiernych! – wykrzyknął Enoch.
Tobias skinął głową małej kobietce i ruszył w kierunku zagrożenia o którym już od dłuższego czasu trąbił róg. Megan - mimo wątpliwości – poszła z mężczyznami.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
Ostatnio edytowane przez kanna : 30-05-2017 o 23:11.
|