Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2017, 11:22   #136
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Strzały!
W tym konkretnym momencie i miejscu do którego zaprowadziła ich Lorelei, dla Hilly oznaczały one tylko jedno. Hobbitów! Oczywiście wiedziała, że wydarzenia których dotyczył zakład miały miejsce dawno temu. Ale przecież nikt z oddziału nie wrócił. A nie możliwym było by wszyscy zginęli. Musieli tu zostać! Osiąść! I ich potomkowie po dziś dzień tu żyją. Dzicy i nieokrzesani!

Nie oglądając się na Thyriego i draśniętą Lorelei, wykorzystała moment jaki strzelcy wykorzystali by założyć nowe strzały, a przyjaciele by się skryć i sama... zapadła się pod ziemię. Prawie dosłownie, zważywszy na zagłębienie za szerokim głazem jakie dla siebie znalazła. Nie czekała tu jednak. Z mocno bijącym sercem ruszyła w kierunku wysokiego drzewa. Oczami wyobraźni już go widziała. A może ją? Postrzępione ubrane, rozwichrzona czupryna pełna liści i pajęczyn. Podejrzliwość wypisana w brązowych oczach. Krępe mocne nogi przystosowane do przełajów przez ruiny. A za pasem, a jakżeby inaczej, pokaźna fajka z sękatego kosaćca... Dystans dzielący ją od dzikiego hobbita malał z każdą chwilą.

Stanąwszy u podnóża schodów osłoniętych murkiem miała już drzewo jak na widelcu. Strzelec stał za nim. Wytężyła wzrok... i spochmurniała. Hobbita to to w żadnym razie nie przypominało. Haczykowaty, kostropaty nos wystający ze świńskiej szarej gęby, należał do jakiegoś paskudnego podsiwiałego orka.
Ściągnąwszy powoli usta w gniewnie formujący się dzióbek, Hilly zdjęła z ramienia łuk, wymierzyła i strzeliła. Strzała zafurkotała i utknąwszy w orczych łachmanach, powaliła strzelca na ziemię. Hobbitka zmrużyła oczy.

- Głupi goblin...

I wtedy przypomniała sobie o Thyrim. O trafionej Lorelei. Zostawiła ich!
Wychyliła głowę by dojrzeć oboje, ale nie zdołała. Mogła tylko domyślać się, że znaleźli schronienie. Za to dojrzała drugiego goblina z krótkim metalowym łukiem, który właśnie posłał w jej kierunku strzałę. Ta stuknęła głucho o kamienie gdzieś za Oldbuckówną.

- Tylko tyle?! - zawołała prowokująco po czym sama zwolniła cięciwę.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline