Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2017, 08:32   #103
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację

Wes wlał w serca pozostałych wolę walki, skupiając się na pozostaniu przy życiu, co tylko bardziej rozjuszyło potwora. Warknął niecierpliwie, gdy po raz kolejny nie udało mu się pochwycić Gwen, a ta cisnęła w jego stronę kamerą, trafiając go w odrażający łeb i sprawiając, że na moment się cofnął. Ale tylko na moment. Wybrał sobie szybko inną ofiarę, chwytając walczącego z cienistymi łapskami Henry'ego. Wielka łapa zacisnęło się na łydce lekarza, który miał wrażenie, jakby znalazł się w paszczy rekina ludojada.
- Aaaaaaa! - Z jego gardła wyrwał się urwany krzyk, gdy demon po prostu przekręcił nadgarstek, łamiąc mężczyźnie piszczel, niczym zapałkę. Morgan na chwilę stracił wolę walki, jakby nie do końca wiedział, co się właśnie zdarzyło. Cieniste szpony przejeżdżały po jego twarzy, otwierając niewielkie rany.

I wtedy demon cofnął dłoń, gdy Gwendoline chwyciła amulet za rzemyk, pozwalając rozbłysnąć mu jeszcze mocniejszym, białym, czystym światłem, zupełnie jakby ten czerpał z jej wnętrza siłę, konsekwencję i determinację. Demon uniósł czaszkę, patrząc na nią niepewnie, a następnie począł odganiać od siebie oślepiający blask, jakby ten go parzył. Blondynka z zaciśniętymi szczękami nie przestawała oblewać stwora oślepiającym światłem, a ten zdawał się kurczyć, tak samo, jak dziura, z której jeszcze przed chwilą próbował wyjść. Na jego czaszce i ramionach zaczęły pojawiać się rosnące, czarne, dymiące plamy, a jego krzyk, przypominający charkot duszonego tygrysa sprawiał, że włosy stawały im dęba. Im mocniej Gwen napierała, spychając go do mrocznego tunelu, tym więcej cienistych szponów atakujących Wesa i Henry'ego rozpływało się w powietrzu.

Co wydawało się niemożliwe, pomieszczenie wypełniło się nagle podmuchem silnego, śmierdzącego śmiercią wiatru. Amulet dyndał na rzemyku, obrzucając stwora i okolicę przebijającym mrok światłem. Demon cofał się do swego leża, z którego nigdy nie powinien był wyjść, starając odegnać raniące go refleksy. Nie był już w stanie walczyć, a plamy na jego cielsku wżerały się w głąb tkanek, ukazując walczącym obrzydliwie zgniłe kości. Mrok wokół symbolu cofał się w rytm zamykanego tunelu. Bestia, wiedząc, co się dzieje, starała się jeszcze wykrzesać z siebie jakieś siły, by dopaść Gwen i pozostałych, jednak była zbyt słaba. Opadła nagle w nieprzeniknioną ciemność, a pieczęć zamknęła się zupełnie.

W tej samej chwili wichura ustała, mrok zniknął, a cała trójka przeniosła się z powrotem do piwnicy, jakby ktoś szarpnął ich za ramiona, teleportując przez czasoprzestrzeń. Pomieszczenie wyglądało zupełnie normalnie - na półkach w zielarni wciąż stały słoiki, a podłogi nie znaczył już stożkowaty symbol. Było zupełnie cicho, jakby cały koszmar, który miał tutaj miejsce, nigdy się nie wydarzył. Siedzieli na podłodze nieopodal siebie, dysząc ciężko. Byli straszliwie zmęczeni, ale żyli. Wes miał niewielkie rany na ramionach, karku i czole, Henry również, do tego dochodziła złamana piszczel, choć krążąca w ciele lekarza adrenalina i szok po tym, co się wydarzyło, wciąż skutecznie blokowały uderzenie bólu. Jedynie Gwendoline była cała i zdrowa, prawdopodobnie dzięki amuletowi, który wciąż kurczowo ściskała za rzemyk, a który już w niczym nie przypominał świetlistego artefaktu. Ot, zwykła, niewielka, indiańska ozdoba.

Zbierając myśli i siły, by zrobić cokolwiek, usłyszeli nagle głośne, dudniące walenie dochodzące gdzieś z góry. Z chwilową trwogą spojrzeli po sobie, jednak gdy ich uszu doszły przekrzykujące się desperacko stłumione głosy, odetchnęli z ulgą. Ktoś chyba potrzebował pomocy, a Gwen i Wes daliby głowę, że pośród krzyków usłyszeli głos Roberta. Pomimo zmęczenia, musieli się ruszyć. Ten ostatni raz. Na odpoczynek przyjdzie czas później.

 

Ostatnio edytowane przez Tabasa : 31-05-2017 o 09:14. Powód: kilka poprawek.
Tabasa jest offline