Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2017, 05:52   #30
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 7


W pięć osób było w kombiaku… Nie tak ciasno. Najwygodniej mieli ci z przodu czyli wujek Zordon za kierownicą i Melody na miejscu pasażera. Za nią siedziała Angie wobec której wujek nie zmienił zdania co do roli i środka transportu. Obok niej “Patyczak” i przy drugich drzwiach Mewa. Chcąc czy nie chcąc dwie najbardziej kłopotliwe panie w obsadzie znalazły się po przekątnej. Rononn mógł przy chwili braterskiej dobroci pacyfikować siostrę tak samo jak blond nastolatka miała przykazane przez wujka co do Melody. Choć jak w każdej osobówce czubek głowy ocierał mu się o dach.

Melody jednak była o tyle ważna, że właściwie jako jedyna w całej kolumnie znała drogę dokąd zmierzają. Więc nadal kombi jechało pierwsze a pozostałe dwa pojazdy, osobówka i jednoślad za nim. Wujek w końcu ruszył. Gdy odjeżdżał Vex jak na dziewczynę z Det przystało, rozpoznała na słuch, że pasek rozrządu to powinien być wymieniony. Ale pewnie na nowy. Najlepiej. Ale to kiedyś tak bywało albo w Det. A w reszcie ZSA to najczęściej wymieniało się na mniej zjechany bo o nowy, odpowiedni pasek nie było tak łatwo. Klasyczna linia kombiaka z ery świetności amerykańskiej motoryzacji z lat siedemdziesiątych zeszłego wieku. Niezawodny silnik V8 na benzynę. Ten tutaj nie był chyba podrasowany sądząc po tym jak jeździł ale to tłumaczyło jego żywotność i niezawodność. Na pokonywanie kontynentu wzdłuż i wszerz był jedną z najlepszych opcji, prawdziwy krążownik szos. W standardzie policzony na 5 osób. Ale realnie gdy się użyło tyłu można było tam zmieścić spokojnie jeszcze parę czy dwie. Choć jak widziała wcześniej z bliska przez szyby ten tutaj miał ten tył zawalony jakimiś gratami. Klasa full size jak to kiedyś się nazywało. Czyli sprzęt policzony by rodzinka mogła wygodnie z bagażami pojechać na wakacje na drugi koniec kraju odwiedzić dziadków czy inny Disneyland.

Wewnątrz kombi sytuacja z początku przypominała taką tuż po rodzinnej kłótni. Wszyscy zdawali się dość zgodnie milczeć i trzymać poziom naburmuszenia. Z początku też po tym całym piachu, wzdłuż rzeki jechało się dość ciężko. Koła muliły a silnik rzęził zmagając się z sypkim podłożem. Dość szybko dojechali do mostu który w miarę jak się zbliżali do niego zaczynał górować nad nimi swoją ciemną krechą sylwetki. Tam jednak wreszcie koła złapały jakąś polną ale dość stabilną drogę przez co i pojazd i pasażerowie od razu poczuli się pewniej. Na drodze kombi zaczęło też szybciej i równiej jechać. Wtedy też wujek włączył radio. Ledwo pstryknął przełącznikiem a z głośniczka popłynęły dźwięki muzyki.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=0sB3Fjw3Uvc[/MEDIA]

- Tym o to klasykiem witamy kolejną noc! Tak to znowu ona, mroczna i tajemnicza, niosąca ze sobą coś co lepiej by zostało za naszymi drzwiami i ścianami a jak ma sprawę niech wróci rano. Tak wam poleca wasz kochany i uwielbiany DJ DeVitt, najoryginalniejszy i najukochańszy DJ w całym Arkansas! A przy okazji informuję was, że właśnie na moim budziku minęła 21-sza, a do świt czyli rano gdy będziecie się umawiać na to co ma przyjść jutro będzie po 5 rano czyli za jakieś… no zawsze byłem słaby z matmy więc sobie sami policzcie. - brzmiało jakby mężczyzna w tym momencie zmrużył oczy i machnął ręką dając sobie spokój z wykonywaniem tak skomplikowanych obliczeń.

- Dla tych co dopiero odpalili radio, przypominam i informuję, że mamy w tej późnej wiosny, czy może już nawet wczesnego lata, ja zawsze jestem ugodowy, więc sami sobie wybierzecie, w każdym razie mamy bardzo wysoki stan wody na naszej Arkansas. Rozmawiałem niedawno z ochotnikiem wracającym do domu, taki byłem dociekliwy, że udało się mi się, specjalnie z myślą o was, porozmawiać nim wrócił do swojej pięknej żony. Tak mówił, prosił by powtórzyć, widziałem zdjęcie… Tak, prosił by powtórzyć, że pięknej. Trzeba pomóc tak uprzejmemu człowiekowi prawda? Nie, nie mogę zdradzić jego imienia, prosił o anonimowość. Oczywiście, że nie ze względu na żonę. Naprawdę nie ma się czego obawiać. W dzień. Ale nadchodzi noc więc mój uprzejmy rozmówca musiał udać się do domu. Ale, ale! Cały czas odbiegam od najważniejszego! Tama! Tak mój uprzejmy rozmówca o jakże pięknej żonie do której tak chętnie wracał jest naocznym świadkiem, że tama jak stała tak stoi, i jak to powiedział, “Jak pierdolnie to będzie taki huk, że ja pierdolę!”. No cóż, zostaje wierzyć naszemu ekspertowi i naocznemu świadkowi tych wydarzeń. Słyszycie coś? - DJ nawijał jak szalony, w niezwykle szybkim tempie jakby chciał w krótkim czasie przekazać ile się da. Na koniec zrobił krótką przerwę a wujka chyba rozbawiły wzmianki o robotniku i jego pięknej żonie.

- No ja nic nie słyszę! Żadnego huku! Czyli tama jeszcze stoi jak stała. Ale nie! Zaraz! Coś słyszę! A tak! Wiem, wiem, mam skleić jadaczkę i puszczać kolejny kawałek! Oto i on, już nadchodzi, już się zbliża, już grzmi, już wgryza się w mózg i szarpie za serce! - spiker zakończył euforycznie i faktycznie już gdy mówił zaczęło słychać dźwięki kolejnej piosenki a gdy zamilkł muzyka buchnęła z głośników.


Sytuacja i atmosfera szybko zaczęła się psuć. Zaczęło się od Mewy. Ledwo jazda się uspokoiła odwróciła się i zaczęła, dość hałaśliwie, grzebać i przeglądać rzeczy zebrane na tyle kombi. Melody zniosła to w spokoju gdzieś tak do momenty gdy chyba coś trzaśnięte mocniej przez Mewę trzasnęło w tylną szybę.

- Zostaw to! - syknęła sfrustrowana Melody. To jednak podziałało na siostrę Rononna jak płachta na byka. Cała przelazła na kufer za tylną kanapą i przyświecając sobie małą latarką dalej szperała w jakichś torbach, pudłach, workach i co tam jeszcze było. Melody syknęła z coraz większą złością na nią kilka razy ale efekt był żaden.

- Gdzie to jest?! - krzyknęła z równą złością Mewą prawie na pewno rzucając całkiem mocno złapanymi gamblami tak by sprowokować Melody.

- Tego szukasz? - Melody nagle uśmiechnęła się ze złośliwym uśmieszkiem i pomachała jakimś małym ustrojstwem wyjętym nie wiadomo skąd.

- Oddawaj! - Mewa przez jakieś dwa szybkie oddechy świdrowała dłoń kurierki z tym czymś i chyba w końcu zidentyfikowała to co trzeba w świetle swojej latarki. Zaczęła gramolić się z powrotem na tylną kanapę zupełnie jakby miała zamiar wyrwać Melody jej skarb.

- Dość tego! - wujek Angie chyba stracił w końcu cierpliwość bo uderzył dłonią w kierownicę, krzyknął prawie i zahamował gwałtownie. Mewa która w sporej mierze zdołała już wrócić na tylną kanapę teraz poleciała całkiem na nią lądując dłońmi i dłonią gdzieś na podłodze między siedzeniami. Resztą co miała bardziej cywilizowane pozycje rzuciło znacznie mniej. Wujek jednak działał zdecydowanie i pewnie jak zawsze gdy w końcu zdecydował się działać.

Wysiadł ze swojego miejsca i otworzył drzwi od strony Mewy. Bez większych trudności wyszarpał ją na zewnątrz. Siostra Rononna właściwie dopiero będąc na początku etapu odzyskiwania właściwej siedzącej pozycji nie miała większych szans stawić jakiegokolwiek sensownego oporu fizycznego. Ale mogła stawić opór werbalny.

- Ej co robisz!? Gdzie z łapami! Zostaw mnie! - piszczała chyba zarówno zaskoczona jak i przestraszona dziewczyna gdy wujek już na zewnątrz chyba obszukał. Na siedzenie obok Ronona na miejsce gdzie przed chwila gibała się jego siostra powędrował jej pistolet i nóż. - Oddawaj to moje! Co robisz?! - protestowała Mewa do wciąż milczącego najemnika. Ten nadal bez słowa złapał ją i przeszli razem kilka kroków wzdłuż samochodu a potem przed maskę. Tam wujek popchnął dziewczynę tak mocno, że ta by nie stracić równowagi poleciała naprzód kilka kroków. W tym czasie wujek obszedł maskę i otworzył drzwi od strony Melody. Sytuacja zaczęła się prawie bliźniaczo powtarzać.

- Nie no zaraz co robisz?! To ona jest agresywna! Zostaw mnie! Zostaw to! - Melody protestowała i reagowała prawie tak samo jak przed chwilą Mewa. Jej pistolet i nóż też zaraz wylądowały na miejscu gdzie przed chwilą siedziała. Ją też wujek bez większych trudności wyprowadził przed maskę akurat w czasie gdy nadal chyba zdezorientowana Mewa pozbierała się i chyba chciała wracać. Ale wówczas właśnie wujek podobnie popchnął Melody. Teraz ona poleciała kilka kroków do przodu. Obie stały teraz po obu brzegach drogi stając o parę kroków od siebie oślepianie i oświetlane reflektorami pojazdu.

- Mam was dość. Obydwu. Macie sobie coś do wyjaśnienia to to sobie wyjaśnijcie. Ale my nie musimy w tym uczestniczyć. Daje wam czas aż ten kawałek co w radio leci się skończy. Z wami lub bez was. Angie zrób głośniej. - wujek oparł się o front maski kombiaka i złożył ręce na piersi. Mówił wskazując to na jedną to na drugą kobietę palcem wskazującym a na koniec skrzyżował swoje ramiona. Przy końcówce odwrócił nieco głowę gdy zwracał się do blond podopiecznej.

- To jest moje! Oddaj mi to! Ja to zdobyłam! - krzyknęła rozpaczliwie Melody patrząc równie rozpaczliwie na wujka Angie.

- Ale to tylko połowa! Puzzle ma drugą! Znaczy miał załatwić jakaś jego kumpela miała przywieźć! Oddaj to mnie ona i tak z tym nic nie zrobi! - Mewa wydawała się równie zawzięta jak jej oponentka i chciała przekonać kierowcę do swoich racji. Ten spojrzał w dół na przedmiot trzymany w dłoni. Przy szarpaninie z Melody chyba zabrał jej to coś, co trzymała w dłoni a najwyraźniej czego tak bardzo szukała też i siostra Rononna.

- Eeejjj no to są jakieś jaja?! Nigdzie nie dojedziemy jak tak będziemy się wlec i co chwilę stawać! No człowieku weź wyluzuj i spieprzajmy gdzieś pod jakieś choćby zadupnej cywilizacji bo noc, las, wilki jakieś i smutną cipą zajeżdża! - Petarda zaczął się niecierpliwić gdy po paru minutach jazdy zrobili nagle przystanek w niewiadomego powodu. Poza tym jak najbardziej dosłownie zatrzymali się w lesie a w nocy wydawało się tu jeszcze mroczniej niż nad rzeką. Poza fragmentami rozświetlonymi przez reflektory pojazdów ciemność za oknem wydawała się niemal otaczać lepkim całunem wszystko wokół. Tylko w górze, niebo wydawało się nieco mniej mrocznym pasem między drzewami.

Vex też widziała, że kombi dotąd choć pewnie i równo jechało dość ostrożnie. Licznik prędkościomierza nie przekraczał 50 km/h. Wujek widocznie preferował ostrożność na nieznanej sobie drodze. Po nocy była to dość rozsądna opcja. Pozwalała mieć nadzieję, że zdąży się zahamować czy dostrzec coś na drodze. Bo dostrzeżenie czegoś na poboczach graniczyło po nocy z cudem chyba, że też byłoby jakoś oświetlone. Jechali kilka minut więc na oko Vex zdołali pewnie odjechać od rzeki i mostu o kilka kilometrów. Samej rzeki i mostu ani świateł Pendleton po drugiej stronie już nie było w każdym razie widać. Kilkaset metrów przed sobą widać było jaśniejszą plamę. Widocznie droga prowadziła prosto i gdzieś tam kończył się las więc było trochę mniej mroczno.



- No chyba ty. - kelner coś wcale nie wydawał się chętny do otworzenia drzwi. Nawet jak w środku miała być matka z dwójką dzieci a on miał bejzbola. Mogło wydawać się to śmieszne, że dorosły facet bał sie otworzyć drzwi bo miał tylko bejzbol a tam była aż jedna kobieta i dwójka dzieci. No i po tej stronie było wycelowanych nie wiadomo ile luf.

- No dalej! Otwieraj! Przecież tu pracujesz! - jak na komendę do kelnera posypały się odgłosy ponagleń i zachęt w różnorakim stylu. Towarzystwo wydawało się być wręcz wniebowzięte, że trafił się jeleń do odwalenia tej nie chcianej przez nikogo fuchy. Ten jednak też zdawał sobie z tego sprawę i tym bardziej nie kwapił się do otworzenia tych cholernych drzwi.

- A nie strzelicie mi w plecy? - kelner był już nieźle spocony bo czoło mu błyszczało jak naoliwione ale w końcu dawał chyba za wygraną. Zwłaszcza, że żadnych wrzasków ze środka nadal nie było słychać. Tylko nikt nie wiedział czy to dobrze czy źle. Do struchlałego kelnera poleciała cała wiązanka jak najgorętszych zapewnień, że skąd, że zdąży uskoczyć, że nie będą strzelać a w ogóle to pewnie już się wszystko wyjaśniło. Kelner nie wyglądał na całkiem przekonanego. Właściwie tak zezował na tą całą salę pełna wycelowanych luf w dziwnie zbieżnym z jego twarzą kierunku, że pewnie zastanawiał się od czego za chwile zginie prędzej.


Chłopak zaczął zbliżać się do drzwi krok po kroku. Wyglądało jakby brał udział w konkursie na skradanie się a cała sala miała go wycenić za jakość i styl. Wszyscy chyba odczuwali napięcie jakby obserwowali sapera przecinającego kolejne kabelki.

- Pierdole wracam do domu! - mruknął jakiś facet. Nawet niezbyt głośno. Ale w tej pełnej lepkiej ciszy napięcia i tak pewnie usłyszeli go wszyscy. Tak samo jak jego zdawałoby się bardzo głośno stukające o drewnianą podłogę kroki. Wyszedł szybko nakładając po drodze kapelusz a siatkowe drzwi zdawały się dobitnie głośno stukać o framugę. Sporo osób patrzyło na niego a potem na te drzwi jakby z zazdrością i poważnie zastanawiając się czy nie pójść w jego ślady. To znowu speszyło młodego kelnera i ten też zagapił się na wychodzącego faceta.

- Masz coś do zrobienia młody. - przypomniał mu krótko Lester. Stał co prawda dalej w szlafroku i nałożonym na niego skórzanej kurtce ale jakoś już nie wydawał się ani śmieszny ani zabawny. Choć Jess o ile sobie przypominała to rzadko komu się taki wydawał. Pracownik lokalu przełknął ślinę z nieszczęśliwą miną, że ktoś pamiętał o tym co miał zamiar robić.

- A może poczekamy na lekarza? - zapytał z nadzieją młodzik przełykając znowu ślinę. Musiał być spietrany do oporu ale jednak większość nadal milcząco wolała poświęcić kogoś innego niż siebie. Usłyszał nerwowe parsknięcia, splunięcia i przeczące ruchy głową. Młodzik przełknął ślinę i ruszył znowu w stronę drzwi. Doszedł gdzieś na ostatni krok od futryny gdy coś zaczęło się dziać. Kelner nagle znieruchomiał jakby coś usłyszał. Był najbliżej więc miał najlepszą okazję. Zmrużył oczy jakby próbował zidentyfikować dźwięk.

- Co jest?! Co tam się dzieje?! - z sali doszły zniecierpliwione i zaniepokojone głosy. Spocone twarze wodziły nerwowymi spojrzeniami od zamarłego chłopaka z trzymanym kijem bejzbolowy do wciąż zamkniętych drzwi.

- Nie wiem. Tak jakby… - zaczął mówić chłopak ale przerwał i teraz już dało się coś usłyszeć. Dźwięk. Szorujący i trzeszczący. Bliski. Jakby coś od wewnątrz przesuwało się po drewnie drzwi. Skrobało, drażniącym uszy, świdrującym w ten napiętej, ołowiowej ciszy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 31-05-2017 o 05:55.
Pipboy79 jest offline